tag:blogger.com,1999:blog-59797102772802346642024-03-14T05:01:11.795+01:00[Z]"Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni." moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.comBlogger26125tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-73295050641465849672013-01-02T19:55:00.001+01:002013-01-02T20:04:13.894+01:00Epilog<div style="text-align: center;">
<i><b>Alexis</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyłam, jak ciało Olivera opada bezwładnie na ziemię i chwilę potem znika. Ot, po prostu rozpływa się w powietrzu. Ruda dziewczynka jeszcze chwilę patrzyła się w miejsce, w którym leżał, a potem przeniosła wzrok na mnie. Nie odezwała się ani słowem, tylko obserwowała w zamyśleniu. Powoli podeszła do porzuconej księgi, podniosła ją, po czym pogładziła po okładce dziwnie troskliwym ruchem. Jej twarz zdawała się strasznie postarzyć w ciągu tych kilku minut. Nie widziałam w niej już tej rozemocjonowanej kilkulatki, którą poznaliśmy na początku naszej przygody. W zamian ujrzałam doświadczoną kobietę, dużo starszą ode mnie i pewną swoich racji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dalej nie rozumiesz? - spytała cicho, lecz nie czekała na moją odpowiedź. Szybko zaczęła wyrzucać z siebie słowa, jakby chciała mieć to już za sobą. - To wszystko do początku było grą, a wy stanowiliście jedynie zwykłe pionki. Przedmioty łatwe do kontrolowania i nic więcej. Tak naprawdę chodziło tu wyłącznie o starcie między mną a Oliverem. Głupiec nigdy się tego nie domyślił, zbyt zachwycony własną osobą. Natomiast ty oraz twój przyjaciel nieświadomie ułatwiliście mi jedynie osiągnięcie celu. Powinnam wam za to podziękować, więc niech wyrazem mojej wdzięczności będzie to, że możecie odejść. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli cały czas chodziło o władzę? - spytałam. Ona skinęła głową i zniknęła, nie pozwalając zadać mi kolejnych pytań. Ja wciąż trwałam tam, gdzie mnie zostawiła. Nie byłam pewna, co powinnam teraz zrobić ani czuć. Sprzeczne emocje wciąż walczyły o kontrolę nad moim sercem oraz umysłem, a adrenalina powoli znikała z mojego ciała, ustępując miejsce zmęczeniu. Ledwo słaniałam się na nogach, ale nie mogłam teraz odpuścić. Nie, dopóki nie dowiem się, jak czuje się Neid. </div>
<div style="text-align: justify;">
Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam go całkiem niedaleko. Stał oparty o ścianę, nie patrząc się w moją stronę. Sprawiał wrażenie zamyślonego oraz podobnie jak ja - zmęczonego. Nie miałam złych przeczuć. Po prostu musiał być wykończony pojedynkiem z Oliverem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid! To koniec! Naprawdę wygraliśmy - uśmiechnęłam się i pobiegłam do niego. Wydarzenia dzisiejszego dnia wydawały mi się wręcz nierealne, ale sprawiły, że czułam się prawdziwie szczęśliwa. Dostałam wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłam. Prawie... Pozostał jeszcze Neid. W końcu będziemy musieli poważnie porozmawiać - bez żadnych niepewności, tajemnic oraz ciągłego strachu. Byłam świadoma, że nie da się tego już dłużej odkładać w czasie. Najwyższa pora skończyć z udawaniem i tchórzliwym uciekaniem przed prawdą, która w końcu i tak by nas znalazła. Może powinno mnie to przerazić, lecz w cieniu tak potężnego zwycięstwa wydawało mi się to banalnie proste. </div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu dotarłam do chłopaka i w przypływie niepohamowanej radości rzuciłam mu się w ramiona, a wtedy mój świat na chwilę się zatrzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid zachwiał się niepewnie, jęcząc z bólu. Szybko odsunęłam się od niego, oceniając zaistniałą sytuację. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu - wystarczyło tylko na niego spojrzeć. Sposób, w jaki złapał się za brzuch i skulił w sobie, był dostatecznym dowodem na to, że coś nie gra. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje? - spytałam, choć chyba znałam już odpowiedź na to pytanie. Jednak nie chciałam jej do siebie dopuścić. Nawet, gdy spostrzegłam krew powoli wytaczającą się spod jego palców, którymi uciskał bok, dalej w to nie wierzyłam. Przeklęty sztylet leżał kilka metrów dalej, sprawiając wrażenie niewinnej, dziecięcej zabawki. W najmniejszym stopniu nią nie był.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dostałem - wykrztusił przez zaciśnięte zęby i osunął się na kolana. - Ale nic mi nie będzie. Niedługo dojdę do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kłamstwa. Tak rozpoczęliśmy swoją znajomość i wyglądało, że tak ją zakończymy. Nie chciałam tego! Nie w ten sposób! Przecież mieliśmy sobie wytłumaczyć wszelkie wątpliwości, a potem żyć, jak w bajce - długo i szczęśliwie. W moich oczach zabłysły łzy. Nic nie będzie dobrze. Broń była zatruta, a skoro został nią zraniony, to oznaczało to tylko jedno... W mojej głowie pojawiły się słowa rudowłosej dziewczynki: <i>Trucizna ukryta w ostrzu w kilka sekund może zabić człowieka, gdy tylko dostanie się do jego krwiobiegu</i>. Zabić...</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz już zupełnie się nie kontrolowałam. Kucnęłam przed nim, a gorące łzy zaczęły spływać po mojej twarzy i znikać w gęstych włosach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie płacz, duszyczko. Wygraliśmy - wychrypiał i posłał mi namiastkę tego swojego łobuzerskiego uśmiechu, który tak bardzo lubiłam. Jednak zaraz uśmiech zniknął, zastąpiony przez grymas niewypowiedzianego bólu. Chłopak zaniósł się okropnym kaszlem, a jego usta wypełniły się ciemnoczerwoną krwią. Wypluł ja na bok i spojrzał na mnie błagalnie. Prosił, ale o co? O ratunek? Przecież dobrze wiedział, że nie mogę nic zrobić. Byłam bezradna i rozumiałam jedno - tracę go bezpowrotnie. Przysunęłam się do niego, a nasze usta się spotkały po raz ostatni. Czułam smak jego krwi w swoich ustach, ale to mi nie przeszkadzało. W tym pocałunku zawarte było wszystko, co nie zostało wypowiedziane na głos - żal, troska, miłość. Miłość na zawsze. I tęsknota za tym, co traciliśmy z każdą upływającą sekundą. </div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęłam się od niego nieznacznie. Był słaby, ale i tak podniósł rękę i pogłaskał mnie po policzku, ścierając z niego moje łzy, które nawet na moment nie przestały płynąć. Musiało wymagać to od niego masę energii, ale nie słuchał mojego słabego protestu. Cholerny uparciuch. Postanowiłam, że takim go zapamiętam już na zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, to ci się przyda - wzdrygnęłam się, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się i dostrzegłam Clarę. Dziewczyna wyciągała w moją stronę chusteczkę, a w jej oczach również dostrzegłam łzy. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że nic jej nie dolega. Chciałam zapytać, dlaczego nas zostawiła, kiedy jej potrzebowaliśmy i po co znowu wróciła, lecz nie miałam na to sił. Nie szukałam kłótni, nie teraz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki - szepnęłam po prostu, przyjmując od niej materiał. Otarłam chustką usta i policzki, po czym ponownie zwróciłam się w stronę Neida, lekceważąc obecność blondynki. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis - Teraz jego głos był ledwo słyszalnym szeptem. Gdybym tylko chciała, mogłabym go zlekceważyć, uznając za lekki podmuch wiatru. Jednak nie potrafiłam. - Alexis - powtórzył, wkładając w to całą swoją energię. - Nie mogę spać, gdy tak nade mną stoisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miało zabrzmieć to pewnie i wesoło, ale wywołało u mnie niekontrolowany szloch. Łzy znowu popłynęły strumieniem, ale nie mogłam ich powstrzymać. Neid posmutniał i spoważniał. Nie chciał, abym nad nim płakała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie płacz, mała - powtórzył, jeszcze ciszej niż poprzednio. Słabł z sekundy na sekundę, ale nie chciał, abym to dostrzegła. W moich oczach dalej chciał pozostać twardzielem, który ze wszystkim sam sobie poradzi. W jakimś stopniu nawet mu się to udało. - Kocham cię. Ty wiesz, że to nie jest koniec. To dopiero początek, Alexis. Będę na ciebie czekał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem - uśmiechnęłam się wbrew sobie przez łzy, patrząc jak zamyka powieki i oddaje ostatni oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<i>Kilka słów na koniec:</i><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
No to by było na tyle, kochani. Przygoda ze <b><i>"Strachem Nocy"</i></b> dobiegła końca. Teraz pozostaje tylko pożegnać się z bohaterami oraz ich małym światkiem, który udało mi się tutaj w jakiś sposób wykreować. Pewnie kilkoro z was nie wybaczy mi, że w taki sposób postanowiłam to zakończyć, ale cóż... Po prostu powoli wycofam się i poszukam sobie bezpiecznego schronu, heh ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
Z jednej strony jest mi smutno, że w końcu do tego doszło, ale z drugiej wprost nie mogę uwierzyć, że udało mi się dokończyć to opowiadanie. Pierwsze od naprawdę długiego czasu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz wypadałoby wam podziękować, ale nie jestem pewna, jak mi to wyjdzie. W każdym razie spróbuję coś z siebie wykrzesać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc - dziękuję wam za wszelkie komentarze, które zostawialiście pod rozdziałami. Każdy bez wyjątku mnóstwo dla mnie znaczył i sprawiał wielką radość. Zawsze, gdy je czytałam, uśmiechałam się od ucha do ucha i wiedziałam, że ktoś tam czeka na kolejny rozdział, a to mobilizowało. To było niesamowite uczucia i przede wszystkim za nie wam serdecznie dziękuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem wdzięczna wszystkim, którzy czytali te nędzne twory i znosili moje zrzędzenie. To musiało być trudne zadanie, haha!</div>
<div style="text-align: justify;">
Mogłabym tutaj wymienić nicki wszystkich osób, które chociaż raz zajrzały na tego bloga, bo i tak podziwiam, że mieli ochotę chociaż tu wpaść i zostawić po sobie jakiś ślad, ale szczególne ukłony należy się tym, które wytrzymały ze mną do samego początku do końca, a więc:</div>
<a href="http://www.blogger.com/profile/03079777998608338610">Ginger</a><br />
<a href="http://maciej-kot.blog.onet.pl/">TheNeverland</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/00941173328981207220">Hanekawa</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/00910522092926715368">Freya</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/08607475105345863116">Jaenelle</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/18171414554012405992">Melodia</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/14310875498709019438">Gatito</a><br />
<a href="http://some-stories.blog.onet.pl/">Crazy14x5</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/14291574139927123693">Kaar_a</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/17835639115650773578">Anai</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/13560832540825714409">Sandisiek_21</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/11276099971060723411">Anastasia</a><br />
<a href="http://www.blogger.com/profile/13435203633732233864">Meliora</a><br />
<span style="font-size: x-small;">(Kolejność absolutnie przypadkowa i mam nadzieję, ze nikogo nie pominęłam. Jak coś to krzyczeć głośno!)</span><br />
Bez was to nie byłoby to samo ;)<br />
<br />
Dziękuję również tym, których nie widzę już w blogosferze, a swoimi komentarzami sprawiły mi wielką radość, czyli:<br />
Eileen<br />
SeaGoddess<br />
Efria Ardaire<br />
Shauu_<br />
Lukrecja Moon<br />
Villemo<br />
Thalia<br />
<br />
Szczególne podziękowania kieruję natomiast w stronę <a href="http://www.blogger.com/profile/08140972153267201059">Kornelii</a>. Za te wszystkie nasze niekończące się rozmowy na gadu, za analizowanie zachowania bohaterów i użalanie się nad nimi, za wypisywanie błędów, za pomoc z szablonami i po prostu za to, że wytrzymałaś z moim zrzędzeniem ^^ Wiem, że to nie jest takie łatwe. W końcu sama muszę to znosić codziennie!<br />
Jesteś po prostu najlepsza, kochana!<br />
<br />
<br />
Blogosfery jednak opuszczać absolutnie nie mam zamiaru (tak szybko się mnie nie pozbędziecie!)<br />
Dalej będę czytać i komentować wasze blogi, a tych wytrwałych, którzy nie mają mnie jeszcze dość, zapraszam na nowy blog <a href="http://granica-przebudzenia.blogspot.com/">[KLIK!]</a><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Pozdrawiam was wszystkich serdecznie!</b></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-58067852283771409752013-01-01T18:00:00.004+01:002013-01-01T18:35:53.520+01:00Rozdział 23<div style="text-align: center;">
<b><i>Alexis</i></b></div>
<br />
Znowu się kłócili. Szli przede mną i zawzięcie dyskutowali o tym, jak należy się zachować, gdy już wejdziemy do środka. Nawet nie pytali mnie o zdanie. Rozmawiali o mnie, ale beze mnie. Byłam tylko częścią ich planu. Ponownie poczułam się jak lalka porzucona gdzieś w kącie. O tyle, ile rozumiałam Neida, nie mogłam pojąć rudowłosej dziewczynki. On chciał mnie chronić, ona zabić - wysłać na pewną śmierć. Jak mogłam poradzić sobie z większym, silniejszym przeciwnikiem i to w dodatku działającym w grupie? To było niemożliwe i ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.<br />
<div>
- Posłuchaj mnie - warknęła niecierpliwie dziewczynka, zrównując się z Neidem. - Ona da sobie radę. Potrzebujesz tylko chwili przewagi, aby dotrzeć do Olivera. To wszystko! </div>
<div>
- Nie jej kosztem - zaprotestował, mierząc ją rozzłoszczonym wzrokiem. - Nie poradzi sobie z jednym, a co dopiero sześcioma... Pięcioma - skorygował po chwili. - Zabiją ją, nim zdąży choćby krzyknąć. To nie zapewni mi przewagi.</div>
<div>
Nie chciałam ich dłużej słuchać, zamiast tego skupiłam się na spadających płatkach śniegu. Przypatrywałam się powolnym ruchom, które wykonywały opadając na zmarzniętą ziemię oraz ich rozmaitym kształtom. Żadna sekwencja nie miała prawa się powtórzyć. Matka natura ściśle tego pilnowała. </div>
<div>
- Oh, daj mi to - westchnęła rudowłosa i wyrwała zaskoczonemu Neidowi z rąk sztylet. Nim zdążył się zorientować, co się dzieje, ona rzuciła go w moją stronę. Lekko, płynnie, jednym ruchem.</div>
<div>
Nawet nie próbowałam uciekać. Widziałam ostrze, które wiruje w moim kierunku, a potem zamknęłam oczy, czekając na ból i śmierć. Żadne z nich nie nadchodziło podejrzanie długo. Jeszcze przez chwilę bałam się otworzyć oczy. Nie chciałam zobaczyć krwi, powoli uciekającej z mojego ciała. Wystarczy, że już kiedyś przez to przechodziłam. Jednak nikt się nie odzywał - żadnych szlochów, krzyków i lamentów. To zmusiło mnie, abym nieśmiało uniosła powieki. Sztylet leżał kilka metrów dalej, jakby w ogóle tu nie doleciał. Jednak byłam pewna, że został wyrzucony z dostateczną siłą, aby pokonać ten dystans. Widziałam przerażanie i szok na twarzy Neida oraz dziwne zadowolenie w oczach rudowłosej. Dokładnie jakby wiedziała, że to właśnie się stanie. </div>
<div>
- Jest chroniona - wyjaśniła spokojnie dziewczynka, dzielnie odwzajemniając miażdżące spojrzenie Neida. Dodatkowo uśmiechnęła się przy tym radośnie, co tylko pogłębiło moją niechęć do niej.</div>
<div>
- Mogłaś ją zabić - warknął, podnosząc z ziemi ostrze i spoglądając na rudą z nietłumioną wściekłością.</div>
<div>
- Wcale nie - zaprzeczyła z pewnym siebie uśmiechem. - Wiedziałam, że zachowa się dokładnie w ten sposób. Oczywiście przy Oliverze na nic się to nie zda, ale przy jego kundlach może utrzyma blokadę na dość długo.</div>
<div>
- Ale jak...? - Sama nie wiedziałam, jak sformułować odpowiednie pytanie. </div>
<div>
- Najprawdopodobniej efekt przemiany ducha w człowieka - wzruszyła ramionami, jakby w ogóle ją to nie interesowało. - Chociaż to nie reguła.</div>
<div>
Dalszą część drogi przebyliśmy w milczeniu. Chociaż dręczyło mnie mnóstwo nowych pytań, nie zadałam ani jednego. Może dlatego, że nie ufałam już rudej? Od początku wydawała mi się podejrzana, ale teraz nie miałam do niej ani krzty zaufania. Neid podszedł do mnie i wziął za rękę, ściskając pocieszająco. Nie patrzył w moje oczy, lecz sama jego bliskość w jakiś sposób dodała mi otuchy. </div>
<div>
- To tu. Wiecie, co robić - powiedziała kilka minut później, po czym zniknęła. Zostaliśmy sami, stojąc przed jakąś opuszczoną halą produkcyjną. Żadne z nas nie drgnęło, choć cenny czas nieubłaganie uciekał. Wymykał się nam przez palce, kpiąc z niezdecydowania. Trwaliśmy w bezruchu, wsłuchując się we własne niespokojne oddechy. W końcu to ja pierwsza wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i odsunęłam się nieznacznie. Przecież nie mogliśmy przedłużać tego w nieskończoność.<br />
- Musimy iść - szepnęłam, unikając jego spojrzenia. Wszystko we mnie krzyczało, żeby uciekać lub zrobić cokolwiek innego, a czekanie powoli zabijało mnie od środka. Chciałam już wejść do środka, choć jednocześnie ogromnie się tego bałam.<br />
Neid stał niedaleko, ale wydawało mi się, że dzieli nas tysiące kilometrów. Był spokojny i opanowany. Miał władzę nad własnymi emocjami. Ja jej nie posiadłam. Drżałam, czując, że po dzisiejszej nocy już nic nie będzie takie same.<br />
Dlaczego wydawało mi się, że to będzie nasze pożegnanie?<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Neid</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
Obserwowałem ją, a jej wygląd boleśnie zapadał mi w pamięć. Nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje. Przecież więź została już zerwana, a więc nie powinien nic do niej czuć. Jednak nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Widziałem te piękne, smutne oczy, w których teraz czaił się ogromny strach i nie mogłem zmusić się do działania. Alexis wytrwale unikała mojego spojrzenia. Stała nieco z boku, oglądając spadające płatki śniegu i czekając, aż podejmę ostateczną decyzję. W końcu wcale nie musieliśmy tego robić. Clara pewnie nie zdobyłaby się na takie poświęcenie, więc dlaczego my musimy?<br />
<i>Bo ty taki nie jesteś...</i><br />
Odpowiedź uderzyła we mnie z niesamowitą siłą. Wiedziałem, że nadszedł czas, aby to skończyć i tylko ode mnie zależy czy wykonam swoje zadanie.<br />
- Alexis... - Nienawidziłem słabości, którą usłyszałem we własnym głosie. W końcu strach sięgnął i po mnie, zaciskając swoje szpony na moim gardle. Dziewczyna dalej na mnie nie patrzyła i to właśnie to zmobilizowało mnie do działania. W dwóch krokach pokonałem odległość, jaka nas od siebie dzieliła, po czym pocałowałem ją. Niepewnie, ostrożnie kosztowałem jej ust, a ona odpowiadała tym samym. Zanurzyłem palce w jej gęstych, ciemnych włosach i przyciągnąłem bliżej siebie. Nie zaprotestowała.<br />
<i>Co jeśli się nie uda? </i><br />
Ta myśl pojawiła się w mojej głowie niespodziewanie, choć prześladowała mnie odkąd wyszliśmy z domu. Na jakiś czas udało mi się o niej zapomnieć, ale teraz wróciła z całą intensywnością. Stanowczo za dużo rzeczy zależało od mojego powodzenia lub porażki. To ja miałem się zmierzyć z Oliverem, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem czy uda mi się nawet do niego dotrzeć.<br />
Przerwałem pocałunek, lecz nie odsunąłem się. Zamknąłem oczy i ukryłem twarz w jej włosach, wdychając słodki zapach szamponu. Pachniał wspaniale - czuć w nim było jakąś egzotyczną rośliną. Tak łatwo było się w tym zatracić oraz zapomnieć o czekającym zadaniu. Tylko cichy głos w mojej głowie podpowiadał, że powinienem to przerwać.<br />
Nie chciałem.<br />
Nie chciałem jej stracić...<br />
- Miejmy to za sobą - poprosiła cicho i ruszyła w stronę drzwi, nim zacząłem protestować. Wbrew sobie, dołączyłem do niej i razem weszliśmy do środka, gdzie panowała niemal idealna cisza.<br />
Myślałem, że już tak pozostanie; że pomyliliśmy budynki... I właśnie wtedy zauważyłem jego. Swój cel.<br />
Stał spokojnie na podwyższeniu, odwrócony do nas tyłem. Wydawało mi się, że dzięki temu będziemy mieć przewagę. Jak mogłem tak bardzo się pomylić?<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Alexis</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Drzwi zamknęły się za nami z cichym zgrzytem i zostaliśmy pochłonięci przez ciemność. Czułam, że Neid stojący tuż obok mnie najpierw się odpręża, rozluźnia mięśnie, lecz po chwili znowu robi się nerwowy. Podążyłam za jego spojrzeniem i dostrzegłam Olivera, stojącego przed nami na niewielkim podwyższeniu w świetle reflektorów. Nic się nie zmienił. Przecież zawsze uwielbiał być w centrum uwagi, a ta mini scena, którą sam sobie zbudował była do tego idealnym miejscem. Dalej grał, przybierając postać rudowłosego młodzieńca o urodzie, która przyciągała do niego naiwnych ludzi, niczym muchy w sieć pająka. My również znaleźliśmy się w jego sieci. Naiwni głupcy, którzy wierzyli, że uda im się zabić pająka zanim on ich pożre. To było niewykonalne.<br />
Mocno ścisnęłam dłoń Neida i nagle uświadomiłam sobie, co się dzieje. Oliver wiedział, że przyjdziemy. Czekał na nas, a my straciliśmy tak istotny element zaskoczenia...<br />
<i>To pułapka, pułapka, pułapka!</i> - wrzeszczał mój umysł i rwał się do ucieczki, ale nogi go nie słuchały. Trwały w miejscu, niezdolne do wykonania polecania. Wokół nas powietrze zadrżało, a ja kątem oka zarejestrowałam nagły ruch tuż za nami.<br />
- Moi kochani - zagrzmiał głos Olivera, lecz on sam się nie poruszył. Dalej stał w swoim miejscu, odwrócony do nas plecami. - Zacząłem tracić w was wiarę.<br />
Powoli zszedł ze swojej sceny, okrążył ją i podszedł do nas. Na jego ustach widniał serdeczny uśmiech, który nijak się miał do sytuacji, w której się znaleźliśmy. Każdy jego gest nasycony był fałszem. Robił dobre wrażenie, a tak na prawdę tylko czekał, aby móc zadać ostateczny cios.<br />
- Alexis! - wykrzyknął na pozór uradowany, kiedy jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy. - <span style="text-align: start;">Szmat czasu się nie widzieliśmy. To haniebne zaniedbanie z mojej strony, lecz musisz mi to wybaczyć. Całą swoją uwagę poświęciłem interesom. Sama rozumiesz.</span><br />
<span style="text-align: start;"> Zaśmiał się złośliwie, podchodząc stanowczo zbyt blisko. Zadrżałam, gdy stanął tuż przede mną. </span><br />
<span style="text-align: start;">- No, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Miałaś czas, aby nadgonić wszelkie zaległości z zasad gościnności. Tym razem dom nie przyjdzie ci z pomocą. Będziesz zdana tylko na siebie...</span><br />
<span style="text-align: start;"> Wyciągnął przed siebie rękę, jakby chciał mnie dotknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Ponownie się uśmiechnął, tym razem bardziej zjadliwie i przeniósł swój wzrok na Neida.</span><br />
<span style="text-align: start;"><i>Proszę, nie zrób niczego głupiego. Neid, błagam.</i></span><br />
<span style="text-align: start;">- Nie sądziłem, że zdobędziesz się na odwagę, aby tu przyjść. Zwłaszcza, że przez ostatnie lata chowałeś się niczym mały, tchórzliwy szczur. No, ale cieszę się, że tu jesteś. Mogę ci podziękować osobiście za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty nigdy bym nie zaszedł tak daleko.</span><br />
<span style="text-align: start;"> Spojrzałam na Neida, ale on wyglądał na równie zagubionego jak ja. Nic nie rozumiał z przemowy demona. Oliver klasnął w dłonie z radości.</span><br />
<span style="text-align: start;">- Czyli ty nic nie wiesz? Oh, jak miło! Pozwól, że pospieszę z wyjaśnieniem i tak jestem pewien, że zaniesiecie te tajemnice do grobu. - Na krótką chwilę radość wyparowała z niego tęczówek, a zastąpiła go chłodna nienawiść. - Od początku tak łatwo było wami wszystkimi manipulować. Dużą rolę odegrała tu Clara. Wystarczyło zasiać w jej ludzkim serduszku odrobinę niepewności, z czym doskonale poradziła sobie moja mała przyjaciółka.</span><br />
<span style="text-align: start;"> Przy jego boku pojawiła się ta sama rudowłosa dziewczynka, która jeszcze nie tak dawno prowadziła nas po mieście, i uśmiechnęła radośnie, a ja zamarłam w miejscu. Wiedziałam, że coś było z nią nie tak, ale przecież tyle razy nam pomogła! Wyjaśniła jak dokończyć rytuał, dała Neidowi broń! Po co to robiła? Neid wyglądał na równie zaskoczonego, jak ja. Patrzył na małą z nienawiścią, lecz nie odezwał się słowem.</span><br />
<div style="text-align: start;">
- Widzę, że i o tym nic nie wiedzieliście - zaśmiał się podle, wymieniając szybkie spojrzenie z rudą, która skinęła głową, po czym zniknęła. Pojawiła się chwilę później, a obok niej szła Clara. Jej widok sprawił, że poczułam się trochę lepiej, choć dalej nie mogłam pozbyć się strachu. Blondynka nie wyglądała zbyt dobrze, ale przynajmniej żyła. </div>
<div style="text-align: start;">
- Przepraszam - szepnęła, gdy tylko na nas spojrzała. - Nie chciałam tego.<br />
- Jakie to urocze - zakpił Oliver, zerkając na nią z poirytowaniem. - Nie chciałaś, a jednak odegrałaś w tym wszystkim znaczącą rolę. Miałaś zabić tego oto tutaj chłopca i nie udawaj, że tak nie było. Sam rozkazałem ci to zrobić, chociaż wiedziałem, że nie wywiążesz się z tego zadania. Nie, nie winię cię za to, moja droga. Zasługujesz na moje przebaczenie.<br />
Clara prychnęła śmiechem, w którym brakowało wesołości.<br />
- Przecież jeszcze niedawno obiecywałeś mi śmierć. Dlaczego, teraz mówisz, że mi wybaczasz? To nie w twoim stylu.<br />
- Biedna, niewierna dziewczyna - westchnął. - Dzisiaj jestem w łaskawym humorze, więc nie musisz ginąć. Możesz odejść i nie włączać się do walki. Znaj moją dobroć.<br />
Zapanowała pełna napięcia cisza, podczas której wszyscy czekaliśmy na decyzję Clary. Ona spojrzała na nas z ogromnym poczuciem winy, ale jedynie westchnęła i rzuciła się do ucieczki, gdy tylko spostrzegła uchylone drzwi. Zostawiła nas samych...<br />
Oliver patrzył za nią z chłodną obojętnością, ale po chwili uśmiechnął się złośliwie i skinął na jednego ze swoich pupili. Wielki, włochaty stwór wyłonił się z cienia, po czym powolnym krokiem podszedł do swojego pana.<br />
- Zabij.<br />
Demon nie czekając na kolejne polecenia, ruszył w ślad za uciekającą dziewczyną.<br />
- To był test, którego nie mogła zdać - wytłumaczył mężczyzna. - No, ale nie dokończyliśmy naszej rozmowy. Przecież powiedziałem, że wszystko wam wytłumaczę... Właściwie to cała historia sprowadza się do tego.<br />
Dłuższą chwilę zajęło mi uświadomienie sobie tego, czym jest przedmiot, który trzyma w ręce. Książka! Ale jak? Przecież ukryliśmy ją na strychu, a dom nie wpuściłby do środka Olivera. Już raz mu przeszkodził, gdy przyszedł, aby zwerbować mnie w swoje szeregi. Odmówiłam, a on się wściekł. Zapewne zniszczyłby mnie, gdyby nie dom.<br />
- Zdziwieni? To przecież wy sami mi to umożliwiliście!<br />
- Nieprawda! - zaprzeczyłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.<br />
- Pozwól, że wytłumaczę ci to od początku. Nigdy cię nie dziwiło, że jako duch nie możesz opuszczać domu? Przecież wszystkie inne dusze mogą to robić bez większego problemu!<br />
Zastanowiłam się nad jego słowami i stwierdziłam, że faktycznie miał rację. Od zawsze mnie to intrygowało, ale nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Mężczyzna skinął głową, po czym kontynuował.<br />
- W momencie, gdy zostałaś zabita, jakaś cząstka twojej duszy utknęła we wnętrzu domu. A może to on ją sobie przywłaszczył? Tego nie wiem. W każdym razie twoja dusza nie była kompletna. Jej część żyła we wnętrzu budynku, nie potrafiła się z tobą scalić i w ten sposób uniemożliwiała wydostanie się z jego wnętrza. Zamiast tego sprawiła, że dom w pewnym stopniu zaczął żyć swoim życiem. Troszczył się o ciebie i zapewniał bezpieczeństwo. Tylko ty go, kochana, nie doceniłaś! Zmarnowałaś tę wspaniałą szansę na spokojną egzystencję w momencie, gdy wzięłaś udział w ceremonii, którą przeprowadził Neid. I zanim spytasz: nie, ta część ciebie, która ukryła się w domu, wcale do ciebie nie wróciła. Na jej miejsce chłopak podarował kawałeczek swojej duszy, czyniąc z ciebie człowieka. I to byłoby w porządku. Ty zaczęłaś żyć swoim życiem, a dom swoim. Byliście dwiema niezależnymi istotami, związanymi ze sobą tylko w jakimś stopniu. Problemem było to, co zaczęło się dziać między tobą a chłopakiem. Jego dusza chciała odzyskać swoją część, którą posiadłaś ty. Sama rozumiesz, że stałaś się dla niej jedynie drobną przeszkodą. Neid, może nie świadomie, ale w końcu by cię zabił. Wtedy kazałem swojej przyjaciółce ponownie wtrącić się w wasze życie. To ona namówiła was, abyście zerwali łączącą więź. Podczas rytuału Neid odzyskał kawałeczek swojej duszy, którą podarował tobie, a natomiast do ciebie wróciła ta, ukryta w szczelinach domu. Dom stał się znowu zwykłym budynkiem i nie mógł mi przeszkodzić. Oto cała zawiła historia. Muszę przyznać, że spisaliście się na medal. Graliście tak, jak tego zechciałem i wreszcie odzyskałem swoją własność. Mógłbym rzec, że jesteśmy kwita, ale wcale tak nie jest. Ktoś musi zapłacić mi za cały ten trud poszukiwania i tą osobą będziesz ty, chłopcze. Od ciebie to wszystko się zaczęło.<br />
Przemowa dobiegła końca a ja wiedziałam, co teraz nastąpi i nie mogłam do tego dopuścić. Mocniej zacisnęłam pięść, co nie umknęło uwadze Oliverowi. Chłopak natychmiast wybuchnął nieprzyjemnym śmiechem, ponownie zbliżając się do mnie.</div>
<div style="text-align: start;">
- To takie smutne, gdy jedno z nas, postanawia kroczyć swoją własną drogą, łamać przy tym wszystkie możliwe przepisy. Chcesz mi powiedzieć, że zaatakujesz swojego, skarbie? Przecież to nie musi tak wyglądać.</div>
<div style="text-align: start;">
- Ona nie jest już jedną z was.</div>
<div style="text-align: start;">
Neid zasłonił mnie swoim ciałem, stając twarzą w twarz z rudowłosym, co było niezbyt mądrym posunięciem z jego strony. Olivera wyprowadziło to z równowagi. Ponad ramieniem bruneta widziałam iskierki gniewu, które zapłonęły w oczach przeciwnika.</div>
<div style="text-align: start;">
- Uciekaj - Usłyszałam szept Neida i natychmiast go posłuchałam, a wszystko potoczyło się błyskawicznie. Umknęłam na bok, a gdy tylko to zrobiłam Neid wyrwał Oliverowi księgę z rąk, natomiast stwory ukryte w cieniu, rzuciły się na mnie. Jednak żaden z nich nie mógł do mnie dotrzeć. Ruda, przynajmniej w tym wypadku, nie kłamała. </div>
<div style="text-align: start;">
Zgodnie z planem odciągałam uwagę bestii, kątem oka obserwując poczynania swojego towarzysza. Brunet odskoczył poza zasięg rudowłosego, otworzył księgę i szarpnął za jej strony, pragnąc ją zniszczyć. Uparte tomisko nie chciało się poddać bez walki. Choć Neid próbował na wszelkie sposoby, ono pozostawało nie ruszone. Nagle Neid krzyknął i upuścił je na ziemię, zaciskając obolałą dłoń.</div>
<div style="text-align: start;">
- Rozumu, to ty chłopcze nie masz za grosz - odparł Oliver, przyglądając się nam z rozbawieniem. - Księgi nie da się tak po prostu zniszczyć. Gdy spróbujesz to zrobić w tak prymitywny sposób, który przed chwilą nam zademonstrowałeś, zacznie się samoistnie bronić.</div>
<div style="text-align: start;">
Kopnął go w brzuch, tak że chłopak jęknął i zginął się w pół.</div>
<div style="text-align: start;">
Przerażony krzyk wyrwał się z mojego gardła, nim zdążyłam go powstrzymać. To tylko rozjuszyło potwory, które znowu zaczęły mnie atakować z jeszcze większą zaciętością. Chciałam sprawdzić, co z Neidem, ale musiałam skupić się na swoich przeciwnikach. Trzy potężne basiory, otaczały mnie i raz po raz rzucały się na mnie, po czym odskakiwały, jakby odbiły się od muru. Byłam bezpieczna, choć siły zaczęły mnie odpuszczać. Nie byłam pewna, ile jeszcze wytrzymam. I właśnie wtedy, gdy myślałam, ze już dłużej nie dam rady ich powstrzymywać od rozerwania mnie na drobne strzępy, one zaniechały swojego ataku. Jeden po drugim, osuwały się na ziemię z cichym piskiem. </div>
<div style="text-align: start;">
Rozejrzałam się zdezorientowana i spostrzegłam rudą dziewczynkę, stojącą nieopodal. Już się nie uśmiechała. Jej wzrok był pełen determinacji oraz wściekłości. Rzuciła mi szybkie spojrzenie i ruszyła w stronę Olivera, a ja podążyłam za nią. Już z daleka widziałam pojedynkującego się z nim Neida. Chłopak radził sobie nieźle, ale nie miał siły. Jego ruchy były wolniejsze niż demona. Chociaż robił sprawne uniki, nie wiedziałam jak długo to jeszcze wytrzyma. Nie było czasu na pytania, dopóki nie pozbędziemy się zagrożenia. W dłoni dziewczynki zmaterializował się sztylet i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ona zatopiła go w ciele Olivera. </div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Zaczynając nowy rok, kończę swoje opowiadanie. Oficjalnie przedstawiam wam ostatni rozdział "Strachu Nocy". Za wszelkie błędy, których pewnie trochę jest, z góry przepraszam!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Do opublikowania został tylko epilog, który przyniesie jeszcze kilka informacji. Pojawi się on jeszcze w tym tygodniu ;)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Wtedy też zakończę tego bloga i pojawi się ostatnia notka odautorska.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<div>
<br /></div>
</div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-43713407544007092412012-12-27T14:36:00.000+01:002012-12-28T20:00:24.988+01:00Rozdział 22<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b>
<b><i>Alexis</i></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Powoli przesuwałyśmy się do przodu - głównie przez moją niezdarność i opieszałość. Niespiesznie stawiałam każdy kolejny krok na oblodzonej nawierzchni, co chwilę zerkając przez ramię w nadziei, że jednak Neid do nas dołączy. Nic na to nie zapowiadało, ale nie chciałam dopuścić do siebie możliwości, że nigdy nie zobaczę już tego chłopaka. Gdybym to zrobiła, to jakbym przegrała mini wojnę, rozgrywając się w moim życiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruda zdawała się być coraz bardziej poirytowana moim zachowaniem. Często przystawała, tupała nóżką i cmokała niezadowolona z tempa, które na niej wymusiłam. Przestawała dopiero, gdy posyłałam w jej stronę mordercze spojrzenie - nie żebym mogła jej coś naprawdę zrobić. W końcu była duchem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od dobrej godziny łazimy po mieście bez celu. Możesz mi wytłumaczyć, po co? - spytałam, pocierając zziębnięte dłonie. Nie lubiłam zimy. Ja jej wprost nienawidziłam. Cholerna pora roku, z której nie ma żadnego pożytku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka tylko przewróciła oczami, ponownie lekceważąc moje pytanie. Prowadziła dalej, a ja niechętnie za nią podążałam. Choć w mojej głowie kłębiła się masa pytań oraz tyle samo zastrzeżeń, zachowałam wszystkie dla siebie. Rozważałam je, z uporem maniaka zerkają za siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań! - warknęła rudowłosa, spoglądając na mnie z wyższością. - Chłopak niedługo do nas dołączy. Nie musisz cały czas się oglądać za siebie. To chore.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obdarzyłam ją przygnębionym spojrzeniem. Niedługo. Niedługo... Ile razy już to słyszałam? Stanowczo za dużo i nawet w najmniejszym stopniu nie zmniejszyło to niepokoju, który odczuwałam. Całą sobą czułam, że coś poszło nie tak, a może to tylko moja wyobraźnia płatała mi figla? Tęsknota z całą pewnością zbyt dobrze na mnie nie działała, choć nie spodziewałam się, że będzie mi tak doskwierać. Myślałam, że po zerwaniu więzi, wrócimy do wcześniejszych relacji; że Neid nie będzie nic dla mnie znaczył. Jednak czekało mnie wielkie rozczarowanie. Wciąż mnie do niego ciągnęło, ciągle rozpamiętywałam nasz pocałunek na schodach. Czułam dotyk jego ust na moich, jego smak i zapach. Nie potrafiłam wyrzucić tego ze swojej pamięci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego w ogóle zależy ci na uratowaniu tej dziewczyny? - wyrwała mnie z rozmyślań moja towarzyszka. - Ona by tego dla ciebie nie zrobiła, wiesz o tym? Nie zaryzykowałaby życia, aby wyciągnąć cię z kłopotów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Może masz rację - przyznałam niechętnie. - Ale jestem jej to winna. Poza tym to dziewczyna brata Neida, czyli prawie rodzina. A jej członków nie zostawia się w potrzebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To demon - przypomniała mi, przewracając oczami. Pewnie nie mogła uwierzyć w moją łatwowierność. - Spiskowała przeciwko Neidowi. Miała go zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zadrżałam, słysząc jej ostatnie słowa. Faktycznie, to było zadaniem Clary - znaleźć słaby punkt, po czym go wykorzystać i zgładzić Neida, choć teraz nie chciałam w to wierzyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdemu należy się druga szansa, a to jak ją wykorzysta zależy tylko od niego - szepnęłam, niepewna swoich słów. Nie byłam pewna, czy zrobiła to celowo, ale dziewczynka zdołała zasiać w moim sercu ziarno wątpliwości. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ruda westchnęła i zniknęła za rogiem, kręcąc głową w rozdrażnieniu, a ja po chwili wahania podążyłam za nią. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, ja... - zaczęłam znowu, lecz nie dokończyłam. Zamarłam, stając w oko w oko z Neidem. Chłopak opierał się o ścianę i uśmiechał w ten swój arogancki sposób. Znajdował się stanowczo za blisko mnie. Musiałam cofnąć się o kilka kroków, aby móc znowu normalnie myśleć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy pierwszy szok już minął, mogłam spokojnie się mu przyjrzeć i utwierdzić się w przekonaniu, że nic mu się nie stało. Nic, poza podartą kurtką oraz świeżą szramą, która zaczynała się tuż przy jego szyi i biegła w dół, znikając pod ubraniem. Widziałam, że obserwuje mnie z zainteresowaniem, wiec szybko odwróciłam wzrok, próbując zatuszować swój nietakt. Jego uśmiech się poszerzył, a na mnie zadziałało to jak czerwona płachta na rozwścieczonego byka. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu robisz? - naskoczyłam na niego. Mój głos zabrzmiał o wiele za chłodno, niż planowałam. Jednak on się tym nie przejął. Przekrzywił głową na bok, przyglądając się mi z rozbawieniem, które nijak nie pasowało do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Znowu był tym starym Neidem. Chłopakiem, działającym mi na nerwy i pociągającym za razem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekam na was tak jak mi kazano? - odparł pytaniem na pytanie, zerkając na rudowłosą, stojącą nieopodal. Dziewczyna posłała mi zarozumiały uśmiech, który miał mnie tylko pogrążyć i utwierdzić w przekonaniu, że moje zamartwianie było bezsensowne. Neid faktycznie wiedział, co robi. Wszystko mieli już wcześniej zaplanowane. Tylko czemu nie zostałam o ich planach poinformowana? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Cieszę się, że nic ci nie jest - westchnęłam w końcu i wbrew sobie, przytuliłam się do niego. Chłopak wydawał się nieco zaskoczony moją reakcją, ale nie protestował. Chwilę stał bez ruchu, a potem odwzajemnił uścisk. Czułam jego oddech łaskoczący mnie w kark, ciepło bijące od jego ciało. Tak mogłoby zostać już na zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko sformułowałam tą myśl do końca, w mojej wizji idealnego świata, pojawiła się natrętna, rudowłosa dziewczynka. Wlazła tam ze swoimi buciorami, przerywając tak sielską myśl. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nadal chcecie uratować swoją przyjaciółkę czy może zmieniliście plany? </div>
<div style="text-align: justify;">
Neid wypuścił mnie z objęć, ale się nie odsunął. Nasze twarze dalej dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Mogłam go pocałować, lecz nie zrobiłam tego. On również nie. Cierpliwie czekał aż tym razem to ja zrobię ten pierwszy krok. Nie chciał na mnie naciskać i być może to był jego największy błąd. Stchórzyłam, tracąc tym samym swoją szansę. Odwróciłam wzrok od jego zielonych tęczówek, nie mogąc znieść zawodu, który tam dostrzegłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy - odezwał się, przerywając krępujące milczenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, jak rozwiążesz problem z Oliverem? - spytała dziewczynka, zrównując się z nim, a mnie kompletnie lekceważąc. Jakbym nic nie znaczyła. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Będę improwizował - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest najlepsze wyjście - zaprotestowała ruda. Przez moment wydawało mi się, że stara się konkurować ze mną o uwagę Neida, co była dość zabawnym doświadczeniem. Może nieco niepokojącym, ale nadal zabawnym. - Na tak potężnego demona, jakim jest Oliver, może zadziałać tylko naprawdę silna broń. Najlepiej śmiertelna. </div>
<div style="text-align: justify;">
Między nami zapanowała cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu odgłosem naszych kroków i przyspieszonych oddechów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co masz na myśli? - spytał w końcu chłopak. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego promieniście, co wyzwoliło we mnie ukłucie irracjonalnej złości. Cholera, byłam zazdrosna o ducha! Jednak widząc, że Neid nie spieszy się z odwzajemnieniem gestu, spochmurniała. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ostrze - rzuciła lekko, jakby to miało wszystko wyjaśnić. W jej dłoni coś zamigotało, a potem zmaterializował się sztylet. Niezbyt duży, łatwy do ukrycia, z rękojeścią ozdabianą licznymi, kolorowymi kamieniami szlachetnymi. Neid sięgnął po niego, ale dziewczynka natychmiast się cofnęła. - Jest cholernie ostry, a przede wszystkim zatruty. Trucizna ukryta w ostrzu w kilka sekund może zabić człowieka, gdy tylko dostanie się do jego krwiobiegu. Z demonem poradzi sobie wolniej, lecz niemniej skutecznie. Wystarczy, że zranisz nim Olivera i będzie po sprawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Brzmi banalnie - parsknął, ale zabrakło w tym dźwięku wesołości. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jest takie - zaprzeczyła natychmiast, a rude loki zafalowały zgodnie z ruchem jej głowy. - Oliver nie będzie sam. Nie jest głupi. Pewnie już teraz otoczył się stadem swoich ulubieńców. Tych samych, z którymi miałeś przyjemność poznać się niedawno. Sam niewiele zdziałasz, ona będzie musiała odciągnąć ich uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie musiałam nawet patrzyć na nią, aby wiedzieć, że mówi o mnie. Mimo to podniosłam wzrok i spostrzegłam, że oboje uważnie się mi przyglądają. Ruda z dziwną satysfakcją, a Neid ze strachem. Sama nie wiedziałam, co powinnam czuć. W tej chwili wszystkie uczucia trzymały się ode mnie z daleka. Byłam niczym wyprana z emocji kukła, porzucona gdzieś na półce. Taka, o której przypomina się wtedy, gdy jest potrzebna. Nigdy wcześniej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknęłam oczy, nerwowo przełykając ślinę i wyobrażając sobie stado tych ogromnych basiorów, ruszających w moją stronę. Niemal czułam ich pazury oraz kły, rozrywające moje ciało. Zadrżałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wykluczone - stwierdził Neid. Otworzyłam oczy i napotkałam na jego spojrzenie. Pełne obaw, troski, miłości...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Clara</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-weight: bold;"> </i>Nie chciałam się poddawać, ale to zrobiłam. Znowu. Nadzieja przybywała i odchodziła, drwiąc ze mnie oraz moich żałosnych prób wydostania się z więzi. Palce u dłoni uparcie nie chciały się ogrzać, choć próbowałam chyba wszystkich sposobów. Nawet, gdy odzyskiwałam w nich już czucie, mróz, który mnie otaczał natychmiast przywracał mnie do poprzedniego stanu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle drzwi zaskrzypiały ociężale i otworzyły się, wpuszczając do środka wiatr oraz śnieg. Mimowolnie zadrżałam, po czym spróbowałam odsunąć się w najdalszy kąt.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, kochanie. - Nie chciałam słyszeć tego głosu. To oznaczało, że mój czas dobiegł końca. Zamknęłam oczy, nucąc w głowie niedawno usłyszaną piosenkę. Naiwnie wierzyłam, że to spowoduje, że on zniknie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>And you held it all...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Kroki przybliżały się do mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>But you were careless to let it fall</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałam ich odgłos, pewnie uderzających o kamienne podłoże.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>You held it all...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogłam ich lekceważyć, choć tak bardzo tego pragnęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>And I was by your side...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
On wiedział, czuł jak bardzo się boję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Powerless...<span style="font-size: xx-small;">*</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak bardzo jestem bezsilna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przygotuj się, bo finał już niedługo - szepnął, dotykając mojego policzka. Pogłaskał mnie po nim, lecz brakowało temu, choć odrobinę łagodności. Moja skóra, w miejscu, które dotknął zaczęła niemiłosiernie piec, jakby ktoś przykładał do niej rozgrzany metal.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skończ - udało mi się wykrztusić przez zaciśnięte zęby. On jedynie uśmiechnął się pobłażliwie, jak rodzic do niesfornego dziecka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze nie teraz - odparł po namyśle. - To byłoby za proste, gdybym teraz pozwolił ci umrzeć. Trzeba poczekać na odpowiedni moment, skarbie. Uwierz, on niedługo nadejdzie. Przyjdzie sam, nawet nie będę musiał się o to prosić. Tymczasem trzeba przygotować właściwe przyjęcie naszym gościom, którzy pewnie już niedługo się tu pojawią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach wyszedł. Tak po prostu zostawił mnie samą i opuścił to pomieszczenie. </div>
<div style="text-align: center;">
<i>Neid, uciekaj. Nie wracaj tu po mnie. Zabierz Alexis i uciekaj.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"> Znowu przedłużam! Wiem, wiem... Jestem okropna, ale chyba nie potrafię tak po prostu zakończyć tego opowiadania. Tak czy siak jesteśmy coraz bliżej końca. Niedługo biorę się za opowiadanie, które zaczęłam, choć po głowie chodzi mi pomysł na kolejne. Zobaczymy co z tego wyniknie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">Tym czasem lecę nadrabiać zaległości u was.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">* Słowa piosenki Linkin Park - Powerless</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Edit. 28.12.12r</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Wszystkich zainteresowanych zapraszam na mój nowy blog </span><a href="http://granica-przebudzenia.blogspot.com/" style="font-size: small;">[Klik]</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-29696289726536967412012-12-20T17:08:00.000+01:002012-12-21T15:35:14.288+01:00Rozdział 21<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<i><b>Alexis</b></i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Gdy wyszliśmy z domu, na zewnątrz panowała już szarówka i mróz, a z nieba raz po raz, powolnym ślizgiem spływały śnieżnobiałe płatki, pierwszego w tym roku śniegu. Niespiesznie pokrywały chodniki oraz ulice, przyozdabiając wszystko na ten sam, biały kolor. Minusowa temperatura w mig sprawiła, że wszelkie kałuże, których wcale nie brakowało obecnie w okolicy, zmieniły się w zwykłe ślizgawki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj - usłyszałam tuż przy swoim uchu szept Neida, kiedy po raz kolejny uchronił mnie przed upadkiem na lód. Przytrzymał mnie za ramię i pozwolił odzyskać równowagę. Który to już raz z kolei?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwykle, stare trampki z całą pewnością nie sprawdzały się w takich warunkach. Za to znakomicie opóźniały naszą wędrówkę i doprowadzały mnie do wściekłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daleko jeszcze? - warknęłam na rudowłosą dziewczynkę, która najwyraźniej świetnie się bawiła, obserwując moje wyczyny na lodzie. Dla niej śliska nawierzchnia nie stanowiła najmniejszego problemu, bo zwyczajniej nad nią lewitowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłoby bliżej, gdybyś się trochę pospieszyła - odpowiedziała, kończąc tym samym dyskusję. Na usta cisnęły się mi tysiące obelg, ale przed wypowiedzeniem ich powstrzymał mnie karcący wzrok Neida. Chłopak nie chciał, abym wdawała się w bezsensowne kłótnie z nią i próbował mnie przed tym powstrzymać. Nie było to łatwe zadanie, choć doskonale rozumiałam, że zaczepki ducha nie skończą się dobrze. Ruda była nam potrzebna, bo jako jedyna wiedziała, gdzie należy szukać Clary, a obrażanie jej pewnie nie skłoni do szczerych wyznań.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z drugiej strony nie mogłam wyjść ze zdumienia, jak to się stało, że teraz Neid był tym odpowiedzialnym. Przecież powstrzymywanie go przed głupstwami było moim zdaniem! Nie przypominałam sobie, abyśmy zamieniali się rolami. A jednak to właśnie on patrzył na mnie ze spokojem i rozwagą. Tak jakby jego miejsce zajął ktoś całkowicie inny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź - popchnął mnie lekko do przodu, cały czas pilnując, abym znowu się nie poślizgnęła. Nie zdołaliśmy przejść nawet kilku metrów, gdy naszych uszu dobiegł odgłos kroków, szybko uderzających w chodnik. Spojrzałam przez ramię, ale nikogo tam nie zauważyłam. Jednak nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że jesteśmy celem czyichś obserwacji. Czułam na sobie wzrok tego kogoś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś tu nie gra - mruknęłam, zatrzymując się i zmuszając do tego samego Neida. Chłopak przystanął, lustrując wzrokiem otoczenie. On również wyglądał na zaniepokojonego. Natomiast ruda sprawiała wrażenie znudzonej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Macie zbyt bogatą wyobraźnię - prychnęła. - Jesteśmy już blisko, więc posłuchajcie mnie oboje uważnie. Dlatego chciałam, abyś poczekała na chłopaka, bo to jedynie on z waszej dwójki ma moc, Alexis. Nie umie jej kontrować, ale może sobie poradzi. Jeżeli nie, to oboje jesteście zgubieni, rozumiecie? Ja wam nie pomogę. Nie mogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiemy - potwierdził Neid. - Wystarczy jak powiesz mi, co mam robić. Dam sobie radę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka posłała mu ładny uśmiech i zaczęła udzielać mu szybkich wskazówek. Chwilę przysłuchiwałam się im, lecz coś innego odciągnęło moją uwagę - odgłos pazurów skrobiących o kamień. Dźwięk charakterystyczny dla psa, ale czy na pewno? W końcu było ich tu całe mnóstwo, choć niepokój dalej pozostał. Wciąż nasłuchiwałam, gotowa zainterweniować w odpowiedniej chwili, ale z każdą kolejną chwilą coraz bardziej traciłam czujność. </div>
<div style="text-align: justify;">
Neid stał do mnie przodem, uważnie wysłuchując wszystkiego, co miała mu do powiedzenia rudowłosa. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, a nawet szok, gdy dowiadywał się kolejnych rewolucji. Wcale mu się nie dziwiłam. To co opowiadała ta mała było absurdalne nawet dla mnie. Nigdy nie wierzyłam w magię. Nawet, gdy umarłam i stałam się duchem uwięzionym w starym domu, nie potrafiłam się przełamać. Uważałam, że wszystko ma swoje wyjaśnienie, do którego należy tylko dotrzeć odpowiednimi sposobami. Czary nie miały racji bytu. Jednak odkąd poznałam Neida, moja pewność w te fakty znacząco się zmniejszyła. Od początku było w nim coś innego. Nie był normalnym człowiekiem, to wiedziałam, gdy nasze oczy spotkały się po raz pierwszy. Już wtedy dotarły do mnie pewne fakty, ale uparcie nie chciałam zmieniać swojego światopoglądu. Z każdym kolejnym dniem chłopak dostarczał mi coraz to nowszych dowodów na ich istnienie, a mimo to dalej do spraw magi podchodziłam z rezerwą. Uwierzyłam w nie, gdy doszło do ceremonii i odzyskałam ciało. To musiały być czary.</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid chyba w końcu wyczuł, że się mu przyglądam, bo w pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie, a gdy to zrobił w jego oczach natychmiast pojawił się przebłysk strachu. Nawet nie zdążyłam spytać, co się dzieje. Chłopak był szybszy. Skoczył do przodu, popychając mnie na bok. Oboje upadliśmy na ziemię, a tuż nad moją głową przeleciało coś warczącego i futrzastego. Gdzieś z daleka usłyszałam przerażony pisk dziewczynki oraz warkot potwora, przed którym ledwo udało mi się uciec.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic ci nie jest? - Neid pomógł mi wstać i pociągnął za sobą, spoglądając na mnie przelotem. Chciał się upewnić, że jestem cała, ale równocześnie próbował uciec rozwścieczonej bestii, którą słychać było już z daleka. Pokręciłam tylko głową, zbyt przerażona, aby wypowiedzieć choćby jedno słowo. Nie wierzyłam w to, co się dzieje. - Dobra, biegnij i nie zatrzymuj się, choćby nie wiem co.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przepuścił mnie przodem, sam zostając z tyłu. Nie miałam pojęcia, co zamierza zrobić, ale nie podobało mi się to. Nie chciałam zostawiać go samego z tym potworem. Zatrzymałam się, patrząc na niego błagalnie, ale on nie zwracał już na mnie uwagi. Skupił się na nadbiegającej bestii. Ja również zwróciłam ku niej wzrok. Była ogromna i paskudna, ale nie przypominała mi żadnego żywego stworzenia, które spotkałam w swoim życiu. Bardziej przywodziła mi na myśl wielkiego niedźwiedzia, któremu ktoś niepożądany mieszał w genach. Miał krótki pysk, z którego wystawały długie kły oraz wielkie łapy zakończone ostrymi szponami. Spod ciemnej, poplątanej sierści łypały na nas czerwone ślepia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis, musimy iść! - Tuż przede mną pojawiła się rudowłosa dziewczynka, niecierpliwie przytupując nogą. Widząc moje rozbicie, westchnęła rozdrażniona. - Chłopak sobie poradzi, chodź!</div>
<div style="text-align: justify;">
Musiałam jej ponownie zaufać. W końcu jeszcze nigdy mnie nie zawiodła... Nie miałam innego wyjścia, choć było to dla mnie trudne. Posłusznie ruszyłam do przodu, starając się nie przewrócić na śliskim chodniku i pragnąc nie słyszeć potwornych odgłosów walki dochodzących za moich pleców. Kurczowo zaciskałam kciuki, mają nadzieję, że Neid niedługo do nas dołączy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest ich jeszcze więcej - ostrzegła mnie dziewczynka, przystając przy jakimś zaułku. - Do środka!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ledwo zdążyłam ukryć się za kontenerem, na ulicy rozległo się przeszywające wycie. Wstrzymałam oddech i wtuliłam się w ścianę, modląc się, aby potwór mnie nie znalazł. Jeżeli wszedłby do mojej kryjówki, byłby to koniec. Już teraz wydawało mi się, że szaleńcze bicie mojego serca może zdradzić gdzie jestem. Jednak on przystanął, zaczął obwąchiwać chodnik, zaskomlał i oddalił się, jakby nic nie wyczuł. Jeszcze dłuższą chwilę nie odważyłam się zrobić żadnego ruchu. Dopiero, gdy ruda zmaterializowała się przede mną, mogłam spokojnie odetchnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego musimy tak kluczyć po całym mieście? - szepnęłam z wyrzutem. - Przecież twierdzisz, że wiesz gdzie jest Clara, to czemu nie możesz nam tego powiedzieć. Wymyślilibyśmy jakiś skrót i może nie musielibyśmy się rozdzielać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimowolnie zadrżałam na myśl, że Neid jest tam gdzieś sam. To, że coś mu się stało, w ogóle do siebie nie dopuszczałam. Miałam nadzieję, że lada moment znów zobaczę jego zarozumiały uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To byłoby szalenie idiotyczne - mruknęła. - Muszę was tam doprowadzić jak najbezpieczniejszą trasą. To już niedaleko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już to słyszałam - prychnęłam, wychylając się zza kontenera. Ulica wyglądała na pustą, ale kto mógł wiedzieć, czy jakiś stwór nie czai się za najbliższym rogiem. - Jakim cudem Neid nas później znajdzie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, możemy iść - stwierdziła, lekceważąc moje pytanie. Ostrożnie wyszłyśmy na chodnik, czujnie się rozglądając. Gdy upewniłam się, że bestia zniknęła, ruszyłam do przodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Clara</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedziałam na zimnej ziemi, wsłuchując się w odgłosy wydawane przez wiatr, szalejący na zewnątrz. Oliver wyszedł już jakiś czas temu i z niecierpliwością oczekiwałam na jego powrót, a co za tym idzie na własną śmierć. Nie należał on do osób, które rzucały słowa nadaremnie. Skoro obiecał mi, że zbyt długo już nie pożyję, tak z całą pewnością będzie. Walka wydawała się bezsensowna, a mimo to dalej miałam nadzieję. Łzy dawno przestały już płynąć, pozostawiły po sobie jedynie zimne strużki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam, a z moich ust wydobył się obłoczek pary. Tęgi mróz, który panował dookoła strasznie mi doskwierał. Nie czułam już nawet własnych palców u rąk i stóp. Poruszyłam dłonią, próbując zyskać trochę ciepła, a sznur wpił się mocniej w moją zmarzniętą skórę. Syknęłam z bólu, ale nie powstrzymało mnie to przed kolejnym ruchem. Sznur zdawał się poluźniać z każdym następnym. Ktokolwiek go wiązał, zrobił to beznadziejnie. Zaczęłam gwałtownie szamotać dłońmi, a po kilku minutach byłam wolna. Częściowo. Nogi dalej pozostały spętane, tym razem dużo solidniej i mocniej. Węzeł wydawał się być nie do ruszenia. Natomiast moje zesztywniałe palce odmawiały współpracy. Przeklęłam i oparłam się o ścianę. Nadzieja, którą zyskałam uwalniając dłonie, błyskawicznie zniknęła. Nie rozwiążę węzła, choćbym nie wiem jak się starałam. Umrę... </div>
<div style="text-align: justify;">
W desperackim odruchu zaczęłam ogrzewać ręce, ale była to bezsensowna czynność, która kosztowała mnie tylko utratę tak cennej energii. Nawet w normalnych warunkach trudno byłoby się uwolnić z takiej pułapki. Szansa na wydostanie się stąd, zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. I to właśnie najbardziej bolało. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">To taki rozdzialik na umilenie chwil przed jutrzejszą, cudowną apokalipsą ;D Czy dobry? To do oceny pozostawiam jedynie wam. Powiem tylko, że znowu rozpisałam się nie na temat i pewnie końcówka nieco się przedłuży. No, ale cóż... Widocznie tak ciężko mi się rozstać w tymi moimi bohaterami i robię to podświadomie. W każdym razie do końca wciąż pozostają jakieś 1-2 rozdziały + epilog. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, więc tak na zaś - WESOŁYCH ŚWIĄT!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam! </span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">PS. Jeżeli ktoś ma facebooka, to byłabym wdzięczna za wszelkie głosy ;)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><a href="http://www.facebook.com/photo.php?fbid=456314314426645&set=a.455443194513757.102619.185041301553949&type=1&theater">Klik!</a></span><br />
Wystarczy wejść w link i polubić zdjęcie.<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-28560962435134990382012-12-14T18:34:00.001+01:002012-12-14T19:33:22.008+01:00Rozdział 20<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>Alexis </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego tak łatwo jej uwierzyłam? Przecież praktycznie jej nie znałam, nie wiedziałam po której stronie stoi, ale jednak wysłuchałam wszystkiego, co miała mi do powiedzenia. Zrobiłam to chyba tylko dlatego, bo nie miałam innego wyjścia. Rudowłosa dziewczynka twierdziła, że wie gdzie jest Clara i jak jej pomóc, a to akurat byłam winna blondynce. Nie chciałam jednak czekać na Neida, ponownie mieszać go w to wszystko. Myślałam, że znowu sama sobie poradzę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zbiegłam na dół, pospiesznie włożyłam kurtkę oraz buty, nawet nie słuchając protestów rudowłosej istotki, która kroczyła tuż za mną. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie słuchasz mnie - zrzędziła, przyglądając się mi z dezaprobatą. - Nie poradzisz sobie sama. Ba, nie masz z nimi najmniejszych szans! Idziesz na pewną śmierć, a przypominam ci, że duchem to ty już nie jesteś. Na własne życzenie stałaś się człowiekiem. Wolnym, niezdarnym i łatwym do unicestwienia. Nie dasz rady nawet jednemu, podrzędnemu demonowi, a co dopiero Oliverowi. Pewnie pamiętasz wasze ostatnie spotkanie? Nie poszło ci wtedy za dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd wiesz? - Przestałam sznurować buty i spojrzałam na nią z podejrzliwością. Nie podobała mi się wiedza, jaką posiada ta mała. Owszem, było to niesamowite, a w pewnym stopniu również przerażające. Dziewczynka zdawała się znać każdy szczegół mojego życia oraz umieć czytać mi w myślach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem duchem - uśmiechnęła się, widząc, że zdołała mnie choć na chwilę powstrzymać. - To naturalne, że wiem dużo więcej niż byś chciała. Ma to swoje plusy. Przynajmniej mogę zapobiec czemuś strasznemu, do czego tak wytrwale dążysz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odpowiedziałam. Poderwałam się z miejsca, po czym wybiegłam z domu, zanim zdążyła znowu zaprotestować. Nie udało mi się uciec zbyt daleko, bo tuż za progiem napotkałam pierwszą przeszkodę w postaci Neida wchodzącego po schodach. Rozpędzona, nie zdążyłam w porę zahamować i z impetem wpadłam na chłopaka. Brunet z trudem utrzymał równowagę i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, gdzie ci tak śpieszno? Pali się gdzieś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłam jej, że to nie jest dobry pomysł - zanuciła rudowłosa, która ciągle stała przy drzwiach i spoglądała na nas z rozbawieniem. - No, ale ona zawsze robi po swojemu, przecież wiesz... Skoro już to sobie wytłumaczyliśmy, to może wreszcie wrócicie do domu i wysłuchacie mnie łaskawie? </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chciałam jej słuchać. Przez jeden, krótki moment miałam wielką ochotę zlekceważyć tą dwójkę, minąć ich i iść we wskazane miejsce. Jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Neid nie dałby mi tak po prostu odejść. Nie, po tym co usłyszał. Już teraz przyglądał się mi intensywnie, jakbym znała odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego nie protestowałam długo, westchnęłam i pozwoliłam zaprowadzić się z powrotem na strych. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem na co mamy czekać. Skoro wiemy, gdzie jest Clara, to czemu nie możemy po nią iść? - zaczęłam marudnym tonem. Nie widziałam w tym głębszego sensu. Było to zwykłe marnowanie cennego czasu. Jednak rudowłosa nie zwróciła na mnie uwagi. Usiadła wygodnie na podłodze i skupiła się na Neidzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie nie masz zielonego pojęcia, dlaczego to wszystko się dzieje, zgadłam? No wiesz, chodzi mi o to, że masz dostęp do wspomnień, niektórych myśli dziewczyny i czujesz z nią pewną więź. - Wytłumaczyła cierpliwie i, nie czekając na jego odpowiedź, natychmiast kontynuowała. - To nie jest normalne. Gdyby ceremonia została przeprowadzona prawidłowo, nigdy nie miałoby miejsca. Wy zrobiliście to względnie dobrze, ale nie zakończyliście rytuału i nie zerwaliście tego magicznego połączenia między wami, które stworzyłeś, gdy przywróciłeś Alexis życie. W każdym razie, nie możemy nigdzie iść, dopóki tego nie skończycie. Więź rządzi się swoimi prawami i ciężko nad momentami zapanować. Wyruszenie na bój z tak potężnym przeciwnikiem ze świadomością, że tak to końca nie panujecie nad sobą byłoby nierozsądne. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To co mamy zrobić w takim razie? - spytał z ożywieniem Neid. Właśnie na taką informację oboje czekaliśmy. Nie spodziewałam się, że istnieje jakieś sensowne rozwiązanie naszego małego problemu i, że znajdziemy je tak szybko. - W księdze nie było ani słowa o tym, że rytuał należy jakoś specjalnie zakończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Księga nie zawiera wszystkiego. Dlatego też nie powinna znaleźć się w rękach kogoś tak bardzo niedoświadczonego, jakim jesteś. W niej spisane są tylko ogólnikowe informacje, a to co oczywiste nie zostało zanotowane. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak nachmurzył się i zamilknął urażony. Wiedziałam, że nie lubił, gdy ktoś obcy go krytykował. Jednak ciekawość zbyt długo nie pozwalała mu lekceważyć dziewczynki, co pewnie zrobiłby w każdym innym wypadku. Nie potrafił ukryć, że zależy mu na tym, aby dowiedzieć się, jak zakończyć dziwną więź, którą nieświadomie sam stworzył. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To co w takim razie mam zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Połączyliście się poprzez twoją krew, więc i ją musicie wykorzystać, aby was rozdzielić. Myślę, że to ci się do tego przyda. - Podała mu krótki, niepozornie wyglądający nożyk, który z całą pewnością był bardzo ostry. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Super - mruknął, przyjmując go dość niechętnie. - Chyba mogłem się tego domyślić. Przecież nigdy nie może być łatwo i przyjemnie, no nie? To jak ciachamy na trzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, najpierw Alexis - zawyrokowała rudowłosa. - Wasza krew musi się połączyć, aby więź mogła zostać zerwana. </div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na nią ze strachem i cofnęłam się o kilka kroków. Widok krwi od zawsze przyprawiał mnie o mdłości oraz zawrotny głowy. Bałam się również bólu, co może i było absurdalne, ale dla mnie stanowiło największy koszmar. Nie było jeszcze dnia, w którym nie nawiedziłyby mnie wspomnienia mojej śmierci i cierpienia, które jej towarzyszyły. Doskonale pamiętałam chwile, gdy w samotności zwijałam się z bólu, płakałam oraz wołałam o pomoc. Nadaremnie. To były chyba w tym wszystkim najgorsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałam, że Neid coś do mnie mówi, ale nie słyszałam słów, które wypowiadał. Potrzebowałam kilku minut, aby doprowadzić się do porządku. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli nie chcesz, to nie zrobię tego - dosłyszałam. - Nic na siłę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, w porządku - szepnęłam, ale mój głos i tak zdradził to, co pragnęłam ukryć przed chłopakiem. Jednak nie chciałam wszystkiego zepsuć. Clara miała poważne kłopoty, więc powinniśmy jej pomóc. Nie ważne jakimi sposobami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś pewna? - upewnił się jeszcze raz. Kiedy kiwnęłam głową, westchnął i uśmiechnął się do mnie uspokajająco. - Zaboli tylko przez chwilę. Patrz na mnie, nie na dłoń. </div>
<div style="text-align: justify;">
Posłuchałam go. Gdy doliczył do trzech, zacisnęłam zęby, a wzrok skupiłam na jego zielonych tęczówkach. Chwilę potem poczułam zimne żelazo, które przesuwa się po mojej skórze. Ból, owszem, nadszedł, ale nie taki, jakiego się spodziewałam. Był odczuwalny, lecz znośny. </div>
<div style="text-align: justify;">
Potem Neid szybkim ruchem przeciął swoją dłoń i dotknął ją mojej. Nie mam pojęcia, czego się spodziewałam. Wybuchu? Błysków fajerwerek? Czekałam, wstrzymując oddech, ale nic takiego się nie wydarzyło. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no to możemy jedno zadanie wykreślić z naszej listy. Teraz idziemy odzyskać waszą Clarę. Czekam przy drzwiach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynka uśmiechnęła się i zniknęła, zostawiając nas samych. Z ciekawością zerknęłam na własną dłoń. Spodziewałam się mnóstwa krwi, lecz ku mojemu zdziwieniu, po niedawnym cięciu nie został nawet drobny ślad. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Niesamowite - szepnęłam, oglądając dłoń z każdej strony. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Magia - potwierdził Neid i mrugnął do mnie porozumiewawczo. - Szkoda, że ona nie może nas wyręczyć w następnym zadaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Clara</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Ocknęłam się na zimnej, brudnej podłodze w jakimś nieznajomym mi miejscu. Wyglądało to jak opuszczony magazyn, ale nie mogłam tego jednoznacznie stwierdzić. W około panowała ciemność, która skutecznie ograniczała moją widoczność. Próbowałam wstać, ale coś krępowało moje ruchy. Udało mi się jedynie niezdarnie usiąść. Nie była to wygodna pozycja, lecz z całą pewnością wygodniejsze od poprzedniej. Jęknęłam, gdy poczułam ostry ból gdzieś z tyłu głowy, w miejscu, gdzie musiałam otrzymać cios. </div>
<div style="text-align: justify;">
W tym samym momencie drzwi po prawej stronie otworzyły się, wpuszczając do środka odrobinę światła. Ktoś wszedł do środka i zmierzał w moją stronę. Jednak nim dotarł do celu, coś innego go wyprzedziło. Usłyszałam odgłos szybkiego stukotu pazurów po kamiennej podłodze, groźny warkot, a potem wielkie, włochate cielsko przywaliło mnie do ziemi. Przerażony pisk wyrwał mi się z ust, nim zdążyłam go powstrzymać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mauvais, jak ty traktujesz naszych gości? Trochę kultury! - Nie musiałam długo zastanawiać się, aby rozpoznać do kogo należy chłodny, okrutny głos, który rozległ się po chwili. Stwór, który usilnie próbował dobrać się mi do gardła, posłusznie ustąpił i wrócił do swojego pana. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Puść mnie! - warknęłam, szamocząc się w więzach. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę, skarbie - zaśmiał się Oliver. - Nie spisałaś się, więc jesteś mi już całkowicie zbędna. Liczyłem na twoje zdolności, ale zawiodłaś mnie. Pozbędę się ciebie, gdy już sprawa tego natrętnego dzieciaka dobiegnie końca, a to tylko kwestia godzin. Ty będziesz następna, więc możesz się już szykować. Tymczasem idę odzyskać swoją własność. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna wyszedł, zabierając ze sobą swojego pupila i całą moją nadzieję na wydostanie się z tego miejsca. Łzy bezsilności powoli spływały mi po policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich kontrolować. Na to również było za późno. Wszystko dobiega końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Żegnaj, Matt. Przepraszam...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Taki jakiś ten rozdział... No, ale niech już będzie, bo nic innego nie wymyślę. </span></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-12392915469609361442012-12-08T21:40:00.000+01:002012-12-08T21:43:02.062+01:00Rozdział 19<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<i><b>Alexis</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Moglibyśmy jeszcze dłużej skakać sobie do gardeł z Neidem, ale przerwało nam pojawienie się jego brata. Matt podszedł do nas, co chwilę zerkając na matkę, która została przy nagrobku. Wyglądał na naprawdę zaniepokojonego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzieliście Clarę? Powiedziała, że źle się czuje i musi gdzieś usiąść, a potem straciłem ją z pola widzenia. Chciałem iść jej poszukać, ale nie mogłem zostawić matki samej. Sam widzisz w jakim ona jest stanie - zwrócił się do Neida. Oboje zgodnie pokiwaliśmy głowami, a potem skierowaliśmy wzrok w stronę kobiety. Nie mogąc dłużej ustać na nogach, usiadła na ławce naprzeciwko grobu, nieprzerwanie szlochając. Pewnie nie łatwo będzie skłonić ją do powrotu do domu...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pójdę do niej - mruknęłam nagle, lekceważąc natarczywe spojrzenie młodszego z chłopaków. Wiedziałam, że zależy mu na tym, aby porozmawiać ze mną i dowiedzieć się prawdy. Ba, zasługiwał na nią jak nikt inny. Jednak nie potrafiłam się zmusić do jej wyznania. Clara potwierdziła tylko moje początkowe domysły, które przerażały mnie samą. Nie chciałam, aby i Neid zaczął się przez to wszystko obwiniać. Po prostu będę musiała trzymać się od niego z daleka i wszystko będzie porządku. Chyba...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie czekając na odpowiedź któregokolwiek z nich, ruszyłam przed siebie. Szaro-bure kłęby chmur przysłoniły błękit nieba, zapowiadając silne opady w niedalekiej przyszłości. Porywisty wiatr w najlepsze hulał między nagrobkami, przewracając znicze oraz porywając wiązanki i bukiety z wazonów. Pozbawione liści gałęzie pobliskich jesionów niebezpiecznie trzeszczały pod jego wpływem. Uginały się, wykręcały we wszystkie strony, jęcząc przy tym niemiłosiernie. Ludzie, którzy jeszcze ociągali się z odejściem, teraz pospiesznie kierowali się w stronę bramy cmentarnej. Chłopcy również zniknęli gdzieś za rogiem, szukając Clary, więc niebawem zostałyśmy tam tylko same.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Witam - przywitałam się cichutko, nie pewna czy kobieta w ogóle mnie słucha. Jej oczy wciąż skupione były na tablicy, na której wyryte były dane męża. Nie ruszała się, nie mrugała. Wydawało mi się, że nawet nie oddycha. Wyglądała jakby pogrążyła się jakimś dziwnym transie. Rozejrzałam się nerwowo, szukając wsparcia, lecz niestety nadaremnie. Wokoło nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. - Proszę pani, ja... Ja myślę, że powinnyśmy już iść. Takie stanie tutaj już nic nie zmieni. Pani mąż jest szczęśliwy i nie chciałby, aby ktokolwiek się przez niego smucił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd możesz to wiedzieć? - szepnęła zdławionym głosem. - Dlaczego myślisz, że wiesz o nim cokolwiek? Przecież wcale go nie znałaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Faktycznie, nie miałam zielonego pojęcia o jej mężu. Nawet nigdy go nie widziałam. Wszelkie informacje na jego temat dostarczył mi Neid i nie był w tym całkiem obiektywny. Stałyśmy w ciszy, a kolejne minuty uciekały. Nawet nie wiedziałam, ile ich upłynęło, zanim ponownie się odezwałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem - przyznałam w końcu, spoglądając na jej wymizerniałą twarz. Strasznie się postarzała odkąd ją poznałam. Wtedy była pełną energii kobietą, która troszczyła się o swoich synów. Teraz stoczyła się na dno. Oczy miała wciąż zaczerwienione i opuchnięte od płaczu, a usta niemal sine od zimna. Natomiast twarz zdobiły nowe zmarszczki, które dodawały jej kolejnych lat. - Po prostu czuję, że tak jest. Życie nie kończy się na tym świecie. Musi być coś więcej, inaczej to wszystko nie miałoby sensu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś jeszcze taka młoda i nie masz pojęcia o czym mówisz - wykrzywiła usta na kształt nikłego uśmiechu, który zgasł tak szybko, jak się pojawił. Chciałam powiedzieć, że bardzo się myli, jednak nie umiałabym tego racjonalnie wytłumaczyć. Przecież nie mogłam wyskoczyć z czymś w typie: <i>Hej, przecież możesz mi uwierzyć! Ja już raz przez to przechodziłam, byłam duchem, lecz dzięki twojemu synowi wróciłam do żywych.</i> Tak, na pewno by mi uwierzyła. Prędzej wysłała do psychologa lub zamknęła w psychiatryku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem młoda, ale swoje wiem - westchnęłam. - Zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest czasem zawierzyć w takie słowa. Do tego jeszcze słysząc je od nieznajomej osoby, która liczy sobie tak mało lat, ale może mi pani zaufać. Śmierć nie jest końcem. Ona oznacza tylko zmiany, rozpoczęcie nowego etapu. Jest początkiem, a po niej życie trwa dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba już wiem, co widzi w tobie mój syn - uśmiechnęła się, ale tym razem już na prawdę szczerze. - Jeszcze żadnej nie udało się namieszać mu w głowie, tak jak ty to zrobiłaś i zastanawiałam się, jak ci się to udało. Neid jest... dość specyficznym człowiekiem. Bywa bezczelny, lekkomyślny, ale tak naprawdę to dobry chłopak. Chciałabym, aby wreszcie dorósł i znalazł swoje szczęście. Zasługuje na to.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęłam powieki, nie chcąc dłużej jej słuchać. Ona nie wiedziała wszystkiego, rozumiała to po swojemu. Namieszać w głowie? Owszem, zrobiłam to, ale nie w taki sposób, jak ona sobie wyobrażała. Sprowadziłam na nas zagrożenie i nic więcej. Przez chwile głupiej słabości pozwoliłam, aby zrobił coś strasznego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie tak... - próbowałam zaprzeczyć, ale ona już przestała mnie słuchać. Jeszcze raz spojrzała tęsknie na grób małżonka, przeżegnała się i odwróciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba rzeczywiście masz rację. Wciąż mi go brakuje, ale trzeba żyć dalej. Ja tego jeszcze nie potrafię, ale może z czasem... - przerwała, walcząc z płynącymi łzami. - Z czasem odkryję, jak należy to robić. On by tego pragnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałam na nią ze smutkiem. Chciała mi pokazać jaka to ona jest silna, choć wiedziałam, że to jedynie tłumienie uczuć. Prawdziwe emocje wyjdą na jaw, gdy zostanie sama. Wtedy dopiero będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziecie? - Neid pojawił się niespodziewanie tuż za mną. - Matt czeka już w samochodzie. Nie znaleźliśmy Clary, ale może postanowiła wrócić do domu na piechotę. Trzeba to sprawdzić. W każdym razie na cmentarzu ani w jego okolicy jej nie ma.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pożegnałam się z nim, więc możemy iść - odpowiedziała kobieta i ruszyła przed siebie, zostawiając nas z tylu. Chwilę stałam niezdecydowana, ale w końcu ruszyłam za nią. Czułam na sobie spojrzenie chłopaka, lecz nie chciałam zaczynać nowej kłótni, do której prawie na pewno by doszło. On będzie chciał dalej drążyć ten sam temat, a ja nie miałam już na to siły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekaj - szepnął, łapiąc mnie za rękę. Jego mama zdawała się tego nie zauważyć, dalej zmierzała ku bramie. Neid mocniej uścisnął moją dłoń, jakby bojąc się, że ucieknę. Miał w tym słuszność, bo gdybym tylko miała taką możliwość natychmiast bym ją wykorzystała. Uśmiechnął się cwanie. - Dlaczego mnie unikasz? Uciekasz, spuszczasz wzrok, kiedy do ciebie mówię. To nie jest w porządku, Alexis...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przygryzłam wargę, walcząc z wyrzutami sumienia. Czułam się rozbita i zagubiona, jak jeszcze nigdy dotąd. Jedna część mnie chciała być z nim szczera, ale druga natychmiast ją beształa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jesteś okrutna. Powinnaś mu powiedzieć, nawet jeżeli spowoduje to, że odsunie się od ciebie. Wiesz o tym, prawda? Znowu zostaniesz sama, biedna sierotka Marysia, której nikt nie chce. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Łzy same napłynęły mi do oczu, a potem powoli zaczęły spływać po policzkach. Natychmiast odwróciłam głowę, aby ukryć je przed chłopakiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, nie musisz nic mówić i tak się tego dowiem - zagroził, rezygnując z przesłuchania. - Jeżeli ty mi tego nie powiesz, to zrobi to Clara.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd ta pewność? - prychnęłam, próbując się wyswobodzić z jego uścisku, ale on trzymał zbyt mocno. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Podobało mi się to, co powiedziałaś mojej mamie - zmienił nagle temat, poważniejąc. - Zwłaszcza to o śmierci. Naprawdę w to wierzysz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podsłuchiwałeś?! - Nawet nie wiedziałam, co bardziej mnie zdenerwowało. To, że rzeczywiście podsłuchiwał naszą rozmowę czy może to, że się do tego przyznał. Jeszcze zadawał mi tak bzdurne pytania! Czy naprawdę myślał, że skłamałabym, aby tylko poprawić nastrój zrozpaczonej kobiecie? - Jak śmiałeś! Ja...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie złość się - mruknął, puszczając moją rękę. W zamian złapał mnie w talii, co wyzwoliło kolejne pokłady wściekłości. Zaczęłam się ponownie wyrywać, ale na nim nie zrobiło to większego wrażenia. Po prostu wzmocnił uścisk i jak gdyby nigdy nic, kontynuował. - Nie chciałem wam przerywać. Zwłaszcza, że wydawało mi się, że mówisz prosto w serca. Chyba powinienem ci podziękować, ale to głupie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głupie? - przyjrzałam się mu z niedowierzaniem. - Głupsze od przepraszam czy jednak ustępuje mu miejsca na podium idiotyzmów? W ogóle zabieraj te łapska!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem posłusznie się wycofał i spojrzał na mnie z lekką urazą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie to chciałem powiedzieć - westchnął cicho. - Chodziło mi o to, że chyba ja nie umiem dziękować. Zwykle nikomu nic nie zawdzięczałem, do wszystkiego musiałem dojść sam i liczyć tylko na siebie. Teraz to się zmieniło. Nagle okazało się, że jednak całego świata w pojedynkę nie uratuję... Dobra, nieważne. Po prostu zapomnij i chodź do samochodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwrócił się, kierując się w stronę parkingu. Ani razu nie spojrzał w moją stronę, ani nie zwolnił. Ja sama nie miałam ochoty na jakieś wielkie wyznania, przytłaczające rozmowy. Chciałabym usnąć i obudzić się w swoim starym życiu. Zbiec po schodach, wpaść w ramiona ojca, uścisnąć mamę, a potem razem z przyjaciółkami wybrać się na długie zakupy. Zapomnieć o wszystkim...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkanaście minut później siadaliśmy przy wspólnym stole w kuchni. Bracia postanowili, że matka zostanie u nich jeszcze przez kilka kolejnych dni. Nie chcieli, aby zostawała sama w tak trudnych dla niej chwilach. Bali się również tego, co może zrobić, gdy poczuje się gorzej. Niby nie sprawiała wrażenia, jakby w najbliższym czasie pragnęła rzucić się pod samochód, ale woleli mieć ją na oku. Było to rozsądnym posunięciem z ich strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po szybkim posiłku każdy udał się w swoją stronę. Matt chwycił komórkę i wybiegł z domu na dalsze poszukiwania Clary, a Neid z braku lepszego zajęcia, postanowił mu pomóc. Sophie natomiast stwierdziła, że czuje się zmęczona i postanowiła się przespać. Ja sama nie wiedząc, co ze sobą zrobić, udałam się w swoje ulubione miejsce - na strych. Ostatnio coraz rzadziej tam bywałam, a przecież nie skończyłam jeszcze swojego ulubionego tomiku z wierszami, który zaczęłam jeszcze przed pojawieniem się w domu nowych domowników. Ostrożnie wdrapałam się na górę i podeszłam do pudła z książkami. Mojej uwadze nie umknęło, że <i>ta książka </i>nadal tam jest. Najwidoczniej Neid stwierdził, że tu będzie najbezpieczniejsza, skoro nikt nie ruszył jej przez tyle lat. Ominęłam ją szerokim łukiem i usiadłam na parapecie, opierając się wygodnie o drewnianą ścianę. Dom powitał mnie tym samym znajomym, ciepłym wietrzykiem, którym witał mnie za każdym razem, gdy tu przychodziłam. Na strychu jego moc była nadal najbardziej odczuwalna. Jednak coś się zmieniło, choć może to było tylko moje odczucie? W końcu nie byłam już człowiekiem i wszystko wydawało mi się na swój sposób nieco inne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tęskniłam za tobą, staruszku - mruknęłam, głaszcząc deskę. Dom odpowiedział wesołym skrzypnięciem podłogi, a temperatura powietrza podskoczyła o kilka stopni. - Myślałam, że się obrazisz za to, że cię zostawiłam na te kilka godzin... Nawet nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie znów wyjść na zewnątrz. Świat się zmienił, kochany! Tylko jeszcze nie potrafię stwierdzić czy na lepsze. Będę musiała się do tego przyzwyczaić. Póki co wszystko jest dla mnie nowe i przytacza mi wielu zmartwień. Najbardziej boję się tego, co związało mnie z Neidem, wiesz? Powinnam być mu wdzięczna, ale nie zmienia to faktu, że strasznie się obawiam konsekwencji tego uczynku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dom znowu zareagował. Powietrze zawirowało, jakby sam nie wiedział, co odpowiedzieć. Czułam jego troskę o mnie, ale nie byłam pewna jak ją interpretować. Wszystko będzie okey? A może... Uciekaj jak najdalej i nie wracaj tutaj już nigdy? Każda możliwość była prawdopodobna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wybrałabym trzecią opcję. - Na dźwięk cienkiego, dziecinnego głosiku niemal podskoczyłam na miejscu ze strachu. Odwróciłam się i spostrzegłam za sobą małą, rudowłosą piękność, którą już kiedyś tu widziałam. - Wiem gdzie jest Clara. Musisz iść ze mną, jeżeli chcesz jej pomóc, ale zanim rzucimy się jej na ratunek, lepiej poczekajmy na Neida. Będzie nam potrzebny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"> Wcześniej niż zamierzałam, ale co tam. Ponownie rozdział nie został sprawdzony pod względem błędów, więc przymknijcie na nie tym razem oczy ;) Powoli zaczyna się wszystko wyjaśniać, choć nie wiem czy to dobrze, bo oznacza zbliżający się wielkimi krokami koniec. Do końca roku opowiadanie będzie zakończone. </span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-21772971106741777122012-12-02T14:47:00.004+01:002012-12-02T16:17:29.329+01:00Rozdział 18<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b>
<b><i>Neid</i></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Pogrzeb był smutny. To znaczy, wszystkie pogrzeby na ogół są smutne, ale ten zaskoczył mnie swoim nastrojem. Widziałem ponad setkę ludzi, których nie znałem, a oni najprawdopodobniej nie znali mnie. Nie byłem nawet pewny czy byli znajomymi mojego ojca czy przyszli tu tylko dlatego, że przyciągnęła ich zwykła ciekawość. W każdym razie nie spodziewałam się ich aż tylu, a już na pewno nie tego, że będą tak wspaniale grać. Większość z nich miała oczy zaczerwienione od płaczu, wielu wciąż pochlipywało - czasem zbyt głośno, przyciągając tym samym uwagę innych. Wszystko, aby pokazać, jak bardzo żałują utraty człowieka, o którym praktycznie nic nie wiedzieli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja natomiast stałem na uboczu niewzruszony. Smutek akurat dzisiaj omijał mnie szerokim łukiem, choć pewnie powinienem pokazać jakieś uczucia, przynajmniej dla zwykłych pozorów. Bardziej doskwierała mi złość i zagubienie, które towarzyszyły mi od rana. Wciąż myślałem o porannym incydencie, lecz nic nowego nie potrafiłem wymyślić. Nie miałem zielonego pojęcia, jak zinterpretować słowa Clary ani zachowanie Alexis. Obie zdawały się wiedzieć coś więcej, ale żadna nie chciała podzielić się tą wiedzą ze mną. Jak zwykle to ja byłem głupim dzieciakiem, który nie ma prawa wtrącać się w nieswoje sprawy. Mimo że prawdopodobnie dotyczyło to także mnie. Ot, cała pokręcona kobieca logika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kątem oka obserwowałem Alexis, która bez przerwy kręciła się na swoim miejscu, wyglądając na naprawdę zdenerwowaną. Zastanawiałem się czy to był dobry pomysł, aby ją tu zabierać. Już samo wyjście z domu stanowiło dla niej niemałe przeżycie. Sam widziałem, jak próbuje znaleźć jakikolwiek pretekst, aby wykręcić się od tej uroczystości, choć przecież tak jej na tym na początku zależało. Widziałem przerażenie w jej oczach, gdy w końcu wszyscy zaczęli opuszczać budynek. Ona nadal martwiła się, że dom jej na to nie pozwoli. A jednak się udało... Teraz była wolnym człowiekiem, mogła robić, co tylko zechce. Z drugiej strony ten niepokój był zrozumiały, bo przecież dopiero co wyrwała się Śmierci, a teraz znowu musi się z nią spotkać. Nie dziwiłem się, że czuje się nieswojo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili przeniosłem wzrok na matkę, która wypłakiwała się w ramię Matta. Blondyn objął ją pocieszająco i szeptał do ucha słowa otuchy. Chyba tylko ona jedna nic nie udawała, nie ukrywała. Jej uczucia były przerażająco prawdziwe, a ja mogłem jedynie współczuć. Mimo że sam nie dogadywałem się zbyt dobrze z ojcem, oni stanowili piękne małżeństwo z wieloletnim stażem. Ta strata musiała więc odcisnąć znaczące piętno w jej życiu. Ile czasu upłynie zanim znowu zacznie normalnie funkcjonować? A ile nim ponownie się uśmiechnie? Z tego co mówił Matt było z nią kiepsko - codziennie faszerowała się tabletkami przeciwdepresyjnymi, aby tylko uwolnić się od przytłaczającego smutku. Zamykała się w domu i nie dopuszczała do siebie nikogo. Chyba powinienem z nią później porozmawiać...</div>
<div style="text-align: justify;">
Obok tej dwójki stała Clara, z posępną miną przyglądając się czubkom swoich butów. Milczała, unikała spojrzeń innych ludzi. W odróżnieniu ode mnie wciąż grała swoją rolę - pogrążonego w żałobie członka rodziny. Akurat! Nie zdziwiłbym się gdyby to ona się przyczyniła do tej śmierci. Przecież to nie byłby dla niej większy problem, pozbyć się tego czy innego nędznego człowieka. Nie znałem jedynie jej pobudek. Dlaczego miałaby to robić? Może dla czystej rozrywki?</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułem wściekłość, która zaczęła palić mnie od środka, aż do tego stopnia, że z trudem powstrzymałem się, aby się na nią nie rzucić. Znowu traciłem kontrolę. Co się ze mną działo? Nigdy wcześniej tak nie było. Owszem, bywałem porywczy i nie ukrywałem, gdy coś mi się nie podobało, ale teraz było inaczej. Czułem się otumaniony, zmęczony, a ból głowy, który pojawił się praktycznie znikąd wcale nie pomógł mi się pozbierać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Alexis spojrzała na mnie pytająco, jakby wychwyciła, że coś nie gra. Jednak szybko odwróciłem głowę, skupiając się na niskim, pulchnym kapłanie, który stał przy grobie i przemawiał do zgromadzonych ludzi. Więź, która połączyła mnie z dziewczyną, powoli zaczęła mnie przerażać. Momentami zachowywała się jakby odbierała każde moje uczucie, pojedyncze emocje lub czytała mi w myślach. Przerażające...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ksiądz przerwał na chwilę swoją wypowiedź, i zanim postanowił kontynuować, przyjrzał się dokładnie każdemu z nas. W jego spojrzeniu z całą pewnością można było wychwycić pocieszenie, smutek... Ja jednak tego nie kupowałem. Nie rozumiałem nic ze słów, które wypowiadał. Były takie puste, nie mające żadnego powiązania z rzeczywistością. Mówił coś o przeznaczeniu, smutku, Bogu... I tak przez kilka kolejnych minut, ciągnących się w nieskończoność. Nie mogłem tak dłużej stać. Odwróciłem, po czym zacząłem się oddalać, starając się nie przyciągnąć niczyjej uwagi. Nadaremnie. Gdy tylko znalazłem się poza zgromadzonym tłumem, przy moim boku pojawiła się Alexis, a Matt i Clara zerkali w naszym kierunku z niepokojem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje? - spytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem - westchnąłem z rezygnacją. - Chyba nie lubię takich uroczystości. To wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
To jak na mnie spojrzała, było jasnym znakiem, że nie wierzy w żadne moje słowo. Jednak nie drążyła tematu. Utkwiła wzrok w pobliskim pomniku i nie odzywała się ani słowem. Po co, więc przyszła? Czułem, że chce coś jeszcze powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj, to co wydarzyło się rano... - zacząłem pierwszy, pragnąc mieć to wszystko już za sobą. Nie mogłem pozostawić tego bez wyjaśnienia, za bardzo mnie to nurtowało. Może ona udzieli mi jakiś wyjaśnień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mamy o czym mówić - ucięła krótko, a w jej oczach na chwilę błysnęły złowrogie płomyki. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, wręcz przeciwnie. Ponownie poczułem igiełki gniewu, dotkliwie kujące moją skórę od wewnątrz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co powiedziała ci Clara? - drążyłem dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie twój zakichany interes - prychnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj, duszyczko, ja... - Chyba zachowywaliśmy się zbyt głośno, bo kilkoro ludzi stojących na tyłach, spojrzało na nas z wyraźną naganą. Przez moment zdołałem zapomnieć gdzie tak na prawdę się znajdujemy i po co tu jesteśmy. Na szczęście po chwili kapłan ogłosił koniec uroczystości. Trumna została włożona do grobu, płyta zasunięta, a ludzie zaczęli powoli się rozchodzić. Wkrótce na cmentarzu została niewielka grupa, która po złożeniu kondolencji także odeszła. Przy grobie wciąż tkwili Matt i mama. Clary nigdzie nie widziałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Clara</b></i><br />
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłam opuścić ceremonię. Nie pasowałam tam, nie mogłam znieść tego przytłaczającego smutku. Czarę goryczy przepełniło zachowanie Neida, ale wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. Chłopak podjął się czegoś o czym nie miał zielonego pojęcia. Chciał pomóc dziewczynie, a tym samym zaszkodził zarówno sobie jak i jej. Nie celowo, ale powiązał ich dusze ze sobą. Teraz każdy dotyk, każdy pocałunek będzie miał dla nich potworne skutki. Zwłaszcza, że od tej pory będzie go do niej ciągnąć. Ożywił ją, ale jeżeli tego nie opanuje, dziewczyna zbyt długo swoim życiem się nie nacieszy. Będzie słabnąć, bo on ponownie pozbawi ją duszy. Już teraz może zagłębiać się w jej wspomnieniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid ma moc, ale nie potrafi jeszcze tego kontrolować. Być może powinno mi to pasować. Przecież było to mi na rękę. Sami się wykończą i nie będę musiała się wtrącać... Jednak jakoś nie potrafiłam bezczynnie przyglądać się ich wyczynom. To było głupie, a czas uciekał. Lada chwila mogłam się spodziewać telefonu od Olivera. Pewnie nie będzie szczególnie zadowolony, gdy powiem mu, że dalej tkwię w początkowym punkcie, że nie poczyniłam żadnych postępów. Neid w jego mniemaniu, już dawno powinien być martwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli przemierzałam puste uliczki, przy których stały stare magazyny i opustoszałe domy, myśląc o tym, co powinnam teraz zrobić. Każda z możliwości była gorsza od poprzedniej - cokolwiek bym nie zrobiła i tak wyjdzie źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjrzałam się mijanym budynkom, poszukując racjonalnego rozwiązania. Każdy bez wyjątku odstraszał przechodniów swoim wyglądem. Miejscami z brudnych, żółtawych ścian poodpadał tynk, a w wielu oknach brakowało okien. Pozbawione ich otwory gdzieniegdzie zostały zastawione płótnem, zabite deskami lub po prostu zostawione w spokoju. Nikt też nie przejmował się trawnikiem, który teraz wyglądem bardziej przypominał wysuszone siano niż soczyście zieloną roślinność. Został wypalony przez gorące, letnie słońce, które teraz coraz rzadziej gościło na horyzoncie. Jeszcze niekiedy udawało się mu przebić przez grubą warstwę chmur, ale należało to do nieczęstych zdarzeń. Nadciągającą jesień dało się odczuć w powietrzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Liście na rosnącym w pobliżu drzewie przybrały rozmaite kolory i raz po raz któryś spadał na ziemię powolnym ślizgiem. Ściślej zakryłam się płaszczem, pragnąć ochronić się przed powiewem lodowatego wiatru. Musiałam na chwilę przystanąć, gdy włosy zawirowały wokoło mnie i zakryły mi pole widoczności. Dłuższą chwilę walczyłam, aby przywrócić niesfornym kosmykom odpowiednie miejsce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawiodłaś mnie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdążyłam nawet krzyknąć, gdy poczułam silne uderzenie w głowę i osunęłam się na zimny bruk.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">Myślałam, że się nie wyrobię, a jednak się udało. Po dość długiej przerwie wreszcie wstawiam nowy rozdział :) Może nie jest jakiś super czy długi, ale zawsze coś... Muszę z powrotem wkręcić się w stary tryb pisania, a to trochę zajmie. Jednak bloga nie zawieszam, o co ktoś mnie już pytał. Opowiadanie skończę, zwłaszcza, że zostało tyko kilka rozdziałów jeszcze ;)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Aha, rozdział nie został sprawdzony, więc mogą pojawić się jakieś błędy. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam.</span><br />
<div>
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div>
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-31650236737092607552012-11-29T18:43:00.000+01:002012-11-29T18:58:02.942+01:00Liebster AwardWiem, wiem cholernie długo mnie nie było, a przynajmniej jak na moje standardy. Sama nie wiem czym jest to spowodowane. Może zwykłą jesienną niechęcią do wszystkiego, która niedawno mnie napadła? A może po prostu to moim nauczycielom do końca się w głowach poprzewracało i dlatego zaczynają już oceny przymierzać? Kurczę, no przecież jeszcze tyle czasu do końca semestru... No, ale trudno. Musiałam wyprowadzić na prostą moją sytuację z kochaną matmą i to był chyba ten główny powód mojej długiej nieobecności.<br />
<div>
W każdym razie wracam powoli do życia i niebawem powinien ukazać się nowy rozdział. Opublikuję, gdy tylko go skończę, bo jeszcze coś muszę dopisać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
To by było chyba wszystko z ogłoszeń, a teraz zajmę się przyjemniejszą częścią, a mianowicie nominacją do Liebster Award. Przyznam, że wcześniej o tym nie słyszałam i musiałam doczytać. Ale serdecznie wam za nią dziękuję - podziękowania zarówno w stronę Freyi oraz Gattio. </div>
<div>
Dzisiaj odpowiem na pytania Freyi, bo była to pierwsza nominacja. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
No to tak...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.<br />
<div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nominację dostałam od: <a href="http://krok-huncwota-czyli-psota.blogspot.com/">Krok Huncwota czyli psota</a> / autorka: Freya</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Odpowiedzi:</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b></div>
<div>
<b>1. Wierzysz w duchy?</b></div>
<div>
Trudno powiedzieć. Zazwyczaj jestem wzrokowcem, któremu trudno uwierzyć w coś, czego nie da się zwyczajnie zobaczyć. Chociaż z drugiej strony nie ma dowodu na to, że ich nie ma... Dlatego po głębszym zastanowieniu, odpowiem, że raczej wierzę. No, bo w końcu coś z nami musi dziać się po śmierci. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>2. Myślisz, że UFO istnieje?</b></div>
<div>
Ta sama sytuacja, jak z duchami. Wszechświat jest niezgłębiony, więc może gdzieś tam latają sobie zielone stworki i tylko czekają na odpowiedni moment, żeby nas przywrócić do porządku ;)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>3. Jakim zwierzęciem chciałbyś być, gdyby okazało się, że po śmierci rzeczywiście Twoja dusza odrodzi się w postaci zwierzęcia?</b></div>
<div>
Stanowczo pies lub inny psowaty. Uwielbiam te cudowne zwierzęta z całego serca za ich wierność, inteligencję i ogólnie za całokształt. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>4. Jaki rodzaj literacki lubisz najbardziej i dlaczego?</b></div>
<div>
Tutaj mnie zaskoczyłaś. Nigdy nad tym nie myślałam, ale gdybym już miała wybierać chyba... Epika. A dlaczego? Sama nie wiem. Lubię czytać utwory pisane prozą. Wszelkie baśnie, mity i inne cuda zawsze mnie interesowały, a ich lektura sprawiała mi przyjemność.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>5. Uważasz, że postęp technologiczny niszczy życie towarzyskie?</b></div>
<div>
W jakimś stopniu na pewno, bo gdzie podziały się te czasy, gdy całe dni wszyscy spędzali na boisku, placach zabaw i poza tym nic innego się nie liczyło? Teraz nawet niektóre małe dzieci wolą pograć w gry komputerowe, niż spotkać się z przyjaciółmi w realu. To nie jest korzystne. A z drugiej strony internet daje nam szanse na poznanie kogoś nowego, ciekawego, o podobnych zainteresowaniach. Wszystko zależy od tego, jak na to spojrzeć.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>6. Gdybyś mógł cofnąć się w czasie i naprawić coś, co zaważyło bardzo na Twoim obecnym życiu, zrobiłbyś to?</b></div>
<div>
Myślę, że tak. Czasami zastanawiam się, jak wyglądałby moje życie, gdybym zrobiła coś lub tego nie zrobiła lub powiedziała coś innego. Kilku sytuacji bardzo żałuję i jeżeli miałabym możliwość je naprawić, z całą pewnością bym to zrobiła.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>7. Jaka jest Twoja ulubiona cyfra i dlaczego nie 13? A może 13??</b></div>
<div>
Nie mam ulubionej cyfry. Gdy chodziłam do podstawówki była to 6, bo był to mój numer w dzienniku, ale teraz nie przywiązuję do nich takiej uwagi. Nie jestem przesądną osobą i 13 nie robi na mnie wrażenia ;) Cyfra jak każda inna.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>8. Co uważasz o współcześnie wydawanych książkach? Są one dla Ciebie ciekawe, czy jest to rzadkością?</b></div>
<div>
Nie chcę wrzucać wszystkich książek do jednego wora, bo ich poziom jest naprawdę różny. Całym sercem jestem za fantastyką, ale trochę już mi obrzydły te wszystkie dzieła o wampirach. Ileż można? Chociaż i tak pośród nich znajdują się prawdziwe perełki, choć teraz żaden konkretny tytuł akurat nie przychodzi mi do głowy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>9. Czego najbardziej nie lubisz u innych ludzi?</b></div>
<div>
Trudny wybór, a moja lista znienawidzonych cech ludzkich jest dość długa. Najbardziej denerwują mnie ludzie, którzy krzywdzą zwierzęta. Tego wybaczyć im nie mogę. Poza tym nie cierpię chamstwa i udawania kogoś kim się nie jest.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>10. Czy wierzysz, że w tym roku będzie koniec świata?</b></div>
<div>
Raczej nie... Ile to razy miał on już być? A przecież dalej żyjemy. Słyszałam, że 21 grudnia ma być jakiś niesamowity układ planet, ale to dalej mnie nie przekonuje! Owszem, może coś się tam stanie. Wulkan wybuchnie, będzie trzęsienie ziemi albo inne nieszczęście, ale w koniec świata nie wierzę. Hej, ja chcę dożyć mojej osiemnastki i zdać prawko! ;D</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>11. Czym autor powieści przyciąga Twoją uwagę?</b></div>
<div>
Z całą pewnością dobrym stylem, niebanalnym pomysłem, oryginalnością. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moje nominacje (kolejność przypadkowa):</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://niebieskie-marzenia.blogspot.com/">1. Niebieskie marzenia</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://taniec-ze-smiercia.blogspot.com/">2. Taniec ze śmiercią</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://maciej-kot.blog.onet.pl/">3. Maciej Kot</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://sekret-kruka.blogspot.com/">4. Sekret kruka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://some-stories.blog.onet.pl/">5. Some stories</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://cmentarz-mojej-autonomii.blogspot.com/">6. Cmentarz mojej autonomii</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://ostatnia-szansa-severusa.blogspot.com/">7. Ostatnia szansa Severusa </a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://siostra-harryego-pottera.blogspot.com/">8. Siostra Harrego Pottera</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goniacy-za-sloncem.blogspot.com/">9. Goniący za słońcem</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://okrutna-historia.blogspot.com/">10. Okrutna historia</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://lustro-zludzen.blogspot.com/">11. Lustro złudzeń</a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
A teraz przyszła kolej na tą gorszą część, czyli wymyślanie pytań... </div>
<div>
<br /></div>
<div>
1. Kim chciałeś być, gdy byłeś dzieckiem?</div>
<div>
2. Jedziesz na bezludną wyspę. Bez czego nie mógłbyś tam przetrwać?</div>
<div>
3. Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że następnego dnia nastąpi koniec świata?</div>
<div>
4. Jakie jest twoje ulubione święto?</div>
<div>
5. Jaki jest twój cel na najbliższą przyszłość?</div>
<div>
6. Co uważasz za swoją największą zaletę, a co za wadę?</div>
<div>
7. Jaki jest twój ulubiony film?</div>
<div>
8. Jakiej muzyki słuchasz? </div>
<div>
9. Kto jest twoim ulubionym piosenkarzem, piosenkarką lub zespołem?</div>
<div>
10. Co zmieniłbyś w teraźniejszym świecie?</div>
<div>
11. Co nakłoniło cię do założenia bloga?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div>
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-40907926121230341972012-11-07T18:01:00.002+01:002012-11-07T20:16:45.923+01:00Rozdział 17<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Neid</b></i></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przez to, co opowiedziała mi Alexis, nie mogłem ponownie zasnąć. Oczywiście wiedziałem, że to jedynie wytwór jej wyobraźni, ale zmartwiło mnie to, że tak bardzo się tym przejęła. Nawet nie przypuszczałem, że ktoś, kto właśnie wrócił do świata żywych może odczuwać podobne lęki. To było takie... ludzkie, a ona jeszcze niedawno była duchem. Na mnie jej słowa nie zrobiły większego wrażenia. Serio. Wielokrotnie śniłem o własnej śmierci i z czasem przestało mnie to przerażać, nie ważne jak drastyczne były to sceny. Oczywiście nie byłem nieulękniony, a jeden jedyny sen, który powracał regularnie, co jakiś czas, nie dawał mi spokoju. Widziałem w nim twarz swojej zmarłej siostry, która uśmiechała się pogodnie i z uporem maniaka powtarzała, że nic się nie stało. Już chyba wolałbym, żeby wykrzyczała mi prosto w twarz wszystkie przewinienia. Pragnąłem, aby powiedziała, że owszem, to była moja wina, ale ona mi wybacza. Chociaż nawet nie musiała zapominać. Mogła po prostu przestać mnie pocieszać i udawać, że jest dobrze. Wszystko byłoby lepsze od tego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przelotem spojrzałem na śpiącą dziewczynę i uśmiechnąłem się pod nosem. Jak każdy miałem jakieś własne lęki, ale to ona podchodziła do wszystkiego zbyt emocjonalnie... Choć może to właśnie ja byłem wielkim ignorantem w każdej dziedzinie? Nieważne. Alexis wyglądała teraz tak bezbronnie, a ja po prostu nie miałem sumienia budzić jej, gdy zmęczona swoją opowieścią, usnęła na moim łóżku. Z drugiej strony wolałem nawet nie myśleć, co pomyśleliby sobie o tym mój brat czy Clara. Pewnie zaserwowaliby mi jedną z długich, bezsensownych rozmów, które miały na celu przemówienie mi do rozumu. Już nie raz próbowali i jeszcze im się nie udało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ostrożnie, aby nie zbudzić Alexis, wstałem z łóżka, po czym podszedłem do okna. Odchyliłem roletę i spojrzałem na uśpione osiedle. Ono zawsze sprawiało wrażenie spokojnego, ale nocą wydawało się wręcz martwe. Nikt nie spieszył się do pracy, w żadnym domu nie paliło się światło, nawet ulicą nie przemykał ani jeden samochód. Ta cisza nie dawała mi spokoju od chwili, gdy się tutaj wprowadziliśmy. Na początku myślałem, że po prostu potrzebuję czasu, żeby móc się przyzwyczaić do nowego otoczenia, lecz to było coś innego... Coś, czego nie potrafiłem zdefiniować. Jednak nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy. Jeszcze raz rozejrzałem się po okolicy, szukając czegoś godnego uwagi. Nic takiego nie znalazłem. Na zewnątrz wciąż panował mrok, ale słońce już niebawem powinno pojawić się na horyzoncie. Wtedy będę musiał ubrać ten idiotyczny garnitur i grać przed wszystkimi zrozpaczonego syna. Tylko dlaczego wcale się tak nie czułem? Fakt, nigdy szczególnie dobrze się z nim nie dogadywałem, ale w końcu to mój ojciec. Co z tego, że kilka tygodni przed moim wyjazdem każdy dzień przepełniony był awanturami i wypominaniem wszystkich błędów? Jakby na to spojrzeć, to on miał rację. Zawsze. Natomiast ja byłem durnym dzieciakiem, który nie słuchał niczyich rad.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może brak smutku to kolejna faza prawdziwej żałoby? Czytałem kiedyś jakiś artykuł, w którym znany psycholog poruszał temat utraty kogoś bliskiego. Podobno każdy odczuwa to na swój sposób, ale głównie opiera się na kilku etapach. Najpierw występuje wielki szok, potem wyparcie, proszenie Boga o odmienienie losu, depresja, aż w końcu pełne zrozumienie. Wydawało mi się, że nie czułem żadnej z tych rzeczy. Cała śmierć ojca zdawała mi się wręcz upozorowana i nierealna. Jakby ktoś celowo chciał nas zmylić, uśpić czujność, odwrócić uwagę od ważniejszych spraw. Ja nie dałem się na to nabrać. Jak zwykle czujnie wypatrywałem zagrożenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ocknąłem się z zamyślenia i nie mając nic lepszego do roboty, podszedłem do szafy. Niechętnym spojrzeniem obdarzyłem przygotowany wcześniej garnitur. Nienawidziłem takich formalnych ubrań. Najpewniej czułem się w zwykłych jeansach, kolorowej koszulce i nieco zniszczonych trampkach. Dlaczego więc nie mogłem właśnie tak się ubrać? Ten pogrzeb to i tak wielka szopka dla gapiów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Przecież każdy aktor musi mieć swój kostium, czyż nie? A ty nie jesteś i nigdy nie będziesz nikim więcej.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnąłem i odrzuciłem czarną marynarkę na bok, sięgając po koszulę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie patrz się tak, bo jeszcze wyparzysz dziurę w tych ciuchach, a byłby ich szkoda. Wyglądają na dość drogie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo śmieszne - mruknąłem, odwracając się w stronę Alexis. Dziewczyna siedziała na łóżku i obserwowała mnie, uśmiechając się złośliwie. Niczym nie przypominała swojej wcześniejszej przerażonej wersji, która zbudziła mnie w środku nocy. - Wcześniej nie byłaś taka odważna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiech szybko zniknął z jej ust, a ona sama pobladła i odrobinę się zmieszała.<br />
<i>Brawo, idioto! Lepiej tego rozegrać nie mogłeś.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, że cię obudziłam - powiedziała cicho, unikając mojego spojrzenia. - Nie mam pojęcia, co wtedy we mnie wstąpiło. Coś kazało mi sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku, a potem nie chciałam być sama i... chyba powinnam już sobie iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mówiła jedno, ale nie poczyniła żadnego ruchu. Dalej siedziała w jednym miejscu, bawiąc się kosmykiem włosów. Jej mina jasno świadczyła o tym, że myślami jest daleko stąd.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdemu się zdarza - zacząłem niepewnie, kompletnie nie wiedząc, jak się zachować ani co powiedzieć. - Po prostu następnym razem byłbym szalenie wdzięczny, gdybyś na odwiedziny wybrała sobie bardziej przyzwoitą godzinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała na mnie rozkojarzonym wzrokiem, lecz po chwili oprzytomniała i prychnęła, jak rozwścieczona kotka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie bój się, następnego razu nie będzie. Nawet nie wiem, po co zawracałam ci głowę, przecież ciebie to i tak nie interesuje. Jesteś samolubną, samowystarczalną jednostką, czyż nie? A uczucia innych znaczą dla ciebie tyle, co nic - powiedziała i, nim zdążyłem zaoponować, w jednej chwili znalazła się przy drzwiach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ja takiego znowu powiedziałem? - Jednak ona już nie słyszała tego pytania. Zatrzasnęła za sobą drzwi i tyle było ją widać. Pewnie jak każdy normalny facet powinienem taktowanie się wycofać, dać jej moment na uspokojenie, ale oczywiście musiałem postąpić po swojemu. W pośpiechu ubrałem przygotowane ubranie i wybiegłem za nią na korytarz. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby zorientować się, gdzie poszła, choć to nie było jakoś szczególnie trudne zadanie. Dziewczyna siedziała na schodach prowadzących na dół, a wzrok utkwiła w drzwiach. Nawet nie zareagowała, gdy usiadłem obok niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Płakała. Znowu. Tym razem już prawie na pewno przeze mnie. Jej długie, czarne rzęsy i zaróżowione policzki wciąż były wilgotne od łez.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... - zaczęła, ale głos się jej załamał. Nie odrywając wzroku od drzwi, westchnęła, po czym spróbowała jeszcze raz wydobyć z siebie jakiś dźwięk. - Ja po prostu nie wiem, co się ze mną dzieje. Nigdy tak nie reagowałam. W jednej chwili jestem szczęśliwa, potrafię żartować, a w następnej nie mogę znieść tego wielkiego smutku, który pojawia się praktycznie znikąd. Czuję się jakby ktoś obcy wszedł do mojej głowy, mieszał w niej i kontrolował dosłownie każdą emocję, każde moje uczucie. To nie jest fajne, wiesz? Nie jestem sobą. Mówię rzeczy, których nigdy bym nie powiedziała. Boję się bardziej niż wcześniej i to rzeczy, które nigdy nie robiły na mnie większego wrażania. Zachowuję się jak wariatka. Nie rozumiem, czym to jest spowodowane.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciaśniej otuliła się szlafrokiem, który miała na sobie i ukryła twarz w dłoniach. Cała drżała z zimna. Nie chciałem na nią naciskać, ale czułem, że powinienem coś zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Powiedz coś mądrego albo milcz! Chociaż raz nie palnij żadnego głupstwa, bo tylko pogorszysz całą sprawę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdyby to było takie łatwe... Bo czy zwykłe - nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze - wystarczy? Szczerze w to wątpiłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź. Nie możesz tak tu siedzieć - wymamrotałem w końcu, lecz nie ruszyłem się z miejsca. Ona również nie. Jedynie uśmiechnęła się łagodnie i spojrzała na mnie, a w jej jasnych oczach zabłysły ciekawskie ogniki. Przez chwilę odwzajemniałem to spojrzenie, lecz pierwszy skapitulowałem. Ponownie głupie, irracjonalne uczucie przed czymś mnie ostrzegało. Nie rozumiałem tego, właściwie niczego już nie rozumiałem. Mój mózg zdawał się pracować na dużo niższych obrotach niż zazwyczaj. Czarna mgła przysłaniała mi wszystko. Każde wspomnienie, błahe myśli... Nie potrafiłem pozbyć się z nich tej ciemnej substancji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nie? - spytała cichym, lekko rozmarzonym głosem. - Co jest w tym złego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złego? - powtórzyłem bezmyślnie, ponownie lustrując jej twarz. W tęczówkach o niezwykłym kolorze było coś innego. Chyba. Albo i nie. Sam już nie wiedziałem. Myślenie przychodziło mi z coraz większą trudnością.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz gęsią skórkę - zauważyłem, mimowolnie powoli przesuwając dłonią po skórze na jej ręce. Spojrzała na mnie pytająco, lecz się nie odsunęła. Chyba rozumiałem, co miała na myśli, mówiąc, że nie czuje się sobą. Sam w tej chwili miałem coś podobnego. Nie panowałem nad swoimi gestami, pozostając tylko biernym obserwatorem własnych poczynań. Jakaś część mnie dalej walczyła, ale czułem, że i ona niedługo ulegnie. Nie chciałem tego... A może i chciałem? Gubiłem się w samym sobie. Powinienem odejść, ale nie mogłem. Dlaczego? Czemu nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu? To one hipnotyzowały i mieszały mi w głowie... wcześniej tak nie było.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ktoś mnie wołał, lecz to nie była Alexis. Ona dalej przypatrywała mi się z uwagą, jakby rozważając nad swoim następnym krokiem lub walcząc sama ze sobą. Nie potrafiłem jednoznacznie odgadnąć jej zamiarów. Sam próbowałem zrozumieć, co tak w ogóle się ze mną dzieje. Nawet zdrowy rozsądek odzywał się coraz rzadziej i ciszej, aż w końcu całkiem zamilkł. On również dał się pożreć owej nieproszonej ciemności, która przysłaniała mój umysł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod wpływem nagłego impulsu pochyliłem się w jej stroną, a ona nie zaprotestowała. Nie poruszyła się nawet wtedy, gdy nasze usta wreszcie się ze sobą złączyły. To było dziwne uczucie, inne niż wszystkie, które do tej pory poznałem. Niby wszystko było w porządku, ale coś nie dawało mi spokoju. Cichy głosik wciąż podpowiadał mi, że zachowuję się idiotycznie. Jednak im dłużej ją całowałem, tym mniej o tym myślałem. W końcu pozostała jedynie Alexis. Jej usta, ciało, zapach i smak. Ona była najważniejsza i nic innego się nie liczyło. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, całując coraz śmielej, a ona odwzajemniała tym samym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle w mojej głowie pojawił się jakiś obraz, wydawałoby się, że nic nieznacząca scenka, w której mała, ciemnowłosa dziewczynka rysowała coś zawzięcie na kartce. Nawet nie zdążyłem się mu dobrze przyjrzeć, bo zastąpił go następny i potem kolejne. Przewijały się w zastraszającym tempie, tworząc jedną, wspólną całość niczym jakiś pokręcony film. Z czasem rozpoznałem tę małą osóbkę. Te rysy twarzy, kolor oczu, nieśmiały uśmiech. To musiała być Alexis. Widziałem jej wspomnienia, czułem strach, smutek oraz troskę, choć nie rozumiałem dlaczego. Poznawałem wszystko, co tak szczelnie ukrywała przed innymi już od najmłodszych lat - jak na przykład to, że kiedyś stłukła wazon, a całą winę zrzuciła na kota, bojąc się reakcji rodziców albo liczne lęki: przed pająkami, ciemnością czy odrzuceniem. Było tego całe mnóstwo, wszystko dostępne dla mnie niczym otwarta księga. Nie potrafiłem przerwać, mimo że czułem, jak dziewczyna słabo protestuje. Chciałem więcej...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid!</div>
<div style="text-align: justify;">
Niespodziewanie ciszę, która panowała w domu przerwał ostry, niemiły dźwięk. Spowodował on, że natychmiast od siebie odskoczyliśmy, a czarna mgła, która mnie otumaniała oraz wszystkie obrazy zniknęły z mojego umysłu, jakby nigdy ich tam nie było, pozwalając ponownie trzeźwo myśleć. Co to do cholery było?! Rozkojarzony rozejrzałem się dookoła, pragnąc zrozumieć, co tak naprawdę przed chwilą się wydarzyło i odnaleźć źródło dźwięku. Długo szukać nie musiałem. U szczytu schodów stała Clara i, łagodnie mówiąc, nie wyglądała na szczególnie zadowoloną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty sobie wyobrażasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic a nic, mógłbym odpowiedzieć, ale po co pogarszać sytuację, która już teraz wyglądała na beznadziejną? Po prostu wolałem zachować milczenie. Nawet więźniom przysługuje takie prawo, choć blondynka raczej nie zamierzała go przestrzegać. Spojrzałem na Alexis, szukając wsparcia, lecz ona znowu unikała mojego spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do mnie, ale już! - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Chwilę się wahałem, ale w końcu wykonałem polecenie, z miną skazańca zmierzając w jej stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
A może by tak minąć ją bez słowa i zamknąć się w pokoju? Zaoszczędziłoby mi to zbędnych tłumaczeń, a drzwi chyba nie zdoła wyważyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nim zdążyłem do końca sformułować swoją myśl, ona przejrzała moje intencje. Chwyciła mnie za ramię i pchnęła na ścianę z siłą daleko wykraczającą poza normę dla dziewczyn w jej wieku. Chociaż może nie powinno mnie to dziwić... Ona nie była normalna, co sama otwarcie przyznała. To nie Clara, którą znałem od kilku lat. Po raz pierwszy ogarnął mnie strach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co... - jęknąłem, próbując wyswobodzić się z jej uścisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stój spokojnie, jeżeli nie chcesz, aby stało się coś złego - uprzedziła dość spokojnie, jednocześnie zwiększając nacisk na moim gardle. Posłusznie przestałem się wyrywać, oczekując dalszego rozwoju wypadków. Dziewczyna chwilę szukała czegoś w moim spojrzeniu, ale chyba nic tam nie znalazła, bo jedynie westchnęła i w końcu odsunęła się ode mnie nieznacznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałem, że jesteś o mnie taka zazdrosna - prychnąłem, rozcierając zdrętwiałą szyję. – Tylko co z Mattem, hę? Nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, zamknij się zanim się rozmyślę i jednak rozerwę cię dzisiaj na drobne strzępy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czarownica.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Imbecyl - odparła, patrząc na mnie ze wściekłością. - Czy ty w ogóle wiedziałeś, co robisz? Czy tylko chciałeś zabawić się w magika? Nawet nie odpowiadaj. Zachowałeś się jak zwykle, czyli dziecinnie i idiotycznie. Tylko czemu ja się dziwię? To dla ciebie normalne. Nie powinnam się tym przejmować, bo czy to mój interes, czy w końcu zrobisz jej krzywdę? Absolutnie nie. Lepiej zniknij mi z oczu, nim stanie się coś, czego potem będę żałować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie będę o tym z tobą rozmawiać. Idź do pokoju. Teraz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie warto było się dalej kłócić. Chociaż chciałem dowiedzieć się, co takiego miała na myśli - nic bym z niej więcej nie wydusił. Była zbyt wściekła, aby prowadzić normalną rozmowę. Nie chciałem zostawiać Alexis na jej pastwę, ale nie miałem zbyt dużego pola manewru. Chcąc, nie chcąc wróciłem do własnej sypialni.</div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Macie, macie wy podli szantażyści i dręczyciele ^^</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Miał być wątek miłosny? Jest coś na jego kształt. No dobra, może znowu strasznie wszystko pokręciłam, ale u mnie nic nigdy nie ma normalnego i nic nie przychodzi zbyt łatwo ;D </span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-25256191502224896012012-10-31T15:13:00.001+01:002012-10-31T15:13:11.592+01:00Rozdział 16<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Alexis</b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div style="text-align: justify;">
Coś było nie tak. Nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, co to takiego, ale w mojej głowie natychmiast rozdzwonił się ostrzegawczy alarm. Zawsze tak miałam, gdy intuicja chciała mnie przestrzec przed czymś niebezpiecznym. Przeważnie się udawało, ale czasami nie pozwoliłam jej dojść do głosu. Może gdybym zawsze słuchała tego podszeptu, moje życie potoczyłoby się nieco inaczej? Może wcale bym nie zginęła? Często zastanawiałam się, jakby wyglądała przyszłość, gdyby wykreślić ten przykry incydent. Jak los pokierowałby drogami? Kim bym teraz była i co osiągnęła? To wszystko stanowiło dla mnie wielką niewiadomą, o której momentami wolałam po prostu nie myśleć. Bo po co rozwodzić się, ubolewać nad czymś, na co nie mamy najmniejszego wpływu? To bez sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli odchyliłam powieki, po czym zamrugałam kilkakrotnie, lecz uporczywa ciemność nie chciała sprzed nich zniknąć. Ograniczała ona widoczność i wprowadzała w dziwny, lekko nerwowy nastrój. Nie niosła ze sobą niczego dobrego - tego byłam pewna. Serce zaczęło szybciej bić, a po mojej skórze przebiegł zimny dreszcz. Chciałam uciec… ale dokąd? Gdzie nie spojrzałam, widziałam tylko mrok, który od dziecka napawał mnie strachem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne zmysły zaczęły się stopniowo rozbudzać, a mózg pracował na najwyższych obrotach, lecz mimo tego nie mogłam przypomnieć sobie, jak znalazłam się w tym miejscu. Ostatnim zapamiętanym wydarzeniem było to, w którym Neid odprowadził mnie do pokoju. Dalej moja pamięć zawodziła. Weszłam do środka? Chyba tak... A może jednak nie? Na pewno dotykałam klamki, ale co dalej? Nie miałam pojęcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie jeszcze raz spróbowałam przebić się przez otaczającą mnie, nieprzeniknioną ciemność. Wyciągnęłam przed siebie rękę, ale dostrzegłam tylko jej niewyraźny zarys. Rozejrzałam się dookoła, lecz nie natrafiłam na żadne źródło światła. Nawet malutkiego okienka, nikłego promienia słonecznego wpadającego przez jakąś szczelinę… Zupełne zero. Jednak musiało być stąd wyjście, bo w końcu jakoś się tu znalazłam. Nie byłam już duchem, więc nie mogłam przenikać przez ściany. Dlatego też pełna determinacji poderwałam się do góry i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu drzwi. Powoli, ostrożnie stawiałam każdy kolejny krok, badając nieznany grunt. Podłoga wydawała się równa, pozbawiona przykrych niespodzianek, ale w końcu nie mogłam mieć absolutnej pewności, na co natrafię po przejściu kilku metrów. Ile jeszcze będę musiała ich pokonać zanim dotknę ściany? O ile takowe tu w ogóle są. Bo co jeżeli jest to bezkresna pustka, w której będę musiała się błąkać po kres swoich dni? Nigdy się stąd nie wydostanę, nigdy już nic nie zobaczę. Zginę w ciemnościach jak zwykły robak czy brudny szczur... Przecież jest to całkiem możliwe. Nikt nie da mi gwarancji, że tak się nie stanie. Wpadałam w coraz większą panikę, gdy nagle coś po mojej prawej stronie błysnęło oślepiającym światłem - tak jasnym, że aż musiałam zmrużyć oczy. Wydawać by się mogło, że dzięki temu choć na chwilę będę mogła zobaczyć pomieszczenie, w którym się znalazłam, ale nic takiego nie nastąpiło. Mrok zdawał się pochłaniać wszelką jasność, żywić się nią i dzięki temu nabierać na intensywności. Z wcześniejszego przebłysku nie pozostał żaden ślad.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis...</div>
<div style="text-align: justify;">
Cichy szept, bardziej przypominający syk węża, aniżeli człowieczy głos, rozległ się tuż za mną. Poskoczyłam przerażona, po czym odwróciłam się w stronę potencjalnego zagrożenia, ale nic tam nie dostrzegłam. Nie słyszałam też żadnych kroków, niczego co świadczyłoby o czyjejś obecności.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za to podłoga... Z nią działy się niepokojące rzeczy. Nie mogłam tego zobaczyć, ale czułam, że coś ciepłego i wilgotnego otacza moje kostki niczym żelazne kajdanki. Woda? Nie, to było stanowczo za gęste. Zrobiłam niezdarny krok do przodu, ale to niewiele dało. Niezidentyfikowana ciecz otaczała mnie za wszystkich stron.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis... Chodź do mnie...</div>
<div style="text-align: justify;">
To już nie mogły być omamy. Ktoś ewidentnie mnie wołał, choć nikogo nie widziałam. Musiał mieć przy tym niezłą zabawę, widząc, jak trzęsę się ze strachu i usilnie staram się znaleźć wyjście. Nic z tego. To nie był mój świat, to nie ja ustalałam tu zasady. Miałam już serdecznie dość tego miejsca. Pragnęłam światła, towarzystwa innych ludzi... Chciałam wrócić do domu, ciepłego łóżka i wszystkich atrakcji swojego szarego, nudnego życia. Zatęskniłam za kłótniami braci, obecnością podejrzliwej Clary, a nawet w jakimś stopniu za Neidem i tym jego nieznośnym, dziecinnym zachowaniem. Gdy tylko o tym pomyślałam powietrze się zmieniło. Zadrżało, po czym zrobiło się nieznośnie ciężkie. Ledwo trzymałam się na nogach, z trudem łapiąc każdy kolejny oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis! - Ten głos rozpoznałam bez problemu. Neid. On też tu jest? Gorączkowo rozglądałam się dookoła, lecz nigdzie go nie widziałam. Za to poczułam ohydny, charakterystyczny zapach krwi. Co tu się działo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałam krzyk, a potem cichy jęk bólu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid! - Bezmyślnie rzuciłam się w stronę, z której dochodził ten odgłos, już nie zważając na to, że mogłam się przewrócić. Musiałam sprawdzić, co stało się z chłopakiem i czy nic mu nie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! - Tym razem w jego głosie wychwyciłam zdenerwowanie, a może wręcz przerażenie. - Nie, nie podchodź tu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie posłuchałam go. Krok za krokiem dzielnie brnęłam przez lepką breję, która sięgała mi już łydek. Gdy byłam już całkiem blisko, do moich uszu dotarł kolejny przerażający okrzyk, a potem szaleńczy chichot.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto tu jest? - zawołałam w przestrzeń, przystając. Nagle ciemność, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, zniknęła. Niespodziewanie rozbłysło jasne światło, oślepiając mnie. Dłuższą chwilę musiałam walczyć, aby się do niej przyzwyczaić oraz pozbyć się natrętnych łez, które cisnęły się mi do oczu. Przysłoniłam twarz dłonią, a gdy wreszcie ją opuściłam, zaniemówiłam z przerażenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na podwyższeniu, pośrodku sali stał Neid. Wokół niego unosił się kłąb czarnej pary, który raz po raz muskał jego skórę, głęboko ją przecinając. Z ran płynęła krew i spływała na ziemię licznymi strużkami. Dopiero ten widok uświadomił mi, w czym właściwie stoję. Ciemny, bardzo ciemny, czerwony płyn... Ale to nie możliwe - żaden człowiek nie posiada tyle krwi. A to właśnie nią wypełniona była cała sala. Chociaż… czy na pewno? Ona nie jest taka gęsta... Więc co to jest? To absurd! Odrzuciłam na bok wszystkie myśli, nie dając się wytrącić z równowagi i z powrotem skupiłam się na chłopaku. Wyglądał okropnie - poobijany, z mnóstwem otwartych ran, z których drobnymi strużkami ciekła krew. Przymknął oczy, więc nie mogłam stwierdzić, czy jest świadomy tego, co tak naprawdę dzieje się wokół niego. O tym, że żyje świadczył tylko cichy jęk, który co chwilę wymykał się przez jego sine, półotwarte usta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo własnego przerażenia, bez głębszego zastanowienia ruszyłam w jego stronę, pragnąc pomóc. W tej chwili nie liczyło się nic innego. Byłam zaledwie kilka kroków od niego i myślałam, że już nic mnie nie powstrzyma. Dopiero, gdy postawiłam stopę na podwyższeniu, Neid otworzył oczy, spoglądając na mnie ze strachem. Nerwowo kręcąc głową, bezgłośnie próbował mnie powstrzymać, ale było za późno. Podbiegłam do niego, lecz powstrzymała mnie owa tajemnicza mgła. Nie wiedziałam, jak sobie z nią poradzić...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uciekaj - Neid popatrzył na mnie błagalnie, co było głupie. Musiałam mu pomóc! Tylko jak? Okrążyłam go dookoła, usilnie szukając jakichś słabych stron tego więzienia. Bezskutecznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie odejdę bez ciebie - mruknęłam, starając nie patrzyć się na jego okaleczone ciało. Na samo wspomnienie czułam okropne mdłości, a łzy momentalnie spływały po policzkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ignorancja bywa niebezpieczna, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciłam się na pięcie, ale zobaczyłam tylko ten sam czarny dym, który otaczał Neida, a teraz zbliżał się również do mnie, nabierając przy tym coraz wyraźniejszych kształtów. Raz przypominał postać zdeformowanego człowieka, a potem znów się rozmywał w kłęb ciemnego dymu. Jedyne co cały czas pozostawało wyraźnie, to potworne, czerwone ślepia pozbawione białek, które wpatrywały się we mnie z żądzą mordu. Z chmury wyłoniła się czarna, pomarszczona dłoń i zaczęła się zbliżać. Gdy już myślałam, że sięgnie po mnie, ona cofnęła się i wróciła do chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz dlaczego on? - wycharczał niewyraźnie mój rozmówca, a jego dłoń zmieniła się w ostry sztylet. - Bo ci na nim zależy. Nie od dziś wiadomo, że ranimy osoby, które najbardziej kochamy. Mnie też na kimś zależało... aż za bardzo. Zrobiłem głupotę, która nigdy nie została mi wybaczona. Skrzywdziłem ją i straciłem bezpowrotnie, lecz ona też zrobiła coś złego. Zdradziła mnie... Tak jakby tylko czekała na moje najmniejsze potknięcie. Nie minął nawet dzień, a ona już pobiegła do niego. Myślała, że to rozwiąże sprawę. Niedoczekanie! Ale to dawne rany... Dzisiejsza noc należy do ciebie. Odpłacisz mi za to, co zrobiła ona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaka ona? - wyjąkałam, wycofując się. - Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dowiesz się w swoim czasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
W mojej dłoni znikąd zmaterializował się ten sam sztylet, który chwilę wcześniej widziałam u niego. Mgła rozproszyła się na boki, a moje nogi same zaczęły zmierzać ku chłopakowi. Już wiedziałam, do czego to wszystko zmierza, lecz nie potrafiłam tego przerwać. Moje ciało nie należało do mnie, a jedynie wykonywało polecenia kogoś innego. Czułam się jak zwykła drewniana kukiełka, którą ktoś steruje, pociągając za sznurki. Chociaż mój mózg oraz świadomość się sprzeciwiały, próbując bronić – nie mogłam nic zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, proszę cię. Zrobię wszystko - zaczęłam błagać swojego oprawcę, lecz on zaniósł się tylko szaleńczym śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że zrobisz wszystko. Już ja tego tym razem dopilnuję - warknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od Neida dzieliło mnie tylko kilka metrów. Odszukałam jego spojrzenie, pragnąc, aby zrozumiał, że nie robię tego z własnej woli. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem - szepnął, jakby odczytując moje myśli i uśmiechnął się po swojemu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam - zdążyłam odszepnąć, po czym ostrze zagłębiło się w jego ciele.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niee!</div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyłam oczy, gwałtownie szamocząc się w puchatej pościeli. Serce nadal waliło mi ze zdwojoną siłą, gubiąc swój naturalny rytm. Nie rozumiałam, co się dzieje i gdzie tak naprawdę jestem. Czułam silne mdłości, a zimny pot spływał mi po czole oraz karku. Dopiero po dłuższej chwili zdołałam się wyplątać się z pościeli, po czym zerwałam się z łóżka. Stanowczo za szybko, bo zakręciło mi się w głowie, zachwiałam się i upadłam na podłogę z głuchym łoskotem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nadal siedząc na ziemi, rozejrzałam się dookoła, upewniając się, że nadal jestem w domu, w swoim nowym pokoju. Szybko rozpoznałam błękitne ściany oraz drogie, wiekowe meble, które rodzice sprowadzili zza granicy. Początkowo miał to być salon, ale później dokupiliśmy łóżko i zmieniliśmy go w dodatkową sypialnię, w której mogliśmy przenocować częstych gości. Teraz spisał się jak ulał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli podniosłam się i usiadłam na łóżku. Dłonie nadal mi drżały, a wyobraźnia przetwarzała jeszcze raz, scena po scenie, miniony koszmar. To wszystko było nieprawdopodobne. Ta krew, dziwna mgła i Neid...</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak musiałam upewnić się, że to było tylko wytworem mojej wyobraźni. Po cichu, aby nie obudzić żadnego z domowników, opuściłam pokój i ruszyłam korytarzem w kierunku pokoju Neida.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po ciemku odszukałam klamkę, po czym weszłam do środka, nie pukając.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak, pomimo moich obaw, bezpiecznie spał w swoim łóżku. Nawet nie zauważył mojego przybycia, za to najwyraźniej śniło mu się coś dobrego, bo uśmiechał się przez sen i mamrotał niezrozumiałe dla mnie słowa... Długo walczyłam sama ze sobą, ale w końcu postanowiłam go obudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zareagował. Dopiero, gdy podeszłam do niego i lekko potrząsnęłam za ramię, leniwie otworzył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis – jęknął. - Dziewczyno jest... - Zerknął na cyfrowy zegarek, który stał na szafce, i westchnął. - Trzecia w nocy. Wracaj do łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale nie mogę. Widziałam potworne rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tylko sen - wymamrotał, na nowo zasypiając. - Idź spać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie potrafiłam się zmusić do powrotu do swojego pokoju. To tam przyśnił mi się koszmar... A co jeśli wróci? Tego bym nie zniosła. Neid chyba zauważył moje wahanie, bo posłał mi długie, pytające spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra - powiedział w końcu i usiadł, spoglądając na mnie spode łba. - Jeżeli spowoduje to, że poczujesz się lepiej…</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No wyszło nie najgorzej, a przynajmniej taką mam nadzieję :) </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ostateczną ocenę pozostawiam wam.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Aha i wiem, że mam u was mega zaległości, ale spokojnie - już wszystko pomału nadrabiam. Właściwie przeczytałam, a teraz szukam czasu, aby móc to wszystko skomentować :) </span><br />
<br /></div>
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-37082954852361896062012-10-22T18:57:00.003+02:002012-10-22T18:58:10.856+02:00Rozdział 15<br />
<div align="CENTER" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
<a href="http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=5979710277280234664" name="_GoBack"></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><i>Alexis</i></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
To było
niesamowite. Tak inne i dziwne, a zarazem wspaniałe. Nawet zwykły chłód powietrza, który co chwilę
przemykał po mojej odsłoniętej skórze<span style="color: #0070c0;"> </span>i wywoływał dreszcze, fascynował mnie i wprawiał w szczery
zachwyt. Przez te wszystkie lata zdążyłam już zapomnieć, jak to jest żyć, mieć uczucia.
Te prawdziwe - nie jedynie ich śmieszną namiastkę, którą
cieszyłam się, będąc duchem. Teraz mogłam nadrobić ten stracony czas. Tylko dlaczego musiałam od razu zacząć od kłótni z Neidem? Przecież nic takiego nie zrobił. Z drugiej strony wiedziałam, że nie będzie łatwo...
Zwłaszcza, że oboje mamy wybuchowy temperament, który trudno
poskromić. Wydawało mi się, że przez te wszystkie lata samotności
coś się we mnie zmieni, lecz chyba się przeliczyłam. Opanowanie
nigdy nie było moją mocną stroną - zawsze mówiłam to, co ślina przyniosła mi na język,
nie potrafiąc się powstrzymać. Kiedy dochodziły do tego gwałtowne
emocje, awantura wisiała w powietrzu. I wtedy nie liczyło się już, kto był winny zaistniałej sytuacji. Racja zawsze musiała być po mojej stronie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie umiałam również przemilczeć tego, co mi się
nie podobało. Tak też<span style="color: #7030a0;"><b> </b></span>było z zachowaniem chłopaka. Odtrącił moją pomoc, a
ja, żeby nie
dać po sobie poznać, jak bardzo mnie uraził, napadłam na niego jako pierwsza.<span style="color: #0070c0;"><i> </i></span>To było dziecinne i głupie. <span style="text-align: start;">Niemalże godne pięciolatków w przedszkolu, które co rusz kłócą się o zabawkę, choć gdy w końcu osiągną swój cel, szybko tracą nią zainteresowanie.</span> Tak było z nami. Chwilę wcześniej skakaliśmy
sobie do gardeł, a teraz znowu siedzieliśmy koło siebie w pełnej
zgodzie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czułam na sobie
jego zaciekawione spojrzenie, ale nie reagowałam. Nie chciałam
obarczać go swoimi problemami, bo w końcu przejął ich ode mnie
wystarczająco dużo. Z resztą czy to było coś poważnego? Nie.
Nic,<span style="color: red;"><b> </b></span>o czym Neid powinien
wiedzieć. Zwykły list, jakich było pełno w
niezliczonych kartonach na strychu. Ojciec od zawsze miał w sobie
duszę romantyka - pisał wiersze, czytał je i analizował. Nie było
chyba takiej rozmowy, która nie zeszłaby na jego ulubiony temat. Zanudzał tym innych, ale nikt nigdy mu nie przerywał, gdy wpadł w
ten swój literacki trans.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Matka dzielnie znosiła to<span style="color: #002060;"> </span>już za czasów studenckich i z uśmiechem odbierała kolejne listy, w których wyrażał swoją
niemalejącą miłość do niej. Z tego,<span style="color: #0070c0;"><i> </i></span>co mówiła, nie miała serca
wyrzucić żadnego z nich, więc wszystkie przechowywała - najpierw w swoim pokoju, a gdy już zamieszkali razem - na strychu. Jeden z nich mimowolnie wpadł mi w ręce, kiedy
przeglądałam zawartość drewnianego kufra w poszukiwaniu jakichś
swoich starych ubrań. Miałam nikłą nadzieję, że jednak rodzice
nie zabrali wszystkiego ze sobą. W końcu nie mogłam bez przerwy
paradować w tej cienkiej, letniej sukience, zwłaszcza biorąc pod
uwagę zbliżającą się porę roku. Na szczęście natrafiłam na
worek z ciuchami, który najwyraźniej zapomnieli wyrzucić.
Pobieżnie go przejrzałam i oceniłam jego zawartość, jednak w
tamtej chwili to list przyciągał moją największą uwagę. Z
umieszczonej na nim daty wynikało, że napisano go w dniu moich
piątych urodzin. Tylko dlaczego tata miałby go wtedy pisać? Był z
nami w domu i świętował razem ze mną. Niezbitym na to dowodem
była fotografia, która wysunęła się z koperty, gdy wyjmowałam
złożoną kartkę papieru. Przedstawiała portret czarnowłosego
mężczyzny oraz uśmiechniętej dziewczynki, którzy razem zdmuchują płomienie świeczek<span style="color: #7030a0;"> </span>z urodzinowego tortu. Natychmiast rozpoznałam obie te
postacie, a łzy same spłynęły mi po policzkach. Ile to już lat
odkąd po raz ostatni widziałam rodziców? Pięć, może sześć... Stanowczo za dużo. Tęsknota wcale nie minęła, a wręcz
przeciwnie - wraz z upływającym czasem rosła coraz bardziej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pospiesznie otarłam
płynące łzy i zaczęłam czytać. Oprócz typowego dla mojego ojca
wiersza, zawierał on dwa, krótkie zdania, z których nic nie
zrozumiałam:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center;">
<i>Jak długo zamierzasz
ją jeszcze okłamywać, Lily? On prędzej czy później i tak ją
znajdzie.</i></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Długo analizowałam
znaczenie tej wiadomości, ale nic sensownego nie przychodziło mi do
głowy. Kto kogo znajdzie? Kogo miałaby okłamywać moja mama?
Stanowiło to dla mnie jedną, wielką, zagmatwaną zagadkę.
Przecież zawsze była uczciwa i brzydziła się wszelkim kłamstwem.
Tata jednak wyraźnie właśnie to jej zarzucał. Dlaczego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie miałam czasu,
aby się nad tym głębiej zastanowić. Neid szybko wyczuł, że coś
jest nie tak, jak być powinno i nie zapomniał mnie o tym
poinformować. Zbyłam go, zgniatając w dłoni list i wszelkie
przemyślenia odkładając na bok. Teraz czekało na mnie ważniejsze
zadanie, a mianowicie musiałam wkręcić się w tę jego wesołą rodzinkę.<span style="color: #0070c0;"><i> </i></span>Nie
byłam tylko pewna, czego mogę się spodziewać po tej miłej
kolacji, na której miałabym się pojawić. Mimo
to, szybko przebrałam się w bardziej odpowiednie ubrania - zwykłe<span style="color: #7030a0;"> </span>jeansy oraz kolorowy
t-shirt -<span style="color: #0070c0;"><i> </i></span>i dołączyłam do Neida, który
zszedł na dół, i czekał na
mnie na korytarzu. Chłopak krytycznym spojrzeniem ocenił zmianę
mojego stroju, ale po raz pierwszy powstrzymał się od złośliwego
komentarza. Może dlatego, że był zestresowany, żarty się go nie
trzymały? Denerwował się tak samo jak ja przed tym
przedstawieniem, jakie zamierzał zgotować bratu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Będzie zabawnie. Po
prostu ubaw po pachy - westchnął, zerkając na mnie niepewnie.
Mogłam się założyć, że w tym momencie marzy tylko o cofnięciu
czasu. Gdyby nie ta cała heca, dalej byłabym niewidzialnym duchem,
a on nie musiałby bezczelnie kłamać. Jednak karty zostały rozdane
i zasady gry żadnych wymian nie przewidują. - Trudno, co ma być, to będzie. Chodź.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie zareagowałam.
Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, na co tak na prawdę się decyduję. To była głupota, która nie
mogła mieć racji bytu. Byłam wręcz przekonana, że coś pójdzie nie
tak, jak powinno. Po prostu najchętniej pozostałabym na strychu lub
uciekła jak najdalej stąd. Wszystko byle nie musieć brać w tym
wszystkim udziału. Chłopak natychmiast zauważył moje wahanie, lecz nie zamierzał rezygnować
ze swoich planów. Był zdeterminowany i nie pozwolił mi się
wycofać - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą, nie
zwracając uwagi na moje nieme protesty. Zatrzymał się dopiero w
pobliżu kuchni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobra. Nie ma co tego
odkładać, rozumiesz? - wyszeptał, choć widziałam, że sam jest
coraz bardziej spanikowany. - Może to kupią, a jak nie to trudno.
Jakoś z tego wybrniemy. Poczekaj tu chwilę, rozeznam się w
sytuacji i zaraz po ciebie wrócę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszedł do kuchni,
zostawiając mnie samą na korytarzu. Czekając na jego znak,
wsłuchiwałam się we własne, oszalałe serce, które zgubiło swój
stały rytm i zaczęło bić z niesamowitą prędkością. Co jeżeli
się nie uda? Przecież mogło, prawda? Matt pewnie będzie zadawał mnóstwo pytań, a ja
nigdy nie umiałam zbyt dobrze kłamać. Nie miałam ani okazji, ani
szczególnych powodów, aby się tego nauczyć. Moje życie było
cudowne... Przynajmniej do chwili, gdy wszystko się zepsuło. Teraz
uzmysłowiłam sobie, jak przydatna jest umiejętność łgania.
Ciekawe, jak sobie bez niej
poradzę w teraźniejszym życiu...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przez kuchenne drzwi dobiegły mnie dźwięki rozmowy, a po kilku długich minutach usłyszałam odgłos zbliżających się kroków, co wcale nie pomogło mi się wziąć w garść. Jak małe, zlęknione zwierzątko walczyłam sama ze sobą i
swoim tchórzostwem. Instynkt kazał mi uciekać póki miałam
jeszcze na to szansę, lecz coś ciągle wytrwale trzymało mnie w miejscu.
Nogi stały się okropnie ociężałe i jakby wrosły w ziemię, nie
słuchając moich rozkazów. Mogłam jedynie obserwować, jak drzwi
powoli otwierają się, a za ich progiem pojawia się uśmiechnięty
Neid. Jego pewność siebie najwidoczniej zdążyła już wrócić,
bo strach wyparował z ciemnozielonych tęczówek.
Mrugnął do mnie porozumiewawczo i zaprosił do środka, szepcząc
do ucha:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przedstawienie czas
zacząć...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chcąc nie chcąc,
spełniłam jego prośbę. Weszłam do pomieszczenia, stając oko w
oko z dwójką pozostałych domowników. Widziałam, jak Clara
odwraca się w moją stronę i zamiera w półkroku, a Matt robi
nieco zaskoczoną minę, ale po chwili uśmiecha się przyjaźnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Więc to ty jesteś tym tajemniczym gościem, którego mój brat tak długo
pieczołowicie ukrywał w tajemnicy? - zapytał, opierając się o
kuchenny blat i zakładając ręce na piersi. To wcale nie wróżyło
krótkiej, przyjemnej rozmowy, na którą tak bardzo liczyłam. - No cóż, Neid coś tam o tobie zdążył już wcześniej
powiedzieć albo raczej postawił nas przed faktem dokonanym...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie chciałabym
sprawiać żadnego kłopotu - zaczęłam usprawiedliwiającym się
tonem, ale Neid szybko mi przerwał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przecież o tym już
rozmawialiśmy. To żaden problem - żachnął się, lekceważąc
zniecierpliwione spojrzenie jakie posłał w jego kierunku blondyn.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Oj, doigrasz się
kiedyś. Zobaczysz...</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dasz mi z nią
porozmawiać, czy chcesz mnie w tym wyręczyć? - spytał i zwrócił
się do mnie, nie czekając na odpowiedź bruneta. - Nie ukrywam, że
to wszystko mi się nie podoba. Neid nigdy nie brał czynnego udziału
w życiu szkoły i dziwną, choć nie mówię,
że niemożliwą rzeczą, byłaby
taka zmiana. Jednak nie będę dociekał, co tak naprawdę się wydarzyło
oraz czemu nagle mój braciszek stał się taki pomocny. Jeżeli
chodzi o moje zdanie, możesz zostać. A ty, Claro, co o tym myślisz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna jeszcze
raz uważnie zlustrowała moją postać, podejrzliwie mrużąc oczy,
ale w końcu lekceważąco wzruszyła ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeden dzieciak więcej
do opieki w tą czy w tamtą. Dla mnie nie robi to większej różnicy. Zwłaszcza, że to tylko na jakiś czas... -
westchnęła i wróciła do rozkładania sztućców na stole. Nie
udało się jej jednak do końca ukryć grymasu niezadowolenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Więc mamy<span style="color: #7030a0;"> </span>już wszystko ustalone. Możemy wreszcie zjeść te pyszności,
które Clarunia dla nas z takim wysiłkiem przygotowała - Neid
ponownie wtrącił się do dyskusji, po czym usiadł przy stole.
Dobry humor mu dopisywał, a po wcześniejszej niepewności nie
zostało nawet śladu. Znów był tym człowiekiem, który za cel
życiowy wybrał sobie uprzykrzanie innym życia. Przynajmniej odwrócił uwagę Matta ode mnie, na co odetchnęłam z ulgą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie, jeszcze
wszystkiego nie omówiliśmy, ale może faktycznie zajmiemy się tym
dopiero po kolacji - odparł Matt i polecił, abym usiadła z nimi
przy wspólnym stole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mam tylko nadzieję, że
to coś, co ona przygotowała będzie jadalne - mruknął Neid,
wskazując na Clarę i krzywiąc się w teatralny sposób. - Alexis
dopiero do nas przyjechała i chyba nie zamierza zacząć zwiedzania
miasta od ostrego dyżuru.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Te, panie cwaniak -
zwróciła się do niego blondynka spokojnym, na pozór opanowanym
tonem, choć widziałam, że nie jest to dla niej najłatwiejsze
zadanie. Sama momentami miałam wielką ochotę uciszyć chłopaka. -
Może zajmie się pan wreszcie swoim talerzem? A tak na przyszłość,
to sam możesz sobie gotować posiłki. Dla siebie i tej twojej nowej
laluni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Żadnej mojej! Alexis
jest jedynie gościem - napuszył się, ale posłusznie zamilkł.
Natomiast ja nieśmiało usiadłam na jednym z krzeseł i przyjrzałam
się temu, co dziewczyna postawiła przede mną. Nie wyglądało to
najgorzej. Po prostu zwykle spaghetti z sosem oraz grubą warstwą
żółtego sera. Pachniało całkiem apetycznie, więc po krótkiej
chwili zajęłam się jedzeniem. Nawet nie przypuszczałam, że mogę
być w takim stopniu głodna. Jako duch nie musiałam martwić się o
takie błahostki, jak regularne posiłki i chyba po części się od
tego odzwyczaiłam. Teraz trzeba będzie do tego wrócić...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To mówiłaś, że skąd
pochodzisz? Chyba mi coś umknęło - zwróciła się do mnie Clara,
gdy wreszcie zajęła swoje miejsce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeszcze nie mówiłam.
Ja...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pochodzi z Kanady -
wtrącił szybko Neid. - Dokładnie z Toronto.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale ona chyba umie sama
mówić, prawda? Nie potrzebuje dodatkowego adwokata. Z resztą ty i
tak byś się na tym stanowisku nie spisał, więc możesz sobie
darować...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzieciaki, spokojnie -
przerwał Matt, posyłając mi przepraszające spojrzenie. - Musisz
im wybaczyć, oni tak zawsze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Upomniana dwójka
zgodnie przewróciła oczami, a po chwili Neid zaczął nową
kłótnię. Tym razem z własnym bratem. Nie była to zażarta
awantura, podczas której ktoś może ucierpieć albo się obrazić,
a raczej zwykle przekomarzanie,
jakie zdarzają się co jakiś czas między
rodzeństwem. Jeden drugiemu dogryzał, ale żadnemu to nie
przeszkadzało - co chwilę któryś wybuchał
śmiechem, po czym znowu wracali do przerwanego tematu. W każdym
razie było to całkowicie inne doświadczenie od posiłków, które
spożywaliśmy razem z rodzicami. U nas przy każdym z nich panowała
bezwzględna cisza. Rozmowy toczyliśmy na przykład w salonie przy
oglądaniu filmów, ale kuchnia stanowiła miejsce święte. Tutaj
było całkiem inaczej. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że
bardziej rodzinnie. Może w końcu udałoby mi się do tego
przyzwyczaić?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Myślisz, że nie wiem, kim jesteś? - Przez gwar rozmowy dotarł do mnie ledwo słyszalny szept Clary, która
siedziała tuż obok mnie. Dziewczyna grzebała widelcem w swojej
nieruszonej porcji i uśmiechała się pogodnie, a żaden z chłopców
nie zwracał na nią większej uwagi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba nie rozumiem -
odszepnęłam, pilnując, aby zabrzmiało to dużo pewniej, niż
czułam się w rzeczywistości. Wiedziałam, że ona pierwsza
nabierze jakichś podejrzeń, ale nie przypuszczałam, że nastąpi
to tak szybko. Blondynka zdawała się być przekonana co do swoich
słów, jakby zdążyła przejrzeć mnie na wylot.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Owszem, rozumiesz.
Porozmawiamy o tym później, bez żadnych świadków - dodała i
natychmiast zwróciła się do chłopaka. - Neid, pamiętasz o
jutrzejszej uroczystości?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wolałbym zapomnieć -
wymamrotał niewyraźnie, nawet nie podnosząc na nią wzroku. - Ale
możecie być spokojni, pojawię się tam i nie narobię wam wstydu,
a przynajmniej nie więcej niż zazwyczaj. Tak w ogóle, to ja już
chyba nie jestem głodny... Alexis, idziesz? Pokażę ci, gdzie
będziesz dzisiaj spała, bo pewnie jesteś zmęczona po długiej podróży,
co? Chyba, że wolisz porozmawiać sobie jeszcze w tym miłym
towarzystwie, to nie będę cię na siłę odciągał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Natychmiast
poderwałam się z krzesełka, grzecznie dziękując za posiłek i
podeszłam do Neida. Byłam mu niesamowicie wdzięczna, że wybawił
mnie od przesłuchania, które już na początku zapowiedział mi
jego brat. Może nie zrobił tego w taktowny sposób, ale liczą się
chęci, prawda?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie bójcie się,
rozmowa was nie ominie. Jeszcze do niej jutro wrócimy. - Dopiero,
gdy byliśmy już przy drzwiach dobiegł nas głos Matta. Nie był
zły czy rozdrażniony, raczej rozbawiony całą sytuacją i
zachowaniem najmłodszego członka rodziny. Jednak, żeby nie kusić zbytnio losu, pospiesznie opuściliśmy kuchnię.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Z małym opóźnieniem, ale jest. Cóż mogę powiedzieć? Wiem, że tego nie lubicie, ale... Nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z tego rozdziału. Może dlatego, że zmieniałam go kilkanaście razy, a czytałam jeszcze więcej? Nie wiem. Być może wam przypadnie do gustu. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">W każdym razem życzę miłej lektury, a po za tym oczywiście muszę podziękować (jeszcze raz!) Kornelii za pomoc z szablonem. Jesteś niezastąpiona ^^ </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Następny rozdział? Nie mam zielonego pojęcia kiedy... Postaram się, aby jeszcze jeden pojawił się w tym miesiącu, ale nic nie obiecuję ;)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-57848729064730007682012-10-10T16:11:00.000+02:002012-10-10T20:10:45.100+02:00Rozdział 14<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i>
<i><b>Neid</b></i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Sam nie wiem, co spodziewałem się przed sobą zobaczyć, gdy usłyszałem jej głos, ale na pewno nie to. Owszem, zdawałem sobie sprawę z tego, że dziewczyna w jakimś stopniu się zmieni. Przemiany w tym wypadku były wręcz nieuniknione i niewątpliwie potrzebne. Rozumiałem to oraz zaakceptowałem już w momencie, gdy postanowiłem jej pomóc. To nie tak, że nie byłem świadomy tego, na co się piszę. Doskonale wiedziałem, że nic nie będzie już tak jak dawniej - znałem skutki całego procesu, zanim podjąłem decyzję. Nie sądziłem jednak, że będą one aż tak znaczące. Widok odmienionej dziewczyny zaskoczył mnie i zszokował jednocześnie. Teraz przyglądałem się całkiem innej, obcej osobie, niż widywałem przez te wszystkie dni, które spędziłem w tym domu. Jednak jedno mogłem stwierdzić bez problemu - Alexis z całą pewnością nie była już duchem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niezdrowa bladość zupełnie zniknęła z jej ciała, a zastąpiła ją ładna, delikatna opalenizna, której niejedna dziewczyna mogłaby pozazdrościć. Ciemne, brązowe włosy okalały smukłą twarz, spływając na ramiona kaskadą drobnych fal i sięgając nieco za łopatki. Natomiast błękitne oczy nabrały niezwykłej intensywności i wyglądały teraz, jak wody lazurowego wybrzeża w Nicea. Widziałem je tylko jeden raz w życiu, podczas rodzinnych wakacji we Francji, ale na długo zapadły mi w pamięć. Z resztą taki widok nie łatwo jest wyrzucić z głowy. Do tej pory pamiętam ciepły, sypki piasek pod stopami i lekki wietrzyk na policzkach, gdy w samotności przemierzałem wzdłuż złote wybrzeże. Wtedy jeszcze nie miałem zielonego pojęcia o drugim świecie. Nie drążyłem zawiłych tajemnic, nie kroczyłem także niebezpiecznymi ścieżkami, unikałem wszelkich kłopotów. Jakież życie było wtedy łatwe i przyjemne! Tylko, tak jak wszystko, co jest dobre, musiało mieć swój koniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uważnie przyjrzałem się nachmurzonej twarzy Alexis, dłużej zatrzymując się na jej oczach. Duże, otoczone długimi, gęstymi i czarnymi jak noc rzęsami, które rzucały cień na lekko zaróżowione policzki. Tęczówki dziewczyny miały zdecydowanie dokładnie ten sam odcień, co ocean w wspomnieniach z mojego starego, beztroskiego życia, które bezpowrotnie straciłem, gdy wszedłem w to bagno związane z Oliverem i jego bandą. Niekiedy zastanawiałem się po co mi to wszystko było, ale nigdy nie odnalazłem właściwej odpowiedzi. Zwyczajnie lubiłem adrenalinę, która, w moim wypadku, pociągała za sobą lekkomyślność i głupotę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Alexis ubrana była w tą samą śnieżnobiałą sukienkę, w której widywałem ją na co dzień. Prosta, bez zbędnych falbanek czy innych wymyślnych ozdobników, ale ona wyglądała w niej cudownie. Nie potrzebowała żadnych wyszukanych dodatków, aby sprawić na kimś dobre wrażenie. Jej wystarczyła własna uroda, która olśniewała każdego obserwatora. Mnie chyba w jakimś stopniu również...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak myślisz? - Cichutki, pełen niepewności głos wyrwał mnie z zamyślenia i pozwolił zebrać wszystkie rozbiegane myśli w uporządkowaną całość. Nie miałem nad nimi większej kontroli, ale zawsze mogłem próbować. - Neid...</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko przeniosłem wzrok z jej kształtnych, różanych ust z powrotem na oczy, spostrzegając swoją wpadkę. Dziewczyna wyraźnie mówiła coś do mnie od kilku chwil, a ja jak ostatni pajac gapiłem się na nią bez słowa. Mogłem się założyć, że wyglądałem idiotycznie, wlepiając w nią cielęcy wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kretyn! Idiota! Dureń! Otrząśnij się. Powiedz cokolwiek!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgadzam się - potwierdziłem bez zastanowienia, próbując zatuszować swój nietakt. Nieudolnie. Z miny Alexis szybko wyczytałem, że znowu palnąłem jakąś wielką głupotę. Jej brwi powędrowały ku górze, znikając pod kurtyną prostej grzywki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z czym się zgadzasz? - spytała, uśmiechając się lekko, a ja znowu przestałem kontaktować. Co się ze mną dzisiaj działo? Przecież już nie jeden raz ją widziałem, więc dlaczego akurat teraz nie mogłem się na niczym skupić? Jakieś skutki uboczne tego całego procesu, a może utrata zbyt dużej ilości krwi? Jedno jak i drugie było możliwe. Chyba po prostu musiałem odpocząć i zregenerować swoje siły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ze wszystkim - odparłem z rezygnacją, czując, że pogrążam się coraz bardziej. Mój instynkt samozachowawczy wręcz wrzeszczał, abym nie brnął w to dalej, bo źle mogę na tym wyjść, ale było już za późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli mogę iść z tobą jutro na pogrzeb twojego ojca? Nie będzie ci to przeszkadzało?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego się nie spodziewałem i nie miałem przygotowanej gotowej odpowiedzi. W natłoku wydarzeń, znowu zapomniałem o tym wydarzeniu. Nie mogłem się wręcz nadziwić, jakim cudem ona zdołała to zapamiętać, zwłaszcza, że datę wspominałem jej tylko jeden, jedyny raz podczas którejś z długich, niezobowiązujących rozmów. Nie rozumiałem też dlaczego jej na tym zależało. Przecież mogła poprosić mnie o wszystko i pewnie w tej chwili zgodziłbym się na cokolwiek bez większych sprzeciwów, więc czemu spytała akurat o to? Coś mi tutaj nie pasowało, ale nie potrafiłem odgadnąć co. Dokładnie tak jakbym zgubił istotny element układanki bez którego dalsza zabawa była bezsensowna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli dom cię wypuści, to ja nie mam nic przeciwko - odpowiedziałem powoli, ciągle analizując wszystkie wady oraz zalety swojej decyzji, i wzruszyłem ramionami, niemal od razu żałując tego gestu. Ręka ponownie zapiekła, jakby ktoś przykładał do niej rozgrzane żelazo, a przed oczami zamigotały mi cienie. Jeszcze nigdy nie czułem się tak beznadziejnie słaby i bezbronny jak w tej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczynie nie umknął ten drobny szczegół. Po chwili znalazła się przy moim boku, z niepokojem spoglądając na zakrwawiony rękaw bluzki. Trzeba było przyznać, że nie wyglądało to najlepiej. Pewnie przydałby się jakiś opatrunek, a może nawet kilka szwów, bo krew ciągle spływała na ziemię niewielką strużką, brudząc wszystko na ten sam okropny, czerwony kolor, którego miałem już serdecznie dość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tego nie można tak zostawić. Gdzie masz apteczkę? - spytała, ostrożnie oglądając ranę. Była przy tym taka delikatna, troskliwa... Może właśnie to pozwoliło mi się szybciej pozbierać? W każdym razie spojrzałem na nią z niechęcią, pragnąc jedynie, aby odeszła jak najdalej i zostawiła mnie w spokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mi nie będzie. Zostaw - warknąłem szorstko, wyrywając rękę z jej wątłego uścisku i powoli wstałem z zakurzonej ziemi, pilnując, aby zbytnio się przy tym nie zachwiać, co mogłoby wywołać u Alexis kolejną falę współczucia, które było mi zwyczajnie zbędne. Jakoś dokuśtykałem do schodów i ponownie odwróciłem się w stronę dziewczyny, która dalej siedziała w tym samym miejscu, patrząc na mnie z urazą. Chciała mi pomóc, a ja jak zwykle okazałem się kretynem i potraktowałem ją podle. Też mi nowość...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostań tu - poprosiłem nieco łagodniejszym tonem. - Załatwię jakiś bandaż, zobaczę co robi mój Matt i wrócę do ciebie. Proszę, nie wychylaj się zbytnio, bo jeszcze posądzi mnie o jakieś nielegalne przetrzymywanie obcych dziewczyn na strychu, a nie mam siły tłumaczyć mu, że jesteś tylko ożywionym duchem, który już tu mieszkał wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Alexis przewróciła oczami, ale nie odezwała się ani słowem. Dalej była na mnie zła, choć to ostatnia rzecz jaką się przejmowałem w tej chwili. Musiałem szybko wymyślić, jak wyjaśnić tak nagłe pojawienie się nowego domownika Mattowi w razie, gdyby wymówka z wakacyjną wymianą międzyszkolną nie wypaliła. To była sprawa priorytetowa, nie cierpiąca zwłoki. W końcu dziewczyna nie mogła ukrywać się przez nie wiadomo jak długo na strychu. Od tej chwili była człowiekiem, a to nie były odpowiednie warunki dla ludzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli zszedłem na dół, pilnując, aby przypadkiem na kogoś nie wpaść. Przynajmniej w tym wypadku szczęście mi dopisało. Dom był cichy i opuszczony, zupełnie jakby nie mieszkało w nim troje, no teraz już czworo, młodych ludzi. Żadnych odgłosów imprezy, śmiechów, rozmów ani innych, charakterystycznych dla młodzieży, dźwięków. W tym budynku ewidentnie było coś dziwnego, co wychwyciłem już podczas pierwszej wizyty w nim. Gdy poznałem Alexis, myślałem, że to ona powoduje te wszystkie zmiany, ale z czasem przekonałem się, że nie miałem racji. To dom sam w sobie był inny. Miał swoją duszę, o ile można tak to nazwać. Z niewyjaśnionych przyczyn, napawało mnie to dziwnym niepokojem. Być może było to irracjonalne, ale nie potrafiłem wyzbyć się obaw za każdym razem, gdy dom zaczynał wyczyniać te swoje cuda. Może to on był również odpowiedzialny za to, że Alexis nie może opuszczać jego granic? Ciekawe czy cokolwiek zmieni się po tej przemianie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Znalezienie apteczki nie stanowiło trudnego zadania - w ostatnich kilku dniach była używana niesamowicie często. Nie ukrywam, głównie z mojego powodu. Matt, jako mądry i rozsądny człowiek, dbał, aby nigdy nie miała żadnych braków, bo kto mógł przewidzieć, kiedy będziemy potrzebować kolejnych bandaży, wody utlenionej czy jakichś leków? Zwłaszcza, że miał tak lekkomyślnego braciszka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko opatrzyłem dłoń i z powrotem odłożyłem apteczkę do półki, modląc się, aby to wystarczyło. Wizyta w szpitalu i kolejne, męczące pytania Matta nie były mi potrzebne do szczęścia. Zwłaszcza, że chyba zbliżałem się już niebezpiecznie do granicy jego cierpliwości. Nie chciałem się zbytecznie narażać, więc w najbliższym czasie będę musiał sprawiać dobre wrażenie. Zero wyskoków, zero bijatyk czy innych szaleństw, którymi tak bardzo go denerwowałem. Taa, mogłem sobie pomarzyć. To tylko kwestia dni, o ile nie godzin, kiedy pech znowu się do mnie przypałęta. Od kilku lat byliśmy najlepszymi kumplami, których nie sposób rozdzielić. Zsyłał na mnie lawinę nieszczęśliwych zdarzeń i mieszał w wydarzenia, jakich wolałbym uniknąć. Dlatego też powinienem, jak najlepiej wykorzystać czas, gdy zostawiał mnie samego i znikał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tylko gdzie jest ten cholerny Matt? </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Aby zbytnio nie kusić losu, zmieniłem zakrwawioną bluzkę na nową i ruszyłem na poszukiwania brata, w głowie układając sobie wszystkie kłamstwa, którymi zamierzałem go uraczyć. Nie wspominał nic o tym, że zamierza gdzieś wyjść... Wręcz przeciwnie. Twierdził, że najbliższe godziny spędzi na papierami, więc gdzie się zaszył?</div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu spostrzegłem go, gdy wychodził ze swojego pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Matt! - zawołałem za nim, ale on obdarzył mnie tylko tym swoim zniechęconym spojrzeniem, które dobrze znałem. Zawsze tak patrzył, gdy miał już serdecznie dość wszystkich moich problemów. Jego mina jasno oznaczała: <i>Sam w to się wpakowałeś, to radź sobie sam. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zwykle dałbym mu spokój, ale tym razem nie dotyczyło to tylko i wyłącznie mojej osoby.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tym razem? - spytał z rezygnacją, widząc, że nie zamierzam pierwszy odpuścić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego od razu ma się coś dziać? - odparowałem, przybierając minę niewiniątka. Nie mogłem darować sobie bezkarnego denerwowania go, choć jeszcze sekundę wcześniej obiecałem sobie, że z tym koniec. - Po prostu stęskniłem się za moim kochanym braciszkiem i tymi naszymi szczerymi rozmowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może to dziwne, ale jakoś tego nie kupuję - stwierdził, przyglądając się mi spod przymrużonych powiek. Analizował moje zachowanie i starał się rozpracować o co może tu chodzić, ale to nie było łatwe zadanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie moja wina, że nie masz do mnie ani krzty zaufania. - Wzruszyłem beztrosko ramionami, krzywiąc się odrobinę, gdy najnowsza z ran znowu dała o sobie znać. Jednocześnie wpadłem na genialny pomysł, jak przedstawić mu Alexis. - Kto przygotowuje dzisiaj kolację?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wydaje mi się, że to kolej Clary. Tylko wyjaśnij mi dlaczego cię to interesuje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie interesuje - zaprzeczyłem natychmiast, być może nawet zbyt szybko. - Przekaż jej tylko, aby się tym razem postarała, bo będziemy mieć specjalnego gościa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kogo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się po swojemu i wycofałem się do własnego pokoju, aby zaoszczędzić sobie męczących pytań. Dopiero, gdy usłyszałem, że schodzi na dół, wróciłem do Alexis.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna krążyła po strychu, przeglądając pudła zgromadzona przez lata. Od czasu do czasu, uśmiechała się sama do siebie, jakby przypominając sobie jakieś miłe wspomnienia. Na mnie nie zwracała najmniejszej uwagi, jakbym teraz to ja stał się niewidzialny. Tak jak się spodziewałem, dalej była na mnie śmiertelnie obrażona... Być może nawet słusznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz zaproszenie na kolację - odezwałem się, opadając na okienny parapet.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Świetnie - mruknęła, nawet nie patrząc w moja stronę. Zawzięcie segregowała jakieś stare dokumenty i wycinki z gazet. Nie byłem pewny czy słuchała, co do niej mówię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - spytałem ze złością. Byłem już dostatecznie zmęczony i nie miałem sił wdawać się w awanturę, na którą wyraźnie się zapowiadało. Człowiek oddaje jej jakieś pół litra krwi, a ta dalej niezadowolona. Dobra, może i zachowałem się jak ostatni cham, ale to nie powód, aby się boczyć. Bo czy to pierwszy raz? Nie zamierzałem się zmieniać w grzecznego, kulturalnego nudziarza, tylko dlatego, że jej znowu coś się nie podobało. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze pytasz?! - fuknęła jak rozjuszona kotka, przerywając swoje zajęcie i obdarzając mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. - Chcę ci pomóc, a ty dalej zachowujesz się jak napuszony idiota! Myślałam, że wreszcie po tym wszystkim coś do ciebie dotarło, ale widocznie się pomyliłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę cię - westchnąłem, przewracając oczami. Tylko tego było mi potrzeba. Wielkich, nawracających przemów, które i tak spłyną po mnie jak woda po kaczce. Nie ona pierwsza próbowała na mnie wpłynąć i pewnie nie ostatnia. W tej sprawie mogłaby podać sobie rękę z moim bratem. Oboje przekonywali mnie do swoich racji. Jak na razie bezskutecznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>I w co ty się najlepszego znowu wpakowałeś? </i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zachowujesz się jak dziecko - kontynuowała tym samym zdenerwowanym tonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakby na to spojrzeć pod względem prawa, nadal nim jestem - odparłem, uśmiechając się z samozadowolenia. Denerwowanie wszystkich ludzi dookoła miałem chyba we krwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I o tym właśnie mówię - Dziewczyna przewróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął się jej na usta. Powoli podeszła do mnie i usiadła obok. Dopiero teraz zauważyłem, że w rękach ściska jakiś kawałek papieru, a policzki ciągle miała mokre od łez. Może to nie moje zachowanie wyprowadziło ją z równowagi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co tak naprawdę się stało? - Trafiłem w samo sedno. Alexis zmieszała się, nerwowo przygryzając wargę w zastanowieniu. W rękach wciąż obracała swoje znalezisko. Nie chciała się tym ze mną podzielić, ale nie potrafiła też dłużej dusić tego w sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic - westchnęła w końcu, zgniatając kartkę. - Po prostu nic. To jak, za ile zaczyna się ten spektakl, w którym mam wziąć udział?</div>
<br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">No to by było na tyle. Może nie wyszło za rewelacyjnie, ale ujdzie w tłoku. </span></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">A tak z ogłoszeń parafialnych, to powiem wam, że chyba już dojrzałam do zmiany szablonu ;D Ten nadal mi się podoba, ale trzeba wprowadzić trochę świeżości. Więc jakby jakaś duszyczka mogła coś dla mnie wykonać, albo wpadłoby komuś coś ciekawego w oko, to dajcie mi znać ;) Sama szukałam, ale póki co nic ciekawego nie znalazłam.</span></i><br />
<i><span style="font-size: x-small;"> Będę niezmiernie wdzięczna! </span></i></div>
<br />
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com38tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-42842986427780722422012-09-29T11:43:00.001+02:002012-09-29T11:43:35.208+02:00Rozdział 13<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Clara</i></b></div>
<br />
<br />
Wszystko się komplikowało. Czy mogło jeszcze bardziej? Pewnie tak, ale w tej chwili i tak mnie to przerastało. Nie musiałam dokładać sobie kolejnych problemów. Potrzebowałam przede wszystkim odpoczynku, jakiegoś wyłącznika, który oderwałby moje myśli od nieprzyjemnych spraw. Czekało mnie zadanie i powinnam wykonać je jak najszybciej, ale nie potrafiłam. Słowa rudowłosego dzieciaka, który zaczepił mnie w parku, zawzięcie powracały, odbijając się echem w mojej głowie. <i>Na świecie istnieją ważniejsze rzeczy od zemsty... </i>Tylko, że zemsty to ja akurat nie szukałam. Nie miałam powodu. Jej żądał Oliver, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Chciałam odbębnić wyznaczoną mi misję i wrócić do poprzedniej postaci. Człowieczeństwo mnie męczyło - czułam się skołowana, rozbita, pełna sprzeczności.<br />
Powinnam wziąć się w garść. Wyzbyć się emocji i wyciszyć duszę. Tylko, że to nie było takie proste. Z jednej strony chciałam, aby to wszystko się skończyło, a z drugiej bardzo się tego bałam. Nigdy nie czułam czegoś podobnego i wcale mi się to nie podobało.<br />
Westchnęłam i ruszyłam schodami na piętro, do swojego pokoju. Na korytarzu panowała cisza, jakby nikogo w domu nie było, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Neid pewnie znowu zaszył się w swojej sypialni, obmyślając plan, który miałby na celu powstrzymanie mnie. Biedny chłopak, dalej myślał, że jest w stanie to osiągnąć. Jego próby były nadaremne. Tym razem nie uda mu się uciec.<br />
Natomiast Matt pewnie znów pracował... Na myśl o starszym bracie mimowolnie przystanęłam, tęsknie spoglądając na drzwi do jego pokoju. To by było głupie. Cholernie głupie, aby szukać pocieszenia w ramionach zwykłego człowieka. Bo co on mógł mi zapewnić? Kilka pustych słów i nic więcej. Jednak nieśmiało podeszłam i uchyliłam drzwi.<br />
Blondyn siedział na łóżku w stercie dokumentów, zawzięcie szkicując coś na kartce i raz po raz odgarniając z czoła nieznośne, jasne kosmyki, które zasłaniały mu oczy. Był tak pochłonięty swoim zadaniem, że nawet nie zauważył mojego przybycia.<br />
- Co robisz? - spytałam, opierając się o framugę. Chłopak wzdrygnął się i spojrzał na mnie ze strachem. Dopiero, gdy dokładnie się mi przyjrzał, zdołał się uspokoić.<br />
- Czemu się tak skradasz? - skarcił mnie, a potem zaprosił gestem do środka. Wzruszyłam ramionami i podeszłam bliżej. Z takiej odległości mogłam zauważyć jego ciemne sińce pod oczami oraz nieprzytomny wzrok. Pewnie niejedną noc musiał siedzieć nad tymi papierzyskami.<br />
- Nie chciałam ci przeszkadzać - mruknęłam usprawiedliwiającym tonem.<br />
- Nie wygłupiaj się - uśmiechnął się, zaraz powracając do swoich notatek. - Dla ciebie zawsze znajdę czas.<br />
Usiadłam na brzegu dwuosobowego łóżka i przyjrzałam mu się z wyrzutem. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo się nim przejmowałam. W końcu niedługo zrobię to, co muszę i zniknę z jego życia raz na zawsze. Przez chwilę będzie cierpiał, jak każdy człowiek, a potem zapomni. Dokładnie tak jak wszyscy inni. Tylko, że on nie był jak pozostali. Zdążyłam go zaakceptować. To mi się jeszcze nie przytrafiło, choć miałam za sobą wiele różnych zadań... Dlatego jak najszybciej powinnam wrócić. Tak będzie lepiej, choć wcale nie znaczyło, że się z tym zgadzam. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że polubiłam Matta bardziej niż należało. Momentami mnie denerwował, ale miał w sobie dużo pozytywnych cech, które ja kiedyś uwielbiałam.<br />
- No co? - spytał, kiedy przyłapał mnie na bezczelnym gapieniu się.<br />
- Nic - odparłam natychmiast, przenosząc wzrok na brązowy, puszysty dywan. - Po prostu martwię się o ciebie. Znowu zerwałeś całą noc na to coś? Przemęczasz się.<br />
- Nikt tego za mnie nie zrobi, mała. Chociaż pewnie masz rację, jakiś odpoczynek mi się należy - westchnął i bez zastanowienia zrzucił wszystko na podłogę, a następnie wygodnie wyciągnął się na materacu. Przymknął na chwilę powieki, a ja czekałam. Obserwowałam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w miarowym tempie, jakby pogrążył się w śnie. Już miałam zostawić go w spokoju, ale zatrzymał mnie jego głos. - Nie patrz się tak, tylko chodź tu do mnie.<br />
Nie skorzystałam z zaproszenia - coś mnie przed tym powstrzymywało. Zamiast tego posłałam mu jeszcze jedno, przygnębione spojrzenie. Tak, zdecydowanie będzie mi go brakować. Szczególnie tego ciepła oraz bezgranicznego zaufania, miłości, którą mnie obdarzał... Nie powinnam tu przychodzić. Nawet sama nie spostrzegłam, gdy w moich oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach i ginąć w złotych lokach. Chciałam je powstrzymać, lecz bezskutecznie.<br />
- Hej, co się stało? - spytał nieco przerażonym tonem, ale gdy nie uzyskał odpowiedzi, natychmiast znalazł się przy mnie, tuląc i pocieszając, przez co jeszcze bardziej zachciało mi się płakać. Nie rozumiał, co się dzieje, ale nie dopytywał więcej. Po prostu chciał mi pomóc. Przytulał mnie, delikatnie kołysząc w ramionach, jak małe dziecko, które zrobiło sobie krzywdę podczas zabawy. - Ciii, będzie dobrze...<br />
<i>Nie, nie będzie. Znienawidzisz mnie przez to, co niedługo zrobię. Zabiorę ci kolejnego członka rodziny... a potem sama odejdę. Zostanie ci tylko matka. To tylko kwestia czasu. Dni, godzin...</i><br />
Mimo, że czułam się okropnie, dalej pozwoliłam się przytulać. Jego ramiona niosły za sobą pewne bezpieczeństwo, którego tak bardzo łaknęłam. Byłam wielką egoistką. Jedynie brałam to, czego potrzebowałam w danej chwili, a nie potrafiłam dać niczego w zamian. Nie umiałam przeciwstawić się Oliverowi i ochronić tych, na których tak bardzo zależało chłopakowi. Mogłabym to zrobić, ale to nie było w mojej naturze. Bałam się wszelkich zmian, chociaż niektóre są przecież potrzebne.<br />
Nim zdążyłam to dobrze przemyśleć, odszukałam jego usta i złożyłam na nich pocałunek. Długi, namiętny, wyrażający tęsknotę za tym, co w niedługim czasie miałam stracić. Trochę go to zaskoczyło, ale po chwili szok minął i chłopak odwzajemnił pieszczotę.<br />
W każdym, innym momencie wymyśliłabym coś i wykręciła się od tych czułości, lecz teraz to mi nie przeszkadzało. Nie odepchnęłam go, gdy zasypywał mnie pocałunkami czy pozbawiał kolejnych ubrań. Przyciągnęłam go bliżej, chcąc zapomnieć o wszystkim, tylko nie o nim.<br />
<i> Potrzebowałam go.</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Alexis</b></i></div>
<br />
Tonęłam, a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Unosiłam się w zupełnej nicości, nie mogąc złapać choćby jednego, marnego oddechu, a ciemna toń pochłaniała mnie coraz głębiej i głębiej, zalewając płuca czymś lodowatym. Niewidzialna siła naciskała na mnie ze wszystkich stron, nie dając choć odrobiny nadziei na wydostanie się z tego stanu. Jednak to nie było takie złe. Wokół było ciepło, przytulnie, zupełnie inaczej niż w normalnym świecie. Trochę za mrocznie, ale do tego mogłam się przyzwyczaić, choć zwykle bałam się ciemności. Nie lubiłam jej i ograniczałam do minimum, jednak ta miała w sobie coś pozytywnego. Nęciła do zagłębienia się w jej tajemnice, tym samym zniechęcając do szukania drogi odwrotu. Czy powinnam się otrząsnąć i wrócić? Pewnie tak, ale dobrowolnie poddałam się temu uczuciu. Dawno już nie czułam się tak dobrze oraz bezpiecznie. Walka była zbyteczna, zwłaszcza, że ból zniknął. Całkowicie wyparował, nie pozostawiając po sobie ani śladu.<br />
- Alexis!<br />
Sama nie wiedziałam czy to tylko moje omamy, czy ktoś naprawdę mnie wołał. Było mi to obojętne. Nie chciałam wracać. Tam nie czekało na mnie nic dobrego, a tu było mi tak wspaniale. Mogłabym pozostać tu już na zawsze... Nagle ktoś zaczął mną nerwowo potrząsać, ocucać. To nie było przyjemne. Więzy, które mocno trzymały mnie na dnie, powoli rozwiązywały się i opadały na bok. Zaczęłam unosić się ku górze.<br />
<i> Nie. Zostaw, proszę...</i><br />
- Obudź się, dziewczyno! - Od tego piskliwego, dziecinnego głosiku rozbolała mnie głowa. Chwilę później tępy ból zajął całe ciało, a pod powiekami zapłonął biały ogień. Igiełki bólu przeszywały mnie z coraz większą intensywnością. Nie rozumiałam, po co to ktoś robi. Dlaczego zawraca sobie mną głowę? Przecież ja nic nie znaczyłam...<br />
<i>Nie chcę. Błagam, daj mi wrócić tam, gdzie byłam.</i><br />
- Oddychaj - nakazywał ten sam głos, tonem spokojnym, aczkolwiek nieznoszącym sprzeciwu. - Jesteś potrzebna. Musisz pomóc chłopakowi.<br />
Dopiero te słowa nieco przemówiły mi do rozumu i sprawiły, że przestałam się sprzeciwiać. Szybko otworzyłam oczy i natychmiast tego pożałowałam. Ból nasilił się jeszcze bardziej. Zachciało mi się krzyczeć, a łzy same popłynęły po policzkach. Zaraz... Łzy? Prawdziwe? Uchyliłam nieco powieki i zamrugałam. Mgiełka uparcie nie chciała zniknąć sprzed moich oczu, choć odrobinę osłabła. Na tyle, abym zdołała zauważyć, że leżę na zakurzonej podłodze.<br />
<i>Co się stało?</i><br />
<i></i> Nie rozumiałam tego, a w głowie miałam kompletną pustkę. Pamiętałam tylko ostrze powoli zagłębiające się w czyimś ciele i pozostawiające po sobie krwawy ślad. Ktoś ze mną wtedy był... Tylko kto?<br />
Powoli wszystko sobie przypominałam. Oczyma wyobraźni widziałam czarnowłosego chłopaka o ciemnych, zielonych oczach, siedzącego przede mną. Znałam go. Wiedziałam, że gdzieś go już wcześniej spotkałam... Chwilę się nad tym zastanawiałam, a potem świadomość uderzyła mnie całą swoją potęgą, zasypując setkami wspomnień.<br />
<i> Neid! Gdzie on jest?</i><br />
Chciałam wstać, ale ciało wciąż nie należało do mnie. Nie słuchało moich poleceń, dalej leżąc na ziemi. Ciemność ponownie się nasilała, powoli przejmując kontrolę nad moim umysłem. Jej lepkie, czarne macki zagarniały dla siebie moje wspomnienia, pragnienia i całe życie. Cichy szept kazał mi zasnąć, ale nie chciałam. Nie mogłam!<br />
- On umrze, jeżeli się nie pozbierasz - bezlitośnie ciągnął mój rozmówca. Teraz rozpoznałam kim on, a raczej ona jest. Głos należał do owej rudowłosej istotki, która nawiedziła mnie wcześniej. Stała kilka metrów przede mną i patrzyła się smutno w moje oczy. - On wykonał rytuał, lecz to od ciebie zależy czy oboje z tego wyjdziecie cało. Od teraz łączą was więzy krwi. Jeżeli ty się poddasz, po prostu powrócisz do roli ducha, ale on umrze.<br />
<i>To co mam robić?!</i><br />
- Walcz - szepnęła i zniknęła, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo już nie widziałam jej ani nie słyszałam. Zostałam z tym zupełnie sama. Nawet nie liczyłam wszystkich prób, podczas których bezskutecznie próbowałam choćby oderwać się od ziemi. Gdy czyniłam małe postępy, siła grawitacji z powrotem ciągnęła mnie na dół, a senność nęciła zasłużony odpoczynek. W końcu udało mi się usiąść, choć dalej musiałam walczyć, aby nie zemdleć z bólu. Czułam się, jakbym zeszła z karuzeli. W głowie kręciło się mi w zawrotnym tempie, ale zdołałam dotrzeć do chłopaka, który leżał kilka metrów dalej. Nie ruszał się, nie oddychał. Zdawało się, że nie żyje.<br />
- Neid, proszę - zaszlochałam, patrząc na jego bladą, nieruchomą twarz przerażająco kontrastującą z czarnymi włosami. Z jego rany dalej płynęła krew, tworząc w około niewielką kałużę. Przecież to nie tak miało być! Nie chciałam, aby oddał za mnie swoje życie. Od nikogo tego nie wymagałam.<br />
Moje na nowo odzyskane ciało znowu zaczęło blednąć i zanikać. Coś musiało pójść nie tak, lecz to nie było teraz ważne. Byłam zbyt przerażona, aby racjonalnie myśleć. Chciałam pomóc, zareagować lub cofnąć czas, ale mogłam jedynie bezczynnie patrzeć, jak powoli uchodzi z niego całe życie.<br />
<i>Nie udało się. Wszystko przepadło.</i><br />
- Dalej uważasz, że ci na nim nie zależy?<br />
Błyskawicznie podniosłam głowę do góry i spojrzałam na rudowłosą dziewczynkę, stojącą przy oknie. Z zaciekawieniem przeglądała książkę, na pozór nie zwracając uwagi na rozgrywający się przed nią dramat.<br />
- <i>"To co jest przyczyną twoich najgłębszych cierpień, jest zarazem źródłem twoich największych radości."</i> Antoine de Saint-Exupery. Ładne, co nie? - przeczytała, podnosząc na chwilę wzrok z nad czytanego tekstu. - A jakże adekwatne do zaistniałej sytuacji.<br />
- Pomóż mu, jeśli potrafisz - jęknęłam błagalnie, walcząc z płynącymi łzami, ale ona znowu wróciła do czytanej książki, tracąc zainteresowanie moją żałosną postacią. Cenne sekundy mijały i nic się nie działo, co było dla mnie absurdalne. Nie rozumiałam zmiany, jaka zaszła w tej małej. Najpierw kazała mi się pozbierać, bo to może pomóc Neidowi, a teraz wyglądało na to, że nie zamierza nawet kiwnąć palcem. - Błagam.<br />
- Dobra, spróbuję, tylko proszę, przestań już płakać. Nie lubię, gdy ludzie są smutni - odparła, przybierając kapryśną minę. Odrzuciła czytaną książkę na bok i podeszła do Neida.<br />
Niecierpliwie przestępowałam z nogi na nogę, gdy rudowłosa kucała przy chłopaku i sprawdzała jego puls. To było bezsensu. Przecież sama to już robiłam i niczego nie wyczułam. Ceremonia się nie udała, pomysł nie wypalił, a Neid... To słowo nie chciało nawet przejść mi przez myśl. Zamknęłam oczy, modląc się, aby jednak moje obawy nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości.<br />
- Alexis... - Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło zanim ponownie usłyszałam głos dziewczynki. Dalej siedziałam w tym samym miejscu, kurczowo zaciskając powieki. Bałam się tego, co miała mi do zakomunikowania, choć nie słyszałam w jej głosie smutku. Czyżby do tego stopnia nie obchodził ją los chłopaka? A może jednak wydarzyło się coś innego? - Alexis, on żyje i powinien się obudzić mniej więcej... teraz.<br />
Otworzyłam oczy w tym samym momencie, w którym Neid odzyskał przytomność. Nawet jeżeli coś mu dolegało, nie dał tego po sobie poznać. Od razu zaczął mamrotać coś zrzędliwym tonem, na tyle cicho, że nie udało mi się wychwycić sensu jego wypowiedzi. To był ten sam chłopak, którego znałam. Nawet bliskie spotkanie ze Śmiercią raczej nie zrobiła na nim większego wrażenia.<br />
- Nigdy więcej - jęknął głośniej, próbując usiąść. Skrzywił się z bólu, ale zdążył się pozbierać znacznie szybciej ode mnie. Oparł się plecami o ścianę, a głowę ukrył między dłońmi, szukając ukojenia.<br />
- Cześć - szepnęłam nieśmiało, zwracając tym samym na siebie uwagę.<br />
Kiedy spojrzał w moim kierunku, w jego oczach zagościło szczere zdziwienie i dziwna konsternacja, lecz po chwili na ustach wykwitł uśmiech.<br />
- No, no. Witamy po stronie żywych.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dobra, rozdział miał się pojawić za tydzień, ale z powodu choroby dodaję wcześniej. Nienawidzę bezczynnego leżenia w łóżku, co poskutkowało sporym zapasem rozdziałowym ;D </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Następny powinien pojawić się dopiero 13 października, bo cały następny tydzień mam zawalony sprawdzianami. Więc do życia wracam dopiero za dwa tygodnie, chyba, że znowu nie wytrzymam i dorwę się do komputera wcześniej ;D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Muszę wam podziękować również za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Wiele dla mnie znaczą, bo wiem, że jednak ktoś czyta tę beznadzieję. Jesteście cudowni ;)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-45637581685529335372012-09-21T15:20:00.000+02:002012-09-22T20:08:00.652+02:00Rozdział 12<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Alexis</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niecierpliwie kręciłam się po strychu, nie wiedząc, co robić. Neid wyszedł kilka godzin wcześniej i nie było po nim najmniejszego śladu, a z każdą uciekającą minutą robiłam się coraz bardziej nerwowa. Chociaż nie powinnam, to i tak się martwiłam, czy nic mu nie jest, czy demony nie dorwały go w swoje szpony. To było silniejsze ode mnie. Nerwowo przygryzłam wargę i spojrzałam przez okno. Nieubłaganie nadciągał zmierzch, okrywając wszystko szczelnym płaszczem ciemności. Za jakieś pół godziny słońce całkiem zniknie z horyzontu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co o tym sądzisz, stary? - spytałam w przestrzeń, choć nie liczyłam na odpowiedź. Dom może i wykazywał pewne funkcje życiowe, ale, jak do tej pory, nie przemówił ani słowem. Zwykle odpowiadał w jakiś inny sposób, czasami wcale. To zależało tylko od jego licznych humorów. Gdy zrobiłam coś, co jemu się nie podobało, przeważnie mnie lekceważył. Wytrwale milczał nawet przez kilka dni, karząc mnie za nieodpowiednie zachowanie. Właśnie w takich chwilach zastanawiałam się nad jego przeszłością. Co spowodowało, że budynek zaczął żyć własnym życiem? Co kieruje nim w tej chwili? Jak na razie było to dla mnie tajemnicą, która momentami mnie przerażała. Jego niektóre działania stawały się coraz bardziej dziwne, a może nawet niebezpieczne? Nie byłam tego pewna, ale wydawało mi się, że jest zazdrosny o Neida. Zawsze po rozmowie z chłopakiem musiałam znosić nieme pretensje domu. Robił się złośliwy, momentami aż do przesady. Tak na przykład było teraz. Mimo, że jeszcze przed chwilą ogrzewanie działało bez zarzutu i na strychu było przytulnie ciepło, po wyjściu Neida powietrze oziębiło się o dobre kilka stopni. Okienko otworzyło się na oścież i, pomimo moich desperackich prób, nie dało się ponownie zamknąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No przestań! - warknęłam, po raz ostatni szarpiąc się z klamką, która ani drgnęła. - Co ja ci takiego zrobiłam? Ty nie żyjesz, słyszysz?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tak samo jak ty</i>, zdawał się mówić, chociaż nie padło ani jedno słowo. Właśnie w takich chwilach chciałam wyjść na dwór i nigdy nie wrócić do środka. Dom stawał się niepoczytalny, kiedy przemawiała przez niego złość lub zazdrość. Negatywne uczucia nigdy nie działały na niego dobrze. Nie skrzywdziłby mnie, ale i tak nie ułatwiał mi egzystencji. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra rób, co chcesz - westchnęłam ze zrezygnowaniem i usiadłam na podłodze, ukrywając twarz w dłoniach. Gdybym mogła, zapłakałabym z bezsilności. Ale nie potrafiłam. Nagle poczułam na sobie czyjś uważny wzrok, a potem dłoń na ramieniu. Zaskoczona podniosłam głowę do góry i spostrzegłam małą, rudowłosą dziewczynkę, uśmiechającą się do mnie z przygnębieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu jest pani smutna? - zapytała, patrząc na mnie niesamowicie zielonymi oczami, w których błyszczały ciekawskie iskierki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak ty się tu dostałaś? - spytałam, podrywając się z podłogi i odsuwając się od niej na bezpieczną odległość. Byłam przekonana, że nie słyszałam żadnych kroków. Przyjrzałam się jej jeszcze raz, odkrywając, że mała jest duchem. Dziwnym, niepokojącym, ale jednak tylko duchem. Za życia musiała mieć nie więcej niż sześć lat, tego byłam dziwnie pewna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przez drzwi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym posłała mi kolejny rozradowany uśmiech. - Przecież nie były zamknięte.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale otwarte też nie - zaprzeczyłam, ciągle nie rozumiejąc, co tu się dzieje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro tak uważasz - wzruszyła ramionami i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu, oglądając zgromadzone na nim rzeczy. Niekiedy przystawała, aby wziąć coś do ręki, ale zaraz traciła tym zainteresowanie i z powrotem odkładała na miejsce. W końcu ponownie stanęła obok mnie, opierając się o ścianę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś smutna - stwierdziła, monotonnym tonem, jakby odczytywała nazwę choroby z karty pacjenta, a nie prowadziła normalną rozmowę. - Strasznie smutna. Nie chcesz być tym, kim jesteś. Najchętniej wydostałabyś się stąd i nigdy nie wróciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy nie o tym przed chwilą myślałam? Może rudowłosa potrafi czytać w myślach? Jednak ona znowu posłała mi ten swój uśmiech, a na twarzy pojawiły się urocze dołeczki. Zawirowała dookoła własnej osi i przysiadła na parapecie, bez najmniejszego trudu zamykając uparte okno. Dom jej uległ. Czułam, jak jego nastrój się zmienia, a ogrzewanie znowu zaczyna działać. Był zadowolony z wizyty tej małej, lecz nie miałam pojęcia dlaczego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dom nie jest dla ciebie miły, ale już będzie, prawda? - rozpoczęła znowu, a w jej głosie słyszałam wyraźną naganę. Ściany domu zaskrzypiały, jakby przyjmowały ją z pokorą. To ci dopiero! Ten przeklęty budynek jej słuchał!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak ty to...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cierpisz, bo nie rozumiesz uczuć, które się w tobie rozwijają - ciągnęła dalej, lekceważąc moje pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem o czym mówisz - odparowałam, czując rosnące zniecierpliwienie. Z niepokojem obserwowałam słońce, które niemal całkowicie schowało się za horyzontem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Faceci są beznadziejni - westchnęła, kiwając energicznie główką tak, że rude fale zatrzepotały wokół niej. - Zwyczajnie postępują głupio i nie umieją przyznać się do swoich uczuć ani błędów. Nie chcą przyjmować czyjejś pomocnej ręki i źle na tym wychodzą. O niego nie musisz się bać, a przynajmniej nie teraz. Właśnie w tej chwili wchodzi do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nim zdążyłam zadać jeszcze jedno pytanie, na dole rzeczywiście rozległ się dzwonek do drzwi. Z pełnym skupieniem nasłuchiwałam jakichś innych dźwięków, ale gruba podłoga mi na to nie pozwoliła, idealnie tłumiąc wszystko, co działo się na parterze. Ponownie odwróciłam się w stronę niespodziewanego gościa, ale ona zrobiła minę niewinnego szczeniaczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pozwól mu zrobić to, co chce. Nie będzie to przyjemne dla żadnego z was, ale robi to tylko ze względu na ciebie. Mimo, że może jeszcze o tym nie wie - dodała ruda i, mrugając do mnie, rozpłynęła się w powietrzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku minutach klapa w podłodze podniosła się z cichym zgrzytem, a do środka niepewnie wszedł Neid. Z jego ciemnych, nieco zbyt długich włosów na podłogę ciągle skapywały kropelki wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, przemyślałem to - powiedział po chwili, unikając patrzenia w moim kierunku. - Myślę, że mogę ci pomóc, nie zabijając przy tym żadnych niewinnych ofiar. O ile ty ciągle tego chcesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mówił jedno, ale jego głos zdradzał, że nie jest do tego przekonany. Ciągle się wahał i... bał. Bał się tego, co zamierzał zrobić i wszystkich konsekwencji rytuału. W końcu westchnął, odnalazł książkę, po czym usiadł na podłodze, spoglądając na mnie wyczekująco.<br />
- To znaczy, co chcesz zrobić? - spytałam nieufnie. Zamiast mi odpowiedzieć, jedynie uśmiechnął się kpiarsko.<br />
- Czy to takie ważne? Chcesz być człowiekiem, a ja mogę ci to udostępnić - mruknął, kartkując kolejne stronice. Robił wszystko, aby tylko nie patrzeć mi w oczy.<br />
- Nie.<br />
- Nie? - Widocznie zaskoczyłam go swoją odpowiedzią, bo oderwał się od swojego dotychczasowego zajęcia i dokładnie zlustrował moją postać.<br />
- Nie, a przynajmniej dopóki nie powiesz mi, dlaczego to robisz.<br />
- Chcę pomóc. Sobie. Tobie. Z resztą to nieważne... Jeżeli nie chcesz, to nie będę cię do niczego zmuszał - westchnął i zamierzał wstać, ale mu przeszkodziłam.<br />
- Poczekaj - powiedziałam, przymykając na chwilę oczy. Miałam stanowczo zbyt mało czasu na podjęcie decyzji. Nie spodziewałam się, że przyjdzie z taką propozycją akurat teraz... Ale z drugiej strony, co mi szkodziło? - Dobra, możemy spróbować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy tego nie robiłem - uprzedził lojalnie, gdy już zajęłam swoje miejsce. - Nie wiem czy się uda, a skutki mogą być opłakane.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niepostrzeżenie przewróciłam oczami, choć mi również nie było do śmiechu. Jeszcze kilka godzin temu oddałabym wszystko za to, aby znów być człowiekiem, ale teraz na samą myśl tego, co zamierzamy zrobić, zrobiło mi się niedobrze. Szybko dopadły mnie wątpliwości, a do głosu chciał dojść zdrowy rozsądek, ale obojgu kazałam milczeć. To może być ostatnią szansą, żeby wrócić. Co z tego, że coś może pójść nie tak? Zawsze może. Co z tego, że prawdopodobnie będzie bolało? Nie takie rzeczy już znosiłam. Poza tym słowa tej niepokojącej dziewczynki... Prosiła mnie, abym mu pozwoliła robić, co chce. Tylko, czy chodziło jej akurat o to? </div>
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam przekonać samą siebie, a Neid ciągle patrzył na mnie wyczekująco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli nie chcesz, to zrozumiem. Mnie też jakoś nie pociąga wizja oddania ci mojej cennej krwi. Zbyt dużo stworów na nią czyha - próbował żartować, ale nie bardzo mu to wyszło. Był spięty i zestresowany. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, w porządku - westchnęłam, próbując oddychać głęboko i pozbyć się uciążliwych mdłości. Na chwilę zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam spostrzegłam w jego dłoni nóż. Mały, niepozornie wyglądający, ale zapewne bardzo ostry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już? - spytał, spoglądając mi w oczy. W jego własnych czaiły się mieszane uczucia. Z jednej strony chciał, aby było już po wszystkim, ale niepewność ciągle górowała nad wszystkim innym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekaj - szepnęłam, kręcąc głową. Nie mogłam myśleć, siedząc w jednym miejscu, dlatego wstałam i zaczęłam krążyć w kółko. - A jak wytłumaczysz bratu moją obecność? Nie będę już niewidzialna, jeżeli wszystko dobrze pójdzie. Powinniśmy się nad tym zastanowić. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem mu, że jesteś seryjnym mordercą, któremu postanowiłem udzielić schronienia - wzruszył ramionami w lekceważącym geście. - Pewnie to kupi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid! - miałam wielką ochotę trzepnąć go w tę pustą łepetynę, ale jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, wcisnę mu kit o wymianie międzyszkolnej. Powiem, że przyjechałaś z innego kraju do nas na wakacje, aby zapoznać się z naszą kulturą i, dlatego, że byłem taki uczynny, wspaniałomyślnie zgodziłem się ciebie wziąć pod swoje skrzydła. Co ty na to? - spytał niecierpliwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może być - przyznałam, ponownie zajmując swoje miejsce. Miałam miliony pytań i tyle samo zastrzeżeń, jednak wszystkie wyciszyłam i skupiłam się na czekającym mnie zadaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jak, gotowa?</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tak - wyznałam na przekór głosowi w mojej głowie. - To co mam robić? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty nic. Natomiast ja... No cóż, ponoć to nie będzie przyjemne - powiedział, krzywiąc się na samą myśl. Drżącymi rękoma otworzył księgę na odpowiedniej stronie i pogrążył się w lekturze, a ja czekałam. Nerwy zjadały mnie od środka, jednak pozwoliłam mu dokończyć, nie przerywając ani razu.</div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu podniósł głowę i sięgnął po coś do torby, której wcześniej nie zauważyłam. Wyjął z niej woreczek, świeczkę oraz zapałki. Nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, rozwiązał worek i nabrał z niego garść szarego proszku, który następnie zaczął rozsypywać wokół nas. Kiedy skończył, znaleźliśmy się w jednym, wielkim kole. Przyglądałam mu się, gdy zajmował swoje miejsce i na środku wysypywał resztę niezidentyfikowanej substancji oraz zapalał świeczkę. Knot niespodziewanie buchnął fioletowym płomieniem, a dym, który zaczął się z niego unosić, drażnił nawet moje drogi oddechowe. A przecież ja nie żyłam. Z niepokojem spojrzałam na Neida, który w pośpiechu szukał czegoś w księdze. Gdy tylko to znalazł, jeszcze raz obdarzył mnie spojrzeniem pełnym wątpliwości, a potem wypowiedział słowa, których nie znałam. Nie byłam nawet pewna, z jakiego języka pochodzą. Nie przypominał żadnego znanego. Po chwili, ku mojemu zaskoczeniu, podwinął rękaw bluzki i sięgnął po ozdobny nożyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno? - upewnił się ostatni raz. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie! Nie! Nie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Mimowolnie skinęłam głową, a potem było już za późno, aby cofnąć podjętą decyzję. Chociaż chciałam to przerwać, to nic nie mogłam zrobić. Jak w zwolnionym tempie obserwowałam ostrze noża, powoli przesuwające się po jego bladej skórze przedramienia. W miejsce cięcia natychmiast pojawiły się czerwone krople krwi, które spływały po nadgarstku, skapując na ziemię wcześniej obsypaną prochem. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na czerwoną ciecz, która rytmicznie uderzyła o podłogę. Nic się nie działo. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid, jesteś pewny, że... - Nie zdążyłam do końca sformułować swojego pytania. Zdążyłam tylko dostrzec grymas potwornego bólu, malujący się na twarzy chłopaka, a potem ten ból sięgnął i po mnie. Czułam jakbym rozpadała się na miliony kawałków, nic nie znaczących cząstek. Moja dusza sprzeciwiała się temu i wciąż walczyła, ale cierpienie było zbyt wielkie. Z minuty na minutę potęgowało się coraz bardziej i uparcie nie chciało minąć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Umierałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie. To było gorsze od śmierci. Nawet ona tak nie boli. W końcu kiedyś już przez to przeszłam. Uczucie, które teraz mną zawładnęło, było tysiąc, a nawet milion razy okropniejsze. Chciałam, aby wszystko minęło, lecz nie było mi to dane. Nikt teraz nie słuchał moich próśb. Szlochałam i wołałam, aby ktoś wreszcie mi pomógł, jednak żaden człowiek czy duch mnie nie słyszał. Gdzieś w podświadomości ciągle brzmiały mi słowa małej, rudowłosej dziewczynki, gdy mówiła:
<i>"Nie będzie to przyjemne dla żadnego z was..."</i> Czyli Neid znosi to samo? Nie miałam siły przebić się przez czerwoną mgiełkę bólu i otumanienia, więc nie mogłam tego sprawdzić. Po prostu liczyłam, że oboje to wytrzymamy. Kiedy myślałam, że to już się nigdy nie skończy, że zwyczajnie zwariuję, pochłonęła mnie ciemność. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No, to ten tego... Wreszcie stało się to, do czego tak dążyłam. I widzicie? Nikt nie zginął, a przynajmniej na razie xD</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Może nie wyszło tak jak chciałam i jest troszkę za krótko, ale jak to mówi nasz katecheta - It's Okay! </span><br />
<span style="font-size: x-small;">A teraz mniej przyjemne informacje...</span><br />
<span style="font-size: x-small;"> Od tej pory rozdziały będę ukazywać się mniej więcej co 2 tygodnie, a czasami nawet rzadziej :( Oczywistym powodem jest szkoła, a ten mniej oczywisty zachowam tylko dla siebie ;)</span><br />
<br /></div>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com40tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-17563531401215328392012-09-15T11:31:00.001+02:002012-09-16T11:33:55.418+02:00Rozdział 11<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b><br class="Apple-interchange-newline" />Alexis</b></i></div>
<br />
Przyglądałam się chłopakowi, gdy podchodził do okna i kucał przy stosie grubych, zapomnianych przez świat, książek. Pierwsze z nich przykrywała gruba warstwa kurzu, więc nic nie mogłam wyczytać z ich okładek. Jednak Neid najwyraźniej zdołał zauważyć pośród nich coś godnego uwagi. Nie byłam pewna, co to takiego, ale chyba mocno to nim poruszyło. Drżącymi rękoma sięgnął po opasłe tomisko opatrzone w czarną skórę, leżące na samym szczycie niestabilnej piramidy, a ja ze zdumieniem spostrzegłam, że jest to ten sam egzemplarz, którego nie rozumiałam i odrzuciłam na bok pierwszego dnia, gdy do domu zawitali nowi domownicy. Wtedy myślałam, że jest po prostu zwykłą książką, którą przywieźli moi rodzice ze swoich licznych podróży. Oni lubili gromadzić takie nieprzydatne dla nikogo śmieci. To była ich pasja, a ja nie umiałam odgadnąć jej ukrytego znaczenia. Po prostu z każdego wyjazdu musieli przywieźć kolejną, poszerzając już i tak rozbudowaną biblioteczkę. Nie kupowali jakiś pocztówek, figurek, obrazów, koszulek ze śmiesznymi napisami, tylko właśnie literaturę. Głupia obsesja? Być może, ale nie martwiłam się o to. W końcu każdy miewa od czasu do czasu swoje dziwactwa. Przynajmniej teraz nie musiałam narzekać na nudę, gdy ta rzeczywiście mnie dopadała. Wystarczyło przedostać się na strych i zatopić się lekturze. Tak łatwo było wtedy przenieść się w zupełnie inny świat bez kłopotów czy zmartwień. Mogłam chociaż udawać, że wcale nie jestem zwykłym duchem uwięzionym w starym, nienormalnym domu. Może dlatego w tamtej chwili nie przywiązałam zbyt dużej uwagi do tego egzemplarza, sięgając po coś, co mogłam chociaż bez problemu przeczytać? Nie miałam pojęcia.<br />
Teraz, widząc dziwną reakcję Neida, fragmenty układanki same zaczęły scalać się w jedną, wspólną całość, która trochę mnie przerażała. Wszystko, co opowiedział mi o sobie przez te kilka dni powróciło, rzucając nowe światło na mój tok rozumowania. Książka oprawiona w czarną skórę, a na jej okładce wyryty dziwny, skomplikowany, złoty znak... Podobną widziałam w jego rękach, gdy uciekał przed Oliverem ciemnymi zaułkami miasta. Ta, którą obecnie trzymał wręcz idealnie pasowała do tego opisu. Tylko czy taki zbieg wydarzeń jest możliwy?<br />
Neid nagle zaklął i zerwał się na nogi, odrzucając księgę na bok, która bezwładnie opadła na ziemię, otwierając się na pierwszej, lepszej stronie. Nie zareagowałam na ten wybuch agresji, tylko pozwoliłam mu się uspokoić, kiedy krążył bez celu po strychu. Przynajmniej nie niszczył żadnych mniej lub bardziej wartościowych przedmiotów... Dom jasno dawał mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z całej tej sytuacji, ale nie przejęłam się tym. Dalej stałam spokojnie na swoim miejscu i obserwowałam chłopaka do momentu, gdy się zatrzymał.<br />
- O czym myślisz? - spytałam cicho po dłuższej chwili, podchodząc do niego. Bardziej niż kiedykolwiek przypominał mi małego, zagubionego chłopca, który nie radzi sobie z własnymi problemami. Jednak byłabym idiotką, gdybym myślała, że tym razem da sobie pomóc. Może i ta sprawa coraz bardziej go przytłaczała, ale prędzej da się pożreć samemu Diabłu aniżeli splamić swój męski honor.<br />
- O niczym ważnym - odpowiedział niby spokojnie, ale w jego spojrzeniu widziałam iskierki gniewu. Nie potrafił ich zakamuflować, bo w końcu to oczy są ponoć zwierciadłem duszy. A przynajmniej ludzie tak mówią. Jeżeli to prawda, to jego była w tej chwili jedną, wielką, czarną dziurą, przesiąkniętą nienawiścią. Nie mogłam tylko rozszyfrować do kogo skierowane są te uczucia.<br />
- To ta sama? - dalej drążyłam temat, kiwając głową w stronę porzuconego przedmiotu. Brunet przekrzywił głowę na bok, spoglądając na mnie zmrużonymi oczami. Zastanawiał się, analizował, co może mi zdradzić, a co powinien zachować dla samego siebie. Znowu nie był ze mną szczery i w najmniejszym stopniu mi się to nie podobało.<br />
- Tak. Znowu znalazła się na mojej drodze, powracając niczym rzucony bumerang. Fajnie, co? Nawet nie wiedziałem, że rzeczy potrafią się tak przyzwyczaić do człowieka. Przeważnie jest trochę inaczej... Myślałem, że się jej pozbyłem, a ta wyprowadza mnie z błędu i na przekór się pojawia. Ciekawe tylko, ile śmierci za sobą pociągnie tym razem.<br />
Neid westchnął i usiadł na parapecie, ponownie nad czymś się zamyślając.<br />
- Nie rozumiem skąd się tu wzięła - mruknęłam sama do siebie, patrząc w stronę przeklętego tomu. Wyglądał tak niepozornie, gdy leżał na zakurzonej ziemi, tak brutalnie potraktowany. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jego karty mogą być nasiąknięte krwią tylu niewinnych ludzi. W końcu siostra Neida nie była jedyną, która przez niego ucierpiała. Był jeszcze ojciec chłopaka, jego przyjaciel i Bóg jeden wie, kto jeszcze.<br />
- Dany miał różne kontakty. Może sprzedał ją twoim rodzicom albo komuś, kto przekazał ją dalej? A z resztą czy to jest takie ważne? Teraz muszę wymyślić, co z nią zrobić. Jeżeli Clara się o niej dowie to już będzie koniec. Nie po to przechodziłem całe to piekło, aby zaczynać wszystko do nowa. Nie oddam mu jej teraz. Nie po tym co zrobił. Kilka miesięcy temu zrobiłbym to bez wahania, ale teraz absolutnie. Jeszcze nie wiem jak, ale ją zniszczę.<br />
- Wytłumacz mi jedno - zaczęłam, lekceważąc to, że znowu zaczął planować samotnie i nie miał zamiaru mnie w swoje plany wtajemniczyć. Postanowiłam, że sama się w nie wkręcę. - Co takiego w niej jest, że Oliverowi tak na niej zależy? Bo zależy, prawda?<br />
- Owszem, zależy - odpowiedział i wbrew sobie podszedł do niej, po czym podniósł ją z ziemi. - Jest cenna, bo zawiera zakazaną wiedzę. To ona pozwoliła mu przybrać ludzką postać i wykorzystywać ludzi. Czerpie z niej moc, a skoro jej nie posiada, to słabnie. Na tych stronach spisana jest najprawdziwsza magia.<br />
Jakkolwiek to zabrzmiało, nie uwierzyłam mu. Nie na początku. Wydawało mi się, że na nowo mnie okłamuje, próbuje zbyć, choć wydawał się być szczery. Sama nie wiedziałam już, kiedy mówi prawdę, a kiedy nie. W mojej głowie powstał prawdziwy mętlik rozbieganych myśli i może dlatego, tak ciężko mi było w tym momencie zaufać mu i dać się przekonać do tego, co mówił. Magia? To była dla mnie czysta abstrakcja, chociaż otaczała mnie ze wszystkich stron. Dom, w którym żyłam z całą pewnością miał coś z nią związanego, a samo moje istnienie było jej najlepszym dowodem. Czemu zatem wiara tak trudno przychodziła?<br />
- Nie wierzę - potrząsnęłam głową, próbując odgonić od siebie jego słowa. - Skoro Oliver był duchem i przyjął ludzką postać, to ja też mogę?<br />
Nie chciałam, aby nadzieja mną zawładnęła, ale nie było to łatwe zadanie. Bo może istniała jakaś szansa, abym mogła być ponownie człowiekiem? Mogłabym wyjść z domu i zacząć żyć! Nadrobić te wszystkie lata, gdy byłam zamknięta w czterech ścianach... Chciałabym odnaleźć rodziców. Pewnie nie mogłabym z nimi porozmawiać, ale chociaż zobaczyć ich z daleka. Jednak następne słowa Neida sprowadziły mnie na ziemię.<br />
- To nie jest takie łatwe - powiedział, przerywając moje radosne rozważania. - Wymaga to wielu poświęceń, ale najważniejsze jest jedno. Gdybyś chciała znowu być człowiekiem, w zamian musiałabyś skrzywdzić kogoś innego. Najlepiej gdyby była to osoba, która dużo dla ciebie znaczy. No, a największe szanse na pomyśle ukończenie tej ceremonii zapewnia zabicie tego kogoś. Zdobyłabyś się na to? Bo ja chyba nie.<br />
- Jak to? Skąd to wszystko wiesz?<br />
- Z ciekawości przejrzałem zapiski w księdze. Z tego, co tam jest napisane wynika, że to cały rytuał ofiarowania krwi. Takie pradawne hokus-pokus, rozumiesz? Dzięki niemu możesz przyjąć ciało ofiary lub stworzyć własne, ale z tego co dowiedziałem się nie jest to bezbolesne - posłał mi mroczne spojrzenie, które jasno świadczyło o tym, że było to dość łagodnie powiedziane.<br />
- Naprawdę ją czytałeś? - Sama nie wiedziałam, co bardziej mnie zszokowało. To, co powiedział czy to, że sięgnął po tą okropną lekturę.<br />
- Chciałem zobaczyć, co takiego jest w niej, na czym zależy Oliverowi. Na początku nie mogłem połapać się w tym wszystkim, ale z czasem przychodziło to coraz łatwiej. Litery na pierwszy rzut oka wyglądają dziwacznie i obco, ale jak się im przyjrzysz układają się w znajome słowa. - Podał mi książkę do ręki, a ja przyjęłam ją niechętnie, po czym otworzyłam na pierwszej stronie. Mimo, że wpatrywałam się w nią intensywnie przez kilkanaście minut, krwistoczerwone litery dalej pozostawały dla mnie tajnym szyfrem. Próbowałam dopatrzyć się chociaż jednego, znajomego znaczka, ale bezskutecznie.<br />
- Nic nie widzę - fuknęłam, oddając mu tom do rąk. Neid wyglądał na zaskoczonego i odrobinę zmieszanego, ale przyjął go bez wahania.<br />
- Dziwne - mruknął i wzruszył ramionami, sam kartkując pożółkłe stronice. - Dla mnie to jest przejrzyste.<br />
- Bo jesteś inny, nie zauważyłeś tego? Nikt normalny nie zadarłby z Diabłem.<br />
- Oliver nie jest Diabłem - zaprzeczył z dziwnym spokojem, nie odrywając wzroku od czytanego tekstu. - Jest jego pomocnikiem, sługusem. Potężnym, ale jednak ma kogoś nad sobą, kto go trzyma pod kontrolą. Gdy zacznie zbytnio dokazywać, pewnie zareaguje. Nie będzie ryzykować, że ktoś w świecie ludzi spostrzeże coś podejrzanego. Równowaga musi być zachowana.<br />
- Aha, i myślisz, że to, że tak ze mną tutaj sobie spokojnie rozmawiasz, jest w porządku? Nie zaburza harmonii?<br />
- To kolejny powód, dla którego Oliver się za mną ugania. Dostał takie rozkazy z góry i musi je wykonać. Ma mnie zabić przy najbliższej okazji. Widocznie, ostatnio zbytnio spoufalałem się ze światem metafizycznym i stałem się kłopotliwy.<br />
Nie rozumiałam, jak mógł mówić o tym tak spokojnie. Polują na niego potężne siły, które od dawna rządzą światem, a ten w ogóle się nie przejmuje. Albo nie daje tego po sobie poznać. Jedno z dwóch.<br />
- To jak? Robimy z ciebie człowieka? - spytał niespodziewanie, obdarzając mnie przy tym wyczekującym spojrzeniem.<br />
- Żartujesz sobie? - Nie było innej możliwości niż kolejny, durny dowcip z jego strony. Jednak on wydawał się być poważny.<br />
- Dlaczego nie? W końcu chcesz tego, a jakiś nędzny człowiek zawsze się przytrafi. Nie mówię, że ma to być ktoś porządny, z rodziną, pracą i takie tam. Równie dobrze możemy przysłużyć się światu i zabić jakiegoś niedoszłego mordercę czy kogoś komu w życiu się nie udało. Będzie nam wdzięczny.<br />
Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem, a on wreszcie wybuchnął śmiechem.<br />
- Widzę, duszyczko, że mocno się w to wszystko wkręciłaś - powiedział z łobuzerskim uśmiechem i zatrzasnął książkę tuż przed moim nosem. - Nie pozwolę ci, abyś kogoś skrzywdziła, nieważne jak zdegenerowaną gnidą by był ani jak bardzo by ci na tym zależało. Nie jesteś taka, zapamiętaj to sobie.<br />
A potem wstał i zostawił mnie samą, chowając przedtem książkę między stosem innych.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>Neid</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
Wyszedłem stamtąd, bo nie mogłem znieść jej widoku. Nie, nie Alexis, tylko tej przeklętej księgi. Zbiór kartek, który kawałek po kawałku wytrwale niszczył moje życie. Pozbawił mnie wszystkiego, co kochałem i tego, na czym mi zależało. Dziwne, prawda? Zawsze twierdziłem, że nic się dla mnie nie liczy. Przecież słabość to takie niemęskie uczucie! Nawet nie wiedziałem jaki błąd popełniam. Doceniłem to, co miałem, dopiero gdy to bezpowrotnie straciłem.<br />
Czułem się winny.<br />
Zwłaszcza, że zbyt dużo osób mi zaufało i zbyt dużo źle na tym wyszło. Potrafiłem wszystko idealnie spieprzyć. Po mistrzowsku umiałem ranić, nawet gdy nie robiłem tego celowo. Cholerny pech kierował moim losem i jak na razie wychodziło mu to świetnie. Potknąłem się na każdej przeszkodzie, która była ustawiona na drodze, którą podążałem. Mogłem złorzeczyć w duchu, ale to i tak nic nie zmieni.<br />
Może pora odpłacić za wszystkie błędy? Zwyczajnie odpuścić, dać się zabić przy pierwszej okazji? Bo czy uciekanie ma jeszcze jakiś sens?<br />
Nie, w żadnym razie nie dam satysfakcji Oliverowi! Wtedy nie byłbym sobą. Muszę próbować dalej i nie oglądać się za siebie. Księga się znalazła, trudno... Chociaż, może właśnie nie? Może najwyższa pora, aby połączyć siły z Alexis i działać razem? Schować swoją dumę do kieszeni i poprosić o pomoc? Księga mogłaby się tu przydać. Mógłbym... Tak, mógłbym wyświadczyć jej przysługę i nie narażać przy tym nikogo innego. Nie musielibyśmy wtajemniczać ani mordować niewinnych osób. Moja krew to klucz... Tylko czy to jest właściwa droga? Czy poradziłbym sobie z tym zadaniem?<br />
Zatrzymałem się w pół kroku, zaskoczony własnym pomysłem. To nie było głupie. Szalone, owszem. Jednak mogło się udać. Nigdy nie zagłębiałem się w tajniki magii, ale posiadałem dokładne instrukcje, więc może warto spróbować? W końcu każde działanie pociąga za sobą jakieś ryzyko.<br />
Wszedłem do salonu, ciągle rozważając wszystkie za i przeciw, ale w tym przeszkodził mi śmiech Clary. Przez ostatnie minuty jakoś zdążyłem o niej zapomnieć, lecz teraz wszystkie wydarzenia wróciły, zmuszając do jakiejkolwiek reakcji.<br />
- I co tam wymyśliliście ciekawego? - spytała rozbawionym tonem, spoglądając na mnie przez ramię. Świetnie się bawiła, bo wiedziała, że ma na razie znaczącą przewagę. Nie robiła nic, ale czy musiała? Może to był jej plan? Wyprowadzić nas z równowagi i sprowokować? Nie miałem pojęcia, ale miałem serdecznie dość jej towarzystwa. Jednak mimo sprzeciwów własnego ciała, usiadłem na przeciwko niej i przyglądałem się jej w milczeniu.<br />
- W co ty w ogóle grasz? - spytałem w końcu, gdy pierwsza odwróciła wzrok.<br />
- W to samo co ty - odparła, uśmiechając się promiennie. - To jak kolejna runda? Może być nawet zabawnie.<br />
Pokręciłem głową w rozdrażnieniu i wyszedłem z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie miałem zamiaru wędrować bez celu po okolicy, ale nie chciałem również przebywać w tym samym pomieszczeniu co Clara. Musiałem od niej odpocząć, chociaż na kilka godzin. Ruszyłem pierwszą alejką, a nogi same zaprowadziły mnie na pobliski cmentarz. W żadnym wypadku nie było to piękne, słoneczne, radosne miejsce, tętniące życiem. Bił od niego smutek tysięcy samotnych ludzi, których Śmierć brutalnie pozbawiła kogoś bliskiego. Mimo, że nigdy nie lubiłem odwiedzać tego typu miejsc, teraz niewidzialna siła przyciągnęła mnie tu niczym magnes - metal. Pochówek ojca miał się odbyć nazajutrz, a ja przez to zamieszanie z duchami zdążyłem o nim w jakimś stopniu zapomnieć. Wydawało mi się, że po prostu gdzieś wyjechał i kiedyś wróci, ale gdy tylko przekroczyłem granice muru cmentarnego poczułem się okropnie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że tak naprawdę nigdy go już nie zobaczę. Co prawda nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze, ale i tak będzie mi go brakować.<br />
Na cmentarzu panowały niesamowite pustki. Oczywistym powodem mogła być niesprzyjająca pogoda na takie wypady. Z nieba, prawie bez przerwy, siąpił lodowaty deszcz, a między nagrobkami szalał porywisty wiatr, który przesuwał zniczami we wszystkie możliwe strony. Po drodze minąłem tylko jedną, siwą staruszkę, którą nie odstraszała ta aura. Kobiecina wytrwale klękała przed starym, rozwalającym się grobem i, ze łzami w oczach, głaskała go z wyraźną tęsknotą. Nie poświęcając jej zbyt dużo uwagi, szybko skręciłem w pierwszą pustą alejkę. Nagrobek ojca był już gotowy od kilku dni, czekając na jutrzejszą uroczystość. Prosty, ale zarówno bardzo elegancki w budowie, wykonany z czarnego marmuru, sprawiał wrażenie zatopionego w żałobie. Z głośnym westchnieniem usiadłem na drewnianej ławeczce ustawionej z boku i ukryłem twarz w dłoniach. Nie chciałem o niczym myśleć. Pragnąłem po prostu wyłączyć wszystkie myśli albo skierować je na inne tory. Jednak było to tylko pobożne życzenie. Zbyt łatwo było tu wpaść w melancholiczny nastrój... Ja również się jemu poddałem.<br />
- Czemu jest pan smutny?<br />
Na dźwięk dziecinnego głosiku, który rozległ się tuż przy moim uchu, zerwałem się na nogi i z niedowierzaniem spojrzałem na małą, rudowłosą dziewczynkę siedzącą na tej samej ławce, na której przed chwilą sam spoczywałem. Nawet nie spostrzegłem, kiedy podeszła tak blisko. Jak to możliwe? Zwykle byłem nad wyraz ostrożny, ale jej kroków ani aury nie wyczułem. Jednak ona dalej patrzyła na mnie z troską i zainteresowaniem, malującym się w intensywnie zielonych oczach. Wyglądała może na pięć, ewentualnie sześć lat, lecz coś mi w niej nie pasowało. Była zbyt dojrzała jak na swój wiek.<br />
- Zgubiłaś się? - spytałem, przestępując z nogi na nogę i rozglądając się w poszukiwaniu jej rodzicielki. Tak małe dzieci nie powinny błąkać się same po takim miejscu, jak cmentarz. A już na pewno nie o tej porze. W końcu niedługo zapadnie zmierzch, a to raczej nie są sprzyjające warunki na odwiedzenie grobów zmarłych.<br />
- Ja? Nie, ale ty chyba tak - odpowiedziała zagadkowo, wesoło wymachując nóżkami. Uśmiechnęła się do mnie radośnie, ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych ząbków.<br />
- Dlaczego tak sądzisz? - Dalej kontynuowałem dyskusję, choć nie czułem się ani odrobinę pewniej. Mała nie była człowiekiem - teraz byłem o tym przekonany. Nie miała typowej ludzkiej energii, ale ta duchowa też była jakaś dziwna. Może dlatego, że zmarła w tak młodym wieku? Duchy dzieci zawsze są przerażające w swojej szczerości. Niedoświadczone przez los, nie umieją kłamać i mówią jedynie prawdę. To odstrasza większość osób. Mnie w innych okolicznościach też by zapewne przeraziło, ale ciekawość nie pozwała przerwać tej dziwnej rozmowy.<br />
- Zależy ci na niej - powiedziała po chwili zastanowienia, lekceważąc moje wcześniejsze pytanie. Jej wzrok zdawał się przewiercać moją duszę na wskroś i poznawać mój każdy sekret.<br />
- Wcale, że nie - natychmiast zaprzeczyłem, choć przecież nie powiedziała kogo ma na myśli. Ona chyba też to wychwyciła, bo znowu się uśmiechnęła. Tym razem bardziej złośliwie niż wcześniej. Brakowało jeszcze tego, aby pokazała mi język i zaczęła śpiewać jakąś durną przyśpiewkę typu: "Zakochana para..." Jednak ona nie robiła żadnej z tych rzeczy, tylko dalej się mi przyglądała i nic nie mówiła.<br />
- Przecież to jasne jak słońce. Gdyby było inaczej, to nie poświęcałbyś się dla niej w ten sposób. Znasz doskonale wszystkie konsekwencje tego, jeżeli coś pójdzie nie tak, a jednak chcesz to zrobić. Dla niej.<br />
- Nieprawda - To jedyne, co udało mi się wykrztusić. Mała zaskoczyła mnie i pozbawiła wszystkich, sensownych argumentów. - Jest mi potrzebna, abym mógł osiągnąć swój cel.<br />
- Wmawiaj to sobie - wywróciła oczami, wyraźnie sfrustrowana, po czym zniknęła. I co miałem zrobić? Kłócić się z powietrzem? Wiedziałem, że dziewczynka nie ma racji. Na wielu rzeczach mi zależało, na kilku chciałem, aby mi zależało, ale Alexis? Była użyteczna i nic więcej, tego byłem pewny.<br />
Cholerna smarkula niepotrzebnie mieszała mi w głowie, podsuwając coś, o czym nigdy bym nie pomyślał. I gdzie tu sprawiedliwość?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Na początku muszę uprzedzić, że rozdział nie był sprawdzany, więc za wszystkie błędy z góry przepraszam! </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Takiego obrotu spraw chyba się nie spodziewaliście, co? ;D</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Znowu pojawiła się nasza urocza dwójeczka oraz ta, wcale nie przerażająca, milusia rudowłosa ;D Tym razem wzięła w obroty Neida, a co z tego wyniknie? Pff... Zapewne niewiele, bo to dość uparty typ i nie tak łatwo przemówić mu do rozumu, ale nic nie zdradzam ;) Może coś innego wpadnie mi do tej mojej łepetyny. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Co do rozdziału, wiem, że nie lubicie tego, jak zaczynam zrzędzić i narzekać, więc po prostu się zamykam i zmykam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-6042460379937674682012-09-10T15:52:00.001+02:002012-09-12T17:37:03.785+02:00Rozdział 10<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Clara</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Od zawsze natura ludzka niezmiernie mnie drażniła. No dobra, nie od zawsze. Był moment w moim poprzednim życiu, gdy byłam z niego zadowolona, a może nawet w jakimś stopniu dumna? Jednak to szybko minęło. Teraz wprost nie mogłam przyglądać się słabości, niskiej odporności na ból i cierpienie oraz potwornej zmienności, które cechowały cały ten gatunek. Ludzie na ogół nie umieją podjąć decyzji i trzymać się jej do końca, a miłość czy nawet głupie, bezsensowne zauroczenie pozbawia ich jasności umysłu. Ogłupia oraz skłania do dziwnych wyczynów, które jedynie ośmieszają człowieka. To największe wady, choć wcale nie jedyne. Przez większość swojego istnienia błądzą bez celu, szukając swojego wielkiego szczęścia. Nie wiedzą, że takie coś w ogóle nie istnieje. Wszystkie wzloty i upadki są wpisywane w nasze życie pod dyktando ślepego losu, który miewa swoje kaprysy, lecz oni dalej wierzą, że wszystko zależy od nich. Śmiechu warte.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze żałośniejsze jest to, że kiedyś byłam kimś takim. Tak jak oni ulegałam pokusom i żyłam, ciesząc się każdą, nawet błahą, chwilą. Miałam kochającą rodzinę, niezawodnych przyjaciół, cudownego chłopaka. Jednym słowem sielanka. Jak każdy popełniałam liczne błędy, ale starałam się być dobrym człowiekiem. Jednak coś poszło nie tak, dlatego skończyłam tu, gdzie jestem obecnie. Moja pycha w końcu wyrwała się spod kontroli, biorąc górę nad wszystkim innym. Zaprzedałam swoją duszę Diabłu i teraz muszę mu służyć do końca swojej nieśmiertelnej egzystencji. Wykorzystywał mnie do swoich celów, a ja w tej kwestii nie miałam nic do powiedzenia. Byłam i dalej jestem zwykłym zerem. Chociaż posiadałam pewne zdolności, które chroniły mnie przed unicestwieniem, nie mogłam czuć się pewnie. To, że znałam człowiecze wady oraz zalety, było mi bardzo na rękę, bez wątpienia stanowiąc największy atut. Wiedziałam, że szalenie łatwo jest ich wykorzystać i właśnie na tym polegało teraz moje zadanie. Miałam wkręcić się w tą uroczą rodzinkę, a raczej jej żałosną resztkę i zbliżyć się do Neida. To on był utrapieniem mojego Pana, więc należało go zlikwidować. Gdyby to tylko było takie łatwe! Ale nie było. Samo dotarcie do miejsca, w którym aktualnie się znajduję zajęło mi stanowczo za dużo czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przelotem spojrzałam na blond chłopaka siedzącego obok mnie na kanapie. On również był taki głupi i naiwny! Nie wyróżniał się niczym niezwykłym ponad tłum bezmózgów. Zauroczenie całkiem go oślepiło. Nawet nie zauważył, że w jego ukochanej zaszły jakieś znaczące zmiany, a przecież tak wytrwale twierdził, że zawsze i wszędzie pozna swoją miłość. Nawet w ciemności odróżni ją od milionów innych kobiet, bo ona jest wyjątkowa. Czcze gadanie. Nawet nie przypuszczał, że Clara, którą znał, już dawno przestała istnieć. Dosłownie. Została zabita, a jej dusza błądzi teraz gdzieś między wymiarami, nie mogąc dostać się do upragnionych Zaświatów. Samotna, zagubiona, nieszczęśliwa dryfuje w pustce, w kompletnym niebycie. Nigdy nie znajdzie swojego szczęścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oliver zabił dziewczynę, a następnie udostępnił jej ciało mnie, abym mogła wykonać powierzone mi zadanie. Było to okrutne z jego strony, ale ja już dawno przestałam przejmować się takimi rzeczami. Ludzie byli jedynie zwykłymi pionkami, które trzeba poświęcić, aby wygrać. Dokładnie tak jak w szachach. Nie da się zwyciężyć, mają ich cały komplet. Trzeba ryzykować, wystawiać te słabsze, aby w ostatecznej rozgrywce zatryumfować nad przeciwnikiem. Jednak tu potrzeba była ogromna ilość cierpliwości, a mnie to zadanie zaczęło już powoli męczyć. Owszem, miało swoje plusy, ale minusy zdecydowanie przeważały. Młody Dasom denerwował mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Kombinowałam, planowałam, układałam sobie wszystko w głowie, ale to nic nie dawało. Gdy zbliżałam się do celu dostatecznie, aby móc zadać ostateczny cios, coś stawało mi na przeszkodzie. Raz był to ten cholerny dom, a raz ta nieznośna dusza, która bez przerwy kręciła się koło chłopaka. Co prawda, udało mi się ich na moment przestraszyć i zasiać ziarnko niepewności, ale koniecznie muszę coś zmienić w swojej taktyce. W tym ostatnim po mistrzowsku przeszkadzał mi Matt. Nie mogłam myśleć, gdy pożądanie brało górę nad instynktem samozachowawczym. Zwłaszcza, że zdążyłam się już odzwyczaić od ludzkich uczuć i emocji. Będąc duchem, nie musiałam się nimi do tej pory przejmować. Teraz zdrowy rozsądek nie miał już nic do gadania, gdy, chcąc nie chcąc, zostawaliśmy sami w jego pokoju wieczorami. Kiedy zasypywał mnie śmiałymi, namiętnymi pocałunkami, a jego dłonie zaczynały błądzić po moim ciele, automatycznie zapominałam, po co w ogóle znalazłam się w tym starym domu. W tamtych chwilach liczył się tylko on, choć później wcale mi się to nie podobało. Pozbawiał mnie koncentracji, nad którą pracowałam przez tyle stuleci. Przy nim odkrywałam, że wszelkie treningi mają się nijak do testu praktycznego. Być może powinnam go odtrącić, zranić, ale nie potrafiłam. Byłam słaba i tego nie dało się ukryć. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wybacz, muszę na chwilę wyjść - zwróciłam się do Matta mocno przesłodzonym głosem i, jednym ruchem, wyswobodziłam się z jego objęć, po czym wyszłam na zewnątrz. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, poczułam na skórze chłodny wietrzyk, który wywołał u mnie dreszcze. Przez moment zapragnęłam wrócić do środka, choćby po jakieś okrycie, lecz czując nieprzychylną aurę bijącą od budynku, natychmiast porzuciłam ten pomysł. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz sobie próbować - zwróciłam się szeptem do leciwych ścian i z uśmiechem satysfakcji ruszyłam przed siebie, w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie tak łatwo było mnie zniechęcić, ale trzeba było przyznać, że ta chatka pozwalała sobie na coraz więcej. Tak jakby uprzykrzanie mi życia obrała sobie za swój najnowszy cel istnienia. Zaczęło się niewinnie od skoków napięcia w żarówkach oraz dymiących garnków, a teraz doszło do tego, że przeklęte miejsce coraz rzadziej pozwalało mi wychodzić czy wchodzić do swojego wnętrza. Pewnie ta dusza, którą widziałam kilkakrotnie obok Neida, zbyt długo przebywała w tych czterech ścianach. Dom uznał ją za swoją własność i uczynił więźniem. Może to i lepiej? Przynajmniej jeden kłopot z głowy. Widziałam, że oboje z chłopakiem spiskują coś za moimi plecami, ale jakoś wcale mnie to nie niepokoiło. Dziewczyna nie ma takiej mocy, aby móc się przeciwstawić, dlatego to tylko kwestia czasu, nim dopnę swego. Sam Neid też niewiele może zdziałać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nogi same niosły mnie do przodu, a ja im nie przeszkadzałam. Chciałam przemyśleć kilka spraw, nie ważne jak daleko od tego przeklętego domu. Jednak nie było mi to dane. Po kilku minutach zbawiennej ciszy, rozdzwonił się ostry dzwonek telefonu. Wiedziałam, że nie powinnam go lekceważyć, więc z niechęcią sięgnęłam po urządzenie do kieszeni. Nawet nie musiałam patrzeć na wyświetlacz, aby wiedzieć czyj numer na nim zobaczę. Z wahaniem w końcu odebrałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To już za długo trwa - usłyszałam zniecierpliwiony, męski głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciebie również miło słyszeć, Oliverze - przywitałam się niby grzecznie, teatralnie wywracając oczami. Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później będzie chciał mnie popędzić, a tego nie lubiłam. Wolałam pracować swoim tempem, niż lecieć po łebkach i byle jak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczyniłaś jakieś postępy? - nie ustępował, całkowicie mnie przy tym lekceważąc. Kultura osobista nie była jego mocną stroną. - A może nie dajesz sobie rady z tym dzieciakiem? Może powinienem wysłać kogoś innego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno większe od ciebie - odpyskowałam, z satysfakcją przypominając sobie, że sam zawiódł na tym gruncie. Chłopak zdołał go wykołować i to nie jeden raz. Neid był cwańszy, niż ktokolwiek by się spodziewał, chociaż na początku sprawiał wrażenie mało rozgarniętego oraz zastraszonego. - Bo czy to nie ty dałeś mu uciec, kiedy miałeś idealną okazję raz na zawsze skończyć te gierki? Sam się potknąłeś, więc nie wymagaj ode mnie czegoś niemożliwego. Pracuję nad tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli ci się nie uda...</div>
<div style="text-align: justify;">
- To co? - przerwałam zezłoszczona. - Naskarżysz na mnie? Pogrozisz palcem? Wybacz, Ollie, ale wydaje mi się, że już niezbyt długo posiedzisz na swoim stołku. Bardzo szybko możesz z niego spaść i nie będzie to najprzyjemniejszy upadek. Do usłyszenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozłączyłam się, nie czekając na jego odpowiedź, a w następnej chwili poczułam się okropnie. Czemu właściwie to powiedziałam? Co mnie podkusiło? Dlaczego postanowiłam zastraszać kogoś o tak silnej pozycji? Robi się coraz ciekawiej...</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam i ruszyłam w stronę parku. Silny wiatr postrącał w nocy dużo żółtych, pomarańczowych oraz czerwonych liści, tworząc wielobarwny dywan. Wokół panowała niesamowita cisza. Na licznych alejkach nie widać było nawet jednej osoby. Podczas całego spaceru spostrzegłam jedynie kulawego kundla, który przeciął mi drogę, obdarzając przy tym zlęknionym spojrzeniem. Nawet on nie czuł się tutaj zbyt pewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie poświęcając mu szczególnie dużo uwagi, kontynuowałam swoją wędrówkę. Czułam się jak na jakieś obcej planecie, na której nie wykryto żadnych oznak życia. Wiatr śmiało hulał w koronach drzew, poszerzając obfity liściasty dywan zalegający na alejce. Chciałam spotkać kogoś, kogokolwiek, by upewnić się, że nie zostałam tu całkowicie sama. Ostatnim punktem zaczepienia był plac zabaw, który widziałam z daleka. Pełna optymizmu minęłam żółte barierki, które go otaczały i rozejrzałam się dookoła. Tutaj również nie zastałam żadnego człowieka. Z wielkim rozczarowaniem opadłam na pierwszą z huśtawek i oparłam się ramieniem o zimny, żelazny łańcuch. Sama nie wiedziałam, co mnie przyciągnęło w te strony, a także co sprawiło, że czułam się tak potwornie. Samotność nigdy mi nie przeszkadzała, lecz teraz uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Zechciało mi się płakać, krzyczeć i uciec jak najdalej od tego miejsca. Nawet nie spostrzegłam, gdy słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach, następnie ginąc gdzieś w gęstych blond lokach. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego pani płacze? </div>
<div style="text-align: justify;">
Zdezorientowana spojrzałam do góry i spostrzegłam, że tuż nade mną stoi mała, rudowłosa dziewczynka. Jej urocza, piegowata twarzyczka oraz duże, zielone oczy wyrażały wielką troskę. Wyglądała mniej więcej na jakieś pięć, może sześć lat, ale było w niej coś takiego, co nie pozwalało w to uwierzyć. Zachowywała się znacznie doroślej niż dzieci w tym wieku. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu jest pani smutna? - Nie dała mi spokoju, dopytując się, co jest powodem mojego złego samopoczucia. Była ciekawska i dociekliwa, czym już na starcie wzbudziła moją podejrzliwość. Szybko otarłam policzki, spoglądając na nią hardo. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To chyba nie jest twoja sprawa, mała - warknęłam, zrywając się z miejsca. Uparte dziewczę nie chciało dać mi spokoju, podążając za mną krok w krok. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czasem lepiej podzielić się swoimi kłopotami z innymi - powiedziała, posyłając mi wymowne spojrzenie. Okrągła, nieco pyzata twarzyczka spochmurniała, jakby rudowłosa liczyła, że usłyszy ode mnie inną odpowiedź. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wybacz, nie lubię rozmawiać o problemach z kimś, kogo pierwszy raz widzę na oczy - przerwałam, wzdychając głęboko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, że coś cię trapi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś nie przypominam sobie, abym zgodziła się przejść na "ty" - wypomniałam jej, przyspieszając kroku. Chciałam jak najszybciej pozbyć się natrętnego towarzysza, ale przypominało to raczej walkę z wiatrakami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zgadzasz się z czymś, co zostało na ciebie narzucone, ale sama o tym nawet nie wiesz. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że może być inaczej niż teraz. Ślepo wykonujesz czyjeś żądania, nie zastanawiając się, jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie. To błąd, którego potem będziesz żałować. Na świecie istnieją ważniejsze rzeczy od zemsty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymałam się w pół kroku, zaskoczona jej słowami. Chciałam zapytać, co chce przez to powiedzieć, ale dziewczynki już nie było. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając mnie samą z własnymi rozszalałymi myślami. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, dlatego też powolnym, męczeńskim krokiem wróciłam do domu. Nie zapowiadało się na to, że dzisiejszego dnia otrzymam odpowiedź na którekolwiek z moich wielu pytań. Zamiast wymyślić coś, co raz na zawsze rozwiązałoby sprawę z Neidem, ja musiałam napotkać tę dziwną dziewczynkę, która wygadywała niepokojące rzeczy. W mojej głowie zapanował jeszcze większy chaos. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ulice dalej pozostawały puste, jedynie co kilkanaście minut szosą przemykał jakiś samochód, szybko znikając za najbliższym rogiem. Pogoda nie sprzyjała długim spacerom - w końcu zaczynała się prawdziwa jesień. Pomimo, wciąż panującego, ciepła z nieba niemal nieprzerwanie sączył się lodowaty deszcz. Na sobie miałam jedynie cienką bluzkę na ramiączkach, co musiało wyglądać dość dziwnie, biorąc pod uwagę obecne warunki pogodowe. Mnie to nie przeszkadzało, ale i tak z wielką ulgą dotarłam do domu. Jak za każdym razem powitał mnie lodowatym powiewem wiatru, przekazując, jak bardzo mnie tu nie akceptuje. Wiedział, że chcę zrobić krzywdę nowym właścicielom, dlatego starał się mi to utrudnić. Szkoda, że był bezsilny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wreszcie znalazłam się w salonie, nikogo w nim nie zastałam. Matt nie siedział już na kanapie, wiec pewnie był już w swoim pokoju, ślęcząc nad kolejnym projektem lub innym, przywleczonym z pracy, zadaniem. Uważał, że teraz on musi wziąć odpowiedzialność za młodszego brata, aby nie obciążać, pogrążonej w żałobie, matki. Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo nie chce odesłać tego dzieciaka do rodzicielki, jak to uzgodnili. Za wszelką cenę pragnął zatrzymać go w tym domu. Dla mnie to było nawet na rękę - nie musiałam ścigać bachora po całym kraju, lecz dalej stanowiło to niewyjaśnioną zagadkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Korzystając z chwili spokoju, ułożyłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam bezmyślnie przełączać kanały telewizyjne, tylko po to, by zagłuszyć wszystkie wspomnienia dzisiejszego dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No to by było na tyle :) Mam nadzieję, że jednak ktoś dotrwał do końca i nie wszystkich zniechęcił sam tytuł tego rozdziału. Bo co ona wymyśliła, żeby pisać z perspektywy tej niedobrej, podlej Clary? Jednak pomyślałam, że pomoże mi to chociaż trochę lepiej przedstawić postać dziewczyny, bo ostatnio coś zaczęła żyć własnym życiem. I zaskoczę was - tym razem nie będę narzekać na rozdział ;D Teraz zostawiam to tylko i wyłącznie wam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">A tak poza tym jak tam pierwszy tydzień szkoły wam upłynął? Przeżyliście? Bo ja ledwo, ledwo -.-</span></div>
<br class="Apple-interchange-newline" />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-38665286088104111462012-09-02T20:09:00.004+02:002012-09-04T18:25:16.516+02:00Rozdział 9 <br />
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>To nieprawda. Niemożliwe. Absurd. </i></div>
Nie. Żadne z powyższych słów w pełni nie oddaje powagi sytuacji, w której się znaleźliśmy. Wszystko wskazywało na to, że Clara nie jest tym, za kogo się podawała na samym początku. Co prawda, nie byłam do końca pewna kim jest i jakie wpływy posiada, ale wiedziałam, że była w to wszystko zamieszana. Czy mogła nam zaszkodzić? Bez dwóch zdań. To tylko kwestia czasu, gdy pokaże, na co ją tak naprawdę stać. Jednak czekanie na jej ruch wymagało ogromnego samozaparcia oraz cierpliwości, których przecież wcale nie posiadałam. Musiałam walczyć sama ze sobą, aby nie stracić zimnej krwi i nie rzucić się na nią przy najbliższej okazji.<br />
W jednej chwili poczułam jakby droga, którą znam od lat i wydawało się, że nie może mnie niczym zaskoczyć, zmienia się nie do poznania. Z przerażeniem obserwowałam, jak powstają na niej nowe, trudne do pokonania przeszkody. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek uda mi się przez nie przedrzeć bez żadnych strat. Momentami pragnęłam zawrócić, lecz coś wytrwale pchało mnie przed siebie i nie pozwalało się wycofać, zanim nie dotrę do ustalonego celu. Ciekawość kazała brnąć naprzód, pomimo niedogodności, których doświadczałam aż w nadmiarze.<br />
Bagno, w które nieroztropnie wpadłam, zbliżając się do Neida, zaczyna mnie pochłaniać coraz głębiej i głębiej, a gałąź, której się uchwyciłam w desperackim geście ratunku, trzeszczy, jakby zapowiadając niechybne pęknięcie. Jednak ciągle miałam nadzieję, że uda mi się wyjść z tego obronną ręką. Dopiero pojawienie się tej niepozornej blondynki zachwiało moją wiarę. Jej ujawnienie się mocno pokomplikowało całą sytuację.<br />
Użalałam się nad sobą, ale w końcu to nie ja byłam tutaj głównym celem. Był nim Neid i nawet on nie potrafił ukryć swojego przerażenia najnowszymi informacjami. Był pewien, że udało mu się uciec przed nieuniknionym, lecz znowu ktoś wyprowadził go z błędu. I to kto! Dziewczyna brata. Prawie członek najbliższej rodziny! Nie był przygotowany na taki cios. Nikt nie był.<br />
Następnego ranka Clara, jak gdyby nigdy nic, zeszła do salonu, gdzie siedzieli już pozostali domownicy przy wspólnym śniadaniu. Dalej była milusia i urocza, grając spokojną blondyneczkę, która nie ma o niczym pojęcia, lecz to były tylko pozory. Ja widziałam w niej nowego wroga, z którym należy się liczyć. Gdy podeszła do Matta, opadła na jego kolana i pocałowała go w policzek, we mnie wezbrały mdłości. Biedny chłopak nawet nie wiedział, w co się uwikłał i komu okazuje tyle czułości. Pewnie nie przypuszczał, że jego ukochana jest... No właśnie, kim? Duchem? Demonem? A może po prostu ludzkim pośrednikiem związanym z Oliverem? Każda opcja była równie przerażająca.<br />
Czułam się potwornie, obserwując, jak blondyn uśmiecha się do niej ciepło, szepcząc do jej ucha czułe słówka. Był nieświadomy, że cały ten związek jest zwykłą fikcją, która umożliwiła Clarze dotarcie do jego brata. Nic na razie nie mogłam na to poradzić, oprócz bezustannego obserwowania i złorzeczenia w myślach. Modliłam się, aby i Neid wykazał się podobną wytrzymałością, choć widziałam, że jest to dla niego jeszcze trudniejsze. Oboje wczoraj po zażartej dyskusji postanowiliśmy cierpliwie zaczekać na jej następny ruch. Chłopak dość długo obwiniał samego siebie, że nie wyczuł jej na samym początku, ale zdołałam mu wytłumaczyć, że nie ma w tym jego winy. W końcu kto podejrzewałby swoich bliskich o spiskowanie z wrogiem? Ja z całą pewnością nie. Dziewczyna w mistrzowski sposób wykorzystała naszą uśpioną czujność. Nawet w tej chwili żadnym gestem nie zdradzała, że w ogóle pamięta wczorajszy wieczór. Śmiała się i żartowała, nie spoglądając w stronę młodszego z braci.<br />
Wiedziałam, że to tylko jej gra. Byliśmy na wojennej ścieżce, a ona dyktowała zasady, wedle których ma się odbyć to starcie. Nie dało się ukryć, że na razie jesteśmy na straconej pozycji. Niepewność - to jedyne, czego mogliśmy być w tej chwili pewni.<br />
Do mojej głowy napłynęło wspomnienie lekcji historii z moją starą profesorką. Była to miła kobieta w podeszłym wieku, ale jej zdrowie psychiczne nie było w najlepszej formie. Zostało wyniszczone przez tłumy rozwrzeszczanych nastolatków, przetaczających się przez jej klasę. Często zapominała, gdzie jest i o czym mówiła przed sekundą. Czasami gubiła się w czasie, tak że wydawało się jej, że znajduje się w odległej przeszłości. Nieraz wyciągała któregoś z uczniów na środek klasy i wykrzykiwała bardzo dziwne, niestworzone rzeczy, a raz zmusiła nas do interwencji, gdy uznała, że jeden z chłopaków jest szpiegiem nadesłanym przez wrogie wojska i należy go zlinczować. Biedny Tom długo musiał się zbierać po tym przeżyciu, gdy stara kobiecina zaczęła mierzyć w niego dużą, drewnianą linijką, jakby ta była karabinem maszynowym.<br />
Pomimo swojej dziwności nikt tak dobrze nie wpajał do młodych umysłów dziejów historii jak ona. Może dlatego dyrektor nie kwapił się z odesłaniem jej na zasłużoną emeryturę? Wszyscy uznawali go za potwornego człowieka, który wykorzystywał swoich podwładnych ponad ich możliwości. Nie mam pojęcia dlaczego nikt nie postanowił zareagować w tej sprawie. Jednak to nie jest teraz ważne.<br />
Na lekcjach z panią Spars nie było mowy o nudzie. Mimo, że nie lubiłam historii, to dzięki jej zaangażowaniu zapamiętałam kilka ważnych faktów. W tym momencie sytuacja, w której obecnie się znaleźliśmy przypominała mi wojnę pozycyjną. Clara testowała naszą cierpliwość i czujność, a sama spokojnie czekała, aż któreś z nas nie wytrzyma i poda się jej gotowe na tacy. Niestety to nie będzie takie łatwe. Upartość, która była wielką zmorą w naszych charakterach na pewno bardzo się przydała. Nie zamierzaliśmy pierwsi wyskakiwać z okopów na pewną śmierć. To do niej należy pierwszy krok.<br />
- Trzeba coś wymyślić - szepnęłam do Neida, gdy wreszcie zostaliśmy sami w kuchni. Dzisiaj wypadała jego kolej na zmywanie naczyń, a ja postanowiłam wykorzystać tę chwilę samotności na omówienie kilku ważnych rzeczy. - To się robi chore, a ja dłużej nie wytrzymam tej niepewności.<br />
- To myśl - warknął, znęcając się nad czystym już talerzem. Z zaciętą miną szorował go dalej, choć można się było już w nim przejrzeć. - Tylko rób to po cichu, bo ona podsłuchuje.<br />
- Skąd możesz to wiedzieć?<br />
- Czuję ją. Siedzi w salonie, a przez te liche drzwi wszystko słychać - westchnął i w końcu odłożył naczynie na swoje miejsce, ale po chwili znów sięgnął po następne, aby powtarzać tortury od nowa. Ciepła woda z mydlinami wypełniła już prawie cały zlew i lada moment miała wydostać się poza jego granice, zalewając kuchenny blat oraz podłogę, ale Neid zdawał się tego nie zauważać. W zamyśleniu przecierał talerz mokrą gąbką, nie zwracając uwagi na takie błahostki. Ostatnio strasznie dużo myślał. Co chwila popadał w zadumę, jakby analizując swoje niedawne kroki i planując następne.<br />
- Neid - próbowałam zwrócić jego uwagę, ale nadaremnie. Wciąż błądził myślami gdzieś daleko, a woda powoli zaczęła skapywać na kafelki. Z głośnym westchnieniem zakręciłam kran, przyglądając się chłopakowi z troską. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo się nim przejmuję. Nie powinnam tego robić, nie powinnam nic czuć. W końcu jestem duchem, wydawałoby się, że pozbawionym wszelkich ludzkich emocji. Jednak coś się we mnie zmieniało i ani trochę mi się to nie podobało.<br />
- Dlaczego zakręciłaś? Jeszcze nie skończyłem! - zawołał nieco oburzony, gdy w końcu wrócił do świata żywych.<br />
- Czego nie skończyłeś? Zalewać całą kuchnię? Bo żadnych brudnych naczyń już tutaj nie widzę - mruknęłam, wskazując pusty blat. Neid nieco się zmieszał, ale zaraz wrócił do swojej cynicznej postawy.<br />
- Tak bardzo przejmujesz się tym domem? Wydawało mi się, że wcale ci na nim nie zależy.<br />
- Bo nie zależy - potwierdziłam wbrew sobie. - Jednak chyba odbiegamy od ważniejszego tematu, nie sądzisz?<br />
- To nie jest dobre miejsce na takie rozmowy - powiedział, w wymowny sposób spoglądając na drzwi. Wiedziałam, o co mu chodzi. Clara była w pobliżu i mogła podsłuchać coś niepożądanego. Odkąd okryła tę szczelną tarczę, pod którą skrywała swoją prawdziwą osobowość, ja również mogłam ją wyczuć, choć niedokładnie. Każdy człowiek ma w sobie coś niezwykłego - pewną silną energię życiową, która w poszczególnych momentach życia przybiera różne odcienie oraz jasność. Im bliżej jest ktoś śmierci tym powłoczka go otaczająca ciemnieje, mętnieje i robi się coraz słabsza. Przy zdrowych, nowonarodzonych dzieciach jaśnieje ona pełnym blaskiem, prawie bolesnym dla potencjalnego odbiorcy. Neid odbierał to wszystko znacznie czulej ode mnie. Być może od początku wiedział, że z energią Clary jest coś nie tak, ale zlekceważył to uczucie.<br />
- Trzeba wymyślić jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli swobodnie porozmawiać, ale biorąc pod uwagę to, że nie możesz wychodzić z domu, to będzie wręcz niewykonalne - stwierdził chłopak, obdarzając mnie niechętnym spojrzeniem. Psułam jego plany i utrudniałam zadanie, dlatego gdyby tylko mógł, pewnie wykluczyłby mnie z tego wszystkiego. Jednak słowa Clary jasno wskazywały, że jestem w to w jakimś stopniu zamieszana.<br />
- A co jeżeli powiem, że chyba wiem, gdzie możemy spiskować do woli? - spytałam, rozmyślając czy dobrze robię, proponując mu to.<br />
- Zamieniam się w słuch - odparł, spoglądając na mnie wyczekująco, a ja straciłam całą swoją pewność siebie. Przygryzłam policzek zastanawiając się czy postępuję właściwie. W tej sekundzie odezwała się egoistyczna część mojego jestestwa. Pomysł, który przed chwilą wydawał się idealny, teraz już taki nie był. W końcu na strychu było całe moje życie. Dosłownie i w przenośni. To tam znajdowały się wszystkie wspomnienia, sumiennie gromadzone od lat. To tam kryłam się, gdy czułam się źle i nikt nie miał wstępu do mojego świata. Miałam pozwolić, aby on złamał tę zasadę?<br />
<i>- Ile ty masz lat, że przejmujesz się takimi rzeczami? Pięć? Nie jesteś małym dzieckiem, które zazdrośnie broni swojej zabawki... A może jesteś? - Moja podświadomość znowu się ze mnie naigrawała.</i><br />
- Chodź - powiedziałam, ignorując chichot, który rozległ się w mojej głowie i poprowadziłam go przez salon prosto na piętro. Widziałam jak Clara obdarza nas zaciekawionym spojrzeniem, ale dalej pozostaje na swoim miejscu w objęciach Matta.<br />
Dotarcie na miejsce nie zajęło nam dużo czasu, choć na początku Neid z niechęcią patrzył na starą, drewnianą drabinkę, która sprawiała wrażenie tak delikatnej, że byle podmuch wiatru mógłby ją połamać na kawałeczki. W końcu zaryzykował i oboje znaleźliśmy się na poddaszu.<br />
- Niezły bałagan - skwitował, gdy w końcu skończył badać nowy teren. - To twoje królestwo?<br />
- Ciasne, ale własne. Wątpię, aby ona chciała się tu zapuszczać.<br />
- Niby dlaczego? Miejsce jak każde inne - odparł, wzruszając ramionami.<br />
- Po prostu tak czuję. Sama musiałam się nieźle przełamać, aby tu wejść po tym gdy... - westchnęłam, patrząc na niego błagalnie. - To miejsce ma w sobie coś, co odstrasza dusze. A ja po prostu zawsze byłam inna. Clara raczej tu za nami nie wejdzie, a podsłuchiwanie graniczy z cudem.<br />
Neid dalej nie wyglądał na przekonanego, ale wzruszył ramionami i ruszył do przodu, przeglądając zgromadzone tu rzeczy. Przedmioty, których tak zazdrośnie broniłam przed resztą świata. W końcu, nie mając lepszego pomysłu, oparł się o ścianę i jeszcze raz przeczesał spojrzeniem całe pomieszczenie.<br />
- To co z nią zrobimy? Jest niebezpieczna - odezwałam się cicho, niepewna, czy w ogóle zechce mnie słuchać.<br />
- Tego nie wiemy - zaprzeczył, a ja wywróciłam oczami. Jasne, tak przypadkiem nazwała go złodziejem i zwróciła się do mnie, choć w ogóle nie powinna dostrzec mojej postaci. To niemożliwe. - Ja bym jeszcze zaczekał. W końcu to chyba uzgodniliśmy wczoraj.<br />
Mogłam się spodziewać, że będzie próbował mnie zbyć. Pewnie już wszystko zaplanował i sam chce rozwiązać problem. To byłoby w jego stylu.<br />
- Ale...<br />
- Hej, co to jest? - zawołał i, całkowicie mnie lekceważąc, ruszył w kierunku okna.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jakiś taki krótki wyszedł tym razem ;( No, ale następny będzie dłuższy. Poza tym jakiś taki chaotyczny... Znowu nie jestem zadowolona. Grr... Moja wena zbuntowała się przed nieuchronnym rozpoczęciem roku i znikła na kilka dni. Dobra, nie narzekam przecież mógł wyjść jeszcze gorzej ;P </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Tak w ogóle to zakochałam się w teledysku piosenki, która znajduje się w podkładzie. Podziałał na mnie bardzo wenotwórczo ;-)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">I jutro do szkoły -.- Życzę sobie i wam wielkiej wytrwałości w tym roku szkolnym. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<br class="Apple-interchange-newline" />
<br />
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-58626716919851156042012-08-26T17:03:00.000+02:002012-08-27T17:14:53.920+02:00Rozdział 8<br />
Resztę nocy przesiedzieliśmy w kompletnym milczeniu. Neid nawet na moment nie zmrużył oka, a ja nie chciałam naruszać jego prywatności i wkradać mu się do głowy. Ułatwiłoby to dużo spraw, ale próbowałam uszanować decyzję, którą podjął. Na razie. Jeżeli zauważę, że robi się coraz bardziej niebezpiecznie – zareaguję, mimo jego protestów. Póki co będę siedzieć cicho, jak mnie o to prosił. A przynajmniej tak sobie wmawiałam, aby uspokoić własne sumienie. Na próżno - ono nie dawało mi odpocząć choćby na chwilę i dalej prosiło, żebym zrobiła cokolwiek w tej sprawie, lecz i tu wykazałam się swoistą upartością. Niech sam próbuje, a gdy nie da rady, wkroczę do akcji. Pytanie czy wtedy jeszcze uda mi się zrobić coś z tym bagnem? W końcu to nie błahostka i nie dotyczyła głupot. Tutaj stawką było życie. Albo on to zrozumie, albo już w tym momencie mogę dać sobie ze wszystkim spokój.<br />
- Wiem, że tam jesteś - powiedział w końcu, uśmiechając się kwaśno. - Nigdy nie odpuszczasz, co? Kazałem ci znikać, a ty dalej tkwisz tutaj i naiwnie oczekujesz, że cokolwiek ci zdradzę. Tracisz tylko swój cenny czas.<br />
Wiedziałam, że skierował te słowa do mnie, ale nie spieszyłam się z jakąkolwiek odpowiedzią. Dalej siedziałam na jednym ze skórzanych foteli i próbowałam rozgryźć poczynania chłopaka. Był on dla mnie jedną, wielką zagadką. Niezbadaną wyspą, nieotwartą księgą, nieodkrytą tajemnicą. Na razie nie uczyniłam nic, by odnaleźć klucz do rozwiązania. Nie zrobiłam żadnych postępów, nie odnalazłam ani jednej wskazówki... Zupełne zero! Ileż łatwiej byłoby w tym momencie sięgnąć do jego podświadomości, poznać kolejne sekrety. Jednak ta droga wiodła na skróty i z całą pewnością nie była właściwa. Przecież nie mogłam bezkarnie naruszać jego prywatności, a potem nie oczekiwać konsekwencji - prędzej czy później i tak mnie dopadną, bo nic nie uchodzi na sucho w żadnym z wymiarów. Można grać, kłamać, oszukiwać samego siebie, a także opóźniać egzekucję, ale ona w końcu przyjdzie. Wszystko musi mieć swój koniec, nawet pozornie nieskończona nieśmiertelność. Po każdym dniu następuje noc, każdy bieg kiedyś się zakończy, ostrze kata w końcu opadnie, a my nic nie możemy na to poradzić. Kara za łamanie zasad może być dotkliwa oraz bardzo nieprzyjemna i bez wątpienia dopadnie każdego. Nawet Olivera. Teraz może udawać, dalej oszukiwać samą Śmierć i pogrywać z nią, lecz kiedyś odpowie za wszystko, co zrobił. Gorąco w to wierzę. To, czego on dopuszcza się wraz ze swoimi zwolennikami, przekracza wszelkie obowiązujące prawa i świętości. Żywe istoty są dla nich zwykłymi zabawkami, które wyrzucają, gdy się nimi znudzą lub je zepsują. Naiwnie myślą, że ujdzie im to na sucho, ale mylą się. Śmierć nie jest tak łaskawa.<br />
- Ogłuchłaś? - spytał ze złością, wyrywając mnie z rozmyślań. Tak łatwo się przy nim dekoncentruję… Zamiast skupić się na jednym celu, ja rozwodzę się nad tysiącem innych spraw. To niedobrze. Bardzo niedobrze.<br />
Chłopak cały czas patrzył wyczekująco w moją stronę, ale niewiele mogłam wyczytać z jego postawy. Był spięty i nieufny jak zawsze. Nie chciał dać się podejść i zmusić do kolejnych wyznań, więc w skupieniu oczekiwał na mój kolejny ruch. Westchnęłam, przybierając widzialną postać. Bez tego pewnie też mógłby mnie zobaczyć, lecz dla mnie stanowiło to dużą różnicę. Nie byłam żywą istotą, a człowieczeństwo z dnia na dzień uciekało mi przez palce. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam już tego zatrzymać. To się działo i tyle. Jednak ze wszystkich sił starałam się zachowywać pozory, a pomagały mi w tym tak błahe czynności, jak chociażby zwykła rozmowa czy przeglądanie się w lusterku. To drugie tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, kim jestem i pozbawiało reszty złudzeń, że może być jak kiedyś. Jedyną zaletą było to, że odzyskałam wreszcie panowanie nad własnymi strunami głosowymi. Gardło nie bolało mnie już, gdy próbowałam przemawiać, a przynajmniej nie w takim stopniu jak wcześniej. Momentami zastanawiałam się, co mi w tym pomogło, ale nie dociekałam. Ważne, że ból minął i wreszcie mogłam bez problemu prowadzić konwersację.<br />
W końcu dość niechętnie spojrzałam na chłopaka, a on odwzajemnił się tym samym. Nie liczyłam na łatwą współpracę.<br />
- Porozmawiajmy - oznajmił wielkodusznie. - Czego chcesz? Czemu nie zostawisz mnie wreszcie w spokoju?<br />
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - prychnęłam. - Dlaczego przeprowadziliście się akurat do tego domu i to z tak daleka? Nie uwierzę w zwykły przypadek i nie wciskaj mi bajek o tym, że nie mieliście pieniędzy na coś lepszego. Wiem, że nie o to chodzi. Więc o co?<br />
- To był jedyny sposób na ucieczkę - odparł wymijająco.<br />
- Czyli spośród milionów domów na świecie akurat ten jest idealny na kryjówkę przed demonami? Przepraszam, nie kupuję tego.<br />
- Nie musisz - uciął.<br />
- A ty nie musisz zgrywać wielkiego bohatera. To nie jest jakiś nędzny film akcji, Neid. To prawdziwe życie! Jeżeli nie będziesz ze mną szczery, nie pomogę ci. Nie będę nawet wiedziała jak, skoro nie chcesz powiedzieć, co się dzieje.<br />
- Nie oczekuję niczyjej pomocy. Sam ze wszystkim świetnie sobie radzę. Jak widzisz, jeszcze żyję i nie zapowiada się, aby miało się to z dnia na dzień zmienić. - To jedyne, co miał do powiedzenia. Dalej upierał się przy swoim zdaniu i nie chciał spojrzeć na to z mojej perspektywy. - Czy wszyscy mają dzisiaj jakiś dzień troski o mnie? Najpierw Clara, a teraz ty... Brakuje jeszcze, żeby mój kochany braciszek zaczął się w to wszystko mieszać.<br />
- To chyba nic złego, prawda? - spytałam, obserwując jak przybiera zaciętą minę, gotów dalej się ze mną kłócić. - Normalni ludzie cieszyliby się z tego, że ktoś się o nich martwi i troszczy. Przecież to naturalne.<br />
Nie skomentował tego, a jedynie obdarzył mnie wymownym, nieco współczującym spojrzeniem. Nie wierzył w bajeczki, które próbowałam mu na siłę wcisnąć. On wszędzie szukał podstępu, a bezinteresowność z całą pewnością podpadała mu pod rzeczy, na które trzeba szczególnie uważać. W sumie tak bardzo się temu nie dziwiłam. Sama również za życia ostrożnie podchodziłam do ludzi, którzy coś mi oferowali, nie oczekując nic w zamian. Byłam przekonana, że prędzej czy później upomną się o swoje. Na świecie nic nie jest za darmo.<br />
- Jesteś naiwna, wiesz? - spytał z nieukrywaną kpiną. - Strasznie przypominasz mi Lissę. Ona też wierzyła w ludzką dobroć oraz szczerość. Bezgranicznie mi ufała i skończyła tak samo, jak ty.<br />
- Lissa to twoja siostra? - Nie chciałam zadawać tego pytania, ale wypłynęło z moich ust, nim zdążyłam je powstrzymać. Chłopak spochmurniał i już wiedziałam, że więcej od niego nie wyciągnę.<br />
<i>Pięknie to zaprzepaściłaś -</i> skrytykowałam samą siebie.<br />
- Była moją siostrą - odpowiedział po dłuższej chwili wahania, ważąc każde wypowiedziane słowo. Naprawdę zaskoczył mnie swoją odpowiedzią. Nie spodziewałam się, że zechce kontynuować naszą rozmowę, a już na pewno nie tego, że wreszcie postanowi mi cokolwiek zdradzić.<br />
- Co się z nią stało? - Kolejne pytanie, które wypowiedziałam bez namysłu. Miałam nadzieję, że i tym razem udzieli mi normalnej odpowiedzi, ale grubo się pomyliłam. On uśmiechnął się drwiąco, kręcąc przecząco głową.<br />
- Całkiem nieźle - pochwalił, posyłając mi kolejny złośliwy uśmiech. - Z resztą... Możesz dalej kombinować, ale ja i tak nic ci więcej nie zdradzę. Musisz jeszcze trochę pogłówkować, jak zdobyć te informacje. To nie jest takie łatwe, duszyczko.<br />
Chyba mogłam się tego po nim spodziewać. Przez krótką chwilę miałam nadzieję, że wreszcie coś osiągniemy, a on dalej zachowuje się jak duży dzieciak, który nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Widziałam, że świetnie się bawi, mogąc mnie bezkarnie denerwować i nie zamierza tego zaprzestać.<br />
- Czemu taki jesteś? - spytałam z rezygnacją i obdarzyłam go oburzonym spojrzeniem. - Nie możesz choć raz zachować się jak normalny człowiek?<br />
- Takie geny - odparł ze śmiechem, ale zaraz spoważniał. Znowu nad czymś mocno się zamyślił, po czym popatrzył na mnie z wahaniem. - Dlaczego to dla ciebie takie ważne?<br />
- Nie wiem czemu tak bardzo się tym wszystkim przejmuję - wzruszyłam ramionami. - Chyba chcę ci po prostu pomóc. Sam z nim nie wygrasz.<br />
- A skąd ty to możesz wiedzieć, co? Nie znasz go.<br />
- Mylisz się - odpowiedziałam, krzywiąc się na samo wspomnienie tamtego spotkania. - Gdyby nie ten dom, nie rozmawialibyśmy teraz ze sobą. To on stanął w mojej obronie, gdy... Nie, to nie jest teraz ważne... Wiesz, że Oliver nie lubi, gdy mu się odmawia? A w dużym skrócie, ja to właśnie zrobiłam.<br />
- I ty chcesz, żebym był z tobą szczery? - prychnął lekceważąco. - Sama skrywasz tajemnice, którymi nie chcesz się ze mną podzielić. Dlaczego ja mam to robić? Nawet nie odpowiadaj... Może i zdążyłaś go poznać, ale i tak mi nie pomożesz. W końcu nie możesz wychodzić z domu, a ja nie zamierzam chować się w nim jak zwykły tchórz.<br />
- Znajdę jakiś sposób - odparłam bez przekonania. Wiele razy próbowałam wyrwać się z tych czterech ścian, lecz daremnie. Dom nie pozwolił mi opuścić swego wnętrza. W zamian za bezpieczeństwo, którym mnie obdarzył, trzymał moją duszę w szponach i traktował jak swoją własność. Nic nie mogłam z tym zrobić. Ta umowa nie miała żadnych luk, które pozwalały mi na jakikolwiek dodatkowy ruch.<br />
- Sama w to nie wierzysz - zauważył trafnie i westchnął. - Dobra, chyba to jedno mogę ci zdradzić, ale o więcej mnie nie proś. Skoro sama masz prawo do prywatności, ja również się tego domagam. Opowiem ci o mojej siostrze, ale na tym koniec. Lissa była pierwszą ofiarą, która przeze mnie ucierpiała. Postawiłem się, a oni ją zabili. Miała tylko cztery lata... - Głos mu się załamał, a na twarzy pojawił się grymas bólu, którego nie mógł do końca powstrzymać. Dotarło do mnie, jak bardzo musiał ją kochać i nie mógł wybaczyć sobie tego, że to właśnie przez niego straciła życie, którego tak naprawdę nie zdążyła jeszcze dobrze rozpocząć. Widziałam, jak walczy sam ze sobą: jak zaciska zęby i pięści, próbując się opanować, lecz to nie przynosiło żadnych rezultatów.<br />
- Neid, jeżeli nie chcesz, to nie mów. Widzę, ile cię to kosztuje - szepnęłam, ale on potrząsnął głową i kontynuował swoją opowieść.<br />
- Byliśmy taką wzorową, kochającą się rodzinką bez żadnych problemów czy zmartwień, wiesz? Ojciec był prezesem w banku, a matka prowadziła własny salon mody, który cieszył się znakomitą renomą wśród wielu wybitnych gwiazd ekranu. Oboje uwielbiali swoją pracę i byli jej oddani, lecz znajdywali też czas dla mnie, Matta i Lissy. Potrafili tak rozplanować swoje życie, aby być przy nas, gdy ich potrzebowaliśmy. Nie mieliśmy powodów, by narzekać. Dobrym dowodem na to jest Matt, który skończył szkołę z wyróżnieniem i poznał Clarę. Resztę mniej więcej znasz - powiedział z lekkim wyrzutem, a ja pokiwałam głową, przypominając sobie jego sen, który wyjaśnił mi kilka rzeczy. - W każdym razie, gdy ukradłem tę cholerną książkę, Oliver szybko się o nią upomniał. Przyszedł do naszego domu akurat wtedy, gdy byłem w nim sam z Lissą i zażądał zwrotu. Jednak znów się przeciwstawiłem. Gdybym tylko wiedział, do czego to doprowadzi... nigdy nawet bym jej nie tknął. Dobro tych wszystkich dzieciaków nie było warte takiej ceny. Wtedy nie byłem jeszcze tego świadomy. Widząc moją zbuntowaną postawę, Oliver poczerwieniał ze złości, ale wiedział, że ze mną nie będzie miał łatwo i wtedy spojrzał na Lissę... Kazał dwójce swoich sługusów mnie unieruchomić, a sam podszedł do mojej siostry.<br />
Zamknęłam oczy, nie chcąc więcej tego słuchać. Wiedziałam, do czego to wszystko prowadzi, ale Neid nawet nie zwracał na mnie uwagi i bezlitośnie kontynuował dalej, zbyt pochłonięty własną historią. Z łatwością mogłam sobie wyobrazić przystojnego nastolatka, który kuca przy małej, wystraszonej dziewczynce. Oczyma wyobraźni widziałam, jak Lissa cofa się w geście obrony, a jej oczy rozszerzają się z przerażenia. Mimo, że była młoda, wiedziała, że dzieje się coś złego. Może liczyła, że starszy brat jak zwykle jej pomoże? Niestety on został pozbawiony tej możliwości.<br />
Mimowolnie zadrżałam.<br />
- Podał jej nóż i uśmiechnął się, jakby od zawsze był dla niej największym przyjacielem. Lissa już wtedy nie była sobą; została otumaniona i pozbawiona wolnej woli. Nie umiała się bronić, więc stała się zwykłą marionetką w jego rękach. Słyszałem jak krzyczy i płacze, gdy ostrze noża raz po raz przecinało jej delikatną skórę, a krew spływała na kuchenną podłogę. Widziałem, jak na mnie patrzy... Do końca wierzyła, że ją uratuję, ale nic nie mogłem zrobić, oprócz proszenia i błagania, by ją zostawił. Zapewniłem, że zrobię wszystko, czego ode mnie zażąda, ale jego to już nie obchodziło. Było za późno...<br />
- Przestań! - wrzasnęłam, pragnąc odgonić od siebie przerażającą wizję.<br />
- Nie uratowałem jej - szepnął, patrząc mi uważnie w oczy, a potem na własne dłonie, jakby spodziewał się zauważyć na nich ślady krwi. - Nie uratowałem jej... Nie potrafiłem, a teraz jej już nie ma.<br />
- To nie twoja wina - odparłam ze współczuciem. Nie znałam słów, które mogłyby przynieść mu jakąkolwiek ulgę, a mimo to niezdarnie próbowałam go pocieszyć. - Gdybyś mógł, to bez wątpienia rzuciłbyś się jej na ratunek. Masz dobre serce.<br />
Chłopak spojrzał na mnie, jakbym przybyła z innej planety. Wiedziałam, co o mnie w tamtej chwili myśli, ale powstrzymał się od komentarza. Sama zrozumiałam, że moje słowa zabrzmiały okropnie dziecinnie i głupio. Dobre serce? A co ja mogę o tym wiedzieć. Kwestia, którą wypowiada się w tych wszystkich płaczliwych filmach romantycznych nijak nie odnosiła się do sytuacji, w której się znaleźliśmy.<br />
- Coś mi tutaj nie pasuje - zaprotestowałam, przerywając niezręczną ciszę. - Skoro osiągnęli swój cel, to co jeszcze chcą od ciebie?<br />
- Umyka ci jeden, ważny fakt. Oni faktycznie zabili Lissę, ale nie odzyskali tego, po co przyszli. Zostawili mnie samego, grożąc, że jeszcze wrócą. Nie wiem czemu nie zabrali od razu, tego po co przyszli... Nie zastanawiałem się nad tym, bo to nie było w tamtym momencie ważne. Kiedy mnie puścili, miałem nadzieję, że jeszcze uda mi się uratować Lissę, lecz ona już nie żyła. Widziałem jej ducha, który patrzył na mnie ze smutkiem, a potem zniknął... Właśnie od tamtego momentu moje <i>cudowne zdolności</i> nasiliły się.<br />
- Neid... - Sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Niepotrzebnie zmuszałam go do wyznań, bo przecież to i tak nic nie zmieni. Rozdrapałam tylko rany, które nie zdążyły się jeszcze do końca zagoić i zmusiłam go do powrotu do przeszłości, o której najwyraźniej chciał zapomnieć.<br />
- Znikaj. Chcę być teraz sam.<br />
Skinęłam głową, szanując jego decyzję. Zniknęłam, a po chwili schody prowadzące na piętro zaskrzypiały i do salonu wślizgnęła się Clara. W białym, puchatym szlafroku niepewnie podeszła bliżej. Automatycznie spojrzałam na elektroniczny zegarek, którego czerwone cyfry wskazywały czwartą nad ranem. Co ona wyprawia na nogach o tak wczesnej porze? Czyżby wyrzuty sumienia nie dawały jej spać?<br />
Dziewczyna podeszła do Neida i opadła na fotel stojący najbliżej. Chwilę przyglądała się chłopakowi w zamyśleniu, jakby zastanawiając się, co powiedzieć, a potem westchnęła i zaczęła bawić się kosmykiem jasnych włosów.<br />
- Pomyliłaś pokoje? - W końcu to brunet przerwał męczące milczenie, spoglądając na nią z niechęcią. - Dom nie jest taki duży, ale mogę ci pomóc. Twoja sypialnia znajduje się na drugim piętrze, pierwsze drzwi od lewej. Chyba, że wybierzesz drugą opcję, wtedy musisz udać się do drzwi z numerem trzy. Wydaje mi się, że to właśnie tam znajdziesz Matta.<br />
- Nie musisz silić się na dowcip, Neid - odparła, wywracając oczami. - Chciałam tylko sprawdzić, czy z tobą wszystko dobrze. Wydawało mi się, że słyszę jakieś głosy.<br />
- Na to ja już nic ci nie poradzę. Pomóc może tylko psychiatra. I to jakiś dobry.<br />
- Widzę, że humor ci dopisuje.<br />
- Wręcz przeciwnie. Ale cieszę się, że tak się o mnie martwisz, bo cóż bym bez ciebie zrobił? I jak, zadowolił cię mój stan? Spokojnie możesz iść już spać, czy masz jeszcze jakieś nurtujące pytania?<br />
- Matt miał rację. Nic ci nie jest, a ja niepotrzebnie się tobą przejmuję - westchnęła i, obdarzając go nieprzyjemnym spojrzeniem, wstała z fotela. Wahała się przez chwilę, jakby zastanawiając nad tym, co zrobić. Widziałam, że chce jeszcze coś dodać, tylko zastanawia się, czy jest to odpowiedni moment.<br />
- Możesz się pospieszyć? Chętnie poszedłbym już spać, ale nie lubię jak ktoś nade mną stoi - westchnął Neid, układając sobie wygodniej poduszkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się, obserwując tą scenkę.<br />
- Uważaj, bo gra już się rozpoczęła, a zasad jeszcze nie znasz - szepnęła w końcu i uśmiechając się łagodnie, dodała - Miłych snów,<i> voleur</i>. I tobie też, <i>mademoiselle</i>.<br />
Nim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ona już wyszła, znikając w ciemnościach. Nie mogłam nie zauważyć jego miny. Oprócz szoku, na jego twarzy wykwitł również strach.<br />
- Cholera... - zaklął cicho.<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: xx-small;">voleur (fran.) - złodzeju</span><br />
<span style="font-size: xx-small;">mademoiselle (fran.) - panienko</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dzień wcześniej, ale nie mogłam się powstrzymać ;) Rozdziału nie skomentuję, tym razem pozostawiam to wyłącznie wam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<span style="background-color: white; font-family: arial, sans-serif; white-space: nowrap;"><i><span style="font-size: x-small;"><br /></span></i></span>
moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com55tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-33459777099820433212012-08-19T15:35:00.000+02:002012-08-22T11:45:02.363+02:00Rozdział 7<br />
Mała, żółta świeczka, którą w międzyczasie postawiłam na eleganckim, szklanym stoliku do kawy była jedynym źródłem światła w całym pomieszczeniu. Oświetlała zaledwie nikłą część pokoju, ale to wystarczyło, abym mogła zobaczyć twarz Neida, a przynajmniej jej zarys. Zmęczenie sprawiło, że wyglądał znacznie starzej i może dojrzalej niż do tej pory, ale i tak nie odebrało mu to uroku. W zamyśleniu przyglądał się płonącemu knotowi, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.<br />
<i>Zupełnie jakbym nie istniała.</i><br />
<i>Zupełnie jakbym była duchem, a on nie mógł mnie zobaczyć.</i><br />
<i>Zupełnie jakby nie wiedział o moim istnieniu.</i><br />
Udawanie wychodziło mu całkiem nieźle. W końcu miał za sobą pewną szkołę życia i mógł doskonalić tę sztukę. Do pewnego momentu nawet ja byłam skłonna mu uwierzyć, a to wielki wyczyn. Być może kiedyś z powodzeniem mógłby zostać aktorem. Praktycznie nic nie stało mu na drodze. Przede wszystkim był niesamowicie uparty, co mogłoby mu bardzo pomóc w dojściu do sławy i wybić się z tłumu. Umiał również wytrwale walczyć o swoje, a o urodzie nawet nie wspomnę. Ta, gdyby tylko pozwolił, zapewne dostarczyłaby mu grona wielbicielek. Dlatego też nie rozumiałam, czemu tak wytrwale broni się i chowa pod szczelnym płaszczem wrogości oraz samotności. Nie chciał dopuszczać do siebie ludzi, a ja nie potrafiłam mu w tej sprawie pomóc. Gdyby chociaż raz wyjaśnił mi, dlaczego zachowuje się w ten sposób... Ale nie. On udawał twardziela, który ze wszystkim sam sobie świetnie radzi. Skoro tak myślał, był zwykłym idiotą i nikim więcej. Pewnie nie powinnam go osądzać, ale nie umiałam inaczej. Ciągle zastanawiały mnie pobudki, które nim kierowały w tamtym czasie. Może to przez to, co przeszedł? Może nie chce nieświadomie krzywdzić kolejnych osób? A może po prostu ten typ tak ma? Jednak trzeba było przyznać, że wytrwałości wcale mu nie brakowało. Był zacięty i to mi po części imponowało.<br />
Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka, który nawet na moment nie odrywał wzroku od świeczki. Skupiony, obserwował jak wosk powoli topnieje i spływa w dół na niewielki, szklany spodek. Nawet w takiej ciemności można było dostrzec podobieństwo między braćmi: prawie identyczne rysy twarzy, podobne rozczochrane fryzury oraz te luźne ciuchy, które na nich wyglądały niesamowicie dobrze. Jednak nie byli bliźniakami, a różnice, które ich dzieliły, były równie widoczne. I to nie tylko te pod względem charakteru. Oczy Neida były intensywnie zielone niczym ciemny las deszczowy. Uroku oraz tajemniczości dodawały im małe, żółte plamki rozsiane na chybił trafił po tęczówce. Natomiast te Matta miały odcień pochmurnego nieba - jasne, zdecydowanie szare, nie zakłócone przez żaden inny odcień. Neid był dość niski i opalony, a jego brat wysoki oraz blady. No i oczywiście charakter. Nie znałam ich jeszcze zbyt dobrze, ale już zdążyłam zauważyć, że i tu pokrewieństwo nie ma żadnego znaczenia. Genetyka spłatała figla, tworząc dwie, tak różne od siebie istoty. Starszy z nich był spokojny, lecz również wesoły i na ogół miły, zaś młodszy zamknięty w sobie, arogancki i nieprzyjemny dla środowiska. Pod niektórymi względami różnili się niczym woda i ogień.<br />
Kiedy spostrzegłam, że Neid wreszcie patrzy w moja stronę, szybko odwróciłam wzrok. Nie chciałam dawać mu powodów do kolejnych wyrzutów, narzekań i kpin. Po raz pierwszy od naprawdę dawna poczułam się nieswojo w bądź, co bądź własnym domu. Wiedziałam, że bezwstydnie lustruje moją postać, ale nie miałam odwagi tego odwzajemnić. Zamiast tego rozejrzałam się po pokoju, pragnąc znaleźć coś godnego uwagi, ale nic nie mogłam zobaczyć.<br />
Ciemność panująca wokoło była wręcz przytłaczająca. Nie mogąc dostrzec przedmiotów oddalonych o kilka metrów, szybko straciłam całą swoją pewność siebie. Z resztą każdy, zdrowy na umyśle człowiek przebywający dłużej w takich warunkach, szybko mógłby popaść w czysty obłęd. Odważny pozer w międzyczasie zgubiłby całą swoją odwagę. A przynajmniej tak mi się zdawało. Neidowi takie warunki widocznie nie przeszkadzały, bo dalej spokojnie siedział na swoim miejscu, nie racząc nawet włączyć światła. Wydawało się, że do szczęścia wystarczy mu ta niewielka, ledwo tląca się świeczka, a mrok jest mu obojętny. Natomiast ja miałam już powoli dość. Wybujała wyobraźnia mocno dawała mi się we znaki, zwłaszcza, że od dziecka nie lubiłam ciemności. Ba! Nie znosiłam jej. Oznaczała ona dla mnie zbyt wiele niewiadomego, a ja chciałam wiedzieć na czym stoję. Zawsze z uwielbieniem witałam poranki i ich jasność, ponieważ nie stanowią żadnej tajemnicy. Mrok natomiast jest inny. Nigdy nie niesie za sobą nic dobrego, przecież od maleńkości jest nam to wmawiane. We wszelkich historiach oraz bajkach dla dzieci zawsze oznacza zło oraz nieszczęście, z którym muszą radzić sobie ci dobrzy. Coś, czego trzeba się wystrzegać. Mrok zalega w sercach złych ludzi i zjaw, kierując ich poczynaniami. Dlaczego zatem mam się go nie bać? Irracjonalne, chciałoby się rzec, ale prawdziwe.<br />
Aby całkiem nie ogłupieć zamknęłam oczy i zaczęłam przysłuchiwać się temu, co działo się na zewnątrz. Nie sprawiło to, że czułam się lepiej, ale przynajmniej mogłam skierować swoje myśli na inne tory. Słyszałam, jak za oknem szaleje porywisty wiatr, wygrywając w nieszczelnych framugach okiennych niestworzone melodie, a o parapet bębniły krople deszczu. Kap, kap, kap... Nie przestawały nawet na chwilę, a wręcz wraz z upływającym czasem wydawało mi się, że nabierają na intensywności. W Camden taka pogoda była dość naturalna. Słońce mieszało się z ulewami, stanowiąc jedną całość. Mimo niebezpieczeństwa oraz zwykłej biedoty, które były jego znakiem rozpoznawczym, lubiłam to miasto. Zadziwiało mnie jego wielkie niezdecydowanie, przeplatające się z ustaloną stabilizacją. Wszystko trwało w odwiecznej symbiozie. Nawet temperatura powietrza nie ośmieliła się przekroczyć ustalonej granicy, także tu nigdy nie była za gorąca czy też za zimno. W najcieplejsze dni temperatura nie wzrastała powyżej dwudziestu sześciu stopni w skali Celsjusza, a w najzimniejsze nie przekraczała dwunastu stopni poniżej zera.<br />
Gdzieś niedaleko ulicą przemknął samochód, rozchlapując na bok dużą kałużę. Nie zwolnił nawet na chwilę. Najwyraźniej ktoś spóźniony bardzo spieszył się do ciepłego domu i nie zależało mu na takich błahostkach, jak czyste auto. To było na ostatnim miejscu na liście priorytetów mieszkańców Camden. Ważniejsze było bezpieczeństwo swoje i bliskich, o które trzeba było ubiegać się każdego dnia.<br />
Jakby na potwierdzenie moich domysłów kilka domów dalej jakiś pies zaczął gorączkowo szczekać. Dokładnie tak, jakby pragnął odgonić złe sny lub inne niebezpieczeństwa od swoich właścicieli. Wiatr poniósł jego donośny, żałosny skowyt daleko w przestrzeń. Po chwili zawtórowały mu inne, dołączając się do ponurej serenady, ale zaraz nagle ucichły, jakby czymś przestraszone i wokół zaległa cisza. Jednak nie trwała ona zbyt długo. Po kilku minutach znów została przerwana, tym razem przez nadjeżdżający radiowóz, którego czerwone i niebieskie światła odbiły się od naszych szyb, po czym zniknęły gdzieś za rogiem.<br />
Mimo przerażającej ciemności, miasto nie spało. Ono nigdy nie dało się uśpić. Żyło swoim ustalonym tempem i każdy przyjmował to z niejaką ulgą. Ludzie już dostatecznie musieli się martwić o to, jak bezpiecznie przetrwać kolejny dzień, więc chyba nie starczyłoby im czasu na zamartwianie się jeszcze jakimiś gwałtownymi zmianami w otoczeniu.<br />
Słysząc niewyraźny szmer, ponownie otworzyłam oczy. Neid zmienił pozycję i ukrył głowę między podciągniętymi nogami, a rękoma przeczesał już i tak mocno rozczochrane, ciemne włosy. Odkąd zbudził się ze snu, nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Unikał spojrzenia mi prosto w oczy, jakby wstydził się swoich myśli i problemów. Wiedział, że ja to wszystko widziałam. Poznałam chociaż część jego historii oraz problemów, z którymi chciał poradzić sobie sam, ale nie potrafił. Nie chciał też, aby ktoś mu w tym pomógł. Dlatego też sam sprowokował milczenie, w którym oboje tkwiliśmy od dobrych dwóch godzin, powodując sytuację patową.<br />
- Wytłumacz mi - poprosiłam w końcu, ale i tak wiedziałam, jaką uzyskam odpowiedź. Była ona dla mnie poniekąd oczywista.<br />
- Nie mam czego - odparł natychmiast, nawet nie podnosząc głowy, przez co jego głos został zduszony przez materiał ubrań.<br />
- Wytłumacz mi - powtórzyłam tym bardziej zniecierpliwionym i stanowczym tonem. Chłopak w końcu spojrzał na mnie i uważnie przyjrzał, jakby postanowił zapamiętać sobie mój wizerunek już do końca życia. Widziałam, że walczy sam ze sobą, a walka ta jest bardzo nierówna. Pragnął być ze mną szczery, ale wszystko w nim wrzeszczało, aby tego nie robił. Jego wycofanie, nieufność i niechęć były przeciwne jego dziwnym pomysłom. Kazały mu milczeć lub ewentualnie kłamać, aby chronić własną prywatność. Mimo, że chciał, nie mógł mówić prawdy i to było od niego sto razy silniejsze.<br />
- Nie mam czego - westchnął z rezygnacją, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie chce kontynuować tej głupiej zabawy. W końcu mogłabym cały czas powtarzać, żeby ujawnił przede mną swoje myśli, a on i tak odpowiadałby, że tego nie zrobi. W tym momencie, bardziej niż kiedykolwiek, denerwował mnie swoją nieustępliwością oraz upartością, ale i na to nic nie mogłam poradzić. Widocznie oddaliłam się od człowieczeństwa bardziej niż kiedykolwiek. Nie rozumiałam już ludzkich dylematów tak dobrze jak dawniej.<br />
Wiedziałam, że nic tu więcej nie osiągnę, więc dalej milczeliśmy, a ta cisza działała na mnie, jak czerwona płachta na rozwścieczonego byka. W uszach piszczało mi i wyło, mimo że nikt się nie odzywał. Musiałam to przerwać.<br />
- Okradłeś Olivera - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego. Nie oczekiwałam odpowiedzi. Po prostu stwierdziłam suche fakty, które nie dawały mi spokoju. Dalej nie rozumiałam, czemu zachował się w tak beznadziejnie głupi sposób. Nawet nie chciałam go zrozumieć. Przecież mógłby mi podsunąć swoje argumenty, być może nawet słuszne, ale dla mnie dalej pozostawałyby bez sensu. Bo niby dlaczego poświęcił własne dobro dla osób, które nic dla niego nie znaczyły? Dla osób, których nawet nie znał? Ja chyba nigdy bym się na to nie zdobyła.<br />
- To nie jest twoja sprawa - powiedział spokojnie, znowu patrząc na świeczkę.<br />
Skinęłam głową, całkowicie zgadzając się z jego słowami. To nie była moja sprawa. Ja już nie żyłam, więc to mnie nie dotyczyło. A on, skoro był na tyle nierozsądny, niech ryzykuje. Co mi tam! Niech handluje własnym życiem, jakby to był nic nie warty przedmiot! Ogarnął mnie gniew. Okropna, paląca wściekłość, która tykała we mnie niczym bomba zegarowa, teraz wybuchła z całą swoją mocą.<br />
Był taki bezmyślny! Oliver i tak prędzej czy później go dopadnie, bo w końcu był demonem, a z nimi nie wolno pogrywać. Jeszcze nikomu nie udało się z nimi zadrzeć i wyjść z tego żywym - przekazy nie kłamią. A jeżeli już raz go dorwą, to nie pozwolą mu ponownie uciec. Będą się nim bawić, czerpać radość z jego bólu oraz cierpienia. Obedrą go żywcem ze skóry, potem posypią solą i ciesząc się z jego agonii, będą odcinać pomalutku każdy fragment jego ciała. Patrzenie jak krzyczy i woła o pomoc, która nigdy nie nadejdzie będzie rozkoszą dla ich uszu. Wydłubią mu oczy swymi szponami, rozprują go i będą tańczyć na jego wnętrznościach. Nie pozwolą mu szybko umrzeć, bo to byłoby zbyt wielkoduszne z ich strony. Będą przyglądać się, jak ginie powoli, w nieziemskich męczarniach, a gdy już zginie pozbędą się jego ciała, tak by nikt go już nigdy nie znalazł i nie pochował. Przestanie istnieć lub nie zazna już nigdy spokoju. Nie wiem, co gorsze... Ale niech robi co chce! Co mi tam!<br />
- Wiesz na co się decydujesz? - spytałam wbrew sobie, obserwując jak blednie i zaciska usta w wąską linijkę. Bał się. Nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą, ale to dało się zauważyć. Przerosło go to, z czym chciał się zmierzyć w pojedynkę i teraz nie mógł już tego cofnąć. W końcu był tylko zwykłym dzieciakiem, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o złym czasie i nic więcej. Zaczął drążyć sprawy, o których nie powinien nawet myśleć, a teraz zapewne poniesie tego konsekwencje. - Jeszcze można to odkręcić. Po prostu oddaj mu tą cholerną księgę, a może da ci spokój. Gdzie ona jest?<br />
- Zaginęła - szepnął, patrząc mi w oczy pierwszy raz od wielu godzin. Jego ciemnozielone oczy w tej chwili przybrały barwę węgla. Zaszły mgłą, a potem je zamknął i nie otwierał przez dłuższy czas. Nie chciał pokazywać własnej słabości, ale na to było już o wiele za późno. Karty zostały odsłonięte, a jedyne co może teraz zrobić to brnąć dalej w tą nierówną walkę, pełną przekrętów i różnych oszustw lub poddać się i zginąć. Innego wyjścia nie było. - Nie wiem, gdzie jest! Myślisz, że nie chciałem mu jej oddać? Naprawdę uważasz, że jestem takim idiotą? Chciałem mu ją zwrócić zaraz, gdy zaczął się mścić, ale już wtedy jej nie miałem.<br />
- Neid... - jęknęłam ze współczuciem. Pragnęłam go pocieszyć, zapewnić, że wszystko się ułoży, ale to byłoby kłamstwo. Nic już nie będzie dobrze. Jeżeli prawdą jest, to co mi przekazał, to nie ma dla niego szans. Byłby głupcem dalej próbując zmienić to, co zostało już z góry przesądzone.<br />
- Wiem, o czym myślisz, ale ja tak łatwo się nie dam - wzruszył ramionami, a na jego ustach znów pojawił się łobuzerski uśmiech. - Ukrywałem się już cały rok, mogę spróbować jeszcze dłużej. Muszę znaleźć jakiś sposób, aby zapłacili za to wszystko. Tak, abym mógł pomścić wszystkich, którzy przez nich i przeze mnie zginęli.<br />
- Czyli twoja siostra... - sama nie wiedziałam, o co chciałam spytać. Po prostu znowu pojawiła mi się przed oczami wizja małej dziewczynki, tak podobnej do Neida i równocześnie tak od niego różnej. Wyobrażałam sobie ją jako uroczą brunetkę z dwoma grubymi warkoczami, zakończonymi czerwonymi kokardkami oraz bladą, niemal porcelanową cerą. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie i machała rączką, jakby zapraszając do zabawy. Chciałam dowiedzieć się co się z nią stało i czemu on czuje się winny. Śnił o niej co noc, a wyrzuty sumienia zżerały go od środka, byłam o tym przekonana.<br />
- O tym nie chcę rozmawiać - urwał znowu, patrząc na mnie z nowo narodzoną wściekłością. To była stanowczo za świeża rana, aby móc ją znowu rozdrapywać. Nie powinnam poruszać tego tematu, jednak upewniło mnie to w tym, że jego siostra nie zginęła przypadkiem. Musiało to mieć coś wspólnego z szajką Olivera. - To jest moje życie, Alexis. Tylko moje, a ty nie powinnaś się w nie mieszać. Myślisz, że skoro jesteś duchem, to nie da się ciebie skrzywdzić? Uważasz, że nie ma na ciebie mocnych? Jesteś w błędzie, a ja nie chcę mieć cię na sumieniu. Już i tak zbyt dużo krwi mam na swoich rękach.<br />
Znowu odwrócił wzrok. Nie mógł znieść mojego widoku, bo poznałam za dużo szczegółów z jego życia. Zbliżyłam się bardziej, niż by sobie tego życzył. Przekroczyłam granicę, której nikt nigdy nie miał prawa przekraczać.<br />
- To co zrobisz? - Jeżeli myślał, że dam mu spokój, to grubo się mylił. Jeżeli Alexis Gray zaczyna węszyć, to w końcu to wywęszy. Nic nie mogłam poradzić na to, że tak bardzo chciałam mu pomóc.<br />
- Nie wiem - odparł z rozbrajającą szczerością. - On mi nie uwierzy, że książka zginęła. Będzie uważać, że ciągle ją mam i bezczelnie łżę mu prosto w oczy.<br />
- A co się z nią stało?<br />
- Dałem ją mojemu przyjacielowi, aby się jej raz na zawsze pozbył. Uprzedzę twoje następne pytanie, Dany nie żyje. Został zabity kilka dni po tym, gdy oddałem mu księgę. Oni zabijali wszystkich, na których mi zależało lub z którymi kontaktowałem się odkąd ich okradłem.<br />
Jego wzrok znowu stał się pusty, a z twarzy zniknęły wszystkie emocje.<br />
- Skoro go zabili, to skąd wiesz, że nie dorwali się równocześnie do księgi?<br />
- Bo wiem. Alexis, proszę cię nie drąż tego. Sam sobie poradzę, a ty po prostu znikaj.<br />
Niechętnie, ale posłuchałam go. Zniknęłam, stałam się niewidoczna dla jego wzroku i zmysłów, ale nie opuściłam go. Czuwałam. Zawsze byłam uparta. Może w mniejszym stopniu niż on sam, ale potrafiłam się zaprzeć i wytrwale dążyć do ustalonego celu. Jeżeli chciał sprawdzić, kto z nas jest pod tym względem silniejszy, to ja się na to zgadzam. Jednak nie dostanie ode mnie żadnej taryfy ulgowej. Nie powinien zadzierać z duchem. Teraz te słowa nabrały nowego, bardziej mrocznego znaczenia. Bo on naprawdę postawił się jednemu z nas. Jednak temu, któremu nie powinien. Z Oliverem się nie zadziera. Koniec i kropka.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Tym razem trochę krócej i... nudniej. Ot, trochę przemyśleń i krótka rozmowa. No, ale obiecywałam, że teraz zwolnimy ;D Zobaczymy, ile wytrwam w tym postanowieniu. Może w następnym rozdziale wydarzy się coś więcej. Może...</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Aha i na koniec jeszcze takie pytanie. Zauważyłam, że większość z was używa już opcji obserwowania, dlatego jeżeli mam kogoś nie informować w tradycyjny sposób to niech po prostu pisze pod tym rozdziałem.</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Edit. 22 sierpień</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Muzykę należy włączyć automatycznie u góry strony ;-)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam, kochani!</span></div>
</div>
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-12554050512974022412012-08-13T13:42:00.000+02:002012-08-20T17:15:20.124+02:00Rozdział 6<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po wyjściu kobiety, w kuchni zapadła okropna cisza - wszystko ucichło i uspokoiło się. Urządzenia elektryczne wróciły do normalności, a dom ponownie zamilkł, jakby ten incydent w ogóle nie miał miejsca w naszym świecie. Szybko domyśliłam się, że za to całe jego gwałtowne przebudzenie odpowiadało przybycie intruza. Wydawało się, że dom, tak samo jak ja, pogodził się już z obecnością nowych domowników i była ona dla niego obojętna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wróciłam spojrzeniem do pary, która dalej siedziała przy stole. Matt wyglądał na strasznie zmęczonego, jakby sytuacja, w której się przypadkiem znalazł trochę go przerosła. Wiedział, że rozmowy z bratem z całą pewnością nie będzie mógł zaliczyć ani do łatwych, ani przyjemnych, dlatego też nie czekał na nią z zapartym tchem. Mogłam się założyć, że wręcz będzie próbował odłożyć ją w czasie. Nie udało mu się namówić matki, by została z nimi na dłużej. Kobieta uparła się i postanowiła wrócić do swojego domu, tłumacząc się jednocześnie wieloma sprawami związanymi z pochówkiem męża. W tamtej chwili niesamowicie przypominała mi Neida. Oboje byli nieznośni w swojej stanowczości i nieustępliwości - jeżeli podjęli już jakąś decyzję, trudno było ich od niej odwieźć. Graniczyło to wręcz z cudem. Być może gdzieś ta cecha zostałaby wielce nagrodzona, ale na pewno nie tutaj i nie w takich okolicznościach. Teraz, przede wszystkim, potrzebowaliśmy ich współpracy, a nie próby charakterów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi - szepnęła Clara, podeszła do chłopaka i usiadła mu na kolanach. - Nie martw się tak na zapas i nie myśl tyle. Wszystko się samo ułoży, zobaczysz. Może Neid nie zareaguje tak ostro, jak przewidujesz... Może zgodzi się na wszystko bez wahania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znasz go - odparł, posyłając jej wymuszony uśmiech. Tu mogłam się z nim zgodzić. Neid i ugoda? Nie w tym świecie, skarbie. To wręcz dwa sprzeczne słowa! Chłopak lubi pokazać swoją niezależność, a to, że ktoś wydaje mu rozkazy, raczej nie można do niej zaliczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty znasz? - zapytała, przeczesując ręką jego jasne włosy, które wyglądały, jakby nie widziały grzebienia od kilku dobrych dni. Matt był uroczy w swoim niedbalstwie. Z łatwością łączył powszechny luz z prostą elegancją i na odwrót. Nie każdemu ta sztuka się udaje, a on opanował ją znakomicie. Pozorna niestaranność była przykrywką dla wielu godzin rozmyślań i starań w doborze odpowiednich ubrań. Nawet teraz, gdy miał na sobie zwykły, biały t-shirt z logo nieznanego mi zespołu muzycznego, ciemne jeansy oraz czerwone, nieco zniszczone, trampki wyglądał niesamowicie. Przeciętne ciuchy, na nim wyglądały znakomicie, jakby dobierał je światowej sławy projektant.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie tak, jak mi się wydawało na początku - odezwał się po chwili namysłu. - On się strasznie zmienił... Momentami sam go nie poznaję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara przyjrzała mu się z uwagą, a w jasnobłękitnych oczach pojawiła się troska oraz współczucie. Z całej jej postawy: z tego jak na niego patrzyła, jak się do niego przytulała i chłonęła go całą sobą, z łatwością mogłam wywnioskować, że darzy go niesamowicie silnym uczuciem. Bała się o niego, troszczyła, ale przede wszystkim kochała. Miłość miała wprost wypisaną na swojej drobnej, uroczej twarzyczce, ozdobionej kilkoma jasnymi piegami. Była śliczną dziewczyną. Jasne włosy spływały na ramiona kaskadą gęstych loczków, tworząc cudne uzupełnienie dla łagodnych rysów twarzy. I do tego wszystkiego ten jej śmieszny, francuski akcent! Tylko on zdradzał, że wcale nie pochodzi z naszych stron. Chociaż starała się go ukryć, nie dało się go nie wychwycić przy dłuższej rozmowie. Zawsze, gdy ktoś ją poprawiał, rumieniła się ze wstydu i szybko zmieniała temat. Zupełnie tego nie rozumiałam. Bo co takiego złego jest w jej rodowitej Francji? Koniec końców dla mnie to cudny kraj, pełen wielu niesamowitych zabytków i kultury. Jedyne, co mnie do niego nie przekonywało to chyba to jedzenie. Zbyt delikatne oraz skromne, jak na prawdziwą Amerykankę. Przecież wychowałam się na fast foodach! Nie dla mnie te wykwintne dania o dziwnych, trudnych do powtórzenia nazwach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak to właśnie ta jej skromność wyróżniała ją spośród tłumów. Była cichutka, ale w razie konieczności potrafiła też walczyć o swoje. Wcale się nie dziwiłam, że Matt tak szalał na jej punkcie. Jednocześnie strasznie zazdrościłam im tego szczęścia. Z coraz większym trudem przychodziło mi patrzenie na ich czułości. Momentami wydawało mi się, że nie dostrzegają świata poza sobą. Tak było też w tej chwili. Wpatrywali się w siebie, jakby mogli komunikować się za pomocą samych spojrzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś ścisnęło mnie w żołądku i zmusiło do odwrócenia od nich wzroku. Nigdy nie miałam kogoś takiego, kogo mogłam obdarzyć podobnymi uczuciami… Owszem, raz po raz w moim życiu pojawiał się jakiś przystojny chłopak, jednak raczej dlatego, że stanowiło to wymóg popularności w szkole. Ja cieszyłam się nią aż w nadmiarze. Piękna, inteligentna, pewna siebie, towarzyska… I do czego mnie to wszystko doprowadziło?</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie. Chyba nie będziesz się nad sobą teraz użalać, co?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zamierzałam. Jeszcze raz spojrzałam na parę, która obsypywała się coraz to śmielszymi pocałunkami, a potem wyszłam z kuchni. Nie mogłam spokojnie stać i na nich patrzeć. Było to takie dalekie, obce... Jakby zapomniane. Zazdrość, niczym mały potwór w moim sercu, zaryczała donośnie, dopominając się swoich praw. Jej potęga na chwilę zatrzymała mnie w miejscu i zamroczyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Dlaczego oni mogą być szczęśliwi, a ty nie? Możesz to zmienić. Wiesz dobrze, że masz na to ogromny wpływ... </i>- kusił cichutki głos, podsuwając mi najróżniejsze obrazy, które zdecydowanie od siebie odsunęłam. Nie byłam taka. Może i nie byłam już człowiekiem, ale chciałam zachować resztki człowieczeństwa. Gdybym posłuchała tego głosu, bardziej zbliżyłabym się do bestii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usiadłam na schodach prowadzących na piętro i czekałam. Mijały godziny, a Neida dalej nigdzie nie było widać. Niepokój, który się we mnie zrodził kilka godzin temu, do tej pory nie chciał mnie opuścić. Wręcz wydawało mi się, że wzmacnia się w miarę nieobecności chłopaka. Nie potrafiłabym skupić się na czymś innym, dlatego też wytrwale wpatrywałam się w drzwi, a zegar stojący na murowanym kominku wybijał, uciekające spod moich rąk, minuty. Monotonne tik-tak, tik-tak, na długo zapadło mi w pamięć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jesteś żałosna, wiesz?</i> - zakpił ten sam głos, który chwilę wcześniej proponował mi rozdzielenie zakochanej pary. Nie kłóciłam się z nim. Może dlatego, że miał naprawdę rację? Byłam żałosna i zapewne tak wyglądałam w tym momencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Biedna, mała sierotka Marysia. Po nią nie przyjechał książę na białym koniu, wiesz o tym? Jesteś do niej niesamowicie podobna </i>- naśmiewała się moja podświadomość. Igrała ze mną oraz sprawdzała moją wytrzymałość. Zlekceważyłam ją, bo to nie miało sensu. Postanowiłam, że nie będę się włączać w jakieś głupie kłótnie sama ze sobą. Ona miała inne plany, ale starałam się ją zagłuszyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie byłam zbyt cierpliwym człowiekiem, a nieśmiertelność wcale mi w tym nie pomogła. W końcu będąc osobą z krwi i kości zawsze się na coś czeka. Na pierwszy dzień w szkole, spotkanie z przyjaciółmi, odnalezienie wielkiej miłości, narodziny upragnionego dziecka, aż w końcu nawet na własną śmierć. Można wtedy ćwiczyć siłę woli oraz samego siebie. Jednak, czego można oczekiwać, kiedy nasze istnienie nigdy się nie kończy? Wszystko staje się przewidywalne, nudne, szare. Nic nie cieszy, ale też nic nie smuci. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego. Dlatego tak bardzo była mi potrzebna obecność Neida. To on sprawiał, że coś się działo i to mi się podobało. Wniósł w moje życie tą odrobinę odmiany, której wytrwale poszukiwałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nerwowo przygryzałam paznokcie i przytupywałam nogą, a powietrze wokół mnie natychmiast zawirowało oraz ochłodziło się o kilka stopni. Dom miał powoli dość mojego histerycznego zachowania i nie zapomniał mnie o tym poinformować. Wcale się tym nie zdziwiłam. Doszło do tego, że denerwowałam nawet samą siebie i nie mogłam ze sobą wytrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle drzwi otworzyły się, a w progu stanął wyczekiwany przeze mnie brunet. Od pierwszej chwili wiedziałam, że coś jest mocno nie tak. Chociaż w salonie panował półmrok, nie potrzebowałam światła, by ocenić sytuację. Chłopak opierał się o framugę i z trudem utrzymywał na nogach, spazmatycznie łapiąc powietrze. Natychmiast poderwałam się z miejsca, po czym podeszłam do niego. Wyglądał naprawdę okropnie. Pod lewym okiem widniał pokaźnych rozmiarów siniak, a z nosa oraz przeciętego policzka płynęła strużka ciemnej krwi. Całe jego ubranie było wilgotne od deszczu oraz ubrudzone w błocie i pyle. Wdał się w bójkę? Napadli go? A może po prostu miał w sobie ukryty magnez przyciągający wszelkie kłopoty? Nie było to zbyt ważne, o wiele bardziej niepokoił mnie stan, w którym się znalazł. Przecież ledwo trzymał się na nogach!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie potrafiłam mu pomóc, ale na szczęście zamieszanie, które spowodował swoim pojawieniem się, ściągnęło do salonu również pozostałych domowników.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało?! - zawołała Clara i podbiegła do chłopaka. Chyba sama nie wiedziała, co robić, bo jedynie stanęła przed nim, obdarzając go zmartwionym spojrzeniem. Matt stał z boku, a jego twarz wykazywała jedno - rozczarowanie. Na pierwszy rzut oka zdawał się wcale nie martwić stanem brata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No zrób coś! - zawołała dziewczyna nieco histerycznym tonem. - Przecież on tu zaraz nam wykituje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mu nie będzie - stwierdził po prostu Matt i dalej stał z rękami założonymi na piersi. Nie interweniował, pozostając jedynie obserwatorem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak możesz się tak zachowywać? - Też tego nie rozumiałam. Czy on naprawdę był zły na brata o to, że go pobili? Czy coś mi umknęło? A może po prostu wiedział znacznie więcej od nas i nie chciał się do tego przyznać?</div>
<div style="text-align: justify;">
Clara zlekceważyła swojego chłopaka, choć widziałam, że dalej nie akceptuje jego zachowania i jest na niego zwyczajnie zła, po czym pomogła Neidowi usiąść na kanapie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Paskudnie to wygląda, ale chyba nie trzeba szwów - mruknęła, bardziej do siebie niż do kogokolwiek ze zgromadzonych, a następnie udała się po apteczkę. Gdy wróciła, szybko przystąpiła do oczyszczenia oraz opatrzenia ran. - Jesteś pewien, że nie powinniśmy zadzwonić po pogotowie? Może mieć przecież jakieś obrażenia wewnętrzne. Nie wiem, co się stało, ale on nie wygląda dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Claro, daj spokój. Nic mu nie będzie - westchnął Matt, przewracając oczami z frustracją. Podszedł do niej, odebrał jej białą apteczkę, po czym odłożył ją na bok. - Zasłużył sobie na to. Zostaw go, a odpocznie i wydobrzeje. Przy okazji może coś dotrze do tej jego pustej mózgownicy, choć szczerze w to wątpię. Chodź na górę - poprosił, chwytając ją za rękę. Dziewczyna chwilę się opierała, ale w końcu ustąpiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co za nieodpowiedzialne zachowanie!</i> - wrzeszczał każdy element mojego ciała, gdy obserwowałam, jak wspinają się po schodach. - <i>Jak można tak lekceważąco podejść do zdrowia kogoś bliskiego? I to niby ja nie jestem człowiekiem? </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Neid wyglądał jakby nie docierało do niego, co dzieje się wokoło. Dalej siedział tam, gdzie posadziła go Clara i nieprzytomnym wzrokiem wpatrywał się w jeden punkt na ścianie. Całkiem się wyłączył, lecz może to była jego reakcja na ból? Rany nie wyglądały na bardzo poważne, ale na pewno powodowały jakiś dyskomfort. Ja za życia nigdy nie byłam zbyt odporna na cierpienie, więc nie potrafiłam postawić się na jego miejscu. U mnie zwykły ból zęba powodował męczarnie nie z tej planety, a tego raczej nie da się porównać z obrażeniami, których doznał Neid.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy upewniłam się, że para zniknęła już w swoim pokoju, uklękłam przed poszkodowanym, przypatrując się mu z uwagą. Byłam wściekła na Matta, że tak po prostu zlekceważył całe zajście. Przecież jemu mogło stać się coś poważnego! Mogło dojść do wstrząsu mózgu lub innych obrażeń, których wzrok ludzki nie wychwyci. A on tak po prostu zostawił go samemu sobie i ulotnił się, jakby to nie zdarzyło się po raz pierwszy. Może to jakaś opóźniona reakcja na wiadomość o śmierci ojca? Całkiem możliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Alexis? - spytał Neid, a jego spojrzenie znów stało się bystre, ale za razem bardzo nieufne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem tu - zapewniłam. - Co się stało? Kto cię tak załatwił?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oni - odparł, a ja znowu zaczęłam zastanawiać się, czy z jego mózgiem jest wszystko w porządku. Ewidentnie mówił od rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jacy oni? - dopytywałam, przypominając sobie, że wcześniej też o kimś takim wspominał. Może chodziło o narkotyki? Może ma u kogoś dług, z którego nie umie się wywiązać? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chce mi się spać - oznajmił nagle, ignorując moje pytanie i spróbował wstać z kanapy, ale nogi się pod nim ugięły. Spojrzał na nie z namysłem, a nawet złością, jakby zastanawiał się, dlaczego odmawiają mu posłuszeństwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej będzie, jeśli dzisiaj prześpisz się tutaj - zaproponowałam, niepewnie obserwując, jak wzrusza ramionami, zdejmuje buty i w mokrym ubraniu kładzie się na wysłużonej kanapie. Niemal natychmiast zapadł w niespokojny sen, a ja nie miałam sumienia już go budzić. Jedyne, co mogłam zrobić, to czekać. Obserwowałam czujnie, jak śpi, w każdej chwili gotowa zareagować. Jednak na żadne rewelacje się nie zapowiadało. Może faktycznie Matt miał rację i chłopakowi wystarczy długi wypoczynek, by samemu dojść do siebie? Usadowiłam się w fotelu, stojącym obok, ale nie spuszczałam z niego wzroku choćby na chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lissa - jęknął w pewnym momencie i przeturlał się na drugi bok, zabierając za sobą koc, którym wcześniej go okryłam. Jego oddech był niespokojny, urywany, jakby w płucach brakowało mu drogocennego tlenu. Pot wystąpił na czoło, przyklejając ciemne kosmyki do przerażająco bladej twarzy. - Nie chciałem... Wybacz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na jego ustach pojawił się grymas bólu i rozżalenia. Nie mogłam dłużej bezradnie patrzeć, jak się męczy. Skupiłam się na jego umyśle i już po chwili byłam w jego głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Neid</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sam nie wiem, dlaczego znów przyśnił mi się ten sen. Wyrzuty sumienia nękały mnie często i brutalnie, ale z czasem nauczyłem się je zagłuszać, a nawet wyłączać. Teraz nie mogłem nad tym zapanować. W nocy byłem bezbronny, stanowiąc dla nich łatwy cel. Walczyłem, ale to nic nie dało. Byłem jedynie biernym obserwatorem przeszłych wydarzeń, które tak bardzo zmieniły moje życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałem przed sobą mury prywatnej szkoły, do której uczęszczałem. Zbudowana stosunkowo niedawno, zachwycała swoją elegancją. Na jej ściany wybrano najdroższy, a za razem najładniejszy, z jednolicie białych marmurów. Cała klatka schodowa była oszklona lustrami weneckimi, a co kilka metrów widniały duże okna, zdobione skromnymi, lecz pięknymi witrażami, które przedstawiały portrety dyrektora oraz nauczycieli uczących. Nawet teren wokół szkoły był urządzony w taki sposób, by spełniał wszystkie zachcianki młodzieży. W jej obrębie widać było duże boiska, kryty basen, piękny ogród oraz dobrze wygospodarowany dziedziniec, gdzie dzieciaki spędzały przerwy między zajęciami. Nowoczesne wyposażenie i wyśmienita kadra nauczycielska - właśnie za to bogaci mieszkańcy Norwich płacili krocie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzice nigdy nie szczędzili na naszą edukację. Matt potrafił to wykorzystać, ja niestety nie. Mój brat ukończył świetne liceum i zastanawiał się nad swoją dalszą przyszłością, która zapowiadała się naprawdę świetlanie. Kilka grubych ryb już zwróciło na niego uwagę, a nawet próbowało przeciągnąć na swoją stronę. W końcu, kto by go nie chciał? To on był inteligentny, grzeczny, utalentowany, a w szkole osiągnął niesamowite wyniki. Nic dziwnego, że Clara tak szybko odkryła w nim bratnią duszę. Córeczka senatora szybko odnalazła z nim wspólny język i wkrótce stanowili piękną parę. Do tej pory nie wiem, jakim cudem znaleźli się razem ze mną w tym starym domu, w którym obecnie mieszkamy. Przecież mieli takie plany! A jednak coś nie wypaliło. Oni twierdzili, że to tymczasowe kłopoty, ale ja widziałem, jak rodzice dziewczyny patrzą na mojego brata. Mimo wybitnych osiągnięć, dla nich dalej nie zasługiwał na ich cudowną, ukochaną córeczkę. Może dlatego uciekli? Przecież nic nie powstrzyma prawdziwej miłości, czyż nie? Podobno tak mówią, lecz sam nie mam o tym zielonego pojęcia. Nigdy jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która zwróciłaby moją uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie zawsze byłem całkowitym przeciwieństwem tej cudownej pary. Krnąbrny, okropny, bezczelny w stosunku do nauczycieli... Rodzice musieli mocno się postarać, aby nie wyrzucili mnie ze szkoły. Jednak nie od dziś pieniądz rządzi światem, a tego nigdy nam nie brakowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyrwałem się z rozmyślań i szybkim spojrzeniem obrzuciłem roześmiane dzieciaki zgromadzone na dziedzińcu. Naiwne, nie wiedziały, co je czeka. Ja byłem inny. <i>Ja wiedziałem.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Trzymałem w rękach gazetę, której nagłówek głosił o kolejnym morderstwie. Niejaka Alyson Martin, piętnaście lat, została znaleziona w odmętach rzeki. Jej ciało, a raczej to, co z niego zostało, wyłowili płetwonurkowie wczoraj nad ranem. Zrozpaczona rodzina musiała teraz patrzeć na twarz prześlicznej blondynki, łypiącej na nich z plakatów, na które można się było natknąć na każdym rogu. Zaginiona w końcu została odnaleziona, ale na pewno nie w taki sposób, którego spodziewaliby się rodzice.</div>
<div style="text-align: justify;">
To była już piąta ofiara w tym miesiącu. Atak bestii, ześwirowany psychopata, zrządzenie losu? Każda opcja była możliwa, ale mnie od początku nie przekonywały. Plotek i domysłów na ten temat nie było końca, ale nie były one choć odrobinę bliskie prawdy. Ta była o wiele bardziej okropna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli wszedłem na zalany słońcem dziedziniec i odnalazłem wzrokiem dużą grupę dzieciaków. Siedzieli przy jednym z drewnianych stołów piknikowych, ustawionych w cieniu przy bufecie. Nie zwracali na nikogo uwagi, zbyt pochłonięci przebywaniem w swoim towarzystwie. Swoją drogą, to wprost przedziwne, że nawet w drogiej, prywatnej szkole istniał podział na tych lepszych oraz gorszych. Oni stanowili śmietankę towarzyską i nikt nie był godzien, by dołączyć do ich grona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeden z nich, rudzielec o dużych, orzechowych oczach oraz ostrych rysach twarzy, pochwycił moje spojrzenie i wycelował w moim kierunku dwa palce - jak pistolet. Uśmiechając się, udał, że oddaje pojedynczy strzał, a reszta grupy, która śledziła wzrokiem poczynania swojego lidera, wybuchnęła złośliwym śmiechem. Przesłanie było dla mnie jasne, zrozumiałe i klarowne. Jeżeli nie zamilknę i nie przestanę węszyć, będę następny, którego zwłoki odkryją płetwonurkowie. Jeśli sam nie zamknę ust, oni mi w tym szybko pomogą. Bo to nie byli zwykli ludzie. To były duchy. Demony, zbłąkane dusze, bękarty diabła. Dla nich Zaświaty na zawsze zamknęły swoje bramy. Nie miałem pojęcia, jakim cudem udało się im zachować człowieczą postać, ale zdążyłem je przejrzeć. Właśnie oni byli odpowiedzialni za te wszystkie morderstwa. A ja byłem na tyle głupi, że postanowiłem to przerwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rudy - Oliver Nox, jeszcze raz obdarzył mnie wyzywającym spojrzeniem, a potem wrócił do swoich kumpli i kartkowania stron w księdze, którą trzymał na kolanach. Właśnie ta książka stała się moją zgubą oraz utrapieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obraz się rozmazał, a gdy znów zyskał na ostrości spostrzegłem, że znalazłem się w całkiem innym miejscu. Tym razem przemykałem zimnymi, cuchnącymi wilgocią zaułkami, a kilkanaście metrów przede mną szła postać w długim, czarnym płaszczu i kapturze. Nie mam pojęcia, co mnie do tego podkusiło, lecz po prostu musiałem mieć pewność, co do swoich podejrzeń. Serce waliło mi jak szalone, ale nie chciałem się wycofać. Z perspektywy czasu wiem, że w dużej mierze było to misją samobójczą. Może i wszystko by się udało, ale zaprzepaściła to sucha gałązka, która pękła pod moją stopą. Zamarłem, przerażony własną nieostrożnością i obserwowałem, jak śledzony przystaje na ułamek sekundy, a potem rzuca się na mnie z okrzykiem. W jednej chwili zostałem przyparty do muru. Jego dłonie zacisnęły się na moim gardle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co za mną leziesz? - warknął, patrząc na mnie z doskonale widoczną wściekłością. W płucach brakowało mi już tlenu, ale zdobyłem się na zarozumiały uśmiech. I tak miałem zginąć, więc co mi zależało? Oliver jeszcze bardziej się wściekł, widząc moją arogancję. Według niego powinienem kajać się przed nim oraz skamleć ze strachu. Ja jednak nie zrobiłem ani jednego, ani drugiego. Na to byłem zbyt dumny, choć lepkie macki strachu powoli ogarniały mój mózg, szepcząc o tym, co mnie teraz za to czeka. Jego rysy twarzy zaczęły gęstnieć i się zmieniać. To już nie był zwykły siedemnastolatek o urodzie, która łamała serca wielu dziewczętom w szkole. Teraz widziałem przed sobą twarz istoty z piekieł. Szkarłatne, pozbawione białek, oczy patrzyły na mnie z pogardą, a usta wykrzywiły się w coś, co miało przypominać uśmiech. Nie wyszło mu to za bardzo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pochylił się do mojego ucha i wysyczał moje najczarniejsze myśli, potęgując wrażenie odpowiednio dobraną wizją. Powiedział, że zginę, a ja mu natychmiast uwierzyłem. Przed oczyma już widziałem swoje ciało z powykręcanymi członkami, posiniaczone, pozbawione całej krwi. Nikt nie miał go znaleźć, nikt nie miał nad nim płakać ani go pochować. Moja dusza nigdy nie zazna spokoju, gdy mu na to pozwolę. Jednak strach był silniejszy: związał mi nogi i ręce, uniemożliwiając ucieczkę. Sparaliżował mnie od środka, podsuwając coraz to okropniejsze obrazy. Nic nie mogłem na to poradzić. W końcu dotarło do mnie to, co z taką zaciętością od siebie odsuwałem. Byłem zwykłym dzieciakiem! Szesnastolatkiem, który dopiero zaczynał życie! A teraz miałem zginąć. Prawda spoliczkowała mnie i wreszcie brutalnie wdarła się do mojej świadomości. Może i byłem okropnym człowiekiem, ale jedno wiedziałem na pewno. Nie chciałem umierać. Nie teraz. Nie w tym momencie! Zbyt wiele rzeczy pozostawiłem niewyjaśnionych, a o wielu nawet nie pomyślałem. Jednak teraz było już na to za późno. Nie miałem wyjścia, a użalanie się nad sobą niewiele tu zmieni. Nie cofnie czasu ani nie złagodzi bólu, który niechybnie mnie czeka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potwór zaśmiał się okropnym, ochrypłym śmiechem, mocniej zaciskając łapska na mojej krtani. Zaraz ją zmiażdży i wszystko się skończy. Przed oczami dostrzegłem gwiazdki, a dalej była już tylko ciemność. Czułem jak spadam w dół i w dół, nie mając żadnego oparcia dla nóg czy rąk. Nie chciałem ginąć w ten sposób. Walczyłem, ale była to raczej walka z wiatrakami. Za chwilę przestanę istnieć. On zabierze moją duszę na swój posiłek, albo ją zniszczy. Jedno z dwóch. W jego oczach już byłem śmieciem. Bezsilnym, żałosnym i głupim robakiem, którego trzeba rozdeptać, aby nie sprawiał kłopotu. Naprawdę myślałem, że uda mi się to wszystko powstrzymać? Chciałem udawać bohatera, a teraz sam skończę tak, jak dzieciaki, które chciałem ochronić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widziałem przed sobą rodzinę. Matkę, ojca, siostrę, Matta oraz samego siebie. Było to zdjęcie, które zrobiliśmy na wakacjach we Włoszech. Uśmiechnięci, opaleni, staliśmy przy jakieś starej, zabytkowej wieży, tylko moją twarz szpecił ten sam grymas niezadowolenia, który towarzyszył mi od kilku lat. Nie doceniałem tego, co miałem, a teraz już ich nie zobaczę. Czy to właśnie widzi się przed śmiercią? To co było dla nas najcenniejsze? To, co tracimy bezpowrotnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam - szepnąłem, lecz z mych ust wyrwał się tylko słabnący jęk. Oliver zaśmiał się, obserwując, jak gasnę i słabnę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Właśnie wtedy to zobaczyłem. Iskierka. Mała, płomienna iskra nadziei, która nie opuściła mnie do końca. Ktoś na mnie krzyczał. Nie rozpoznałem głosu, ale zrozumiałem przekaz. Mam się nie poddawać. To nie w moim stylu oddawać walkę walkowerem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Posłuchałem tego zrozpaczonego głosu. Spostrzegłem, że z kieszeni płaszcza wystaje mu ta księga oprawiona w czarną skórę z dziwnym złotym znakiem pośrodku. Niewiele myśląc, zebrałem wszystkie swoje siły, które jeszcze we mnie pozostały, odrzuciłem na bok myśli i odepchnąłem go, korzystając z chwili jego konsternacji. Był tak zaskoczony, że nawet nie protestował, gdy wyrwałem mu ową książkę. Jednak szok przeciwnika nie trwał długo, ale pozwolił mi zyskać kilka cennych sekund. Mimo, że świat wokół wirował w zastraszającym tempie, zerwałem się do biegu. Czułem na sobie jego oddech, gdy ścigał mnie zaułkiem, ale nie miał szans mnie dopaść wśród ludzi. Kiedy wbiegłem w kolorowy tłum, byłem bezpieczny. Nie mógł poruszać się tam ze swoją nadzwyczajną prędkością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wizja przerwała się, a ja opuściłam umysł chłopaka. Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyłam. Wyczerpana opadłam na fotel obok i patrzyłam na niego z przerażeniem. Czy naprawdę ten niepozorny chłopak, który teraz leżał na kanapie, wdał się w porachunki z Oliverem? Tym Oliverem? Najpotężniejszym ze złych zjaw? Prawą ręką samego Diabła? Nie, nie, nie. To... niemożliwe. Tak, na pewno musiała tu zajść jakaś kosmiczna pomyłka. Musiałby być skończonym idiotą, żeby zadzierać z kimś tak potężnym. Ale co ja w ogóle o nim wiedziałam? Chyba jedynie to, że jest okropnie kłopotliwym dzieciakiem, skorym do ryzyka oraz bójek. Być może był do tego zdolny, ale ja musiałam przemówić mu do rozumu. Postanowiłam, że porozmawiam z nim, gdy tylko się zbudzi. Zastanawiało mnie też, czy za jego obecny stan odpowiedzialny jest jeden z duchów będących na skinienie Olivera, czy tylko jakiś szukający przygód człowiek. W końcu mógł się przydarzyć taki zbieg wydarzeń, prawda? Ale co jeżeli za śmiercią jego ojca, stała ta sama osoba? A co jeżeli...</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid wzdrygnął się, wymruczał coś niezrozumiałego i otworzył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">No to mamy za sobą szósteczkę :) Chyba najdłuższy rozdział z dotychczasowych. Jak sami zauważyliście wcisnęłam tutaj perspektywę Neida, chyba za bardzo z tym nie namieszałam?</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Jak wam się w ogóle podoba? Mam nadzieję, że nie usnęliście gdzieś tam po drodze. Ja w sumie nie mam do niej jakiś większych zastrzeżeń. Dawno tak fajnie mi się żadnego rozdziału nie pisało. Choć w sumie znowu poleciałam do przodu z akcją, ale od następnego rozdziału zwolnię, obiecuję!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com55tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-11483074991882811602012-08-04T10:20:00.000+02:002012-08-09T09:58:03.877+02:00Rozdział 5<br />
<div style="text-align: justify;">
Spojrzeliśmy po sobie z niepokojem, a potem szybko wybiegliśmy z pokoju. Byłam ciekawa, o czym pomyślał w tamtej chwili Neid. W jednym momencie zniknęło całe jego zainteresowanie moją osobą, a pojawiło się zamyślenie i dziwna koncentracja, gdy analizował nową sytuację. W ciemnozielonych tęczówkach na kilka sekund zawitał strach, który, niemal od razu, został stłumiony. Chłopak błyskawicznie opanował emocje i pierwszy dotarł do centrum zamieszania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cały salon wypełniony był białym, gęstym dymem, który wydobywał się spod niedomkniętych, kuchennych drzwi. Neid zaczął kaszleć i pobiegł, by otworzyć starodawne okna, a ja zajrzałam do środka. Wśród panującego zamieszania udało mi się dostrzec sylwetkę Clary, która niezdarnie próbowała zapanować nad bulgoczącym oraz dymiącym garnkiem, jednak z dość mizernym skutkiem. Matt kręcił się obok niej, starając się jakoś pomóc, a przede wszystkim pozbyć nieznośnych oparów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co wy tutaj robicie, do diabła?! Wiem, że dom nie przypadł wam do gustu, ale żeby od razu próbować go spalić? - zawołał Neid, gdy już uporał się z oknami. Dym powoli opuszczał pomieszczenie, ale nadal czuć było odór spalonego jedzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wszystko przez ten garnek - mruknęła usprawiedliwiającym tonem Clara, po czym zaniosła się potwornym kaszlem. Nie przekonało mnie to, zwłaszcza, że znów poczułam znajome dreszcze, które towarzyszyły mi zawsze, gdy dom miał coś do zakomunikowania. Czyżby to on wziął się wreszcie do roboty i sam próbował wypłoszyć naszych gości? Było to całkiem prawdopodobne, choć coś mi w tej dziwnej układance nie pasowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Żarówka nad naszymi głowami zamigotała kilka razy, jakby na potwierdzenie moich domysłów, a potem pękła, obsypując wszystkich odłamkami szkła. Pozostałe urządzenia elektroniczne dosłownie zwariowały, na przemian włączając się i wyłączając, przy okazji wydając różne, przedziwne dźwięki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakieś skoki napięcia? - podsunął Neid, choć w jego głosie z łatwością dało się wyczuć niepewność. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja pokręciłam głową i bezgłośnie odpowiedziałam, że nie wiem, o co chodzi. Pierwszy raz spotkałam się z takim zachowaniem budynku. Przez wszystkie lata, kiedy w nim mieszkałam, nic podobnego nigdy się nie wydarzyło. Jednego byłam pewna: to nie była moja wina.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdzieś pomiędzy dwoma rozmowami z chłopakiem, postanowiłam na dobre odpuścić sobie straszenie i próby pozbycia się ich. Jednak dom miał chyba inne plany. Od zawsze żył własnym życiem, a teraz przebudził się z krótkiej drzemki, manifestując swoją moc. A przynajmniej jej zalążek. Był niezadowolony - tego byłam pewna. Niemal czułam jego wściekłość na własnej skórze, ale ciekawiło mnie, dlaczego dopiero teraz postanowił zareagować, bo przecież nowi domownicy wprowadzili się już kilkanaście godzin wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej jak stąd wyjdziesz - powiedział Matt i już miał wyprowadzić Clarę na zewnątrz, gdy nagle zamarł, wpatrując się w coś za moimi plecami. Neid natychmiast podążył za jego spojrzeniem i zaklął pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu się dzieje?! Chłopcy, nic wam nie jest?! - do kuchni wbiegła nieznana mi kobieta. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to jej wzrost. Była naprawdę niziutka. Nawet niższa od Clary, która przecież nie grzeszyła wzrostem, co wydało mi się zadziwiające. Miała krótkie, nastroszone, czarne włosy, pełne usta i ładne, czekoladowe oczy, które teraz ciskały błyskawice na zgromadzonych. Jednak jej delikatne rysy twarzy wydały mi się podejrzanie znajome.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, mamo - mruknął Matt i uśmiechnął się kwaśno, rozwiewając w ten sposób wszelkie moje wątpliwości. - Co ty tu robisz? Mieliście przyjechać dopiero wieczorem... A właśnie, gdzie tata?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jednak dobrze, że jestem teraz - przerwała mu, nawet nie słuchając dalszych pytań. - Nawet nie próbuj mnie zbyć! Co to za dym? Co wy tu w ogóle wyrabiacie? Wiedziałam, że nie powinnam się na to wszystko zgodzić!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, spokojnie - próbował załagodzić sytuację Neid, ale jakoś nie za specjalnie mu to wyszło. - Po prostu przed chwilą dowiedzieliśmy się, że mamy w domu przestarzały garnek, który tak jakby dymi sam z siebie, pękającą żarówkę i inne fajowe, migoczące rzeczy. Pełen wypas. Jednak może obejrzysz to wszystko potem? Bo teraz nie ma tu za bardzo czym oddychać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego starszy brat zacisnął zęby ze złości i posłał mu spojrzenie, które jasno oznaczało, że powinien się zamknąć. Tymczasem kobieta opadła na najbliższe krzesło, schowała twarz w dłoniach i zaniosła się okropnych szlochem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzeństwo wymieniło zdziwione spojrzenia, ale żadne nie wiedziało, jak się zachować. Nie byli przygotowani na taki wybuch emocji. Stali jak porażeni, obserwując zachowanie swojej rodzicielki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedynie Clara zachowała resztki zdrowego rozsądku, wysunęła się do przodu i usiadła obok, zalewającej się łzami, kobiety.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę pani? - próbowała zwrócić na siebie jej uwagę, jednak z mizernym skutkiem. Spowodowało to tylko, że brunetka rozpłakała się jeszcze głośniej i bardziej żałośnie. Takie zachowanie nie przystawało dojrzałej kobiecie. Coś musiało mocno wpłynąć na jej psychikę, skoro zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Niewiadomą pozostawało, co to takiego było. - Niech pani powie, co się stało. Może będziemy mogli pomóc?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikt nie może mu pomóc! Za późno! Już za późno! Wszędzie krew, tyle krwi... - bełkotała niezrozumiale, pocierając dłonie, jakby chciała z nich coś zetrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo, o czym ty mówisz? - zapytał Matt, spoglądając na nią z niepokojem. W jasno błękitnych oczach pojawił się strach, ale chłopak nie dał dojść mu do głosu. Tak samo jak brat, idealnie panował nad własnymi emocjami. Przykucnął przed swoją matką, jakby zamierzał rozmawiać z małym dzieckiem, a nie dorosłą osobą. - Komu nie możemy pomóc? Gdzie jest tata?</div>
<div style="text-align: justify;">
- On... On... Nie żyje - wyjąkała, a z oczu pociekły kolejne łzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czas się zatrzymał. Chyba tak mogę nazwać to, co wydarzyło się później. Matt dalej kucał przed nią, wpatrując się w jej twarz, jakby przemówiła do niego w nieznanym języku. Clara zakryła usta, a w niebieskich oczach zabłysły łzy. Natomiast Neid... Jego reakcja najbardziej mnie zaniepokoiła. Zaklął siarczyście i wybiegł z kuchni, trzaskając leciwymi drzwiami. Po krótkiej chwili namysłu zdecydowałam się pójść za nim. Wiedziałam, że nie powinnam wtrącać się w jego życie, ale to było silniejsze ode mnie. W dziwny sposób ten chłopak stał się dla mnie kimś bliskim, a przynajmniej kimś, z kim mogłam porozmawiać. Nie chciałam, aby coś mu się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Momentami jesteś strasznie samolubna, wiesz?</i> - zapytał jakiś cichy głosik w mojej głowie, który odzywał się zawsze wtedy, gdy najmniej go potrzebowałam. Jednak po części miał rację. Nie tylko po części. Miał całkowitą, cholerną rację, a ja nie umiałam tego przyznać nawet przed samą sobą. Tu nie chodziło o to, że troszczyłam się o bezpieczeństwo Neida. O nie, bo to byłoby zbyt wielkoduszne z mojej strony. Ja po prostu bałam się, że znowu zostanę sama, bez żadnej możliwości kontaktu z człowiekiem. Chłopak był moją furtką do współczesności i niczym więcej. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłam do salonu w samą porę, aby zobaczyć jak niewielki, ale bezcenny wazonik, który rodzice przywieźli z jednej ze swoich licznych podróży po świecie, a później najwyraźniej zapomnieli go ze sobą wziąć, leci w moją stronę i roztrzaskuje się o ścianę za moimi plecami. Przelotem spojrzałam na to, co z niego zostało, ale bardziej interesował mnie sam Neid. Chłopak kręcił się po pokoju, jak dzikie zwierzę w niewygodnej klatce. Mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i co chwilę chwytał jakiś przedmiot tylko po to, aby móc go przewrócić lub zniszczyć. Dom jasno dał mi do zrozumienia, że mam przerwać tę farsę, dlatego też podeszłam do chłopaka i delikatnie wyjęłam mu z dłoni kolejny wazonik, którym właśnie się zamachnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostaw to - szepnęłam, stawiając kruchy przedmiot z dala od jego rąk. - Przykro mi z powodu twojego ojca, ale nie musisz chyba wyładowywać się na tych niewinnych rzeczach?</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid machnął ręką i znowu zaczął krążyć bez celu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To na mnie im zależy! Czemu to zrobili? Z resztą nieważne... Ty naprawdę myślałeś, że tak po prostu odpuszczą? Idiota! - mruczał pod nosem, nawet nie patrząc w moją stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej! - zawołałam, zastępując mu drogę. Z niechęcią popatrzył mi w oczy, ale nic nie mogłam z nich wyczytać. Może dlatego, że zasłaniała je nierówno obcięta grzywka? A może dlatego, że dalej nie pozwalał dojść do głosu emocjom? Jego spojrzenie było chłodne, jakby rozmowa ze mną była ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wtrącaj się w to - poprosił, a jego wzrok nieco złagodniał. Westchnął głęboko, rozglądając się po pokoju. Nie wyglądało to najlepiej. W przeciągu kilku chwil udało mu się zrobić niezły bałagan. Na jasnych panelach wciąż leżały szczątki rozbitych ozdób i kawałki szkła niewiadomego pochodzenia. Jeden ze skórzanych foteli został bezczelnie przewrócony, ale, na szczęście, był w jednym kawałku. Reszta mebli wydawała się być nietknięta. Neid obrzucił to wszystko zdziwionym i trochę zawstydzonym spojrzeniem, jakby nie spodziewał się takiego wybuchu ze swojej strony. W końcu znów wrócił do mnie, a jego ton stał się smutny, zmęczony, zrezygnowany. - Oni są nieprzewidywalni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid, o czym ty do cholery mówisz? Jacy oni? Bredzisz, człowieku!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest twoja sprawa - zakończył rozmowę, po czym wyszedł z domu zanim zdążyłam go powstrzymać. Widziałam przez okno, jak biegnie przed siebie, nie zważając na deszcz. Wtedy jeszcze nie bałam się o niego, a przynajmniej tak sobie wmawiałam. Przecież w końcu jest dużym chłopcem i potrafi sobie radzić, prawda? Zresztą i tak nie mogłam mu pomóc. Nadal byłam uwięziona we wnętrzu domu, pozostając jedynie biernym obserwatorem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem z kuchni znowu usłyszałam odgłosy rozmowy, więc postanowiłam sprawdzić, jak mają się sprawy. Cała trójka siedziała przy małym, drewnianym stole i szeptała między sobą. Kobieta uporała się już ze łzami, choć jej policzki dalej były od nich mokre. Jednak teraz wyczułam bijącą od niej determinację.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo, to nie jest dobry pomysł - odparł Matt i potrząsnął głową. Próbował zachować się dojrzale oraz spokojnie, ale widziałam, że nie jest to dla niego łatwe zadanie. Nie kiedy nie zgadzał się z tym, co próbowano mu wmówić. - On zawsze był dość skryty, ale zdążyłem poznać go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jak zareaguje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid nie jest małym dzieckiem, które nie wie, czego się od niego wymaga. Musi zrozumieć, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Cały czas go kryję! Musi wreszcie zacząć zachowywać się jak dorosły człowiek i wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, a nie uciekać, jak zwykły tchórz!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... - Matt starał się protestować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przerywaj mi - powiedziała stanowczym tonem. - Teraz są wakacje, więc do końca miesiąca może jeszcze tutaj z wami mieszkać, ale później chcę go widzieć w domu i naprawdę nie wiem, jak tego dokonasz, ale już twoja w tym głowa, aby go do tego przekonać. Nie dam sobie sama ze wszystkim rady, Matt.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu zaniosła się płaczem, na który chłopak w ogóle nie zareagował.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, dlatego dalej jestem zdania, że powinnaś zamieszkać z nami. Neid nie należy do ludzi, którym da się coś normalnie wytłumaczyć. Buntuje się i woli uczyć się na własnych błędach, a my powinniśmy mu na to pozwolić. Poza tym... nie możesz wymagać od niego, że nagle dorośnie, zerwie ze wszystkim i wróci do domu. Znasz go - dodał, jakby to miało wszystko wytłumaczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Tego się chyba nie spodziewaliście, co? :P</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Rozdział dość krótki i w sumie taki sobie, ale następny będzie już dłuższy oraz lepszy, obiecuję.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Gorące podziękowania kieruję w stronę Villemo, która zgodziła się przeglądać moje rozdziały przed publikacją. Dzięki, kochana :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Następny rozdział - 15 sierpień.</span></div>moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-12354585259189550032012-07-27T15:05:00.001+02:002012-07-28T13:45:55.555+02:00Rozdział 4<br />
Śniadanie przebiegło zgoła bez większych komplikacji. Matt, mimo wszelkich wątpliwości, okazał się całkiem niezłym kucharzem. O ile, o poziomie umiejętności może decydować zwykła jajecznica z boczkiem.<br />
- Całkiem niezłe - pochwaliła Clara, dłubiąc widelcem w swojej, prawie nietkniętej porcji.<br />
- Przeciętne - skrytykował otwarcie Neid - Ale przynajmniej się nie rusza... Tym razem. Jednak, Claro, lepiej się nie przyzwyczajaj. On może i jest w czymś tam dobry, ale kucharstwo się do tego z całą pewnością nie zalicza. Gdy był młodszy, to naczynia same tłukły się na jego widok.<br />
Dziewczyna uśmiechnęła się blado, a jej chłopak zmierzył brata rozzłoszczonym spojrzeniem. Byłam ciekawa, ile jeszcze wytrzyma, zanim nie zdzieli go w ten durny, zarozumiały łeb.<br />
- Ja wcale nie muszę gotować - powiedział spokojnie, kończąc swoje śniadanie i odkładając sztuczce na bok - a ty wcale nie musisz tego jeść. Więc mamy dwa wyjścia, albo się zamkniesz, albo nie dostaniesz dokładki i zaczniesz stołować się na mieście.<br />
Neid uśmiechnął się złośliwie, ale posłusznie zamilkł i wrócił do swojego posiłku. Gdy w końcu, po długich i głośnych kłótniach, ustalono, kto ma następnym razem zmywać naczynia, każdy udał się we własną stronę. Matt z Clarą wyszli z domu, nawet nie informując dokąd idą i o której zamierzają wrócić, a Neid zajął swoje stałe miejsce przed telewizorem, włączając kolejną odmóżdżającą grę, na którą nawet nie chciałam patrzeć. Bo poważnie, co jest takiego fascynującego w rozsadzaniu na drobne kawałeczki ohydnych zombie? Chyba nigdy tego tak naprawdę nie zrozumiem. Jednak z braku lepszego zajęcia usadowiłam się na wysłużonym, skórzanym fotelu i przyglądałam się brunetowi, co okazało się nawet zabawnym doświadczeniem. Chłopak niesamowicie wczuwał się w swoją grę: robił szalone uniki, jak umundurowana postać na ekranie czy krzywił się, gdy bohater dostawał po głowie od wyskakujących z rogu okropnych potworów. W końcu nawet on zmęczył się swoją zabawką. Odrzucił na bok joystick, wyłączył konsolę i czujnie rozejrzał się po pokoju.<br />
Kiedy jego spojrzenie znowu zatrzymało się na mnie, mimowolnie zadrżałam. Te ciemne, zielone tęczówki z intrygującymi małymi, żółtymi plamkami sprawiały wrażenie, jakby widziały stanowczo za dużo. Co prawda, chłopak do tej pory w żaden sposób nie zdradzał tego, że mnie dostrzega ani nie reagował, ale zbyt często patrzył w moją stronę.<br />
<i>Alexis, wariujesz, kochaniutka... </i>- naśmiewał się ze mnie jakiś cichutki głosik w mojej głowie. - <i>W końcu te samotne lata spędzone w starym, rozwalającym się domu, dają o sobie znać.</i><br />
<i> </i> Wzdrygnęłam się z niechęcią, spojrzałam na Neida i natychmiast tego pożałowałam. Teraz jego wzrok stał się przenikliwy i lodowaty. Najgorsze, że tym razem nie odwrócił go po dłuższej chwili. Ciągle patrzył mi w oczy, marszcząc ciemne brwi, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.<br />
W każdym razie, ja miałam serdecznie dość tej dziwnej próby sił. Poderwałam się z miejsca i już byłam przy schodach, gdy nagle zatrzymał mnie jego głos.<br />
- Ja cię widzę, jasne? - spytał ze słyszalną nutką ironii w głosie, oglądając się przez ramię. - To ciebie zabili w tym domu?<br />
Nie zareagowałam. To było niemożliwe, że zwykły śmiertelnik tak po prostu może widzieć zmarłych. Chyba, że on nie był do końca normalny, ale to bym wyczuła. Chyba... Stanowczo zbyt często wątpiłam w swoją wiedzę i w samą siebie. <br />
- Możesz mówić? - kontynuował, porzucając swój odważny ton. Tym razem nie był już taki pewny siebie. Ciągle wiercił się niespokojnie na sofie, jakby nie mógł znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Był wręcz zażenowany sytuacją, którą sam przecież sprowokował. Chyba też bym się tak zachowywała, gdybym znalazła się na jego miejscu, bo przecież tak na dobrą sprawę rozmawiał z powietrzem. Westchnęłam i postanowiłam chociaż nieco mu to ułatwić, przybierając bardziej widzialną postać. Neid na początku wydawał się tym zaskoczony, ale po chwili po prostu uśmiechnął się, wracając do przerwanego przesłuchania. - Kurczę, to jest takie głupie. No, ale może zrobimy inaczej. Po prostu kiwnij głową, jeżeli ta notka w gazecie, którą znalazłem w pokoju, dotyczy ciebie.<br />
Chcąc nie chcąc, skinęłam głową, nie spuszczając z niego wzroku. Zdawał się być uradowany z mojej reakcji. Jego oczy zabłysły z podekscytowania.<br />
- Ile masz lat?<br />
Przygryzłam wargę i wzruszyłam ramionami, nie mogąc zmusić się do wypowiedzenia choćby słowa. Ciągle byłam za bardzo oszołomiona tym nagłym zwrotem akcji.<br />
- Dobra, to może tak... Gdy zginęłaś byłaś starsza ode mnie?<br />
Pokręciłam głową.<br />
- Młodsza?<br />
Znów zaprzeczenie.<br />
- Czyli szesnastka, co? - odgadł, a ja uśmiechnęłam się niepewnie. Cała ta rozmowa wydawała mi się absurdalna. Nie miałam kontaktu z człowiekiem od dobrych kilku lat, a teraz zjawia się ten dziwny młodzieniec i jak gdyby nigdy nic, zaczyna konwersację.<br />
Nagle dobiegł nas dźwięk otwieranych drzwi i do salonu weszli pozostali domownicy, obładowani zakupami. Nim zdążyli mnie zobaczyć, zniknęłam.<br />
- Później jeszcze do tego wrócimy. Nie uciekaj nigdzie - szepnął, mrugając do mnie porozumiewawczo. <i>Jakbym mogła</i>, przemknęło mi przez myśl.<br />
- Neid, rusz się, zamiast cały dzień leżeć na kanapie i pomóż nam z zakupami - zawołał Matt, wskazując na torby leżące na ziemi.<br />
- Gromadzimy zapasy na wojnę, czy co?<br />
- Można tak powiedzieć - mruknął niechętnie, zbierając z podłogi kilka siatek i kierując się w stronę kuchni.<br />
- Co masz na myśli? - krzyknął za nim Neid, patrząc z pewną obawą na ogromną ilość zakupów. W końcu ich było jedynie troje, więc jedzenie prędzej zepsuje się, niż zdążą to wszystko zjeść. Chyba, że stało się coś niezwykłego. Nerwowe zachowanie Matta, który zniknął w kuchni i ślad po nim zaginął, chyba mogłam uznać za odpowiedź twierdzącą.<br />
Od niechcenia przeniosłam wzrok na pozostałą dwójkę, ciągle stojącą przy drzwiach. Clara właśnie zdejmowała wysokie, eleganckie kozaczki i skórzaną kurtkę, a Neid chyba dalej nie mógł wyjść ze zdziwienia. W końcu chwycił za kilka reklamówek, po czym udał się w ślad za bratem.<br />
- Wasi rodzice przyjeżdżają jutro - podpowiedziała Clara, kiedy już uporała się ze swoim odzieniem wyjściowym.<br />
- Po co? - zdziwił się Neid, przepuszczając ją przodem w drzwiach do kuchni.<br />
- Chcą sprawdzić, jak idzie rozpakowywanie, choć mogę się założyć, że będą próbować przemówić nam do rozumu, a tobie to już na pewno. Z tym ostatnim się z nimi zgadzam, Neid. Powinieneś wrócić do domu - wytłumaczył Matt, wkładając do lodówki kolejne produkty spożywcze.<br />
Brat posłał mu mroczne spojrzenie, ale nic nie odpowiedział, a blondyn go zignorował.<br />
- Na co macie ochotę na obiad? - spytał z lekką obawą. Widziałam, jak jego brat uśmiecha się z dziwną satysfakcją, której do końca nie rozumiałam. - Spaghetti?<br />
- A na pewno sobie z tym poradzisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Neid, a w jego tonie słychać było wyraźną kpinę. - Bo wydaje mi się, że kilka innych spraw wymknęło ci się spod kontroli.<br />
- O mnie się nie bój, braciszku - odparł, ale jego wzrok stał się nieprzyjemny. - Zajmij się lepiej swoimi zmartwieniami.<br />
- Hej! Żadnych kłótni w tym domu - wtrąciła się blondynka, stając między braćmi, którzy sprawiali wrażenie, jakby zaraz mieli rzucić się sobie do gardeł. - Od tej pory stanowimy jedną, wielką, kochającą się rodzinkę, czy wam się to podoba, czy też nie. Dlatego ma być spokój!<br />
<i>O, panna strachliwa wreszcie wykazała chociaż odrobinę odwagi i własnej inicjatywy</i>, pomyślałam ze złośliwym uśmiechem.<br />
- Neid, idź do salonu. Tu nam się nie przydasz - zażądała z niezwykłą stanowczością. - Matt, podaj mi garnek i się odsuń, bo przeszkadzasz.<br />
Niemal nie wybuchnęłam śmiechem, widząc zaskoczone miny braci i to, jak posłusznie wykonują wszystkie polecenia. Chyba już zaczynam ją lubić, a może nawet porzucę ten nikczemny pomysł wystraszenia jej na śmierć przy najbliższej okazji... Trzeba jej było przyznać, że mimo niziutkiego wzrostu, ma dziewczyna temperament.<br />
Jeszcze chwilę obserwowałam, jak krząta się przy szafkach, a potem podążyłam za Neidem, który w międzyczasie zdążył się już gdzieś ulotnić. Jednak jego odnalezienie nie stanowiło dla mnie większej trudności. Stał przy schodach, jakby tylko czekał na mnie. Kiedy stanęłam tuż przed nim, lekko się wzdrygnął, a potem skinął w kierunku schodów. Widocznie chciał bym poszła za nim do pokoju. Pewnie pragnął kontynuować przerwaną rozmowę.<br />
Posłusznie skinęłam głową, po czym podążyłam schodami w górę. Obawiałam się w jakim stanie zastanę swój były pokój, skoro przez jedną noc zdążyli urządzić cały salon i po części kuchnię. Jednak, gdy znalazłam się w środku, momentalnie się uspokoiłam. Wszystko wyglądało tak jak dawniej, no może oprócz stosu pudeł i toreb podróżnych zajmujących dużą część wolnej przestrzeni. Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym usiadł na krzesełku, a mi wskazał łóżko. Dość niechętnie skorzystałam z jego propozycji, obserwując go nieufnie. Nie zdążyłam jeszcze przejrzeć jego osoby. Nie miałam zielonego pojęcia kim może być. Łowcą duchów? Poszukiwaczem przygód? A może wariatem, któremu narkotyki zeżarły resztki mózgu? To ostatnie brzmiało całkiem prawdopodobnie. Jeżeli nie, to w jaki inny sposób wytłumaczyć sytuację, w której się znalazłam? W końcu był człowiekiem, a przynajmniej tak wyglądał! Jakim cudem mógł mnie widzieć? Czy wcześniej też mnie zauważał? A skoro tak, to dlaczego zareagował dopiero teraz? Niestety, wyglądało na to, że nigdy nie poznam odpowiedzi.<br />
- Zacznijmy od początku - poprosił. - Nie potrafisz mówić?<br />
Wiedziałam, że będzie to drążył... A ja nie miałam pojęcia, jak zareagować. Oczywiście mogłam mówić i przybierać widzialną postać, ale kosztowało mnie to całą masę energii. Dlatego też przez większość czasu byłam zwykłą zjawą. Neid wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi, a ja dalej wahałam się, czy zdradzanie mu takich szczegółów, będzie bezpieczne. W końcu się przełamałam.<br />
- Umiem - szepnęłam, jednocześnie krzywiąc się z bólu, jakby instrument mowy sprzeciwiał się moim szalonym pomysłom. Nie umknęło to uwadze chłopaka.<br />
- Nic ci nie jest?<br />
Pokręciłam głową ze złośliwym uśmiechem. Głupie pytanie. Przecież byłam duchem, co mogło mi się jeszcze gorszego stać?<br />
- Jednak widzę, że odczuwasz ból - odezwał się nieprzekupnym tonem. - Jesteś masochistką?<br />
Zamiast odpowiedzieć, wzruszyłam ramionami w niezobowiązującym geście.<br />
- To co pisali w gazecie, to prawda? To znaczy, zabili cię w tym domu?<br />
- W salonie - podpowiedziałam, zaciskając zęby. Gardło piekło, jakby ktoś kilkakrotnie przejechał po nim ostrą żyletką, ale nie zamierzałam się tak łatwo poddawać.<br />
- W takim razie, co tu robisz tyle lat? - spytał, ponownie mi się przyglądając. - Sentyment? Przywiązanie? A może gdzieś pod podłogą ukryty jest drogocenny skarb, którego strzeżesz? Proszę, powiedz, że to trzecie.<br />
- Nie mogę opuszczać tego domu - westchnęłam, ignorując jego rozbawienie.<br />
- W ogóle? - spytał z niedowierzaniem, a ja skinęłam głową.<br />
- A co z innymi duchami?<br />
- Skąd...<br />
- Skąd wiem o duchach? - przerwał mi, a w jego oczach pojawiło się coś dziwnego. - Widzę je od dziecka. Na początku myślałem, że to dziecięca wyobraźnia szaleje. No wiesz, coś w stylu wymyślonego przyjaciela, ale z wiekiem to wcale nie mijało, a wręcz przeciwnie. Szczególnie natężyło się po śmierci mojej siostry...<br />
- Co się stało? - spytałam ze współczuciem.<br />
- Nie chcę o tym rozmawiać - mruknął, odwracając wzrok. Chciał przede mną coś ukryć, ale nie do końca mu się to udało. Zdołałam dostrzec na jego twarzy przebłysk bólu i nienawiści. Czyżby skierowanej do samego siebie? Z całą pewnością mogłam to wyczuć. Byłam ciekawa, co takiego wydarzyło się w jego życiu, ale nie chciałam naciskać. Neid w międzyczasie zdążył się już pozbierać i znowu był tym samym, nieco sarkastycznym oraz złośliwym dzieciakiem, którego poznałam na początku. - W każdym razie teraz widzę je znacznie częściej i dokładniej.<br />
- To dlaczego nie zareagowałeś od razu, gdy mnie zobaczyłeś?<br />
- Właśnie chodzi o to, że cię nie zobaczyłem. No nie do końca. Wyczułem coś niezwykłego, ale nie byłem pewny czy to nie zwykłe złudzenie. Dopiero dzisiaj w salonie moje przypuszczenia zostały ostatecznie potwierdzone - posłał mi kolejny, tym razem bardziej łobuzerski uśmiech.<br />
<i> A więc on mnie na początku w ogóle nie widział! Przez przypadek sama się mu ujawniłaś... Idiotka!</i><br />
Chłopak wydawał się być zadowolony z samego siebie, natomiast ja walczyłam ze swoim gniewem.<br />
- No to jak jest z tymi innymi duchami? - spytał, spoglądając na mnie z zainteresowaniem.<br />
- Istnieją - odparłam, wzruszając ramionami. Ciągle byłam zła zarówno na niego, jak i na samą siebie. Dałam się podejść, jak małe dziecko! I to komu? O, to jeszcze nie koniec. On chyba jeszcze nie wie, że nie należy zadzierać z duchem.<br />
- Tyle to ja, duszyczko, już sam zauważyłem.<br />
- To, co chcesz wiedzieć? - warknęłam ze wściekłością.<br />
- Czym się różnią od ciebie?<br />
- Wszystkim - odparłam, przewracając oczami. <i>Co za ignorant...</i> - Każda dusza jest inna, tak samo jak ludzie. Nie ma co ich do siebie porównywać, a już tym bardziej do mnie. Ja jestem jakimś cholernie dziwnym wyjątkiem. Na ogół duchy mogą swobodnie przemieszczać się do zaświatów, jak i po współczesnym świecie. W końcu nie mają ciała i nie są do niczego uwiązani. A ja jestem do tego domu. - wyjaśniłam wzdychając głęboko. - Poza tym nie wszyscy są też tak ucywilizowani. Niektórzy nie przestrzegają żadnych reguł ani ustalonych zasad. Są okrutni wobec ludzi. Czerpią energię i szczęście z ich bólu, cierpienia oraz śmierci.<br />
Mimowolnie zadrżałam na ich wspomnienie.<br />
- Chyba wiem, o czym mówisz - szepnął, a zaraz tego pożałował. Spłoszył się i zerknął na mnie ze strachem, jakby powiedział o kilka słów za dużo.<br />
- Wiesz? - pochwyciłam, lekceważąc jego nerwowe zachowanie.<br />
- Zapomnij. Nie było żadnego tematu - przerwał natychmiast. Już cisnął mi się na usta niemiły komentarz, ale wtedy z dołu dobiegł nas huk oraz przeraźliwy pisk Clary.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Miałam go nie publikować. Czytałam kilka razy, a za każdym następnym wydaje mi się coraz gorszy -.- No, ale czego się dla was nie robi? Lojalnie ostrzegam, ze za skutki lektury nie odpowiadam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Poza tym serdecznie zapraszam was na blog z moimi zdjęciami - <a href="http://monika-photo.blogspot.com/">Klik!</a> W ostatniej notce dodałam zdjęcia domu, który natchnął mnie do stworzenia tego opowiadania ^^</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Następny rozdział? Pewnie jakoś pod koniec pierwszego tygodnia sierpnia ;-)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam!</span></div>
<br />
<br />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com51tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-30211990462284805482012-07-20T11:03:00.000+02:002012-07-27T12:02:52.126+02:00Rozdział 3<br />
<div style="text-align: justify;">
Neid wybiegł na zewnątrz, w biegu przeskakując kilka drewnianych schodków werandy i zaczął wymachiwać starą gazetą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Matt! Zobacz, zobacz, co znalazłem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałam za nim wyjść na zewnątrz, ale przy progu odbiłam się od niewidzialnej blokady, którą wytwarzał dla mnie ten cholerny dom. Z wściekłości kopnęłam w barierę i obserwowałam dalsze zajście. Chłopak podbiegł do brata i jego dziewczyny, pokazując swoją zdobycz. Chwilę czytali w ciszy, a potem Clara popatrzyła na nich z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To znaczy, że kupiliście dom, w którym kogoś zamordowano? Czy wam już kompletnie na głowę upadło? No po prostu świetnie! Nie zostanę tutaj ani chwili dłużej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu pełnego satysfakcji, gdy widziałam, jak odchodzi w niewiadomym kierunku. Wytrzymała nawet krócej niż przewidywałam. Nieźle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiałeś z tym akurat teraz wyskoczyć? Mało jest już zestresowana? Idź do pokoju, już! - zawołał ze złością blondyn i pobiegł za uciekającą dziewczyną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Neid popatrzył na niego ze zdumioną miną, po czym posłusznie wrócił do domu. Był naprawdę zły. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, by wyczuć jego aurę. A ona... Ona buzowała potężnym gniewem. Nie takiej reakcji się spodziewał i chyba to go tak bardzo rozwścieczyło. Wbiegł do domu, po czym wrócił do swojego nowego pokoju. Nie pobiegłam od razu za nim, ale i tak słyszałam, jak mocno trzaska leciwymi drzwiami. Myślałam, że dom go za to ukaże, ale w ogóle nie zareagował. Coraz bardziej zaczęłam wątpić czy jeszcze kiedykolwiek wykaże jakieś emocje. Nie żeby mi ich brakowało. Chociaż, gdy dokazywał swoimi różnymi, nieraz sprzecznymi, humorami wiedziałam, na co się przygotować, a teraz stanowiło to jedną, wielką niewiadomą. Wydawał się spokojny, dokładnie jak niebezpieczny potwór podczas krótkiej drzemki. Z całą pewnością konsekwencje jego przebudzenia będą opłakane. Pytaniem pozostawało to, kto tym razem ucierpi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam, ruszając śladami chłopaka. W jakiś dziwny, irracjonalny sposób poczułam się za niego odpowiedzialna. Neid był rozczarowany i zły, a ludzie w takim stanie nie zachowują się zbyt mądrze. Nieśmiało przeniknęłam przez ścianę, po czym stanęłam w kącie pokoju. Nie chciałam się narzucać, ale wolałam mieć go na oku.<br />
Nastrój bruneta był podły. Leżał na łóżku, wpatrując się bezmyślnie w poszarzały sufit. Jego uczucia nie stanowiły dla mnie żadnej tajemnicy, bo zbyt dobrze znałam naturę ludzką. Pragnął po prostu zainteresowania, chciał zwrócić na siebie uwagę brata, a po raz kolejny został po prostu zlekceważony. Jeszcze kilka lat temu wcale bym tego nie zrozumiała, bo w końcu byłam ukochaną, rozpieszczoną jedynaczką. Rodzice stawali na głowie, aby spełnić każde moje życzenie... Jednak teraz diametralnie się to zmieniło. Zamknięta w tym domu, zostałam rozpaczliwie samotna i opuszczona. Momentami chciałam tak zwyczajnie z kimś pogadać, ale było to niewykonalne. Zwyczajnie niemożliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam i ponownie skoncentrowałam się na chłopaku. Nie zmienił pozycji, ale w jego rękach pojawiła się mała, przeźroczysta torebeczka z białą zawartością. Wbrew sobie podeszłam bliżej i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. To przed tym ostrzegał go Matt? Narkotyki? Nie znałam się na tym, ale przecież nie wyglądał na osobę z takim uzależnieniem. Choć z drugiej strony chyba nie powinnam się tak bardzo dziwić. W końcu mieszkałam już trochę w tym mieście i znałam jego mieszkańców oraz ich nawyki. Jednak on wydawał się taki wesoły, beztroski, nawet miły. Całkowicie inny od całej reszty...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie bierz tego! Nie bierz tego, do cholery! </i>- wrzeszczałam w myślach, pragnąc go przekonać do swoich racji, lecz nie ośmieliłam się odezwać na głos. Nie wiedziałam, jak silna jest jeszcze moja moc. Czy usłyszy to, co mówię, czy nie? W każdym razie patrzyłam na niego błagalnie, marząc o tym, by nie robił żadnych głupstw.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest tu ktoś? - spytał, rozglądając się po pokoju niespokojnie. Kilkakrotnie przeczesał wzrokiem miejsce, w którym właśnie stałam, ale po prostu pokręcił głową, wzruszył ramionami i ponownie wyciągnął się na łóżku. Nie, nie widział mnie. To niedorzeczne. Przecież nie mógł mnie widzieć, prawda? A gdyby jednak coś zauważył, to nie zachowywałby się w tak naturalny sposób. Chyba...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głupi Matt myśli, że może mnie kontrolować - mruczał, ciągle bawiąc się niewielką torebką. - To moje życie, moje decyzje, a jemu nic do tego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę ważył ją w ręku, po czym zamknął oczy w zastanowieniu. Gdy je otworzył wciąż miał niezdecydowany wzrok. Widać, że walczyły w nim dwie sprzeczne osoby. Zdrowy rozsądek kazał mu to odłożyć, lecz nałóg kusił ze zdwojoną siłą. Jeszcze raz popatrzył na nią z zaciekawieniem oraz niespokojnym pożądaniem, a potem westchnął i odłożył na szafkę nocną, stojącą tuż obok. Podeszłam do niej bliżej, a gdy nie patrzył, zrzuciłam torebeczkę na podłogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Później się jej pozbędę</i>, pomyślałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast chłopak w międzyczasie zapadał w sen. Wyglądał tak uroczo i niewinnie z tymi rozczochranymi czarnymi włosami na białej poduszce! Gdy spał wcale nie przypominał tego zatwardziałego buntownika, na którego starał się pozować. Było w nim coś takiego... Dziwnego, niepokojącego, a zarazem niezwykle intrygującego. Uśmiechnęłam się sama do siebie, przyglądając się mu jeszcze przez dłuższą chwilę. Nie powinnam się rozczulać ani odczuwać sympatii. Te uczucia już dawno zniknęły z mojego życia... A przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak, od kiedy do domu wprowadził się ktoś nowy, coś się stanowczo zmieniło. Byłam przekonana, że wiem już wszystko, co można wiedzieć o byciu duchem, lecz znowu ktoś zachwiał moją pewnością siebie. To wręcz niewybaczalne!</div>
<div style="text-align: justify;">
Z niechęcią odwróciłam od niego wzrok, a potem schyliłam się i podniosłam upuszczony przedmiot, po czym opuściłam pokój, cicho otwierając drzwi. Powoli zeszłam na dół, rozglądając się dookoła. Widok lewitujących rzeczy raczej nie podziałałby dobrze na znerwicowaną blondynkę. Chociaż, z drugiej strony, byłoby to całkiem przyjemne widowisko. Jednak nigdzie ich nie widziałam, więc zapewne jeszcze nie wrócili. Byłam ciekawa czy Mattowi w końcu uda się ułaskawić swoją dziewczynę. Na pewno będzie to ciężkie zadanie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęłam kuchnię i przeszłam do salonu. Wszędzie panowała ta sama, okropna cisza, od której aż bolały mnie uszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
W sumie nie miałam pojęcia, co zrobić ze swoją nową zdobyczą. Nie mogłam po prostu wyjść na zewnątrz i wyrzucić jej do jakiegoś oddalonego kontenera, a porzucenie ją w domu też nie było zbyt mądrym posunięciem. Mogłam się założyć, że narobiłoby to kłopotu Neidowi. Z niewiadomego mi powodu chciałam go przed tym uchronić. Po dłuższym namyśle, po prostu zamachnęłam się i cisnęłam nią przez otwarte okno, prosto w gęste zarośla. Tam nikt nigdy się nie zapuszczał, wiec raczej nikt też nie powinien jej znaleźć, a nawet gdyby, to może nie przyjdzie mu do głowy, aby szukać właściciela akurat w tym domu.<br />
Jeszcze chwilę krążyłam po domu, ale nie mogąc znaleźć sobie interesującego zajęcia, udałam się w swoje ulubione miejsce - na strych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Strych był zagracony najróżniejszymi, mniej lub bardziej potrzebnymi, przedmiotami. Dużą część przestrzeni zajmowała stara, dębowa szafa wypełniona rozmaitymi ubraniami, tkaninami, oryginalnymi kapeluszami, zżółkniętymi firanami i niezliczoną liczbą kolorowych pudełek. Jej pojemność mogła porządnie zaskoczyć każdego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast za nią stała wielka skrzynia z moimi starymi zabawkami z dzieciństwa, zdjęciami oraz kasetami video z naszego życia - zasługa kolejnej durnej pasji ojca. Dzięki niemu każdy fragment mojego dorastania znalazł się na kawałku taśmy i kto tylko zechciał, mógł go obejrzeć. Po prostu świetnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy oknie, rodzice ustawili stosy książek, których nigdy w domu nie brakowało. Nie zdążyłam przeczytać ich wszystkich za życia, a teraz miałam do tego idealną okazję. W końcu, co można robić przez całą wieczność, zamkniętym w jednym domu? Podeszłam do nich i chwyciłam pierwszą z brzegu, po czym usadowiłam się na parapecie tuż za nimi. Książka wyglądała na starą, a jej poniszczoną okładkę pokrywała spora warstwa kurzu. Przetarłam ją wierzchem dłoni i przyjrzałam się jej uważnie, ale nie potrafiłam odczytać tytułu. Po części dlatego, że złote litery na czarnej skórze wypłowiały i zostały zatarte, a po części też dlatego, że nie był to język, który znałam. Z wahaniem otworzyłam ją na pierwszej stronie, ale tutaj również czekało mnie wielkie rozczarowanie - wszystko spisane było takim samym eleganckim charakterem pisma, w języku, którego nigdy nie widziałam na oczy. Rodzice często podróżowali po świecie, zwożąc do domu coraz to nowsze książki. W sumie każdy ma jakąś pasję, prawda? Niektórzy zbierają znaczki, a inni stare księgi... Przygryzłam wargę w zastanowieniu, lecz w końcu odłożyłam ją, równocześnie sięgając po kolejną. Ta wydawała się już znacznie nowsza i bardziej zadbana. Przelotem spojrzałam na ładną, czarną okładkę bez tytułu. Jednak, kiedy zapoznałam się z jej treścią, odkryłam, że jest to całkiem okazały tomik wierszy autorstwa poetki, której nie znałam. Nie przepadałam za poezją, bo nigdy jej tak naprawdę nie rozumiałam. Zawsze wydawała mi się zbyt osobista, jako lektura powszednia, ale teraz postanowiłam się przełamać. Otworzyłam pierwszą stronę i przeniosłam się w całkowicie inny świat, na krótką chwilę zapominając o wszystkich zmartwieniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ocknęłam się, gdy przez okno wpadły pierwsze promyki słońca. Przeciągnęłam się, zaznaczyłam stronę, na której skończyłam i ruszyłam do wyjścia. Na dole panowała niesamowita cisza oraz spokój. Czyżby nieproszeni goście wymknęli się pod osłoną nocy? Powoli zeszłam po schodach, aby rozeznać się w sytuacji.<br />
Na piętrze wszystkie sypialnie były pozamykane, więc udałam się prosto na parter. Gdy byłam w połowie schodów, z salonu doszły mnie przyciszone krzyki, które natychmiast przykuły moją uwagę. Zaniepokojona pokonałam resztę drogi i stanęłam zaskoczona. Spodziewałam się jakieś awantury, a tymczasem zastałam Neida wyciągniętego na kanapie i grającego w jakąś grę na konsoli. Chłopak zastrzelił kolejną postać, która pojawiła się na ekranie telewizora, uśmiechając się z samozadowoleniem. Przyglądałam się mu z zamyśleniem, zastanawiając się, kiedy zdążyli wnieść te wszystkie meble. Salon był bowiem na nowo umeblowany i wysprzątany. Światło wpadające przez okno nadało mu pogodny, niecodzienny wygląd, do którego nie byłam przyzwyczajona.<br />
O co tu chodziło? Przecież to nie tak miało być! Mieli się przestraszyć, po czym wynieść jak najdalej stąd, a nie rozpakowywać!<br />
Przygryzłam wargę, wracając spojrzeniem do chłopaka, całkowicie pochłoniętego swoją grą. Nie zwracał na nic innego uwagi. Wydawało się wręcz, że wszystko może się walić oraz palić, a on i tak nie oderwie wzroku od ekranu. Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem.<br />
Schody prowadzące na piętro ponownie zatrzeszczały i do salonu wszedł jego starszy brat, ubrany w sprane, jasne jeansy oraz zielony t-shirt. Z nieco za długich włosów, które wpadały mu w oczy, skapywały kropelki wody. Mimo widocznych cieni pod oczami, dalej wyglądał jak przecudny i może też nieco niewyspany anioł.<br />
- Jak noc? - zapytał Neid, nie przenosząc na niego wzroku, choć na jego ustach pojawił się kpiarski uśmiech. Matt nie odpowiedział, tylko westchnął i usiadł obok niego.<br />
- Co to? - zagadnął, wskazując głową na konsolę.<br />
- Call of Duty Black Ops. Dołączysz się? - spytał, podając mu kolejny czarny joystick. Blondyn jednak pokręcił głową.<br />
- Hmm... Kuszące, ale nie mogę. Ktoś w końcu musi być tutaj odpowiedzialny i przygotować śniadanie, żebyście z głodu nie pomarli - zaśmiał się, przechodząc do kuchni. Neid teatralnie przewrócił oczami, powracając do gry.<br />
Natomiast ja dalej stałam w tym samym miejscu, a moje myśli pędziły z zawrotną prędkością. Wydawało mi się, że przeniosłam się do innego, całkiem obcego wymiaru. Przecież to nie tak miało być! Co takiego wydarzyło się w ciągu nocy, że aż tyle rzeczy się pozmieniało? I co teraz będzie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><br /></span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: justify;">Wy niedobrzy niedobrzy </span><span style="text-align: justify;">szantażyści</span><span style="text-align: justify;"> ^^ Specjalnie dla was dodałam wcześniej ;) Nie sprawdzałam jakoś szczególnie błędów, więc mogą wystąpić...</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: justify;">Następny 1 sierpnia i to moje ostatnie słowo, zwłaszcza, że mam tylko jeszcze jeden rozdział na zapas :P</span></span>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Deszcz, deszcz, deszcz, a ja się nudzę -.- Ale oczywiście zapełniam sobie czas pisaniem, a oprócz pisania sięgnęłam nawet po ołówek! Strasznie dawno nic nie rysowałam, więc i rezultaty mało zadowalające, ale pokażę wam co stworzyłam :P</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przedstawiam wam moją wizję Alexis <a href="https://lh4.googleusercontent.com/-PAeSz1FqWpk/UAgDTigFLMI/AAAAAAAAA3Q/5cr8Op4fjQ0/s720/IMG_1876.JPG">Klik!</a> </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Aha, jeszcze jedno, ci którzy chcą być powiadamiani o nowościach, prosiłabym, aby wpisali się do zakładki "Powiadamiani". </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam serdecznie!</span></div>
</div>
<br class="Apple-interchange-newline" />moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com70tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-15501221955076129072012-07-16T17:30:00.000+02:002012-08-01T13:10:22.833+02:00Rozdział 2<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Przed domem coś się działo. Nie mogłam stwierdzić, co takiego, ale ewidentnie czułam obecność kogoś nowego, obcego. Powoli podeszłam do okna i ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz. Przez osmolone szyby widziałam jasne słońce, które świeciło wysoko na niebie, a ogromne dęby rosnące przy chodniku, rzucały długie cienie na zarośnięty trawnik. Wokół panowała zwyczajna cisza i spokój, która była właściwa jedynie dla tego miejsce. Nikt nie przechadzał się po okolicy, żadne dziecko nie bawiło się w ogródku, nawet samochody rzadko przemykały po ulicy. Powiedziałabym, że to dzień jak co dzień, ale coś tu nie grało. Jeszcze raz przeczesałam spojrzeniem krajobraz za oknem. Moją uwagę natychmiast przykuł niecodzienny widok. Na najbliższym żwirowym podjeździe stała wielka, biała ciężarówka z żółtym napisem: Przeprowadzki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyglądało na to, że mamy nowych sąsiadów. Ciekawe, kto był na tyle zdesperowany lub głupi, aby zamieszkać w tym niebezpiecznym mieście. Chwila... Nie! Samochód stał na naszym podjeździe! Oczywiście wiedziałam, że dom był na sprzedaż od chwili, kiedy moi rodzie go opuścili, ale nie spodziewałam się, że ktokolwiek zdecyduje się go kupić. W końcu budynek w przeciągu kilku lat zmienił się w prawdziwą ruderę. Już wcześniej wymagał gruntownego remontu, ale teraz nadawał się jedynie do wyburzenia. Kto przy zdrowych zmysłach zechciałby się wprowadzić do takiego miejsca?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak wzrok mnie nie mylił. Samochód dalej stał tam, gdzie go zauważyłam. Po chwili rozległo się donośne trąbienie i tuż za ciężarówką stanął srebrny opel astra. Z jego środka wyskoczył młody, blond chłopak i zaczął gorączkowo wymachiwać rękoma. Czyli może jednak ci od przeprowadzek się pomylili? Może to nie ten dom był ich celem? Jednak nie... Chłopak w końcu pokiwał głową, machnął ze zrezygnowaniem ręką, ponownie podszedł do samochodu i zaczął coś komuś nerwowo tłumaczyć. Ze środka wyszedł kolejny chłopak, po czym obaj podbiegli do ciężarówki. W samochodzie dalej siedziała jakaś postać. W końcu i ona postanowiła wysiąść. Była to wysoka oraz dość ładna blondynka o dużych, niebieskich oczach oraz twarzy w kształcie serca. Patrzyła na dom z lekką obawą, jakby do końca nie wiedziała, co zastanie w środku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Całkiem słusznie</i>, pomyślałam. Na jej miejscu na pewno zachowałabym się podobnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co o tym myślisz? - spytałam w przestrzeń, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wyglądało na to, że dom również nie może otrząsnąć się z szoku spowodowanego niespodziewanym pojawieniem się gości, a raczej nowych właścicieli. Skinęłam głową. Sama miałam podobne odczucia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze chwilę obserwowałam, jak na trawniku powstaje coraz większy stos mebli, pudeł i najróżniejszych toreb, a potem odsunęłam się od okna. Nie powinnam się tym zbytnio przejmować, bo i tak długo tu nie wytrzymają. To nie jest miejsce dla takich jak oni. Za kilka godzin uciekną z krzykiem, a już na pewno zrobi to ta urocza blondyneczka. Nie wyglądała na jakaś strasznie twardą. Mogłam się założyć, że to właśnie ona pierwsza pęknie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty na kogo stawiasz? - Dalej cisza. Dom wydawał się tak samo martwy, jak na początku, gdy się do niego wprowadziłam. Wzruszyłam ramionami, lekceważąc jego wymowne milczenie. Coś się w nim zmieniło. Wcześniej dawał jasno do zrozumienia o swoim nastroju, a teraz ucichł, jakby za sprawą nowych właścicieli. W tym czasie usłyszałam, że drzwi frontowe się otwierają i ktoś wchodzi do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale odjazd. Jak w jakimś starym horrorze, nie? - usłyszałam czyjś męski głos. Sprawiał on wrażenie rozbawionego, a może nawet zafascynowanego perspektywą zamieszkania w tym domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jest tak źle - odparł drugi, niezbyt przekonanym tonem. - Wystarczy posprzątać, przeprowadzić mały remont i będzie dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Albo wyburzyć i postawić od nowa - dołączyła się dziewczyna. - Dalej nie wierzę, że udało wam się mnie namówić na coś takiego...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skarbie, rozchmurz się. To była wielka okazja. Nigdzie nie dostalibyśmy domu za taką niską cenę, a sama wiesz, że nie uśmiechało mi się dalej mieszkać z rodzicami. Poza tym twoi dalej mnie nie tolerują.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I mają rację, stary - zaśmiał się pierwszy, a po głośnym okrzyku i śmiechu, domyśliłam się, że musieli wdać się przepychanki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli podeszłam do schodów, po czym ostrożnie wychyliłam się przez barierki. Rzeczywiście popychali się w udawanej bójce, a dziewczyna wyglądała na znudzoną. Miałam czas, aby dokładnie się im przyjrzeć. Dwaj chłopcy byli do siebie bardzo podobni. Obaj wysocy i dość przystojni o prawie identycznych fryzurach. Mieli nawet podobne rysy twarzy, które potrafiły urzec każdego. Różnili się tylko kolorem włosów oraz oczu. Jeden, wyglądało na to, że starszy, był blondynem o szarych oczach, a drugi zielonookim brunetem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna otoczyła się ramionami i mimowolnie zadrżała. Bała się. Widziałam to i wcale się jej aż tak nie dziwiłam. Z domu, który kiedyś cieszył się całkiem sporym uznaniem wśród sąsiadów, nie zostało nawet śladu. Teraz była to rozpadająca się rudera o niewiadomej dla niej przeszłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, braciszku - opowiedział blondyn. - Było fajnie, ale może powinniśmy obejrzeć ten dom?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruszyli do schodów. Przez jeden, krótki moment miałam ochotę rzucić się do ucieczki, co po chwili wydało mi się absurdalne, a nawet śmieszne. Przecież jestem duchem! Nie zauważą mnie... I miałam rację. Przeszli obok mnie obojętnie, tak jakbym zupełnie nie istniała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziwnie tu - mruknęła dziewczyna i złapała blondyna za rękę. - Nie wydaje się wam, jakby ktoś na nas patrzył? Poza tym ten dom... On jest jakiś inny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopcy zaśmiali się cicho, kręcąc głowami z rezygnacją, lecz nic nie odpowiedzieli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, mamy cztery sypialnie, salon, łazienkę i kuchnię, a poza tym garaż, piwnicę i strych. Światło oraz kanalizacja ciągle funkcjonują, więc nie jest tak źle - podsumował najstarszy z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę tu spać - odezwała się dziewczyna zbuntowanym tonem i popatrzyła na niego błagalnie. Chyba nikt nie umiałby się oprzeć spojrzeniu tych proszących, jasnych, pięknych oczu. - A przynajmniej nie sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Clara, obiecałem twoim rodzicom, że... - Nie dokończył swojej myśli, tylko spojrzał na nią w dość wymowny sposób. Blondynka westchnęła, a jej humor uległ jeszcze większemu pogorszeniu, o ile to w ogóle możliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej, oszczędźcie sobie tych amorów... Nie widzicie? Niepełnoletni! Niepełnoletni na horyzoncie! - zaczął wołać brunet, kiedy wyszedł zza któryś drzwi i posłał im zarozumiały uśmiech. - Zajmuję ten pokój. Jest odjazdowy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Neid... - westchnął blondyn, zaglądając do pomieszczenia w którym zniknął chłopak. Przelotem spojrzałam na drzwi i odkryłam, że postanowił zajął moją dawną sypialnię. Nie przeszkadzało mi to, bo w końcu już i tak jej nie potrzebowałam. - Wiesz doskonale, że zgodziłem się wziąć cię ze sobą tylko dlatego, że mnie o to poprosiłeś. Rodzicom się to wcale nie podobało. Chyba nie muszę ci przypominać, że masz jedynie szesnaście lat i w każdej chwili możesz tam wrócić. Wystarczy jeden, durny numer...</div>
<div style="text-align: justify;">
Z ciekawości weszłam za nimi do środka, w samą porę, aby zobaczyć jak ten młodszy w komiczny sposób rysuje nad głową aureolę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, będę grzeczny. Skończyłem już z tym, jeżeli o to ci chodzi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Brat posłał mu złowrogie spojrzenie, a potem wrócił na korytarz i podszedł do dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- On się już nigdy nie zmieni. Nie wiem czy to był taki dobry pomysł, by go zabierać ze sobą...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic na to nie poradzisz, a twoje nerwy tylko pogorszą całą sytuację. Wiem, że chcesz być odpowiedzialny, ale nie możesz niańczyć go cały czas. Powinien wreszcie dorosnąć. Zajmijmy się ważniejszymi sprawami. To jak będzie z tymi sypialniami? - spytała, posyłając mu ładny uśmiech, a on odwzajemnił się tym samym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślimy - odparł przekornie - A teraz chodź, zaczniemy się rozpakowywać zanim się ściemni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam wielką ochotę pójść za nimi, ale jednak nie mogłam się do tego zmusić. Nie teraz, gdy znalazłam się w tym pokoju. Nie wchodziłam tutaj od chwili mojej śmierci. Pokój, jak wszystko inne w domu, przywoływało wspomnienia, a to było za bardzo bolesne. Jednak w tym momencie nie mogłam oderwać wzroku od ciemnofioletowych ścian pokrytych sporą warstwą kurzu. Pamiętam, jak długo namawiałam rodziców na ten odcień. Twierdzili, że jest za ciemny, pesymistyczny i w ogóle nie pasuje do dziewczyny w moim wieku, ale w końcu ustąpili. Ciemne, dębowe panele oraz jasne meble dopełniały całokształtu. To wszystko należało kiedyś do mnie, a teraz stało puste i nieużywane od kilku lat. Na ścianach zachowały się nawet moje plakaty z ukochanym zespołem rockowym. Coś ścisnęło mnie w gardle na ten widok, jednak łzy wytrwale nie chciały płynąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Neidowi widocznie nie przeszkadzał ten ponury wystrój. Podszedł do okna i odsunął ciężkie, bordowe zasłony, wpuszczając do środka odrobinę światła, po czym rzucił się na spore łóżko, które zatrzeszczało z wysiłku pod jego ciężarem. Z zaciekawieniem rozglądał się po pokoju, a na jego twarzy malowało się głębokie zamyślenie i fascynacja. Prawie widziałam, jak maleńkie trybiki w jego głowie pracują ze zdwojoną siłą, analizując każdy fragment pomieszczenia. Po chwili otrząsnął się z tego stanu, po czym spojrzał w moją stronę. Patrzył prosto na mnie, a na jego twarzy pojawiła się dziwna konsternacja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znałam to spojrzenie. Tak patrzyli na mnie ludzie, którym objawiałam się niekiedy dla żartów. Strach, zdziwienie, niedowierzanie - te uczucia jedno po drugim przemykało przez ich oblicza, a potem uciekali z wrzaskiem. Jednak przez lata moja moc zmalała i utrzymanie widzialnej postaci przychodziło mi z trudem, nie mówiąc już o niekontrolowanym pojawianiu się, które zdarzało się na początku mojej kariery jako ducha. Chłopak jednak nie wydawał się przestraszony, a raczej zaintrygowany. Przez jedną krótką chwilę zamarłam, czekają na jego reakcję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy to możliwe, że zwykły człowiek mógłby mnie zobaczyć, gdy jestem niewidzialna? Jednak nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Zdumienie szybko zniknęło z jego twarzy, a powróciło zwykła ciekawość, która towarzyszyła mu od kiedy wszedł do domu. Szybko pokręcił głową i przeniósł swój wzrok na coś innego. Zaintrygowana podeszłam bliżej, aby sprawdzić, co go tak zainteresowało. Okazało się, że to zwykły kawałek starej gazety dokładnie z przed pięciu lat. Na jej stronie głównej widać było zdjęcie mojego domu i intrygujący nagłówek: "Kolejne morderstwo w Camden. Nie żyje młoda dziewczyna. Zwykły zbieg okoliczności czy zaplanowane działanie?"</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod spodem widniał obszerny artykuł dotyczący mojej śmierci. Reporter w dość udany sposób zrelacjonował całe wydarzenie. Podał kilka rozważanych przez policję wersji zdarzeń, choć w sumie żadna z nich nie była prawdziwa. Szczególnie podkreślił ten drobny szczegół, że mordercy zostali zabici, zanim zdołali opuścić dom. Ze wzburzeniem czytałam dalsze spekulacje o tym, że być może moi rodzice przyczynili się do ich śmierci... Co za głupoty! Nie mogąc dłużej czytać tych bzdet, przeniosłam wzrok na bruneta i obserwowałam jego reakcję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak jeszcze chwilę śledził tekst, a potem zerwał się na równe nogi i wybiegł z pokoju, wołając coś do swojego brata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oho - mruknęłam, podążając jego śladem - Chyba będziemy się już żegnać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">I tak mamy za sobą kolejny rozdział. Wiem, wiem miał być dopiero pod koniec miesiąca, ale pogoda nie rozpieszcza, więc z nudów postanowiłam go dodać wcześniej. Możecie mnie za to wypatroszyć ;D </span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-5979710277280234664.post-18051615711218164432012-07-10T12:34:00.003+02:002012-07-18T22:13:37.613+02:00Rozdział 1<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
Doskonale pamiętałam czasy świetności tego domu. Gdzieżbym mogła zapomnieć? Oczyma wyobraźni często przypominałam sobie, jak było mi tu dobrze. Zawsze z dziecięcą energią oraz radością wracałam w jego mury. Kochałam wszystko, co mnie otaczało: stary, murowany kominek, przy którym siadaliśmy całą rodziną w zimowe wieczory, tajemniczy strych, ogromny ogród i wiele więcej. To tylko rzeczy, można by rzec, ale jednak przywoływały miłe wspomnienia, które pozwalały zapomnieć o zmartwieniach. Kiedyś uwielbiałam ten dom i dobrze znałam jego każdy zakamarek. Wszak wychowałam się w nim, a teraz mimowolnie stałam się także jego więźniem. Na zawsze i nieodwołalnie. Spytacie, dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ktoś inny z całą pewnością zaśpiewałby z nutką goryczy w głosie: Takie jest życie, takie jest życie! Niesprawiedliwe i tyle!</div>
<div style="text-align: justify;">
Na pewno miałby dużo racji, bo jest to po części prawda, ale nie cała. Ona jest znacznie gorsza. Jednak skoro się tu znalazłeś, to pewnie ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, co? Proszę bardzo. To nie jest wcale takie skomplikowane, jak mogłoby się wydawać na początku, ale historia przywołuje złe, a może nawet bolesne dla mnie wspomnienia. Bez obaw, poznasz ją, w końcu po to właśnie tu jesteś, czyż nie? Wystarczy odrobina wytrwałości oraz cierpliwości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam i spojrzałam w duże, zakurzone lustro umieszczone w ciężkiej, złotej ramie. Moja sylwetka odbiła się w nim na krótką chwilę, a potem migocząc - zblakła. Wraz z upływem lat coraz trudniej było mi ją utrzymać widzialną. Kosztowało to masę wysiłku, więcej niż kiedykolwiek. A ja nie chciałam zniknąć, nie chciałam stać się po prostu częścią tego domu, tak jak krzesła czy stół. Ciągle pragnęłam, zachować swoją osobowość. Jednak nie było to możliwe. Doskonale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim utracę tę odrobinę człowieczeństwa, która we mnie pozostała. Choćbym nie wiem jak próbowała, nie zmienię swojego przeznaczenia i tego kim na prawdę jestem. A kim byłam? Och, całkiem zapomniałabym o tym drobnym szczególe, że nie oddychałam już od kilku dobrych lat. Stałam się duchem. Zwykłą, pozbawioną ciała zjawą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak wciąż mogłam dostrzec elementy mojej dawnej urody, którą z takich zachwytem podziwiali inni. Długie, ciemnobrązowe włosy otulały moją twarz w kształcie jabłka i spływały kaskadą drobnych fal na ramiona oraz dalej na łopatki. Oczy też nadal można było uznać za piękne. Duże, jasnobłękitne, błyszczące, choć może nie tak jak kiedyś, oraz ozdobione długimi, czarnymi rzęsami. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak, zdecydowanie uroda stanowiła mój duży atut. Nawet sama Śmierć nie zdołała mi jej tak do końca odebrać. Okręciłam się wokół własnej osi, a lekka śnieżnobiała sukienka, którą miałam na sobie, zafalowała z właściwym sobie wdziękiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy znów stanęłam w miejscu, poczułam dziwne, ale spokojne i dość przyjemne wibracje. Lekki wietrzyk wpadł do środka przez otwarte okno i poruszył moimi włosami oraz połaskotał mnie w szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dom był zdecydowanie zadowolony. Dziwne, prawda? Bo niby jak dom może odczuwać jakiekolwiek emocje? W końcu jest rzeczą martwą! Nie żyjącą, nie czującą, nie oddychającą!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten jednak odczuwał i nie ulegało to większej dyskusji. Byłam jego cząstką, a zarazem ulubienicą. Sama pewnie wciąż kochałabym to miejsce, gdybym tylko tak bardzo go nie nienawidziła. Mimo, że czułam się tu całkiem nieźle, to nie zmieniło to wcale faktu, że byłam tu po prostu zwykłym więźniem. Nie zrozumcie mnie źle, nie popełniłam żadnego przestępstwa, a jednak zostałam ubezwłasnowolniona. Nie mogłam opuszczać progów tego domu. Miejsca, w którym zginęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z moich płuc wyrwał się długi, ciężki jęk zawodu, od którego aż zatrzęsły się ściany. Atmosfera oziębiła się o dobre kilka stopni, a w powietrzu dało się słyszeć trzask pękającego drewna. Dom reagował na zmiany mojego nastroju niemal natychmiast. Byliśmy powiązani ze sobą niezwykłą więzią, której chyba sama do końca nie rozumiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No przecież cię nie obwiniam! - krzyknęłam w przestrzeń, gniewnie mrużąc przy tym oczy. Nie spodziewałam się, że to podziała, bo gdy dom staje się naprawdę rozzłoszczony, ciężko go później przywołać do porządku. Jednak mimo moich obaw, on natychmiast się uspokoił. Wokół zaległa ciężka cisza, jakby dopiero przed nadciągającą burzą. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, choć nikogo nie było w pobliżu. A nawet gdyby tu był, raczej nie mógłby mnie zauważyć. Nie, kiedy moja moc słabła i powoli zanikała...</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam z ulgą, po czym odeszłam od lustra. Nie chciałam patrzeć na to, co się ze mną dzieje. Wolałam wmawiać sobie, że nadal jestem wesołą, opaloną dziewczyną, a nie jakimś monstrum. Dom trwał w ciszy, jakby czekał na mój następny krok. Chyba powinnam bardziej panować nad swoimi emocjami. To w końcu może wymknąć się poza kontrolę i stać się naprawdę niebezpieczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jakby do tej pory nie było, pomyślałam.<br />
W końcu grałam w grę, której reguł wcale nie znałam. Nie wiedziałam, co wydarzy się przy moim następnym ruchu. Może zostanę unicestwiona? Tym razem już na zawsze? Dom bawił się ze mną, a ja sama nie wiedziałam, gdzie kończą się granice, które mogę bezpiecznie przekroczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wszystko moja wina - szepnęłam po chwili, czując przeraźliwą pustkę. Nie czułam zmęczenia, a jednak opadłam z rezygnacją na pierwszy schodek. Nogi zaczęły mi dziwnie ciążyć i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. - Gdybym tylko mogła...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie mogłam. To, co się stało, dawno powinno zostać uznane za zakończone. Już nie da się odmienić mojego losu. Zachciało mi się płakać. Jednak nawet tego nie potrafiłam. Byłam jedynie powietrzem, durnym powiewem wiatru i niczym więcej. Człowieczeństwo rozpłynęło się razem z moją krwią, którą potem wchłonęła ziemia tego feralnego dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Camden, w stanie New Jersey nigdy nie było bezpiecznym miejscem. W żartach, którym brakuje choćby odrobiny humoru, często nazywane jest po prostu miastem śmierci. Przemyt i porwania - to tylko część ponurej rzeczywistości jego mieszkańców. Włamania, bójki, morderstwa są na porządku dziennym, a ludzie żyją tu w ciągłym strachu. Nawet w środku dnia nie zatrzymują się, by zwyczajnie porozmawiać o błahych sprawach. Pragną tylko szybko i sprawnie dostać się do celu, którym jest zazwyczaj dom, praca, szkoła. Miasto przez większość czasu wydaje się wręcz opuszczone, bo na ulicach nie widać żadnej żywej istoty, a ci którzy się pojawiają, zbyt długo żywymi nie będą. Zbyt łatwo oberwać tu za całkowitą niewinność. Dobry samochód, najlepiej z kuloodpornymi szybami, to wymóg, a nie jedynie durna zachcianka. Bez niego długo miejsca tu nie zagrzejesz...</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak pewnie nie chcecie o tym słuchać. Wydaje się wam to takie nierealne, odległe... Wiem coś o tym, mi też się takie wydawało, dopóki nie stałam się tym, kim jestem w chwili obecnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego pamiętnego wieczora miałam zostać sama w domu. Rodzice po wielotygodniowych namowach z mojej strony wreszcie zdecydowali się świętować swoją rocznicę ślubu poza domem. Musiałam jedynie zapewnić, że będę ostrożna i odpowiedzialna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętaj, żeby zamknąć wszystkie drzwi na klucz, Alexis - powiedział do mnie ojciec, a w jego oczach dostrzegłam troskę i strach. Od kiedy to mężczyźni odczuwają podobne uczucia? On jednak widocznie nie chciał zostawić mnie tu samej, jakby wiedział, że wydarzy się coś złego, coś co zmieni całe nasze dotychczasowe życie. Jednak decyzja już dawno została podjęta. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Uważaj na siebie, skarbie - dodała mama i pocałowała mnie w czoło, po czym oboje wyszli. Gdybym wiedziała, że to ostatni raz, gdy z nimi rozmawiam... Kto wie? Może zachowałabym się inaczej? Może powiedziałabym coś miłego lub spróbowała ich zatrzymać? Ale tego nie wiedziałam i gdyby tego było mało, ten jeden jedyny raz nie posłuchałam rozkazu rodziców. Nie zamknęłam tych przeklętych drzwi... Bo i po co? W końcu miałam szesnaście lat, a to wszakże taki dojrzały wiek, nieprawdaż? Świat należał do mnie!Śmiechu warte. To był największy błąd w całym moim życiu. Jednak, kto mógł przypuszczać, że złodzieje akurat wtedy wybiorą nasz dom na swój cel? Nie zamierzali się cackać z jakimś dzieciakiem, które widziało stanowczo za dużo i następnego dnia rodzice znaleźli mnie w salonie z nożem wbitym w serce. Włamywacze zbyt długo się nie zastanawiali, co ze mną zrobić. Byłam po prostu niepotrzebnym kłopotem.<br />
Może gdybym nie stawiała się tak bardzo... Może gdybym pobiegła po pomoc, zamiast zgrywać wielką bohaterkę, skończyłoby się to ciut inaczej. Niestety czasu ani podjętych decyzji już nie cofnę, nie żeby istniał, chociaż jeden dzień podczas którego nie analizowałabym tego, co się stało. W każdym razie było już po wszystkim.<br />
Śmierć wcale nie była taka łatwa i bezbolesna, jak twierdzą niektórzy. Ja cierpiałam. Jeszcze nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu, który zdawał się rozrywać mnie od środka. Konałam powoli, w agonii obserwując, jak krew powoli wytacza się z mojego ciała i znika w deskach domu, który cierpiał razem ze mną. Już wtedy słyszałam niepokojące trzaski drewnianych ścian oraz podłogi, lecz wydawało mi się, że to po prostu zwidzenia spowodowane bólem. Jak okazało się potem, to nie było złudzenie. Dom żył swoim życiem i zdążył nawet pomścić moje wszystkie krzywdy. Do tej pory nie wiem, jak to zrobił, ale zabił mordercę oraz jego towarzysza. Brzmi nieprawdopodobnie? Musisz się na to przygotować, bo cała ta historia jest mocno pokręcona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli przymknęłam oczy. Nie, to wciąż zbyt bolesne. Do końca swojej egzystencji będę miała przed oczyma twarze rodziców. Najpierw niedowierzających, a potem już tylko przerażonych, zagubionych i zrozpaczonych. Ich krzyki... Te przerażające wrzaski, gdy błagali o pomoc, na zawsze pozostaną w moich uszach. Potem wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Na miejsce przyjechała karetka, ale doktor mógł tylko stwierdzić zgon. Moje ciało zabrano, ale dusza została tu już na zawsze. O ile wiem, rodzice bez zastanowienia opuścili miasto i kraj. Nie mogli poradzić sobie ze śmiercią swojej ukochanej jedynaczki. Nigdy więcej już ich nie zobaczę, nie przytulę, nie przeproszę za swoje błędy. Wszystko przepadło tej parszywej, letniej nocy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dom ponownie zadrżał gniewem, jakby czytał mi w myślach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uspokój się - szepnęłam z łagodnym uśmiechem, dotykając jego leciwych ścian. Próbowałam uspokoić zarówno jego, jak i samą siebie. Ręka wciąż mi drżała z nerwów, a do oczu cisnęły się łzy, które nigdy nie miały spłynąć po policzkach. - Jest już dobrze, naprawdę dobrze...</div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko czy oszukiwanie samej siebie cokolwiek tu pomoże?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> No to mamy za sobą pierwszy rozdział. Miałam dodać go dopiero przed swoim wyjazdem w piątek lub sobotę, ale stwierdziłam, że wtedy nie będzie na to za bardzo czasu. Poza tym na dworze grzmi i leje, więc nie mam dzisiaj nic lepszego do roboty. Ten rozdział to taki trochę ciąg dalszy prologu. Nigdy nie lubię zaczynać nowych historii, ale chyba nie wyszło aż tak źle? Wszystko, co chciałam wyjaśnić, raczej wyjaśniłam, a jeżeli nie, to kolejne niejasności rozwieją się już wkrótce. Myślę, że właściwa akcja zacznie się dopiero w następnym rozdziale, który nie mam pojęcia, kiedy się pojawi.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pozdrawiam wam serdecznie!</span><br />
<br />
<br /></div>
<br />
<span style="background-color: #f6f2f2; font-family: Arial, Ubuntu, 'Lucida Console', Helvetica, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 16px;"><br /></span>moccahttp://www.blogger.com/profile/15401425634024501769noreply@blogger.com37